|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 8:27, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
I reszta :D
Nie było tak, jak ostatnim razem. Dean nie krążył dokoła, zdenerwowany tym, co miało nadejść. Praktycznie przycisnął nos do szyby jak dziecko do wystawy sklepu ze słodyczami i zakołysał się na piętach, kiedy ujrzał zmierzającego ku niemu Castiela; jego cień zasłaniał ciepłe światło znad biurka.
Drzwi się otwarły, kiedy Castiel sięgnął w górę, odsłaniając brzuch w miejscu, w którym koszula nie tkwiła w spodniach.
- Dobry wieczór, panie Winchester – powiedział Castiel głosem jak melasa, błądząc wzrokiem po szczęce Deana. – Mam nadzieję, że przyszedł mnie pan pożreć, inaczej pana odtrącę.
Okej, to było dziwne, ale Dean nawet lubił, kiedy Cas gadał w taki seksowny sposób. Jego głos ROBIŁ mu WIELE. Położył rękę na krawędzi kamizelki Castiela i wszedł do środka; ich ciała przywarły do siebie, kiedy Castiel wyciągnął się, aby ponownie zamknąć drzwi.
- Pożrę cię, jak tylko i gdzie tylko będziesz chciał, ale najpierw kawa. Najgorsza, jaką masz.
Castiel zachichotał, biorąc go za rękę i ciągnąc w stronę biurka.
- A czemuż to?
- Jess i Sam mają ekspres do kawy. Jest świetny, ale – szturchnął Castiela udem, ciesząc się dotykiem przez tę sekundę, gdy ich mięśnie się dotykały - od czasu do czasu mam ochotę na coś paskudnego.
- Mmm, paskudztwo. Jeśli odnosi się to do czegoś, co będziesz robił dziś wieczorem, to popieram to z całego serca – Castiel zaciągnął Deana za biurko, a potem przez drzwi do kantyny. Brzydkie światło ze świetlówek zalało Deanowi twarz i mężczyzna skrzywił się, ale mrugał, dopóki wzrok mu nie przywykł.
- Nie mam na dziś szczególnych planów – nauczyciel wzruszył ramionami, pozwalając dłoni Castiela opaść, kiedy bibliotekarz podszedł do długiej kuchennej lady pod ścianą. – Masz coś na myśli?
Castiel prychnął miękko, biorąc dwa kubki i słoik kawy instant, po czym pochylił się, by wyjąć z klockowatej białej lodówki karton z mlekiem.
- Swoją wiadomością dałeś mi do zrozumienia…
- Uch – Dean skrzywił się, zgadując, dokąd ta myśl zmierzała. – Nie jestem całkiem gotów na… to z tyłkiem – powiedział niezręcznie, szurając nogami i opierając się plecami o wysoki do pasa stół zastawiony luźnymi rzeczami.
- Och, ja też nie – Castiel machnął ręką, nie odwracając się, kiedy przygotowywał granulki, po czym wsunął oba kubki do mikrofalówki. – Tak mi się tu spieszyło, że nawet nie wziąłem ze sobą gumek – dodał, brzmiąc niepewnie.
- Ja też nie – sapnął Dean. – Znaczy się, zazwyczaj mam parę przy sobie, ale… um – przełknął, gapiąc się na potylicę Castiela, który obserwował obracające się w mikrofalówce kubki. – Ale zanim cię spotkałem, przechodziłem dość długą posuchę. To jest tak… im bardziej interesowali mnie faceci, tym mniej chciałem być z dziewczynami. To nie znaczy, że mniej je doceniam, po prostu… Nie wiem. Nie czuję potrzeby.
Castiel kiwnął głową, wciąż gapiąc się na mikrofalówkę. Dean pomyślał, że mężczyzna wyglądał bardziej jak kot obserwujący chomika biegającego w kółku. Potem się uśmiechnął, bo oto właśnie drugi raz porównał zachowanie Castiela do kociego.
- Ja… - po tym Castiel urwał. Dean zachował milczenie, aż wreszcie Castiel spróbował ponownie. – Ja się z nikim nie umawiałem czy… sypiałem przez… - wzruszył ramionami – może jakiś rok? Zanim spotkałem ciebie.
- Cały rok? – Dean uniósł brwi. Miewał okresy posuchy, jasne, ale nie TAK długie. Jezu, to była prawdopodobnie 1/20 całego seksualnie aktywnego życia Castiela – już nie posucha, tylko SUSZA.
Castiel skrzyżował ramiona, opuszczając je o kilka cali.
- Naprawdę nie wiem, czemu zasugerowałem to, co zasugerowałem, kiedy się spotkaliśmy.
- Żałujesz tego? – nie mógł nie zapytać Dean.
