Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 604, 605, 606 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:17, 26 Maj 2014    Temat postu:

I żeby tylko scenarzyści chcieli niektóre z tych pomysłów wcielić w życie... Nie mówię wszystkie, bo do tego i z trzech następnych sezonów byłoby mało, ale te co bardziej realistyczne. Ale nie, oni musieli dać zatrudnienie ludziom nie umiejącym logicznie pisać i nie znającym poprzednich serii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:17, 27 Maj 2014    Temat postu:

Nah, trzeba dać zarobić żonie szefa, co nie? Nawet jak nie potrafi pisać :3 Na szczęście mamy kilkoro ludzi, którzy posiedli tą rzadką umiejętność. Szkoda tylko, że nie piszą więcej ^^;

Yay, dziś wyszedł przedostatni rozdział Devoted! :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:24, 27 Maj 2014    Temat postu:

Miło wiedzieć :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:39, 27 Maj 2014    Temat postu:

Boooże, jak oni krążą wokół siebie! :D I kiedy Dean usłyszał Casa i pobiegł mu na ratunek... Crowley jeszcze pokaże rogi, co...? ._. Also pękłam ze śmiechu, bo autorka napisała w notkach przed jednym z rozdziałów, ze nie będzie w tym ficu mprega, chyba, że napisze kiedyś malutki sequel z zaciążonym Casem, jako dodatek. Taaa... :'D
Dodam jeszcze, ze wpadłam na patowego T, znalazłam to:




I też jestem trochę Jensenem rozczarowana. Znaczy moim zdaniem twórcy ciągną jakąś tam część popularności SPN na destielu, więc wrzucają trochę niedopowiedzeń i tak dalej, dają nam trochę tego destiela, wystarczająco, zeby nas 'poszczuć', choć za mało na canon. A Jensen strasznie tego nie chce i uskutecznia myślenie życzeniowe. Podobnie z Jaredem. Przecież wyciekły nawet skrypty, które były dużo pikantniejsze niż można by się było spodziewać i nawet jeśli nie przeszły, były w planach. Innymi słowy, twórcy swoje a Jensen swoje. No i wypowiada się za Mishę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 19:42, 27 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:50, 27 Maj 2014    Temat postu:

Zapomniałaś o tym, by wrzucić całość, czyli również wersję Mishy. I wiadomo z perspektywy czasu, iż Misha miał rację. Więc ktoś tu mocno ściemnia :)
Maknatuna zarzuciła 4 rozdziałem swego najnowszego dzieła, w którym sytuacja się komplikuje, zaś the_diggler przedostatni rozdział tego angstu. Został jeszcze jeden. To się nie może dobrze skończyć, a jeśli się skończy, to będę zdumiona...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:56, 27 Maj 2014    Temat postu:

patusinka napisał:
Zapomniałaś o tym, by wrzucić całość, czyli również wersję Mishy. I wiadomo z perspektywy czasu, iż Misha miał rację. Więc ktoś tu mocno ściemnia :)

Nie, specjalnie ją pominęłam, podejście Mishy znamy. Chodziło mi nawet nie o skonfrontowanie faktów, a sama postawę Jensena. A że ktoś tu rozmija się z prawdą czasu, prawdą ekranu... :D

patusinka napisał:
Maknatuna zarzuciła 4 rozdziałem swego najnowszego dzieła, w którym sytuacja się komplikuje, zaś the_diggler przedostatni rozdział tego angstu. Został jeszcze jeden. To się nie może dobrze skończyć, a jeśli się skończy, to będę zdumiona...

Wah, ten maknatunowy fic zdaje się być dużo... Poważniejszy, niż się zapowiadalo. I przepraszam, przypomnij mi o czym był ten fic the_diggler? :X


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 19:57, 27 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:08, 27 Maj 2014    Temat postu:

Od the_diggler był ten z Deanem-striptizerem, a nieoficjalnie prostytutką. Dużo bardziej angstowy, niż można by się spodziewać, a zakończenie czwartego rozdziału takie, że naprawdę nie wiem, jak ewentualnie da się to odkręcić... Na szczęście na ostatni rozdział przyjdzie nam czekać tylko do czwartku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:31, 27 Maj 2014    Temat postu:

Linmarin napisał:
Also pękłam ze śmiechu, bo autorka napisała w notkach przed jednym z rozdziałów, ze nie będzie w tym ficu mprega, chyba, że napisze kiedyś malutki sequel z zaciążonym Casem, jako dodatek. Taaa... :'D

Also, Devoted miało być epilogiem XD

Lin napisał:
I też jestem trochę Jensenem rozczarowana. Znaczy moim zdaniem twórcy ciągną jakąś tam część popularności SPN na destielu, więc wrzucają trochę niedopowiedzeń i tak dalej, dają nam trochę tego destiela, wystarczająco, zeby nas 'poszczuć', choć za mało na canon. A Jensen strasznie tego nie chce i uskutecznia myślenie życzeniowe. Podobnie z Jaredem. Przecież wyciekły nawet skrypty, które były dużo pikantniejsze niż można by się było spodziewać i nawet jeśli nie przeszły, były w planach. Innymi słowy, twórcy swoje a Jensen swoje. No i wypowiada się za Mishę.

