"Znowu w życiu mi nie wyszło", czyli zażalenia na

ali

Nie wiem jak w Krakowie, ale pochodze z łódzkiego :D Więc misie nie są jakieś terytorialne bardzo ;p

bigfatthumbelina

Rany boskie, ile spamu o ciastkach, mniam mniam... jak tak dalej będziecie pisać to sobie nick zmienię na BigXXLThumbelina bo wszystkie dobrocie mi się przypominają i wszystkie chcę. A te szyszki to jakiś wielkopolski przysmak? Bo ja też z okolic okołokrakowskich i nie kojarzę co to za słodycze.

antique

Szyszki to przysmak ogólnopolski! XD

Misie jak widać też XD (Ale we stolycy ich nie widziałam)

Reena

szyszki to kulki z ryżu preparowanego. Klejone krówkami, karmelem lub czekoladą

patusinka

Też kojarzę szyszki z dzieciństwa, i dziwnym trafem pochodzę z Wielkopolski :)

bigfatthumbelina

Aaaaaa kojarzę, jak byłam w podstawówce namiętnie robiłyśmy to na praco-technice. Zapomniałam o tym na amen, że w ogóle było takie coś.

Nishiki

mieliście praco-technikę w szkole i na niej gotowaliście? *^*

my na technice wyszywaliśmy. To chyba jedyna taka manualna rzecz, jaką robiliśmy, reszta to czytanie z książki. Ach. ><

słyszałam, że podobno w Krakowie na Wszystkich Świętych sprzedaje się miodki tureckie(?), a w Poznaniu takie ciastka-dachówki(???). Nie wiem, nie pamiętam dobrze XD

antique

Wow... gotowanie w szkole @_@ Też tak chcę @_@

Ja uczyłam wyszywać koleżanki XD Alternatywą było przyszywanie guzków i robienie rękawic kuchennych. Mam mamę krawcową, co jak co, ale igłą potrafię machać XD

bigfatthumbelina

E u nas na praco-technice różne rzeczy odchodziły ze smażeniem móżdżku włącznie. :) Wyszywanie, robienie serwetek, gotowanie było na porządku dziennym. Ja tam nie żałuję, do tej pory wiem co znaczą prawie wszystkie symbole na metkach ubraniowych, miałam je ładnie wklejone w zeszycie i z dumą twierdzę, że jest to najpraktyczniejsza i najbardziej przydatna życiowo rzecz jakiej się w szkole nauczyłam ever.

patusinka

Ja w szkole na pracy technice ( tak się to u nas nazywało) gotowałam, wyszywałam, szydełkowałam i oczywiście rysowałam czy malowałam.

antique

I pomyśleć, że dziś dzieciaki tego nie mają T_T

Ja tam niewiele się na technice nauczyłam, bo za moich szkolnych czasów ten przedmiot już odchodził do lamusa :/

Nishiki

u mnie tak samo - technika (w gimnazjum) to było pisanie pismem technicznym, robienie wzorków nitkami na kartce, rysunki techniczne. W podstawówce 1-3 pamiętam, że były dodatkowe zajęcia z gotowania/szycia, ale nie chodziłam na nie, bo wtedy chodziłam na muzykę.

patusinka

Aaa, pismo techniczne też pamiętam :))) Dodatkowo za moich czasów był lekki kłopot ze zdobyciem papieru milimetrowego, więc kto miał cały blok, ten rządził :) I te stalóki i obsadki... Sentyment mode on...

Linmarin

W podstawówce też gotowaliśmy. Dopóki koleżanka nie wkręciła łyżki w mikser. I robiliśmy portfele z owijaczy na zeszyty, nie wiem po Diabła.

Nishiki

zdolna :D