Castiel opuścił brodę do piersi, a barki opadły mu jeszcze niżej.
- Nie.
Serce Deana prawdopodobnie stanęło na chwilę, ale nie zwracał teraz na nie naprawdę uwagi. Patrzył na stopy, kiedy niosły go do Castiela, tak, że stanął tuż za nim. I na ramiona, którymi łagodnie objął Castiela w talii, jak Sam obejmował Jess. Dean oparł się brodą o lewe ramię Castiela, czując ciepło drugiego mężczyzny przy całym swoim ciele.
Castiel sapnął lekko i miękko, po czym odwrócił twarz, aby móc dosięgnąć ust Deana. Nauczyciel wsiąkł w te wargi, w usta rozchylające się dla siebie nawzajem, w języki smakujące siebie pierwszy raz od prawie dwóch tygodni.
Przygaszony po całym dniu zapach mirry pokrył gardło Deana, jakby mężczyzna wciągał powietrze nad cholerną kołyską Chrystusa, a dotyk ust na swoich był tak mile widziany, że ledwo mógł zrobić cokolwiek poza zanurzeniem się w nie głębiej.
- Mmm – stęknął Castiel śliskimi ustami, opierając swój różowy język na dolnej wardze, kiedy odsunął się o cal od warg Deana, po czym przekręcił głowę i wrócił. Obrócił się w ramionach Deana tak, aby mogli się objąć przód w przód.
Mikrofalówka zapiszczała, ale została zignorowana.
- Cholera, Cas, tęskniłem za tobą – szepnął Dean, marszcząc się, po czym skradł kolejny pocałunek i następny. Ich usta mlaskały, a głowy odwracały się z łatwością, kiedy trzymali się nawzajem za włosy i biodra. – Tęskniłem za tym, by cię całować.
- Czy… - Castiel pocałował go, po czym odetchnął – czy wciąż czujesz motyle w brzuchu, kiedy mnie całujesz?
Dean spojrzał mu równo w oczy, czując miękkość na własnej twarzy, we własnej mimice. Był zakochującym się mężczyzną i wiedział, że na to wyglądał. Kiwnął głową, czując się dziecinnie, zbyt prosto. Był zbyt prosty na to, żeby się zakochać. Miłość była zbyt SKOMPLIKOWANA.
- Motyle nigdy się nie skończyły – przełknął Dean, bez zdziwienia odnajdując swe własne uczucia odbijające się w oczach Castiela. Ale może sobie wyobrażał. – A co z tobą? – zapytał, aby sprawdzić. – Kiedy mnie całujesz… - połączył ich wargi, potem rozciągnął je szeroko, potem zamknął znowu i spoczął ustami na ustach Castiela - …co czujesz?
Dean poczuł pod wargami uśmiech mężczyzny i nie musiał otwierać oczu, aby wyczuć, że tamten miał oczy na pół otwarte i że rzęsy mu trzepotały. Długie palce Castiela rozsuwały się Deanowi we włosach, trzymając mu kark. Były ciepłe.
- Czuję się dobrze – powiedział bibliotekarz. – Bardzo dobrze – pocałował Deana jeszcze dwa razy i westchnął. – Czuję się bezpieczny.
Dean zadrżał wewnętrznie. Wiedział, co to znaczyło, kiedy osoba wychowana w kiepskim miejscu czuła się bezpiecznie.
On również czuł się bezpiecznie z Castielem.
Dean zacisnął powieki, powoli i równo oddychając mężczyźnie w policzek, po czym zaczął go całować mocniej i szybciej. Wsunął się głębiej w usta Castiela, chcąc posmakować każdej jego części. Odsunął się tylko dla nabrania powietrza, wciągając je drżąco i z napięciem.
- Cas, potrzebuję cię – szepnął.
Dopiero chwilę później zdał sobie sprawę z tego, jak to brzmiało. Chodziło mu o to, że chciał kochać się z nim, trzymać go w ramionach i w dłoniach, smakować to, co się dało. Ale to, jak Castiel teraz na niego patrzył, z uniesionymi brwiami i błękitnymi oczami lśniącymi niczym ocean pełen słowa WIEM…
Miał na myśli dokładnie to, co powiedział, i obaj o tym wiedzieli.
- Drugi pokój – powiedział Castiel stanowczo. – Teraz.
Dean się nie kłócił, kiedy Castiel złapał go za klapę skórzanej kurtki i przeciągnął z powrotem do otwartej biblioteki, która wyglądała posępnie po fluorescencyjnym blasku kantyny. Castiel prowadził go na ślepo, wiedząc dokładnie, dokąd zmierzał, a kiedy wzrok Deana się dostosował, mężczyzna ujrzał, że zbliżali się do czarnej skórzanej kanapy, a której oni obaj prowadzili swoją pierwszą rozmowę.