Ja myślę sobie tak: każdy ma prawo do swojej prawdy. Każdy wyciąga z podtekstów co chce. Każdy zakłada takie okulary, przez które widzi świat w piękniejszych barwach. Ale nawet nie o to chodzi. Chodzi o to, że Jensen nie wie, o co chodzi. Widziałam wypowiedzi ludzi na tumblrze, którzy mówią, że Jensen nie rozumie o co chodzi w Destielu. Że dla nich wszystko kręci się wokół tego, że według nas Dean i Cas się w tajemnicy pieprzą. A my wiemy, że to nie jest tak, bo tu nie o seks chodzi. Nie chodzi też o to, żeby ze związku Casa i Deana - jakikolwiek by nie był - robić oś serialu. Raz jeszcze: my to wiemy. Oni niekoniecznie. Stąd bolesne nieporozumienia.
Poza tym, jaki to sekret, że Dean i Cas coś do siebie czują? Po końcówce sezonu? Żaden XD Also, skoro Jensen i Misha nie grają tego w taki sposób, to powinszować panowie pierwszorzędnej chemii. Zwłaszcza przy ilości obściskiwanek na panelach. Powinszować.
Lin, tak naprawdę nie przywiązywałabym do tego większej wagi. W sobotę fiksowałam jak to wszystko wyszło. Teraz? Miałam czas, żeby sobie przemyśleć to i owo. Nie wykluczam niczego, dopóki konkretne słowa nie wyją z ust kogoś, kto posiada faktyczną władzę. Jensen może wyciąć słowa o prochowcu wyciągniętym z bagażnika, ale nie może zmienić wydźwięku sceny. Nie może zmienić jej emocjonalnego znaczenia, bo to wykracza daleko poza werbalną sferę. Kwestie padające w odcinku to jedno, ale czasem o wiele większe znaczenie ma to, co dzieje się w tle. Więc uszy do góry kochanie :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:29, 28 Maj 2014    Temat postu:

Na bardzo już dobranoc - ostatni rozdzialik GREY. Zgodnie z obietnicą :)

Rozdział 34

Zdawało się, że Cas nie miał dość słodszego zapachu Deana.
Stale go osaczał albo pojawiał się za nim, by go szturchać nosem, wzdychać i skubać szyję pocałunkami. Deanowi to nie przeszkadzało, prawdę mówiąc lubił to. Fakt, że jego ciepły i silny alfa praktycznie mruczał z zadowolenia, uspokajał jego wewnętrzną omegę, tę część jego, która lubiła znosić coraz więcej koców do łóżka i która od samego rana lubiła zakładać ciuchy Casa tak, by móc nosić jego oznaczający BEZPIECZEŃSTWO-PARTNER-DOM zapach ze sobą cały dzień.
Z Casem było równie źle. Wyglądało na to, że ledwo był w stanie spuścić Deana z oczu, stale go dotykał i wąchał. Kiedy mieli widownię, Dean udawał, że te zabiegi go denerwowały, ale gdy nikt nie patrzył, wydawało się czymś najnaturalniejszym w świecie wtopić się w ramiona partnera.
Ale, jeśli nie liczyć tego kłopotliwego publicznego okazywania uczuć, ta sytuacja miała swoje minusy. Zajęcia takie, jak gotowanie, mogły być ryzykowne. Wychodziło na to, że Castiel nie umiał oprzeć się pociągowi do Deana, kiedy ten stał przy blacie czy kuchni, a to, jak się do niego tulił od tyłu i ocierał o niego, znacząc go zapachem i skubiąc mu szyję, bardzo rozpraszało i skutkowało wieloma przypalonymi śniadaniami czy porzuconymi obiadami.
Sam na zmianę uważał ich za wywołujących mdłości oraz najbardziej uroczych na świecie. Za każdym razem, gdy przebywał z nimi w jednym pomieszczeniu, albo się głupio uśmiechał, albo udawał, że się dławił. I też trzymał się blisko, kierowany zarówno instynktem alfy, jak i braterską troską, chcąc się upewnić, że Dean był bezpieczny i zdrowy. Czasami Dean uważał całe to rozpieszczanie za nieznośne, ale pod wpływem hormonów ciążowych był trochę nieswój i z jakiegoś powodu łatwiej niż zwykle było mu zaakceptować opiekuńczość Sama. Częścią siebie jeżył się na myśl o tym, że jego własne ciało go mniej więcej odurza, ale i Sam był pod takim samym, jeśli nie większym, wpływem tych hormonów, więc Deanowi łatwiej było żyć ze świadomością, że nie jako jedyny miał przesrane.