Castiel zaprowadził Deana na przód kanapy, frontem do biblioteki i sufitu ze szkła, po czym pchnął go na siedzenie. Usiadł mu okrakiem na kolanach, odnalazł ustami jego usta i zaczął się kołysać całym ciałem, a z gardła padał mu niski dźwięk.
- Cas? – wybełkotał Dean, choć sylaba prawie zginęła w gładkim pocałunku.
- Hm?
- Usiądziesz przy mnie? Chcę czegoś spróbować.
Castiel przeciągle i ostro zakręcił biodrami na kolanach Deana; podniecenie ich obu stawało się oczywiste. Potem się przerzucił i usiadł na prawo od nauczyciela; jego profil lśnił pomarańczowym światłem padającym z boku z lampy na biurku, zalewającej pomieszczenie swoim przytłumionym blaskiem.
Dean oblizał się, po czym wyciągnął rękę i dotknął krocza Castiela. Bawił się z zamkiem, nie mogąc go zobaczyć, ale zostało mu to wynagrodzone, kiedy wreszcie go złapał. Castiel powoli poruszył biodrami, zmuszając jego dłoń do ruchu w dół, a ciało Deana przeszyło oczekiwanie, kiedy dobiegł go odgłos rozpinania.
Dean wsunął rękę pod gumkę bielizny Castiela i, och, uwielbiał tę chwilę. Uwielbiał móc położyć tam dłoń i znaleźć mięsistą sztywność czekającą na niego, tak delikatną na powierzchni, ale zauważalnie twardniejącą, kiedy uwolnił ją z ubrania.
Dean jęknął pod nosem, widząc, jak światło gwiazd padające przez szklany sufit pieściło bok fiuta Castiela. Gładziło go tak, jak on. Potem mężczyzna westchnął, położył rękę na oparciu kanapy i pochylił się, aby wziąć ciało w usta.
Castielowi drgnęły biodra, potem zatoczyły się w górę, w usta Deana, i bibliotekarz wydał tak głośny dźwięk, że w odpowiedzi na to szczęka nauczyciela rozluźniła się wystarczająco, aby przyjąć kolejny cal. Castiel smakował równie dobrze, jak ostatnim razem, zapach jego męskości był równie cudownie prowokujący.
Dean przełknął, czując na języku wybuch gorąca i rozpoznając kwaskowaty posmak wilgoci. Zastanowił się, czy inni mężczyźni też by tak smakowali. Zastanawiał się, czy los kiedykolwiek pozwoliłby mu się tego dowiedzieć.
Ale może nie chciał. Może wydzielina Castiela była jedynym smakiem, jakiego kiedykolwiek chciał spróbować.
Może to było w porządku.
Dean zaczął ssać, po czym siorbnął paskudnie i skrzywił się, czując nabudowującą mu się w ustach ślinę i zdając sobie sprawę, że będzie musiał przełknąć. Stęknął, odsuwając się, i wykrzywił twarz, zrzucając swoją kurtkę, po czym wytarł twarz rękawem swojego henleya.
- W tej pozycji BĘDZIESZ się bardziej ślinił – powiedział Castiel tak, jakby to było oczywiste. – Im więcej ćwiczeń, tym będzie łatwiej.
- A ty pozwoliłbyś mi ćwiczyć na sobie, co? – Dean próbował być żartobliwy, ale, cholera, ZNOWU pozwolił wślizgnąć się w to tym cholernym UCZUCIOM. Nie POWINIEN był powiedzieć tego na głos.
Castiel nie musiał wiedzieć, że Dean był gotów zostać przy nim na zawsze. Dean nie zamierzał BYĆ na całe życie. Dean Winchester był PUSZCZALSKI. Seksualna posucha nie miała z tym nic wspólnego; było, jak było; przerwa w zalewie ludzkich potrzeb. W żadnym razie nic znaczącego.
Ale czy to również nie była ludzka potrzeba?
Być chcianym? Być…
BOŻE, NIE, powiedział sobie Dean. NAWET O TYM NIE MYŚL.
Castiel trzymał usta tuż przy jego uchu, a jego słowa dobiegły do niego jak grzmot w dalekich górach, ocierając się o grunt serca Deana i wstrząsając jego niebem.
- Możesz ćwiczyć za każdym razem, kiedy tu jestem. Za każdym razem, gdy jestem z tobą.
Dean pocałował go raz, próbując zrobić to szybko, aby móc mówić, ale na chwilę się w tym zatracił.
- Więc… więc muszę zapytać, to coś między nami, czy to… - powiedział wreszcie i oblizał się – czy to jest na wyłączność? Tylko ty i ja, nikogo innego na boku?
Castiel odsunął się nagle, a ciepło w jego wzroku zaciemniła ostrożność.
- Czemu pytasz?
Uśmiech Deana wyszedł nieco drżąco.
- Bo, nie wiem, mam wrażenie, że byłbym zazdrosny, gdybyś zaczął z innym facetem – wzruszył ramionami, spoglądając na połyskującego fiuta Castiela.
Castiel przysunął się, by pocałować go delikatnie. Delikatniej, niż przedtem.
Dopiero wtedy Dean poskładał do kupy myśl, iż Castiel pomyślał, że nauczyciel chciał innych ludzi. Nie. Dean był puszczalski, ale tylko z jedną osobą na raz, chyba że przytrafiał się trójkąt. A to było tylko raz.
Gdyby Dean kiedykolwiek przespał się z innym facetem czy też jakąś inną osobą, to tylko wtedy, gdyby Castiel odszedł.
Powiedział to Castielowi, używając tych samych słów.
Castiel uśmiechnął się, całując Deana w usta, i natychmiast zaczął rozpinać mu spodnie. Dean stęknął w ciszy biblioteki i odchylił się, ledwo widząc gwiazdy przez szkło, kiedy ogarnęła go absolutna rozkosz. Castiel miał doświadczenie w ssaniu. Nie musiał nawet uwalniać ust, kiedy się przesunął na kanapie, zsuwając się z niej i klękając między rozchylonymi nogami nauczyciela.
Dean otwarł usta i krzyknął, wydając dźwięki, jakich nie dało się opisać; Castiel stanowczo patrzył mu w oczy, ciemne włosy oświetlały mu gwiazdy i księżyc, który majaczył za rogiem budynku. Położył dłonie na udach Deana, pocierając je kciukami, jego usta utworzyły wokół fiuta idealne O i, kurwa, ssanie było słabe, ale szalenie nieustępliwe.
Potem Castiel zamknął oczy i STĘKNĄŁ.
Dźwięk zawibrował w uległym ciele Deana; mężczyzna poczuł się wiotki i słaby, ale w żyłach czuł elektryczność, podpalającą ich ścianki. Padł mu bezpiecznik. Oparł głowę o oparcie kanapy i rozchylił usta, a ręce spoczywały mu bezużytecznie przy ciele.
- Och… C-cas…
- Mmm.
Dean skupił się na tym, jak dobrze było odczuwać wokół siebie taki palący żar. Było miękko, miękko jak aksamit, niczym mokra, rozgrzana pościel z jerseyu latem, niczym świeży orgazm w parze majtek, kiedy wszystko wciąż było gorące i dotykało skóry.
Castiel zamruczał jak jakiś cholerny kot, przymykając oczy; włosy miał rozczochrane od tego, jak Dean za nie ciągnął, policzki zaczerwienione i zapadłe, bo wciąż ssał, ostrożnie pochylając głowę. Opuszczał się w dół, cały śliski, z powrotem wędrował w górę, wodząc językiem po szparce Deana pod koniec swego rytmu i za każdym razem przełykając jego wilgoć.
- Cas… Cas, chcę…
- Hm? – mruknął Cas, odwracając głowę i przełykając, tym razem rozciągnąwszy usta wokół podstawy fiuta Deana.
- Zerżniesz mnie?
Wstrząs, jakiego doznał Dean powiedziawszy to głośno, był niezmierzony. Nigdy wcześniej tego nie zrobił. Nigdy nie poprosił dziewczyny o założenie strap-ona, pochylenie go nad biurkiem i wzięcie go. Nigdy nawet nie wyszeptał tych słów do siebie, kiedy leżał w ciemności w łóżku, z wibratorem na pełnej prędkości, posuwając się w tempie własnej poruszającej się dłoni.
Nigdy się nie ośmielił, ponieważ była to najbardziej odsłaniająca rzecz, jaką mógł powiedzieć, poza wyznaniem uczuć.
Wiedział, że źle było tak myśleć. Kobiety czasami chciały być rżnięte, a to nie było nic narażającego cię na zranienie, to było ludzkie. Dean był człowiekiem i pragnął tego.
Boże, naprawdę tego pragnął.
- Nie mam gu-
- Nie naprawdę. Tylko udawaj. Wejdź za mnie.
Castiel oddychał nierówno, spoczywając obolałymi ustami na mosznie Deana i dysząc szybciej od chwili, w której mężczyzna wyznał swe pragnienia. O tak. Castielowi się to spodobało, co?
- Byłeś wcześniej na górze, co? – uśmiechnął się, spoglądając na gorliwą twarz Castiela, który się podnosił, utkwiwszy w nim pociemniałe oczy. Przerwał z jedną nogą na kanapie, a drugą na podłodze; spodnie udrapowały mu się na udach i zebrały na krawędzi kowbojek. – Nie byłeś – uświadomił sobie Dean cichym głosem.