To była kolejna dziewczynka.
Kiedy lekarka mu o tym powiedziała, Dean znalazł się w rozsypce.
Było zupełnie inaczej, niż ostatnim razem, kiedy leżał na kozetce z mazią rozsmarowaną na całym brzuchu (LUBRYKANTEM. To coś wyglądało i dawało wrażenie lubrykantu). Sam czekał w domu, ale wysyłał wiadomości, nie mogąc doczekać się wieści, a obok niego siedział Cas i gapił się na widniejącego na ekranie gluta. Nie był tak wyraźnie podekscytowany, jak Sam, ale bardzo mocno trzymał Deana za rękę, a jego zapach rozjaśniał się mieszanką aromatów, które Dean nauczył się rozpoznawać jako szczęście, szok oraz coś, na co brakowało mu określenia, ciepłą nutę w tym jego trawiasto-ozonowym zapachu; coś, co Dean czuł na języku tylko wtedy, gdy Cas był szczęśliwy z jakiegoś powodu mającego związek z NIM. Z NIMI. Był to swego rodzaju ZAPACH SZCZĘŚLIWEGO PARTNERA.
- Cóż, panie Winchester, pańskie funkcje życiowe są silne – powiedziała lekarka – a płód wygląda zdrowo. – Urwała, poprawiając tę dziwną różdżkę, którą przesuwała po jego nieznacznie wydętym brzuchu. – Również łożysko jest dobrze ukształtowane, co w przypadku ciąży u męskich omeg jest dobrym znakiem.
Dean po tych słowach poczuł ulgę, ale nie umiał nie wrócić myślami do przeszłości, nie umiał się nie MARTWIĆ.
- Więc wszystko wygląda… dobrze? – zapytał z wahaniem, nienawidząc nerwowego zająknięcia w swoim głosie. Cas uspokajająco uścisnął mu dłoń i przysunął się trochę bliżej.
Lekarka uśmiechnęła się.
- Tak. Wszystko wygląda dobrze. Cokolwiek pan robi, proszę robić to dalej.
Dean kiwnął głową, ale to nie była odpowiedź ani uspokojenie, jakiego potrzebował. Ostatnim razem też nic ZŁEGO się nie działo. Jednak lekarka wydawała się rozumieć to, czego nie powiedział, ponieważ przestała się uśmiechać i z wahaniem przygryzła usta, po czym odezwała się znowu.
- Przeglądałam przyniesione przez pana… - Sam. Sam zachował wszystko i zakłopotany wręczył Deanowi cienki folder, by ten wziął go ze sobą - …dane z poprzedniej ciąży – powiedziała łagodnym, ale profesjonalnym tonem. – Widać wyraźną różnicę w obrazie pańskiej krwi. Pozytywną. Jest pan dużo zdrowszy i dużo lepiej przygotowany, aby donosić ciążę. – Rzuciła wzrokiem na Casa. – Rozumiem również, że był pan… poróżniony z partnerem? – pierwszy raz w jej tonie pojawiło się coś mniej zawodowego i niezaangażowanego i Dean poczuł, jak w chęci obrony Casa zjeżyły mu się włosy na karku, chociaż jego partner naprawdę zasługiwał na każdą uwagę, jaką kobieta mogłaby chcieć posłać w jego stronę. Cas wiedział, że Dean spodziewał się wówczas ich dziecka i NIE było go w pobliżu. Okoliczności były skomplikowane, ale fakt pozostawał faktem.
Odepchnąwszy te brzydkie myśli na bok Dean pokiwał głową w odpowiedzi na jej pytanie.
- Cóż, mówiąc wprost, fakt, że donosił pan ciążę tak długo, będąc męską omegą po trzydziestce, zdradzającą objawy wyjątkowego napięcia oraz wielokrotnej i poważnej fizycznej traumy, do tego poróżnioną z partnerem, jest imponujący – powiedziała. Ten szczęśliwy-z-powodu-Deana zapach wydzielany przez Casa zaczął przechodzić w cuchnące spalenizną poczucie winy z powodu nieprzyjemnego wspomnienia o tym, jak to nie udało mu się ochronić Deana, jak go skrzywdził. Dean zignorował to, ponieważ już do tego przywykł, i zamiast tego skupił się na słowach lekarki. – Jeśli w tamtych okolicznościach był pan w stanie tak długo utrzymać ciążę, to jestem pewna, że tym razem nie natrafi pan na te same komplikacje.
- Więc sądzi pani, że… że będę w stanie je zatrzymać? – zapytał Dean, wciąż jeszcze nie za bardzo ośmielając się w to wierzyć.
- Nie mogę dać panu gwarancji – powiedziała. – Ale tak, wygląda to bardzo obiecująco. – Jej ton znowu zelżał. – Chciałby pan poznać płeć?
Dean zerknął na Casa. Mężczyzna wychylił się, aby z niecierpliwością spojrzeć na monitor; najwyraźniej umierał z ciekawości. Dean na chwilę zamknął oczy i wziął się w garść.
- Jasne – powiedział, wstrzymując oddech.
Lekarka ponownie popatrzyła na monitor, ponownie poruszając końcówką.
- To dziewczynka – powiedziała.