Castiel opuścił głowę, utkwiwszy wzrok w otwartym kołnierzyku henleya Deana.
- Nie sądzę, abym zazwyczaj wydawał się… gwałtownym typem.
Dean objął Castiela za kark i przyciągnął go do siebie w powolnym, mokrym pocałunku. Smakował jak jego wilgoć, a ślina Castiela była dużo bardziej gorzka, niż poprzednio.
Dean odetchnął i rozdzielił ich wargi o cal tak, aby móc mówić.
- Bycie na górze nie oznacza siły, chyba, że obaj tego chcecie. Czasami chodzi tylko o to, by wsadzić fiuta w innego faceta. Czasami chodzi… nie wiem – pocałował Castiela, a rzęsy zatańczyły mu na policzku, kiedy obrócili twarze – o zdjęcie ciężaru z drugiego faceta. O pozwolenie mu… - Dean przełknął, słysząc to w swoich uszach. – Pozwolenie mu, by czuł się bezpiecznie.
Castiel zakołysał się przy fiucie Deana, wilgoć obu ich ciał była wręcz niebem dla zmysłów nauczyciela. Sapnął, potem mruknął coś słabo, kiedy ślina zaczęła się ścierać i wróciło tarcie, stymulujące bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.
- Bezpieczeństwo nie jest czymś, co odczuwałem z wieloma partnerami – westchnął Castiel, opierając się piersią o pierś Deana; guziki jego kamizelki rysowały wzory w bawełnianej koszulce Deana. – Jesteś jedynym, któremu naprawdę… zaufałem, jak przypuszczam – mruknął miękkim śmiechem. – Przypuszczam, że to brzmi jak wariactwo, przepraszam – dodał.
Dean zamrugał. To nie było wariactwo, w żadnym razie. Zamierzał powiedzieć Castielowi dokładnie to samo niewiele więcej, jak godzinę temu, przez SMSa.
- A co jest wariackiego w zaufaniu? – Dean spojrzał Castielowi w oczy, próbując złapać znak czegokolwiek, co dałby radę w świetle księżyca oraz lampy, od czasu do czasu muskającym policzki bibliotekarza.
Castiel parsknął śmiechem i potrząsnął głową.
- Nie ogólnie w zaufaniu – zmienił tempo i kąt poruszania biodrami, teraz robił to mocniej, zużywając więcej siły, kiedy wodził fiutem po fiucie Deana, twardym ciałem po jego biodrze.
- A więc…? – naciskał Dean.
- Ufanie TOBIE to wariactwo. Spotkałem cię ledwo trzy razy.
Dean poczuł się trochę tym oszołomiony.
- C- Nie, musi być więcej?
- Poznałem cię tu, na tej kanapie. Tej nocy dotknęliśmy się pierwszy raz; może to się liczy jako dwa razy, ale dla mnie to jest raz. Kiedy cię zobaczyłem następnym razem, pojechaliśmy na wycieczkę.
- I obciągnęliśmy sobie pod prysznicem – zachichotał Dean, całując Castiela w policzek, najpierw cmokając, a potem otwierając usta, by polizać jego zarost.
- A potem ty przyszedłeś tutaj ze swoją klasą i wypożyczyłeś A TANGO DAJE TROJE – ciągnął Castiel.
- Nadal im tego nie przeczytałem, wciąż błagają mnie o Pottera.
Castiel jęknął gardłowo w czoło Deana, usta mu drżały. Dean uznał, że miało to więcej wspólnego z pocałunkami, jakie wyciskał mu na szyi, niż ze wzmianką o Potterze, ale, hej, gościu był bibliotekarzem, musiał mieć parę dziwnych kinków…
- A… - Castiel sapnął, odrzucając głowę, i zaczął ujeżdżać Deana; spodnie miał szeroko rozchylone, a buty spadały mu poza krawędź kanapy, kiedy na niej ukląkł. – A potem do siebie pisaliśmy. P-potem dzwoniliśmy… OCH… A teraz…
Dean złapał Castiela za krzyż i przyciągnął go blisko do siebie, aby móc mu warknąć do ucha.
- A teraz będziemy się RŻNĄĆ – skubnął mu małżowinę.
Castiel zsunął się z kolan Deana i wdrapał na miejsce obok niego w chwili, w której Dean się przekręcił twarzą do biurka, z butami na podłodze i spodniami w połowie ud. Powoli ukląkł na kanapie, opierając się łokciami o tył, po czym ściągnął sobie bokserki w dół, na spodnie.
Zaprezentował swój tyłek Castielowi, który wstał i stanął za nim. Na jego nagim biodrze spoczęła dłoń, podnosząc mu henleya tak, że podjechał mu prawie do barków. Dean podniósł się szybko i odrzucił koszulkę. W bibliotece nie było ani zimno, ani ciepło. Sutki miał sztywne i uśmiechnął się lekko, kiedy zaczął bawić się z jednym, drażniąc go i szczypiąc.
- No dalej, Cas – zachęcił i subtelnie zakręcił tyłkiem. – Wiem, że chcesz.
- Tak – przyznał Castiel, wzdychając z ulgą. – Któregoś dnia chciałbym bardzo… wejść w ciebie całkiem.
- Oj, wierz mi, wejdziesz. Nie masz pojęcia, j-jak bardzo tego chcę. Jestem kurewsko twardy na samą myśl o tym. Cały cieknę. Boże – roześmiał się – Cas, mógłbym chyba dojść od samego… OOOCH… samego myślenia o tym, jaki byś był… - serce mu prawdopodobnie stanęło w chwili, w której poczuł śliską, gorącą erekcję pomiędzy górną częścią ud. – Oo… ochh…
Główka fiuta Castiela szturchnęła go w tył jąder, kropla wilgoci spoczęła na jasnych włosach w tym miejscu. Dean zaczął drżeć, niezdolny zacisnąć ud z tego prostego powodu, że robienie tego nie mogłoby uczynić tego żadną miarą lepszym. To było TO. Właśnie tym miał być seks dla Deana; zaufaniem, intymnością, szczytem lat nagromadzonego pożądania.
I rozkoszą. Była tak wielka, że Dean miał wrażenie, iż stracił zdolność do orgazmu i był na ciągłym haju, tak było mu dobrze.
- Podoba ci się to? – zapytał Castiel, brzmiąc niepewnie. Obiema dłońmi trzymał Deana za biodra, a jego fiut ślizgał się teraz pomiędzy udami mężczyzny; krocze było mokre od gorącego płynu. To było najbliższe wypełnienia go konkretnym, żywym ciałem; absolutna doskonałość.
- T… Cas… proszę… zaraz umrę… o Boże…
Castiel zaśmiał się, pochylił nad jego plecami, by go objąć, i pocałunkami zsunął się w dół po jego kręgosłupie, zaczynając od kręgu u góry.
- Dean, zaciśnij nogi.
- Nie… nie, dojdę, jeśli to zrobię, to jest… Cholera, Cas, to jest dokładnie to, czego chciałem… Siedemnaście lat… ch-chciałem tego… przez prawie dwie, kurwa, dekady… i… Mmm, proszę, proszę, po prostu… Cas…
Dean był teraz naprawdę martwy, mógłby na to postawić swoje życie. Nie można było czuć tak wielkiej ulgi połączonej z pożądaniem i niekończącym się pragnieniem. Pragnieniem czegoś więcej, ale i strachem przed tym w obawie, że to się skończy. Na wszystko, co było święte na tym świecie i innym, nie chciał, by to się kiedyś skończyło.
Castiel burknął coś z niezadowoleniem.
- Jeśli nie ty, to ja to zrobię – powiedział, złapał Deana za uda i zderzył je razem tak, że mężczyzna usłyszał klaśnięcie skóry, poczuł łaskotanie włosów na nogach, kiedy Castiel z powrotem zaczął pchać mu między uda.
- OOOCh… - ryknął Dean, pewien, że zemdlałby z samej tylko rozkoszy. – CAS…
- Właśnie tak, właśnie tak, Dean. Jesteś bezpieczny. Ja… Dean, mam cię.
- Cas… och, Cas, nie mów tak, nie… nie mogę tego czuć, n-
Robił się emocjonalny, ale nie wiedział, co, kurwa, czuł. To było jak wybuch energii, a jednocześnie całkowity letarg; chciał zamknąć się w sobie, a jednocześnie odsłonić przed Castielem duszę.
Czy było to dobre, czy złe, nie wiedział albo się nie przejął, ponieważ właśnie w tej sekundzie poczuł rozkosz ponad ludzkie zrozumienie. Nie mógł MYŚLEĆ.
- Dean… - Castiel wypowiedział jego imię jak coś cennego. Świętego. Piękniejszego, niż Dean kiedykolwiek uważał za możliwe.
- Cas… dokończ mnie. Dokończ to. Daj mi…
Castiel skulił się nad nim, wijąc się i wyginając, rozpaczliwie pragnąc skończyć, goniąc do końca.
Do orgazmu.
W Deanie niczym fajerwerk narastała nieprawdopodobna radość. Czuł, jak rozbłysła, jak rozkwitła jasnym światłem, które przysłoniło każdą gwiazdę migoczącą na niebie. Potem światło ruszyło, przetaczając się przez jego ciało, dosięgając każdej kończyny, każdego opuszka palca, każdego jednego nerwu w skórze.