Oczywiście, gdy tylko Dean doszedł do ładu z tą przytłaczającą mieszanką ulgi, przerażenia, troski i poczucia winy z powodu innej dziewczynki, pojawił się problem, jak ją nazwać.
Częścią siebie chciał ją nazwać Mary, ale z tym imieniem wiązało się teraz zbyt wiele bólu; należało ono do kogo innego i wydawało się, że nazwanie jej tak byłoby oświadczeniem, że pierwsza jego i Casa córka nigdy nie istniała. Nie miała znaczenia. A miała.
Cas przezornie niczego nie zasugerował, choć wydawał się jeszcze bardziej zakłopotany niż Dean, jeśli chodziło o alternatywy. Jego sugestiami były wyłącznie anielskie imiona, pochodzące od rodzeństwa, do którego był przywiązany, i jasne, Dean zaczął trochę cieplej traktować anioły od czasu ich upadku i od kiedy wiele z nich poznał z bliska i osobiście, ale nadal nie chciał nazywać któregokolwiek ze swoich dzieci po jakimś z nich.
Poza tym większość tych imion była OKPROPNA.
Jakiego możliwego szajsu doznawałby w szkole dzieciak o imieniu SANDALPHON czy też, Boże broń, TZAPHQIEL? Jezu. Mowy nie było, aby Dean obarczył czymś takim któreś ze swoich dzieci. Uciekł się do przeczesywania cudownie paskudnej bazy imion dziecięcych w sieci, ale wydawało się, że każde z nich mu o kimś przypominało. I to nie w dobry sposób. Nie tak, jak w „Chciałbym o tym pamiętać za każdym razem, gdy zobaczę imię swojej córki”. Przeglądając listę przypomniał sobie dziewczyny, z jakimi umawiał się w szkole średniej, albo śliczne kelnerki i bywalczynie barów, jakie podrywał na łowach celem odbycia pospiesznego, niezadowalającego rżnięcia; kobiety, które wyciągał ze skrytek w kostnicach, blade i zimne, a które miał zbadać na okoliczność znaków wskazujących na gwałtowną, nienaturalną śmierć… Nie, długa lista ułożonych alfabetycznie przypominała mu o niezbyt ładnych rzeczach.
Zastanawiał się nad Joanną, Ellen i Lisą. Do licha, nawet BOBBY mogło być babskim imieniem, tak? Ale żadne z nich nie zdawało się odpowiednie, a przecież nie miał uroczych ciotek czy słodkich babć, po których mógłby ją nazwać (i nie było mowy, aby nazwał ją Deanna, Cassie czy jakimś okropnym wariantem któregoś z powyższych).
Sam kazał mu się nie martwić, uspokoić i zaczekać, aż się urodzi, i wtedy zobaczyć, co jej będzie pasowało.
Oczywiście, Sam zawsze usiłował nakłonić Deana do „uspokojenia się”. Kiedy Dean zaczął wyglądać na ciężarnego, brat stał się niemal tak opiekuńczy, jak Cas. Prawdę mówiąc obie alfy czasami gapiły się na siebie ponad jego głową niemal bojowo. Sam praktycznie śledził Deana po bunkrze, obserwując go i nadzorując celem wyłapania jakichkolwiek oznak… czegokolwiek. Było to denerwujące jak cholera, kiedy ten górował nad nim jak wielka, warcząca, nerwowa żyrafa, i pomimo lat spędzonych na robocie nie umiał być subtelny. Cas umiał pojąć wskazówkę, potrafił dać Deanowi trochę przestrzeni, kiedy ten tego chciał, ale Sam nie był taki dobry. Deanowy przelotny napad porannych mdłości niemal sprawił, że brat wyłamał drzwi łazienki. Wreszcie Dean wpuścił go do środka.
- Wyrzygiwanie sobie flaków nie jest SPORTEM DLA GAPIÓW – powiedział mu tylko po to, by tamten się zamknął.
Oczywiście wszystko, co uchodziło płazem Samowi, uchodziło również Casowi, więc te parę tygodni, jakie Dean spędził na modłach do porcelanowych bogów, upłynęło mu w towarzystwie nie jednej, ale DWÓCH alf, które go otaczały, klepały po plecach i podawały wodę oraz zapewniały cholerny KOMENTARZ, kiedy on opróżniał żołądek. „CZY TO SĄ FRYTKI?” „WYDAJE SIĘ, ŻE SĄ.” „KIEDY JEDLIŚMY FRYTKI?” „NIE JESTEM PEWIEN…” „DEAN, KIEDY JADŁEŚ FRYTKI?”
Sam był najgorszy, a jego zachowanie udzielało się Casowi, kiedy więc dziewczynka urodziła się wreszcie po szokująco normalnym, choć DŁUGIM porodzie, Dean znalazł sposób na odwet.
- Samanta – powiedział obecnym w pokoju, kiedy już oboje oporządzili się celem przyjęcia gości. – Będzie mieć na imię Samanta.
Cas był tak zachwycony pomarszczoną małą dziewczynką w ramionach Deana, że ten mógłby ją prawdopodobnie nazwać Beyoncé Skywalker Winchester, a on tylko by przytaknął, ale Sam… mina Sama była bezcenna.
Charlie prychnęła, a Kevin westchnął.
Jednak pani Tran uśmiechnęła się ciepło, a oczy zaszły jej łzami.
- Sam, co za zaszczyt – powiedziała, szturchając go.
Dean był zmęczony. Wyczerpany. Czuł się otępiały i na pół zasypiał z powodu środków znieczulających, ale to, jak młodszemu bratu drgała twarz, jak usta mu się otwierały i zamykały, a brwi usiłowały zygzakiem zejść z twarzy, sprawiło, że pomimo wszystko uśmiechnął się szeroko.
- Tak, Sam – stwierdził przeciągle, nieskończenie rozbawiony. – Niezły zaszczyt.
- Mówisz poważnie? – zapytał Sam głosem tak piskliwym, jakby był jednocześnie w ekstazie i przerażony i planował się rozpłakać.
- Cóż, tak jak powiedziałeś – odparł Dean – to kwestia tego, co jej pasuje, a moim zdaniem bardzo przypomina Sammy’ego – zdołał pochwycić wzrok Casa i jego partner potakująco kiwnął głową.
- Z hebrajskiego SHEMU’EL – powiedział. – „Bóg wysłuchał”. – Ostrożnie pogładził palcami blond włoski ich córeczki. – To pasujące imię.
Sam zagapił się na Casa tak, jakby zaprzyjaźniony alfa go zdradził, zaś Dean uśmiechnął się do niego z zadowoleniem. Charlie klepnęła go w ramię.
- Mała Sammy i Duży Sammy! – powiedziała, uśmiechając się.
Wszyscy po kolei podchodzili do Deana, poklepując go i gruchając nad dzieckiem, jakby było kociakiem, ale Deanowi zaczęły opadać powieki i chciał tylko spać przez cały rok, więc Cas względnie szybko wyprowadził wszystkich z pokoju tak, by tamten mógł trochę odpocząć. Gdy tylko zostali sami, poddał się prawie niemożliwej do odparcia chęci zanurzenia nosa w miękkich włosach córeczki, po czym wciągnął jej zapach, wąchając ją. Pachniała cudownie. Dean nie umiał nawet znaleźć słów na to, jak ten zapach ciągnął go za coś ukrytego głęboko w środku; na przypływ miłości, ciepła i intensywnego szczęścia, które odczuwał, trzymając ją w ramionach. Jego córka. Dziecko, które spłodzili on i jego partner. Coś, czego nigdy nie spodziewał się mieć.
Cas usiadł obok niego na krawędzi łóżka i przyciągnął go bliżej, wychylając się naprzód, by pogładzić ją po śpiącej buzi.
- Ja… Dean, ona jest taka cudowna – powiedział, wydając się tak przytłoczonym i zdławionym, jak Dean się czuł. Dean mruknął coś porozumiewawczo. BYŁA cudowna.
- Nigdy czegoś takiego nie czułem – kontynuował szeptem Cas. – Jak to możliwe, żebym już ją tak bardzo kochał? Ledwo zaczęła istnieć.
- Cas, ona jest nasza, sądzę, że powinieneś się tak czuć – odparł Dean.
- To jest piękne – powiedział Cas, przysuwając się bliżej i całując Deana w policzek. – Gdyby moi bracia i siostry mogli odczuwać tę miłość, zrozumieliby, czemu ludzkość była taka droga naszemu Ojcu.
Samanta zmarszczyła buzię i ni to czknęła, ni kichnęła. Serce Deana mniej więcej eksplodowało tęczą i jednorożcami. Była to najpiękniejsza, najcudowniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział. Cas mocniej zacisnął ramiona, obejmując Deana, i w jego zapachu szczęśliwego partnera rozbłysło coś nowego, coś słodkiego.
- Dziękuję, Dean – powiedział.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:17, 31 Maj 2014    Temat postu:

Okej, nikt się nie odzywa, to wobec tego znowu ja.
Po pierwsze, the_diggler skończyła tego ficzka i jest happy end, co mnie niezmiernie cieszy. Po drugie, HIDEAWAY VERSE rozrósł się do trzech części - część z dziećmi jest już skończona, dołączył do niej krótasek zdradzający, w jakich okolicznościach Mary dowiedziała się prawdy o przeszłości Deana. I na tym jeszcze nie koniec! Cykl będzie kontynuowany :)
Zgodnie z informacjami od Valyrii, cały CONSORT ma mieć pd 120-140 tys słów, czyli z grubsza 20 rozdziałów. Zatem jeszcze sporo przed nami. A kolejny rozdział już za kilka dni :)
Po czwarte - następna wrzuta. Casper uaktualniła NEED A RIDE o 5 rozdział, więc wam go dzisiaj prezentuję. Smacznego!
EDYTKA: DEVOTED się wreszcie skończyło :)

Rozdział 5

Castiel przeciągle spojrzał na Deana, chcąc się upewnić, że tamten mówił poważnie, po czym zwrócił swą uwagę na trzymaną przez tamtego latarkę. Była bardzo duża, większa od fiuta Deana, którego jeszcze nie miał okazji doświadczyć. Nawet, gdyby Castiel zgodził się na to i rozłożył się przed nim na czworaka, jęcząc tak, jak wiedział, że by jęczał, to istniała spora szansa, iż jego ojciec wróciłby do domu, zanim by skończyli, i przyłapał ich na tym. Powiedział Deanowi o tym.
- Zależy od tego, jak szybko dzięki mnie dojdziesz – Dean lekko jak piórko pocałował Casa w szyję, wypełniając ten gest obietnicami. Castiel czuł na skórze uśmieszek mężczyzny, kiedy z drżeniem wypuścił powietrze z płuc.
- Nie możemy – wydyszał, ale w jego głosie zabrakło choćby odrobiny zdecydowania. Dean też to wyczuł, ponieważ lekko pogładził Castiela po boku, pod koszulką, w okolicy pachy, gdzie chłopak miał łaskotki. Castiel, dysząc, zaczął się wić. Tępy opuszek kciuka Deana przejechał mu po twardym sutku i samo uczucie, gdy twardy guzek niczym sprężyna wrócił na swoje miejsce po tym, jak Dean za niego pociągnął, wystarczyło, by jego fiut zadygotał z pragnienia.
Dean, położywszy płasko dłoń na boku Castiela, która to dłoń miała tę samą temperaturę, co własna płonąca skóra chłopaka, opuścił się niżej, by lekko pocałować go w usta. Pocałował go w kącik ust, w szczękę tuż pod uchem. Kontynuował to ostrożne badanie jego ciała nie dotykając go w tym jednym miejscu, w którym Castiel najbardziej tego chciał.
Dean był biegłym uwodzicielem. Krótką chwilę później Castiel zacisnął palce na pościeli. Choć ich biodra przywierały do siebie i Castiel wyczuwał zainteresowanie tamtego, Dean nie dostarczał mu żadnego tarcia gdziekolwiek poniżej talii. Sytuacja szybko robiła się nie do zniesienia. Chciał być dotykany, MUSIAŁ być dotykany.
- Proszę – wydyszał Castiel.
- Prosisz o co? – twarz Deana była tak blisko, że ich usta niemal się dotykały. Castiel próbował unieść biodra w nadziei zyskania jakiegoś dotyku, ale Dean uwięził je w swoich rękach i unieruchomił go. – Czego chcesz?
Nie było tajemnicą, iż Dean uwielbiał patrzeć, jak z ust Castiela wylewały się wulgaryzmy. Nie było też tajemnicą, iż Castiel lubił być zmuszany do ich wypowiadania. Widział to po tym, jaki wyraz przybierała twarz Deana, w tej mrocznej, gorączkowej pasji, która tak nim wstrząsała. Jednak pomimo tego, jak bardzo to lubił, Castiel wciąż czuł się zażenowany przyznając się do tego, czego pragnął, i nie umiał powstrzymać gorąca, jakie mu napłynęło do twarzy, gdy spojrzał na Deana.
- Ja… chcę, żebyś mnie zerżnął – szepnął. Przekleństwa celowo wypowiedział ciszej.
Dean musnął kciukiem jego policzek. Oblizał się i, ponieważ byli tak blisko siebie, zwilżył jednocześnie usta Castiela.
- Fiutem czy latarką?
Pomimo wszystkich ich seksualnych interakcji Dean jeszcze go nie przeleciał. Castiel nie miał pewności, czemu, i nie zamierzał pytać. Ich związek z powrotem wrócił do normy, uprawiali seks, znowu się dobrze bawili i nie chciał tego niszczyć. Nie znaczyło to, że nie myślał o tym, jak Dean go rżnął. Większość jego fantazji składała się z Deana i jego fiuta w swoim tyłku.
Wciąż jednak nie umiał nie myśleć o latarce i o tym, jak nieoczekiwanie perwersyjne to było. Castiel korzystał z niej, by go pocieszała, jego ojciec kupił mu ją specjalnie po to, by dawała mu spokój w nocy, a Dean chciał ją wykorzystać w nieprzyzwoitych celach. Myśl ta wzbudziła w nim kolejną falę podniecenia. To było niewłaściwe. Bardzo niewłaściwe.