A potem eksplodowało i Deanowi tak pobielały knykcie, które zaciskał na oparciu kanapy, że w chwili, w której po wszystkim pierwszy raz złapał oddech, wolny już od wewnętrznego płomienia, ujrzał je i pomyślał, że umarł i stał się duchem.
Do czasu, kiedy sobie uświadomił, że zdecydowanie żył, zauważył, że Castiel również doszedł i że wilgoć ściekała mu po wewnętrznej stronie ud. Z całą szczerością był to najlepszy orgazm, jaki Dean w życiu pamiętał.
- CAS… - wydyszał tak oszołomiony, że z trudem oddychał. – O Boże, to było wspaniałe.
Castiel uśmiechnął się w goły bark Deana i westchnieniem omiótł mu skórę.
- Tak. Ale to jeszcze nie koniec.
- Co?
Miękki śmiech Castiela brzmiał zdecydowanie złośliwie.
- Zawsze chciałem spróbować tego – podłożył dłoń pod tyłek Deana, wodząc środkowym palcem po jego kroczu. Zaczął nim pocierać, ruszając w zagłębieniu w tył i w przód, na początku trzymając się blisko dziurki Deana, a potem wodząc nim rytmicznie cal bliżej jego moszny. Naciskał dość mocno, wystarczająco, aby Dean wykrzywił się i zamrugał zmieszany.
- Co robisz?
- Próbuję znaleźć twoją prostatę – odparł Castiel, szturchając go dalej.
- Ale ona jest w środku.
- Tak – powiedział Castiel. – Ale w ten sposób też mogę ją znaleźć.
- Więc jak to… - Dean otwarł szerzej oczy i sapnął gwałtownie.
- Ach. Tutaj jest.
Dean zamarł i trwał w szoku, kiedy Castiel ponownie ucisnął ten obszar palcem, i jeszcze raz, wciąż od nowa, dopóki nauczyciel nie zdołał się powstrzymać i krzyknął.
- AAACH… CAS! Jezu! Nie mogę… Cas, to za dużo. Za dużo, za dobrze. Przest- AACH… - Dean padł na kanapę niczym idiota, wtapiając się szparę między poduszkami i nie dbając o to, że spodnie wisiały mu wokół kolan i że nadal nosił rozwiązane buty. – Zamierzam spać – wymamrotał, już na pół senny.
Castiel odetchnął cicho i miękko. Ale Dean poczuł rozgrzewającą go zupełnie inną przyjemność, kiedy bibliotekarz położył się przy nim, gładząc go po nagiej piersi i kładąc mu dłoń na sercu. Dean zerknął w niebieskie oczy, odbijające światło księżyca, i uśmiechnął się.
- Dobranoc, Cas.
Castiel wygiął się w górę, aby miękko i z niedającą się z niczym pomylić miłością ucałować go w usta. Trwali tak przez chwilę, wreszcie rozdzielili się. Castiel położył się znowu, a Dean ledwo usłyszał swoje odwzajemnione „Dobranoc”, zanim zapadł się w rajską chmurę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 10:10, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Link do AO3, proszę: [link widoczny dla zalogowanych]. A, jeśli wolisz mieć w jednym pliku, to [link widoczny dla zalogowanych] jest caaaaaały wybór formatów :3
Ach, że też muszę do pracy iść! Przeczytam rozdzialik jak tylko znajdę czas :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 11:09, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Tu masz drugą część, pierwsza na poprzedniej stronie :)
EDYTKA: jestem na 6 części WALL i rechoczę radośnie :)))
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 11:52, 28 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 14:38, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Lubię święta, lubię przygotowania do świat, ale... Opcja była taka- czekać z czytaniem do wieczora, albo przykamuflować się z komórką w kuchni. Biorąc pod uwagę, ze na smsach dostałam lekkiej histerii, to nie był najbardziej światły pomysł. Teraz się ze mnie śmieją. "dziecko, ale ODDYCHAJ". Nie chcą, żebym piszczała, to niech się wreszcie zdecydują! Huff. O ostatniej scenie nie mam w ogóle zamiaru pisać. Nie. Bo... Matko, NIE, zachowajmy jakieś granice przyzwoitości, mnie się formuje powoli prącie na płucach, tam ma najwięcej miejsca. Sam i Jess są przeuroczy, interakcji Deana z dzieciakami nie mam dość. I Castiel jest w tym ficu tak CASTIELOWY, że to aż boli w człowieka. Taki masz być, właśnie taki Dx Nawet wymiana numerów jest słodka ._. Jestem totalnie pod wpływem tego fica. Bogowie. Pat, czyta się go naprawdę, naprawdę dobrze. A teraz wstawiam cholerne pierniki do cholernego pieca i zaszywam się gdzieś przeczytać jeszcze raz W SPOKOJU.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 15:22, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Cieszą mnie takie entuzjastyczne reakcje. Dlatego jeszcze nie rzuciłam fika w cholerę. Naprawdę daje mi w kość jak żaden inny. Na koci ficzek od niej trochę poczekacie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:16, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Bardzo, bardzo egoistycznie cieszy mnie, że dalej męczysz się tym ficzkiem, Kochanie ._.
Pie and prejustice- zapowiada się naprawdę niezły rozwój postaci. Cas jest 100% dupkiem. Znaczy, na zewnątrz. Podejrzewam, że jest samotny i Coś Jeszcze. Zobaczymy. Jak będę miała czas przeczytać więcej niż pięć stron na raz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:46, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | EDYTKA: jestem na 6 części WALL i rechoczę radośnie :))) |
Niafniafniafniafniaf :D Wiedziałam, że się spodoba :D Zajedwabisty ficzek, co nie? :D
A teraz w końcu, W KOŃCU zabiorę się za rozdział. Znaczy nie. Najpierw muszę coś zjeść, bo mi słabo -_-
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:12, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Ficzek skończyłam i ściągnęłam sobie całość z drugiego twojego linka (a tumbler trafił do obserwowanych). Na początku rzeczywiście rżałam jak źrebna klacz, ale potem zaczęło się robić bardziej melancholijnie. I tym razem to chyba Samifer grał pierwsze skrzypce... Swoją drogą, to naprawdę niezły pomysł z fanfikami w fanfiku :D A zwłaszcza w części 11, kiedy to Dean zostaje skonfrontowany ze swoją fikową wersją :DDD Jego przerażenie było wręcz namacalne :DD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 20:56, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Nigdy. Więcej. Pierników.
*Wraca do kuchni*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 21:00, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Fakt, gdzieś w połowie zmienił się kierunek, ale i tak było zabawnie :D ale, chryste, te boskie rozkminy na temat dobrych i złych fików, mpregu, tentacli i innych wspaniałości :D
Ach, cudownie :D podobało mi się, jak autorka sportretowała anioły. Znaczy bardziej Casa, bo dłużej był, ale Lucka też. Z tą taką ciekawością i zainteresowaniem, coś uroczego. Nie wiedzieć czemu najbardziej się rozczuliłam nad batonem, którego Cas najwyraźniej nie lubi a po którego sięgnął Dean, awww :3
Samifera mimo wszystko dłuuuugo się nie spodziewałam, chociaż walono mnie nim po głowie od pierwszego razu XD
A teraz wracam do rozdzialiku :3
(albo jeszcze chwilka, jeszcze pogapię się na arta @_@)
Also, mistrz przemówił:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 21:08, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Misha nie mógł mieć większej racji. Swoją drogą gra anioła, a anioły otacza się czcią :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 22:14, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
No nie wiem, w SPN anioły to banda ciuli XD
A ja właśnie skończyłam czytać :3
Patuś, rozumiem, że ten fik daje Ci mocno w tyłek, ale boże, wysiłek jest tak wart efektu, że nawet nie masz pojęcia. Jest absolutnie bosko, słodko, gorąco i rozczulająco. Jakoś nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak się wzruszyła na scenie seksu. Ale, ach @_@ W ogóle, wszystko w tym fiku jest tak dobre i nic nie boli O_O Zgadzam się z Lin, Cas jest Casowy, Sam z Jess uroczy, interakcje z dzieciakami wspaniałe, a reszta jest tak doskonale napisana, że brak mi słów @_@
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 22:18, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Miło mi to słyszeć :) Trzymajcie kciuki, może jutro uda mi się wrzucić resztę :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 23:35, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Jesssu, słońce, byłoby fantastycznie! :D
Te zdjęcia są tak słodkie, że nie mogę :3
(czy to za dużo, żeby żądać Deana w bródce? @_@)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 23:46, 28 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Dean w bródce??? Nieee, to mi się nie widzi. Dean i Jensen to dwie różne osoby i osobowości, powinno się ich jakoś rozróżniać również po wyglądzie. Inna sprawa, że Jensen jako Dean wygląda zupełnie inaczej, na dużo bardziej spiętego i steranego życiem. Cóż, taka rola, nic dziwnego, że chce zaznaczyć swoją odrębność. Poza tym, moim zdaniem, pomijając już rozróżnienie między aktorem a jego postacią, uważam, że i Jensen nie powinien nosić brody. Nie pasuje mu w równym stopniu, co Mishy pasuje trzydniowy zarost. Ale to tylko moja opinia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|