Co by powiedział jego ojciec? Co, gdyby jego ojciec ich PRZYŁAPAŁ? Drzwi jego sypialni były szeroko otwarte. Ojciec Castiela mógł w każdej chwili wrócić do domu i zastać go posuwanego latarką nie przez innego chłopaka, tylko MĘŻCZYZNĘ. Możliwość przyłapania nie była jednak już dłużej powodem do zmartwienia, a tylko podniecała go bardziej.
Castiel jęknął cicho, kiedy następna fala ciepła obmyła mu nerwy.
- Latarką.
- Rozbierz się – powiedział Dean, podnosząc się na kolana, jak gdyby pewien, że Castiel zrobiłby to bez pytania. Nie mylił się.
Castiel rozebrał się tak szybko i niezdarnie, że Dean wygiął usta w uśmieszku. Jednak jego zażenowanie zawsze było nieco łagodzone tym, jak bardzo Dean zdawał się lubić rumieniec na jego twarzy, jego gotowość i ogólną naiwność. Pomagał fakt, że Dean niemal z pewnością miał do tego SŁABOŚĆ.
Castiel, świeżo rozebrany, przekręcił się na brzuch, po czym zatrzymał w miejscu, gdy Dean złapał go za ramię i z powrotem skierował na plecy.
- Unieś kolana w górę.
Castiel poczuł nowe ukłucie wstydu, kiedy zrobił, co mu kazano, i przycisnął sobie uda do piersi, Czuł się bardzo odsłonięty. Chociaż nie wstydził się swojego ciała, to nigdy wcześniej tak wyraźnie się przed Deanem nie odsłaniał. A już z pewnością nie wtedy, gdy Dean był całkowicie ubrany. Jak Castiel zauważył, istniała różnica pomiędzy schylaniem się przed Deanem a faktycznym patrzeniem mu w oczy, kiedy ten wodził wzrokiem po jego ciele.
Z fiuta Castiela równym strumyczkiem ciekła wilgoć. Kusiło go, by się dotknąć, ale to, jak Dean gapił mu się na dziurkę i głaskał się przez dżinsy, zapierało mu dech w piersiach.
Dean musiał usłyszeć rwący mu się w gardle oddech, ponieważ zerknął na niego Oblizał się, po czym wsadził rękę w kieszeń i wyciągnął z niej niewielką butelkę lubrykantu. Wycisnął trochę zawartości na dłoń, rozsmarował na latarce, po czym szturchnął końcem dziurkę Castiela.
Chłopak poczuł motyle w brzuchu. Czy Dean nie zamierzał go przygotować?
Tak go zajęło gapienie się na dłoń mężczyzny otaczającą rączkę latarki, że dopiero podniósłszy wzrok zorientował się, iż Dean czekał na kontakt wzrokowy.
- Zamierzam wepchnąć ją prosto w ciebie, jasne?
Dean robił mu palcówkę zaledwie kilka godzin temu. Castiel wciąż był trochę nawilżony i rozciągnięty i zastanawiał się, czy to miało wystarczyć. Dean zdawał się tak myśleć. Lub być może wiedział, że to zaboli, i chciał, aby Castiel to poczuł.
W każdym razie Castiel mu ufał, więc kiwnął głową.
Latarka nie miała zaokrąglonego czubka, więc zabrakło choćby najlżejszego ostrzeżenia, zanim rączka weszła w niego, rozciągając go boleśnie. Castiel sapnął ostro i zacisnął powieki.
Ukłucie bólu było natychmiastowe, ale też odeszło równie szybko, jak się pojawiło, zostawiając za sobą równe uczucie tarcia.
Choć na początku czuł się niewygodnie, Castiel odkrył, że mu się to spodobało. Polubił dyskomfort. To bolesne, uparte pieczenie sprawiało, że palce u stóp mu się podwijały, a temperatura rosła. Rozgrzewało mu skórę tak, jak nic innego nie było w stanie. Castiel jęknął cicho. Złapał się mocniej pod kolana, podczas gdy latarka wsunęła się głębiej.
Usłyszał nad sobą zdyszane przekleństwo. Otwarł oczy i zastał Deana gapiącego się na niego niemożliwie ciemnymi oczami. Usta miał rozchylone i ciężko oddychał. Patrzył na Castiela tak, jak gdyby chłopak był jedynym, co na tym świecie istniało, a reszta była mgłą.
Castiel odwzajemnił jego wzrok. Puściwszy jedną nogę sięgnął do Deana, a mężczyzna ułożył się między jego nogami i pocałował go.
- Rżnij mnie tym. Mocno – powiedział Castiel, kiedy Dean odsunął się odrobinę.
Dean wykrztusił coś niewyraźnie i opuścił głowę. Przycisnął nasadę dłoni do swojej erekcji i Castiel natychmiast dojrzał tworzącą się tam mokrą plamę.
Właśnie sprawił, że dorosły mężczyzna doszedł w spodnie.
Dźwięk opon toczących się po żwirze sprawił, że wyparowało z niego całe podniecenie, jakie go opanowało. Trzasnęły drzwi samochodu i Dean poderwał głowę. Zagapili się na siebie, szeroko otwierając oczy. Castiel spojrzał na zegar na ścianie. Nawet w przybliżeniu nie minęły jeszcze dwie godziny!
Dean zwlókł się z łóżka, słysząc otwierające się na dole drzwi wejściowe. Castiel wyszarpnął z siebie latarkę, złapał rzuconą mu przez Deana koszulkę i dżinsy, pomijając bokserki, które odkopał gdzieś poza zasięg wzroku.
Serce waliło mu gwałtownie. Wziął z biurka książkę i długopis i usiadł na łóżku.
Dean gotów był wyskoczyć przez okno; wyglądał, jakby się do tego przygotowywał.
- Dean, nie! – syknął zaalarmowany Castiel.
- Ale-!
- Widział twój samochód!
Dean zamarł, po czym wymamrotał „Cholera”, przeczesując sobie włosy. Patrzył to na swoje poplamione dżinsy, to na Castiela, to na resztę pokoju. Wreszcie spojrzał na krzesło przy biurku Castiela. Ledwo co Dean zdążył na nie opaść i położyć sobie książkę na kolanach, gdy zaskrzypiała podłoga w korytarzu.
Jednocześnie zwrócili uwagę na mężczyznę stojącego w drzwiach. Ojciec Castiela wrócił do domu.
Choć nie wyglądał na rozzłoszczonego – postawę miał równie zrelaksowaną, jak twarz – to Castiel znał go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że był wściekły i że kierował ten gniew w stronę Deana, który świetnie sobie radził wytrzymując to spojrzenie.
- Co pan tu robi? – zapytał ojciec.
- Przyjaźnię się z Casem – odparł spokojnie Dean.
Castiel był zszokowany.
- To wy się znacie?
- Tego właśnie mężczyznę kazałem aresztować za odbywanie stosunków seksualnych z chłopcami w szkolnym basenie pływackim – odparł jego ojciec. Na słowo „chłopcami” został położony niewielki nacisk, aby sprawić, że Dean wydawał się zboczeńcem bez mówienia tego wprost.
Najwyraźniej stwierdzenie trafiło w czuły punkt, ponieważ wzrok Deana stwardniał.
- Obaj byli po dwudziestce.
- Mój syn nie jest. Ma pan wyjść.
Nastąpiła dłuższa przerwa, w czasie której ani Dean, ani ojciec Castiela nie mrugnęli. Można było niemal słyszeć, jak orkiestra w tle przygrywała do pełnej napięcia sceny. Muzyka narastała, wreszcie Dean poruszył się, wstał i poprawił ubranie, skutecznie przyciągając uwagę każdego do swoich poplamionych dżinsów.
Ojciec Castiela nie zareagował. Przypominał posąg.
- Jasne, tatuśku – odparł Dean, salutując, i minął go w drodze na korytarz.
Ojciec skierował wzrok na Castiela, który nie za bardzo miał ochotę patrzeć mu w oczy. Nie wiedział, czego się spodziewać, więc przygotował się na najgorsze. Tyle tylko, że najgorsze nie nadeszło.
- Nie zamierzasz odprowadzić swojego gościa? – zapytał ojciec.
Zakłopotany Castiel podniósł się, przeszedł przez pokój i minął rodzica. Nie patrzył ojcu w oczy, choć czuł na sobie jego wzrok.
Dean był już prawie przy samochodzie, kiedy Castiel go dogonił i zawołał po imieniu.
- Przepraszam. Mój ojciec potrafi być trudny – wymamrotał.
- Tak, ja też przepraszam.
- Za co?
Dean ściągnął brwi.
- Że ci nie powiedziałem, iż aresztowano mnie za rżnięcie młodzików w twojej szkole, a za co jeszcze?
- Och. Okej.
- Co, to ci nie przeszkadza?
- Nie – wyraz twarzy Deana sprawił, że Castiel jeszcze raz rozważył to, co właśnie powiedział, ale nie umiał znaleźć w tym nic złego. – A powinno?
Dean dalej patrzył na niego, jakby mu wyrosła druga głowa. Castiel, zdezorientowany, odwzajemniał to spojrzenie. Patrzył, jak obracały się kółka. Dean dochodził do jakiegoś wniosku, i kiedy to wreszcie nastąpiło, zacisnął usta.
- Cas, czemu chcesz ze mną być?
- Lubię cię.
- Więc to nie dlatego, że jestem dokładnie takim typem, umawiania się z którym nie chciałby twój ojciec?
Szczerze mówiąc, Castielowi nigdy nie przyszło to głowy, ale teraz, kiedy Dean to powiedział, miało to sens. Castiela interesowały rzeczy, które, jak wiedział, jego ojciec by nienawidził. Czyżby podświadomie umawiał się z Deanem wyłącznie po to, by rozzłościć ojca?
- Zadzwoniłeś dziś po mnie po to, by nas razem przyłapał, co?
- Nie! – odparł szybko Castiel. – Ja byłem… - PRZERAŻONY. Prawda była tak żałosna, że nie umiał znaleźć słów, by to wyjaśnić. Myślał, że już to zrobił. Dean wiedział o jego lęku przed ciemnością. Chyba, że, oczywiście, pomyślał, iż Castiel kłamał, ale czemu miałby to robić? Nienawidził tego, jaki był godny pożałowania.
Dean uznał brak odpowiedzi za potwierdzenie.
- Cas, fajnie jest być z tobą. Jesteś seksowny jak cholera, a ja potrafiłbym dać sobie radę z różnicą wieku. Ale jeśli zamierzasz mnie wykorzystać jako broń w walce z ojcem, to ja się wypisuję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 16:01, 31 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:56, 31 Maj 2014    Temat postu:

OMG...! Podwieźć cię...! <3
O Grey pisałam już Pat- spłakał mnie ten rozdział jak nieboskie stworzenie, jest tak cudowny, ze gdybym zaczęła Grey od niego, nie uwierzyłabym, że jest częścią takiej całości. Jest spokojnie piękny i taki, taki dobry. Natomiast na najnowszą wrzutę nie mam słów xD Toć to był początkowo underageowy pornol...! Kiedy zrobiła się z tego taka głęboka psychodrama? Bogowie, więcej, DALEJ, już teraz zaraz! Dzięki Ci, Pat, tłumaczeniowy Aniele :hamster_bigeyes:

patusinka napisał:
Po pierwsze, the_diggler skończyła tego ficzka i jest happy end, co mnie niezmiernie cieszy.

Happy- happy end czy po prostu nie skończyło się źle...? :X Bo ja chwilowo znowu na ficzkowej pustyni, nadrabiam zaległości, ale jakoś tak bez przekonania. Mated chwilowo osierociłam, jakoś mnie nie wciągnęło, ale wrócę doń na pewno.

patusinka napisał:
Po drugie, HIDEAWAY VERSE rozrósł się do trzech części - część z dziećmi jest już skończona, dołączył do niej krótasek zdradzający, w jakich okolicznościach Mary dowiedziała się prawdy o przeszłości Deana. I na tym jeszcze nie koniec! Cykl będzie kontynuowany :)

O Boziu, Boziu, znaczy, że będą kolejne chaptery z Deanem i Casem...? @.@ Tak straszliwie mocno kocham ten fic! :3

patusinka napisał:
Zgodnie z informacjami od Valyrii, cały CONSORT ma mieć pd 120-140 tys słów, czyli z grubsza 20 rozdziałów. Zatem jeszcze sporo przed nami. A kolejny rozdział już za kilka dni :)

Wrzodów się nabawię zanim skończy .___.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:22, 31 Maj 2014    Temat postu:

Linmarin napisał:
Happy- happy end czy po prostu nie skończyło się źle...? :X Bo ja chwilowo znowu na ficzkowej pustyni, nadrabiam zaległości, ale jakoś tak bez przekonania. Mated chwilowo osierociłam, jakoś mnie nie wciągnęło, ale wrócę doń na pewno.


Happy, happy end :) Zapewniam. Choć po drodze do tegoż happy endu bohaterowie trochę się namęczą, co jak na twórczość tejże laseczki jest... nietypowe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:33, 01 Cze 2014    Temat postu:

Łah, wrzuty jak zawsze boskie, a Grey to rozmiękło mnie na papkę przy lekturze @_@ strasznie mi szkoda, że to już koniec TT_TT

Nie dziwię się Lin, że przerwałaś lekturę Mated, trza się przyzywczaić do jej stylu narracji ^^ ale potem leci jak z płatka. A przy okazji, Devoted wyszedł ostatni rozdział T_T Teraz przyjdzie tylko czekać na spin-off, już podskakuję na krzesełku z niecierpliwości :3

A ja poczytuję sobie teraz My Roots Take Flight, o Deanie który zostaje wyciągnięty z Piekła, żeby zostać aniołem stróżem Casa. Przepięknie przepisany czwarty sezon, jeszcze trochę akcji przede mną, ale już mogę z zupełnie, absolutnie czystym sumieniem polecić lekturę, bo wyjątkowo wyborna i smakowita @_@ Potem chyba wezmę się za Hideaway, ale bojem siem ^^;


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:39, 01 Cze 2014    Temat postu:

Nie bój się Hideaway, to trochę tak, jak z GREY, płaczesz, ale czytasz, bo to za piękne, żeby przestać. Z tą różnicą, że angst nie dotyczy związku Casa z Deanem. I jest happy end.
Wiem, że DEVOTED się skończyło, pisałam o tym kilka postów wyżej :) Następna część, już z Jaydenem i Noah, ma się nazywać DEDICATED. A sądząc po epilogu panowie doczekają się co najmniej czwórki dzieci :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:00, 01 Cze 2014    Temat postu:

Wiem, wiem, ale tak samo źle jest, kiedy angst dotyczy tego, co się stało jednemu z bohaterów ^^; domyślam się, że pewnie będę przy lekturze wychwalać fik po niebiosa, ale na razie pod niebiosa cykorzę XD
Och, to chyba coś mi umknęło XD Strasznie się cieszę, że już będzie spin-off, bo nie mam dość ani okoliczności, ani bohaterów XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 604, 605, 606 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 605 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin