Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 483, 484, 485 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:18, 10 Lis 2013    Temat postu:

Jeśli któraś z was ściągnęła tego ficzka, to czy mogłaby mi podesłać, bo chciałam ściągnąć, a mi error wyskoczył i że strona nie istnieje :(
Siedzę na dworcu i czekam na pociąg, który za godzinę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:50, 10 Lis 2013    Temat postu:

Wysłałam, Kochanie. Trzymaj się, czekanie na pociąg to masakra, szczególnie po męczącym dniu ._.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:56, 10 Lis 2013    Temat postu:

Dzięki, Lin :) Owszem, coś mi się zdaje, że dziś padnę na łóżko i zasnę natychmiast...

EDYTKA: słodki krótasek na dobranoc :)

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Nie 21:38, 10 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:16, 11 Lis 2013    Temat postu:

Okej, właśnie skończyłam przygodowego ficzka. Jest boski, choć nie lubię takich otwartych zakończeń.
Po dzisiejszym dniu nie wiem, jakim cudem chodzę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:02, 11 Lis 2013    Temat postu:

Nieee, tylko nie otwarte zakończenie, tak się napaliłam na tego ficzka, jak mi źleee T_T
Krótkasek na dobranoc był przeuroczy.
Ale i tak mi smuuutnooo TT_TT


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:49, 11 Lis 2013    Temat postu:

A jak tam lektura THE STORY...? Bo naprawdę jestem ciekawa twojego zdania.

Na dobranoc - rozdział 9. A po 10 poczekacie sobie na wrzutę, mam nadzieję, że niedługo, ponieważ rozdziały 11-14 chcę wrzucić razem. I mam po temu powód :)

Rozdział 9

Dłonie Deana błądziły po Castielu, jakby nie miały dość dotykania. Castiel to lubił, oczywiście, że tak, ale trudno mu było utrzymać wszystko na cenzuralnym poziomie, kiedy miał na widoku cudowne ciało mężczyzny, obecnie otaczające go całego. Trwała właśnie przerwa przed walką Deana i stali na balkonie, mając pod sobą publiczność, morze kołyszących się ciał, podczas gdy wojownik całował go po gardle, wodząc językiem za jego uchem.
- Dean… - wydyszał Castiel – naprawdę musisz… - jęknął, kiedy erekcja Deana naparła na jego własną. – Musisz przestać – błagał.
- Po prostu pozwól mi… pozwól mi jeszcze trochę cię potrzymać… o, Boże, jesteś taki wspaniały – sapnął Dean i przyssał się do miejsca między ramieniem i szyją Castiela. Skóra cudownie lekarza zapiekła i niemożliwością było odmawiać Deanowi, więc nawet nie próbował. Jego siła woli już dawno temu zginęła bohaterską śmiercią.
Dean poruszył biodrami i Castiel zaczął dyszeć, kiedy wojownik zaczął się ostro o niego ocierać. Koszula, jaką lekarz miał na sobie, kleiła mu się do piersi i pleców, ale Dean zdawał się nie mieć problemów z wsunięciem pod nią dłoni i złapaniem Castiela w talii swoimi szerokimi, gorącymi jak ogień rękami. Lekarz tkwił uwięziony między solidnym, niewzruszonym ciałem Deana i poręczą; nawet, gdyby chciał uciec, to nie było takiej możliwości.
Przesunąwszy dłonie na tył Deana, Castiel ścisnął go, zachęcając, by tarł mocniej. Deanowi zaczął rwać się oddech i mężczyzna nieoczekiwanie przerwał, odsuwając się.
- Cholera – wymamrotał, chichocząc.
- Coś jest nie tak?
- Prawie, kurwa, doszedłem w spodnie.
Castiel poczuł, jak twarz mu zapłonęła, i ucieszył się, że światło było przytłumione. Zamiast odpowiedzieć, ponownie przygarnął Deana bliżej siebie.
- Winchester!
Dean nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Wrócił ustami do ust Castiela i całował go z całych sił, śliskimi ruchami języka i warg, i Castiel się w nie wtopił.
- Hej, Winchester! Chłopie, twoja kolej!
Castiel podświadomie złapał Deana mocniej za biodra, pragnąc potrzymać go trochę dłużej.
- Winchester, jeśli nie ruszysz dupy-
- Dobra, dobra! – wrzasnął Dean przez ramię. Kiedy z powrotem zwrócił się do Castiela, w jego spojrzeniu widać było niespodziewany niepokój. – Cas, nie oglądaj. Proszę. Świetnie, że tu jesteś, i rozumiem, czemu, ale… - wydawał się walczyć ze słowami.
- W porządku, Dean – powiedział Castiel, kładąc dłoń na piersi Deana, nad jego sercem. – Wyjdę. Jeśli po walce będziesz mnie potrzebował, to śmiało dzwoń.
Dean odetchnął ciężko i uśmiechnął się. Odrobinę. Pocałował Castiela w czoło i ruszył w dół metalowymi schodami, przez tłum, w stronę ringu, na którym ponownie miał siebie niszczyć.

Minęło już kilka minut po 20.00 i Castiel ponownie odczytywał zdanie, które wcześniej przebiegł wzrokiem trzykrotnie. Zegar ścienny tykał zbyt głośno. Jego uparte TIK TAK zbyt precyzyjnie pasowało do pulsowania w głowie Castiela. Chociaż Dean w żadnym razie nie miał obowiązku dzwonić do niego, to Castiel niezależnie od tego chciałby usłyszeć wieści od niego, żeby po prostu wiedzieć, iż tamten czuł się dobrze fizycznie i psychicznie. Rozważał właśnie powrót do ROZPRUWACZY, kiedy zadzwonił mu telefon. Wyciągnął go nie patrząc na identyfikator numeru i odebrał szybko.
- Tu doktor Novak.
- CASTIEL, MOŻESZ PRZYJECHAĆ DO KLUBU?
To był Sam.
- Czemu, co się dzieje?
- CHODZI O DEANA. – W tle panował wielki hałas, głosy, muzyka i jakieś trzaski, ale Castiel wciąż słyszał panikę w głosie Sama i to absolutnie nie pomagało mu powstrzymać własnego narastającego strachu. – COŚ JEST Z NIM NIE TAK.
- Co? Co się stało? Już jadę – powiedział lekarz, chwytając płaszcz i kluczyki.
- NIE WIEM, ON PO PROSTU… MUSISZ GO ZOBACZYĆ.
- Sam, powiedz mi, co się z nim dzieje – rozkazał Castiel, zbiegając po schodach.
- NIE WIEM! W TYM PROBLEM. WCZEŚNIEJ NIC MU NIE BYŁO. DOPIERO CO SKOŃCZYŁ WALKĘ I… CÓŻ…
- Co się stało w trakcie walki? Czy doznał obrażeń? – Castiel skrzywił się. Oczywiście, że Dean został ranny, a kiedy niby było inaczej?
- TAK, ON, UM, DOZNAŁ – Sam wypuścił powietrze i nastała przerwa wystarczająco długa, by Castiel się sfrustrował.
- Sam, powiedz mi, co się stało! – krzyknął. Popędził przez ulicę na parking po przeciwnej stronie, ledwo unikając pędzącego minvana.
- GOŚCIU ODERWAŁ DEANOWI SZCZĘKĘ. ZDOŁALI TO, UM, NAPRAWIC, ALE… ALE TERAZ PO PROSTU TAM SIEDZI. W OGÓLE NIE REAGUJE.
Castielowi przewróciło się w żołądku, a w gardle poczuł niezrównany strach. Jak Sam mógł do tego dopuścić? Jak ktokolwiek mógł? To było nieludzkie! To było okrutne! Gniew i panika szalały mu w piersi, podczas gdy jego mózg chwiał się od przelotnych myśli o zemście i o „a co, jeśli”. – Jak czuje się fizycznie? Jakie ma objawy?
- NIE WIEM… JEST… BLADY? I MA LEPKĄ SKÓRĘ… KURWA, N-NIE WIEM, CO Z NIM NIE TAK. DEAN! DEAN, SPÓJRZ NA MNIE. NIE REAGUJE.
- Jest przytomny?
- TAK, ALE…
- Zmierz mu puls.
Krótka przerwa.
- CHOLERA, JEST SZYBKI, ALE… ALE LEDWO TO WYCZUWAM.
- Sam, posłuchaj mnie. Dean jest w szoku, musisz-
- ON ZEMDLAŁ! KURWA! DEAN! DEAN! O CHOLERA, ON NIE ODDYCHA!
- Wezwij karetkę! – teraz Castiel już pędził. Uderzył w bok samochodu i pospiesznie otwarł drzwi.
- NIE MOGĘ, BELA NIE-
- Nie rozumiesz?! Jeśli zaraz czegoś nie zrobisz, to Dean UMRZE!
- ALE CO, JEŚLI-
- Doktor Castiel Novak?
Castiel obrócił się wokół, przygotowany, by odpędzić każdego, kto się odezwał, ale tą rozsądną częścią umysłu zauważył dwóch mężczyzn ubranych w nieskazitelne garnitury, wyglądających o wiele zbyt formalnie, aby ich pojawienie się nie było czymś poważnym.
- Tak?
- Jestem agent specjalny Henricksen, FBI – mężczyzna błysnął odznaką – a to jest agent specjalny Turner, również FBI. Jeśli ma pan czas, chcielibyśmy z panem pomówić.
- Prawdę mówiąc, mam nagłe wezwanie-
- Od czego są pogotowia – powiedział Turner. Zmierzył Castiela krytycznym wzrokiem i gdyby w głowie nie tłukło mu się zbyt wiele emocji na raz, Castiel poczułby się urażony.
- O co chodzi? – spytał spokojnym i pozbieranym tonem. A przynajmniej miał nadzieję, że spokojnym i pozbieranym tonem. Niepostrzeżenie zakończył rozmowę z Samem i wsunął telefon z powrotem do kieszeni. Chwilę później znowu zaczął wibrować.
- Czy moglibyśmy porozmawiać gdzieś na osobności? – spytał Henricksen.
- Spieszy mi się – oświadczył Castiel. – Jeśli musicie ze mną porozmawiać, to możecie tutaj.
- Możemy też pana aresztować-
- To nie będzie konieczne – przerwał Henricksen. – Proszę, doktorze Novak? To jest ważne.
TAK, JAK ŻYCIE DEANA!, zapragnął wrzasnąć Castiel, ale to byli agenci, a sprowadzanie uwagi tych praworządnych na ROZPRUWACZY byłoby ciężkim błędem. Potrzebował każdego kawałka siły woli, jaki posiadał, żeby ponownie zamknąć samochód i zaprowadzić agentów do swego gabinetu.
Nie przyszło mu do głowy, kiedy we trójkę zgromadzili się w jego gabinecie, że naprawdę mógłby znaleźć się w kłopotach.
- Doktorze Novak – powiedział Henricksen, siadając wygodnie naprzeciw biurka Castiela. Castiel siedział za biurkiem, wiercąc się i rozpaczliwie pragnąc odebrać telefon, który wciąż wibrował mu przy nodze. – Czy wie pan o klubie zwanym ROZPRUWACZE?
- Tak.
- Czy wie pan również o typie walk, jakie się tam odbywają?
- Tak, walki w klatkach.
- Słyszał pan o walkach SL?
- Tak, widziałem to w wiadomościach.
- I wie pan, że jest to nielegalne?
- Tak.
- Mamy powód wierzyć, że walki SL odbywają się w ROZPRUWACZACH. Czy słyszał pan lub widział cokolwiek podejrzanego?
Castiel zawahał się.
- Nie.
Henricksen przez chwilę mu się przyglądał.
- Chociaż zapewnianie usług medycznych dla wojowników SL nie jest nielegalne, to ukrywanie informacji przed FBI tak.
- Rozumiem – odparł Castiel.
- Zatem, doktorze Novak, zechciałby pan wyjaśnić, czemu przez ostatni miesiąc tak często odwiedzał pan ROZPRUWACZY?
Jak długo go obserwowali? Castiel zgadywał, że wiedzieli więcej, niż ujawniali, ale on nie zamierzał przekazać Deana FBI tylko dlatego, że rzucili mu kilka gróźb.
- Podoba mi się muzyka – powiedział Castiel; idiotyczne stwierdzenie, ale co oni mogli wiedzieć?
Agenci spojrzeli na niego beznamiętnie.
- Podoba się panu muzyka – powtórzył Henricksen. – Doktorze Novak, to jest poważne dochodzenie. Nie pogrywajmy ze sobą.
- W nic nie pogrywam – upierał się Castiel. – Podoba mi się… atmosfera i… - usiłował znaleźć odpowiednie słowo – rytm perkusji.
- Ma pan na półce dzieła Fryderyka Nietsche. Bardzo wątpię, by ktoś taki jak pan słuchał w wolnym czasie death metalu.
- To już podpada pod szufladkowanie – wykazał Castiel. – Co mi się nie podoba.
Henricksen i Turner spojrzeli na siebie. Wyraźnie było widać, że nie mieli jak kontynuować, dlatego Castiel poczuł się na tyle odważny, aby kusić los. – Czy to koniec? Mogę już wyjść?
- Tak, myślę, że to na razie wszystko – powiedział Henricksen, wstając. – Możliwe, iż skontaktujemy się z panem w przyszłości, gdyby coś się pojawiło.
Innymi słowy, cytując Terminatora – „Ja wrócę”.
Castiel się nie martwił. ROZPRUWACZE już od dawna uczestniczyli w biznesie, a Bela wydawała się mieć wprawę w trzymaniu policji na dystans. FBI wyraźnie usiłowało znaleźć dowód, skoro zmuszeni zostali do śledzenia zwykłego prywatnego lekarza w nadziei na złapanie wojowników na gorącym uczynku.
Odprowadził ich do drzwi i już miał ponownie sfrunąć do samochodu, gdy tylko wyszli, kiedy uderzyła go pewna myśl: a co, jeśli poszliby tam za nim? Wydawałoby się to okropnie podejrzane i poczuliby się w obowiązku przepytać go na ten temat.
Zaklął pod nosem. Dokładnie tego się po nich spodziewał.
Castiel wyciągnął telefon i zignorował liczne wiadomości głosowe od Sama, żeby zadzwonić bezpośrednio do niego.
Sam odebrał po drugim dzwonku.
- CASTIEL, CO SIĘ STAŁO?
- Jak z Deanem?
Sam westchnął.
- W PORZĄDKU Z NIM.
Castiel oparł się o ścianę i osunął po niej na podłogę.
- KIEDY PRZESTAŁ ODDYCHAĆ, UCH, BELA SPOLICZKOWAŁA GO I TO GO OBUDZIŁO.
- Co-
- SĄDZIMY, ZE TO POBUDZIŁO JEGO ZDOLNOŚCI LECZĄCE… ŻE NIBY SPROWOKOWAŁO CIAŁO DO REAKCJI?
Castiel potarł sobie oczy. Nieoczekiwanie poczuł się zmęczony. Adrenalina z wcześniej wyparowała.
- Mogę z nim pomówić?
- TAK, PEWNIE – odparł Sam. – UM, NIC CI NIE JEST? BRZMISZ…
- Właśnie miałem wizytę FBI.
- CO SIĘ STAŁO?
- Pytali, czy nie wiem czegoś o walkach SL w ROZPRUWACZACH.
- OCH… CO POWIEDZIAŁEŚ?
- Że nic nie wiem – oparł się głową o ścianę. – Czy teraz mogę pomówić z Deanem?
- Och, tak, przepraszam, jest tuż obok. – Rozległo się przytłumione „Castiel chce z tobą rozmawiać”, a potem w słuchawce rozległ się głos Deana. Była to tak przytłaczająca ulga, że Castielowi zagrzały się oczy i zaczęły w nich rosnąć łzy, zaciemniając mu wizję.
- Hej, Cas – powiedział radośnie Dean. Był RADOSNY.
- Dean – wychrypiał Castiel.
- Co się dzieje? – spytał szybko Dean.
- Co się DZIEJE? – wysapał Castiel. – Mogłeś… ty prawie UMARŁEŚ.
- Hej, już jest dobrze. Teraz nic mi nie jest – łagodził Dean. – To była tylko kiepska walka, to wszystko.
Castiel potrząsnął głową i zagapił się na sufit swojego korytarza. Łzy spływały mu szybko i gorąco, zostawiając mu ślady wilgoci na policzkach.
- Cas?
- Prawie umarłeś… - szepnął Castel i nie zdołał powstrzymać maleńkiego szlochu.
- Naprawdę, Cas, nic mi nie jest – zamruczał Dean. – Chcesz, żebym do ciebie wpadł?
Jakie to żałosne. Dean ledwie chwilę wcześniej znajdował się na łożu śmierci, a jednak to on pocieszał jego. Castiel chciał odrzucić tę propozycję. Chciał być silny, ale też rozpaczliwie pragnął zobaczyć i dotknąć Deana, chciał na własne oczy ujrzeć, że nic mu nie było.
- Tak – powiedział. – Proszę. Chcę cię zobaczyć.
- Ooooch, rozumiem, sądzisz, że kłamię, co? – zakpił Dean i zacmokał. – Cas, w tym związku brak zaufania.
- JESTEŚ W ZWIĄZKU Z CASTIELEM?! – wykrzyknął Sam gdzieś w tle.
- Uch… chyba właśnie wygadałem się o nas przed bratem – powiedział Dean.
- CZEMU MI NIE POWIEDZIAŁEŚ? – upomniał się Sam.
- Przepraszam, planowałem ci powiedzieć zaraz po tym, jak pomalujemy sobie nawzajem paznokcie i pobijemy się poduszkami. Sam, nie jestem laską! Jezu.
Castiel dosłownie usłyszał, jak Dean przewracał oczami, i zachichotał słabo.
- Będę za pięć minut, dobra, Cas?
- Dobra.
- Ja żyję, przysięgam.
- Nie o to chodzi… - burknął Castiel.
Dean roześmiał się.
- Do zobaczenia wkrótce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:22, 12 Lis 2013    Temat postu:

Kocham, no kuźwa, KOCHAM. Najpierw totalny zraszacz bielizny, potem angst że japierdolę, FBI- fucking FBI- i nagle jest tak fluffaśnie, że OJEZU. Ten fic mnie wykończy, w najcudniejszy możliwy sposób wykończy. Kocham. KOCHAM. Szaleję. Ma wszyściyteńko. Dzięki Ci, Pat, o tyle mi lepiej @.@

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:22, 12 Lis 2013    Temat postu:

Dzisiejszy dzień źle się zaczął, ale po lekturze jest wręcz bosko <3 i nawet nie potrafię się zmusić do tego, żeby znielubić Hendricksona, lubię gościa XD (i lubię fiki z nim, w których nie okazuje się skończonym fiutem, o!)
W każdym razie. Tak. Rozdział bossski. Przytakuję Lin na całej linii. Angst złamał mi trochę serce. Dokładnie tak, jak lubię XD

Widziałyście foty z Bad Boys? Ach, młody Dean już nigdy nie będzie taki sam oO



...czy dalej ani widu, ani słychu promo od CHCH? :/

//
Cytat:
The former angel still bears some resentment at Dean for kicking him out of the Men of Letters bunker a few episodes back. “First of all, Cas is pissed at Dean and rightfully so,” Collins says. “He’s feeling a bit jilted for having been thrown out on his butt.”

Dean is also harboring “a fair amount of guilt at sending [Cas] packing,” according to Ackles, but the actor explains he only did what was necessary to preserve the secret of Sam’s (Jared Padalecki) possession. “Obviously he’d much rather have Cas around,” Ackles says. “The family that Dean knows is very, very small and getting smaller.” And while Dean is forced to leave Sam at home with Kevin (Osric Chau) for this caper, Ackles says working this case with Cas is the first step in finding a way to reintegrate him into their lives.

Zaczynam się cieeeeeszyć na ten odcinek~! @_@


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Wto 10:34, 12 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:24, 12 Lis 2013    Temat postu:

Koniecznie dajcie mi potem znać, jak się odcinek podobał. A ja na dobranoc dam wam rozdział 10. I jak obiecałam, następna wrzuta po rozdziale 14.
Wracając do odcinka - bardzo się cieszę, że Cas się wkurza. Popieram gościa z całych sił. I życzę sobie, aby przy ich pierwszym spotkaniu Dean wyglądał jak zbity pies.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hashuniu
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:59, 12 Lis 2013    Temat postu:

Jest już 9x06 CHCH Promo - Heaven Can't Wait :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:38, 12 Lis 2013    Temat postu:

Zgodnie z obietnicą - rozdział 10 :)

Rozdział 10

- Widzisz, Cas? Wciąż się trzyma.
- Powinienem ją prześwietlić-
- Ze mną wszystko DOBRZE.
- …żeby sprawdzić, czy wszystko się dobrze zagoiło, ponieważ-
- Cas.
- …może istnieć ryzyko zakażenia. I prawdopodobnie powinienem-
- CAS! – Dean złapał niespokojne ręce Castiela, badające mu szczękę, i przytrzymał je między swoimi. – Nic mi nie jest. Możesz przestać zachowywać się jak kwoka. Jest dobrze. Przysięgam.
Castiel sapnął, przebiegając wzrokiem po twarzy Deana. Mężczyzna wyglądał dobrze, ale to nie miało żadnego sensu, nie po tym, co dopiero co przeszedł.
- Może i masz rację – ustąpił niechętnie. – Ale nie rozumiem, czemu jesteś w takim dobrym nastroju. Mniej niż godzinę temu twoja szczęka leżała na podłodze.
- Tak, sądzę, że po takiej walce naprawdę opadła szczęka, co? – zażartował Dean.
Castiel nie czuł się rozbawiony.
- Dean-
- Cas, wyluzuj. Jest dobrze. Czuję się… - Dean zawahał się i przyciągnął Castiela bliżej, gładząc go po krzyżu. – Nie wiem. Czuję się… szczęśliwy.
Castiel spojrzał na niego zezem.
- Szczęśliwy – powiedział powoli.
- Tak. Pamiętasz słowo „szczęśliwy”, prawda? Wtedy uśmiechasz się w taki sposób… - Dean kciukami na siłę podniósł kąciki ust Castiela w górę, wymuszając uśmiech, i roześmiał się. – O rany… wyglądasz tak cholernie słodko. – I jakby sobie właśnie uświadamiając, co powiedział, Dean zaróżowił się i opuścił ręce, z zakłopotaniem drapiąc się po karku.
TO wywołało uśmiech na twarzy Castiela.
- Nazwałeś mnie słodkim.
- Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
- A co jeszcze mogłeś mieć na myśli?
- Nie wiem! Ślimaki są słodkie, prawda? To nie jest komplement. Możemy się ruszyć z korytarza?
Castiel ściągnął brwi. Czy ślimaki były słodkie? Miały śluzowate ciała i oczy na czułkach, a gdy się przemieszczały, zostawiały za sobą flegmę. Nie był pewien, czy podobało mu się bycie porównywanym do ślimaka. Castiel, wzdychając, poprowadził ich na górę, do swojego mieszkania; tyle mu przyszło z jego pierwszego komplementu od Deana.
- Ha, to jest niezłe – powiedział Dean, przechodząc za Castielem przez próg. Cicho zamknął za sobą drzwi i rozejrzał się po oryginalnej kuchni oraz salonie. Ściany były pomalowane na miękkie kolory, gdzieniegdzie wisiały na nich krajobrazy oraz zdjęcia. Castiel miał sofę z obiciem w kwiatowy motyw oraz dwa krzesła otaczające niski stolik z wiśniowego drewna, stojący parę stóp od średnich rozmiarów telewizora ze szklanym ekranem – przedmiotu bardzo rzadko używanego, skoro Castiel w wolnym czasie wolał czytać.
- Chciałbyś czegoś do picia? – zaproponował Castiel. Wciąż czuł się zdenerwowany i po szokujących wydarzeniach z dnia dalej było mu niewygodnie we własnej skórze. Nie był pewien, czy zdołałby usiąść i wypić herbatę, choć przypuszczał, że Dean nie chciałby herbaty. Piwo byłoby najprawdopodobniej-
- Masz piwo?
Castiel uśmiechnął się do siebie i ruszył do kuchni. Jego lodówka była przyjemnie wypełniona nie tylko tym, co lubił, ale też rzeczami, które lubili Gabriel i Anna, zważywszy na to, że często wpadali. Sięgnął na tył jednej z niższych półek i wyciągnął lodowato zimną butelkę.
- Jak się to stało? – zapytał Castiel, zamykając drzwi i odwracając się do Deana, który opierał się o kuchenny stół, wyglądając na zdekoncentrowanego. Spoglądał na niebieską, wypłowiałą koszulkę Castiela z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Chodzi ci o moją szczękę? – powiedział wreszcie.
Castiel kiwnął głową i podał mu piwo.
Dean wzruszył ramionami.
- Pozwoliłem mu porządnie mnie złapać. To była moja wina.
- To musiał być… nieopisany ból – powiedział Castiel. Uważnie obserwował Deana w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak kłopotów, ale Dean wydawał się równie mocno pilnować, by przypadkiem czegoś nie okazać.
- To było szybkie – wymamrotał wojownik, zrywając etykietę z butelki. – Leżałem na podłodze, zanim zdołał… - urwał gwałtownie.
- Zanim zdołał co? – podsunął Castiel.
Dean zerknął na twarz lekarza.
- Słuchaj, Cas, wiem, że chcesz pomóc, ale ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać – zerwał kapsel z butelki, używając do tego swego srebrnego pierścienia. Kapsel odskoczył i potoczył się po stole. Gdy Castiel sięgnął po niego, koszulka podjechała mu w górę, a ciepła dłoń wsunęła mu się pod nią na brzuch. Był to miękki, łagodny dotyk, bez żadnych ukrytych zamiarów, ale i tak Castielowi puls przyspieszył trzykrotnie.
Lekarz spojrzał w górę; usta Deana wykrzywiał niewielki uśmiech.
- Nigdy cię takiego nie widziałem – powiedział, gładząc Castiela po brzuchu.
- Co masz na myśli? – Castiel odwrócił się w stronę dotyku i pogładził Deana po rękach, które objęły go w talii.
- Wyłącznie w spodniach od dresu i starej koszulce – zetknęli się biodrami. – Pasuje ci to.
Ciepło ciała Deana było równie zapraszające, jak uśmiech, jaki mężczyzna mu posyłał.
- Ja też nigdy cię takiego nie widziałem – powiedział cicho Castiel, kładąc dłonie płasko na piersi Deana. Ręce na jego plecach zjechały niżej, pod gumkę jego workowatych spodni.
Dean prychnął.
- Zawsze to noszę.
- Chodziło mi o uśmiech na twojej twarzy.
- Co? Uśmiecham się cały czas. Szczęśliwy ze mnie facet.
Castiel uniósł brew i Dean zachichotał, odrzucając głowę w tył i stękając w sufit.
- Doooobra. Nie jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, ale czego się spodziewasz? – zanurkował dłońmi w bieliznę Castiela, wodząc nimi po jego gołym tyłku i ściskając mu pośladki. – Masz niezły tyłek – powiedział, uśmiechając się łobuzersko.
Castiel zaczerwienił się z przyjemności, odwzajemniając uśmiech.
- Nigdy go nie widziałeś – wykazał. Żadną miarą nie był flirciarzem, ale w obecności Deana przychodziło mu to z łatwością, jakby to było czymś naturalnym. Nie było w tym żadnej tajemnicy: Castiel szczerze uważał, że do nikogo w życiu nie czuł takiego pociągu, jak do Deana.
- Prawda… - powiedział Dean i mrugnął. – Zamierzasz mi go pokazać? – od mocnych potarć i ściskania skóra na tyłku Castiela płonęła.
- Jeśli byś chciał – odetchnął drżąco lekarz.
W oczach Deana rozbłysło zaskoczenie, szybko pochłonięte przez żądzę.
- Mmm, sądzę, że bym chciał – powiedział. Wsunął palce między pośladki Castiela i lekko jak piórko przejechał nimi po jego dziurce.
Spocone dłonie Castiela zwilżały Deanowi koszulę. Lekarz miał wrażenie, że skóra mu się przegrzewała i w każdej chwili groziła podpaleniem.
- No to go zobaczmy – powiedział Dean, wyciągając ręce z bielizny Castiela i waląc go mocno w zadek.
Zszokowany Castiel zawył.
- Chcesz, żebym się… rozebrał? – spytał, rozcierając piekącą skórę. Czuł, że miał czerwoną twarz. – Tutaj?
- Tylko błyśniesz tyłkiem – powiedział Dean, uśmiechając się szeroko. – To nic wielkiego.
Nie można było nie zauważyć gorącej, twardej długości Deanowego fiuta uparcie wciskającego się Castielowi w biodro i właśnie to, w połączeniu z wyrazem żądzy we wzroku wojownika, zachęciło Castiela do działania.
Cofnął się i odwrócił, zahaczając kciukami o swoje spodnie i bieliznę, po czym z wahaniem ściągnął je w dół, poza swoją erekcję i krzywiznę pośladków. Chłodne powietrze omiotło mu wilgotny czubek penisa. Czekał na reakcję Deana, zawstydzony i podekscytowany.
Nastąpiła długa, pełna napięcia przerwa.
- Nie widzę dokładnie, może pochyl się nad blatem, żebym mógł się dobrze przyjrzeć – powiedział Dean głosem, który Castiel zaledwie rozpoznawał jako jego.
Castiel oblizał się i powoli wykonał polecenie, opuszczając spodnie aż do kostek i pochylając się nad powierzchnią, oparłszy się o nią wilgotnymi dłońmi. Czekał, zdawałoby się, wieczność, kiedy usłyszał, jak Dean się ruszył. Serce mu łomotało, czuł, jak uderzało mu o żebra, rezonując z blatem, i bez ostrzeżenia poczuł dłonie na biodrach.
- Miałem rację – powiedział chrapliwie Dean. – Naprawdę masz niezły tyłek – pogładził kciukami niższą partię pleców Castiela. Dotyk był ledwo wyczuwalny, ale i tak sprawił, że lekarzowi drgnął fiut. Na czubku zbierała się wilgoć i skapywała po całej długości.
Dean miękko niczym piórko pocałował go w szyję, a Castiel odchylił głowę, by odsłonić więcej gardła.
- Chcę cię zerżnąć – powiedział Dean, przesunąwszy dłonią po biodrze lekarza i łapiąc go za fiuta, pocierając go mocno i zdecydowanie. Castiel otwarł usta i jęknął. W ciszy panującej w kuchni dźwięk wydawał się o wiele za głośny. – Ale nie sądzę, żebym dał radę zrobić to powoli… - polizał Castiela po uchu. – I delikatnie.
Wydawało się, że Castiel miał problem ze strunami głosowymi. Nie mógł mówić. Był zbyt pochłonięty doznaniami płynącymi z rąk Deana, a szczególnie z tej ciągnącej go obecnie za fiuta.
- Nie chcę powoli – zdołał wysapać.
- A jak chcesz? – Dean drugą ręką objął jego jądra i przesunął je sobie w dłoni. – Powiedz mi, Cas.
- Ostro – wydyszał lekarz. Cała lista jego seksualnych doświadczeń była w najlepszym razie żałosna. Nigdy nie uprawiał takiego ostrego, szorstkiego, szaleńczego seksu, jakiego czasami potajemnie pragnął. To Dean i jego silne ramiona oraz namiętny głos wydobywały na wierzch tę część jego osobowości.
Gorąco dłoni Deana zniknęło i Castiel usłyszał dźwięk rozdzieranej folii. Następne, co poczuł, to śliski, chłodny palec pocierający mu dziurkę. Castiel wygiął plecy i zachęcił Deana, by ten pchnął do środka, co mężczyzna powoli zrobił.
Pomimo twierdzenia, że nie byłby w stanie robić tego powoli, Dean bardzo ostrożnie i łagodnie go otwierał, pocierając go we wszystkich właściwych miejscach i sprawiając, że nieustannie wił się i dyszał z rozkoszy. Castiel słyszał, jak ciężko mężczyzna oddychał, i wyczuwał przez dżinsy gorącą twardość jego erekcji, ale Dean nadal się nie spieszył.
- Kurwa… - usłyszał cichy głos Deana, gdy tylko trzy palce zmieściły mu się ciasno i dość wygodnie w środku. Mężczyzna ruszał nimi w obie strony i Castiel zakwilił. Blat pod jego dłońmi i przedramionami był śliski od potu. – Kurwa… - szepnął Dean. – Wyglądasz tak… Jezu… kurwa. Nie mogę dłużej czekać-… Dźwięk zamka, kolejny szelest folii i Castiel poczuł, jak gorąca, tępa główka fiuta Deana szturchnęła mu dziurkę. – Cas, tak porządnie cię zerżnę… tak porządnie.
Wreszcie Dean wepchnął tę długą, śliską twardość do środka. Wszedł głęboko, w całości, aż oparł się biodrami o tyłek Castiela. Odczekał zbędną ilość czasu, aby Castiel przyzwyczaił się do wypełnienia. Wydawał się absolutnie zdecydowany nie dopuścić do tego, by go skrzywdzić, co było bardzo słodkie, ale to powolne, stałe tempo doprowadzało lekarza do szaleństwa z pragnienia.
- Dean, proszę… - błagał.
Nie odpowiadając, Dean wycofał się i pchnął z powrotem wystarczająco mocno, by z Castiela uszło powietrze. Na początku poruszał się nierówno, ale potem przyspieszył, jego pchnięcia zyskały na sile i szybkości, i Castiel mógł je jedynie przyjmować. W jego mieszkaniu było tak cicho, że uderzenia bioder Deana o jego tyłek brzmiały zdecydowanie nieprzyzwoicie.
Castiel naparł na grubego fiuta, wdzierającego się w niego, i poczuł przytłaczające go wrażenia. Wszystko było tak ostre, że aż bolesne, ale to tylko zwiększało rozkosz. Nawet nie pomyślał o tym, by dotknąć swego cieknącego penisa. Po każdym potężnym pchnięciu przesuwał się po blacie do przodu.
Nie potrwało to długo i Castiel poczuł ostro narastający orgazm, gorący i szybki. Każde uderzenie fiuta Deana w jego prostatę pchało go coraz bliżej krawędzi, aż wreszcie doszedł mocno, jęcząc zdławionym głosem i rozbryzgując nasienie na kuchennych szafkach.
Biodra Deana zadrgały nierówno, tracąc rytm. Pchnął do środka raz, potem drugi i krzyknął, osiągając szczyt.
Po chwili na złapanie oddechu Dean wysunął się. Castiel był w połowie poprawiania sobie ubrań, kiedy poczuł palec nurkujący mu w dziurce. Spojrzał przez ramię na Deana, który pochylał się nisko i zerkał mu na tyłek.
- Co robisz? – zachichotał Castiel. Czuł się rozleniwiony i nadmiernie szczęśliwy, jakby miał parsknąć śmiechem – powstrzymał się, ale chęć zdecydowanie została.
- Nie masz otarć, prawda? – spytał Dean.
- Jestem SL, nie miewam otarć – powiedział Castiel, odpędzając dłoń Deana, aby móc naciągnąć spodnie. – Nie powinieneś się martwić, że mi zrobisz krzywdę. Leczę się równie dobrze, jak ty.
Dean ściągał brwi.
- Ale co, jeśli-
- Chcesz to zatrzymać na pamiątkę czy wyrzucić? – spytał Castiel, zauważywszy w ręce Deana zużytą gumkę.
- Uch…
Castiel uśmiechnął się i objął mężczyznę w talii.
- Czy po seksie zawsze jesteś taki rozkojarzony?
Dean zaróżowił się lekko i roześmiał.
- Nie bzykałem od… jakichś 10 miesięcy, Cas, i właśnie doszedłem tak mocno, że ujrzałem gwiazdy, więc przepraszam, że nie cytuję Szekspira.
- Nie musisz cytować Szekspira, wystarczy codzienny angielski.
- Taki mądrala z ciebie, wiesz o tym?
- Tak, jestem tego w pełni świadom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:43, 13 Lis 2013    Temat postu:

Rozdzialiku jeszcze nie przeczytałam, ale na razie.
Podsumowanie wczorajszego odcinka w trzech gifach:





:D Yep. Im dłużej myślę o tym odcinku, tym bardziej mi się podoba. Chociaż zaraz po emisji byłyśmy z Lin dość... rozczarowane XD Ale. Wybaczam epce. Wybaczam, że mnie skrzywdziła w trakcie. Bo ostatecznie okazała się bossska. I taka... fanfikowa? Z tym, jak Dean obserwuje Casa przez okno (hello, 6x20), wyłania się zza pleców tamtej pani, a ostatecznie rzuca się na pomoc. Ach! Destielowe uczucia to tylko jedna strona monety. Druga? Crowley. Crowley, Crowley, Crowley :D

Lin, zastanawiałyśmy się co wydarzyło się pomiędzy odjazdem od Nory a podrzuceniem Casa do sklepu? To? (chociaż działanie jest chyba odwrotne do zamierzonego: teraz mi smutno XD)
Cytat:
He can afford a hotel room. Instead, he fucks Cas in the backseat of his car.

Dean wants it to be close, claustrophobic, hot. The thought of laying Cas down on the dingy dead-white sheets of a hotel room seems unbearable; they don’t deserve the touch of Cas’s body. The peeling dirty wallpaper doesn’t deserve the sound of Cas’s voice as he moans, quiet and desperate. Dean wants it like this, always: the sweat-slick skin of Cas’s back sliding against the leather of the Impala’s backseat, the windows fogging up with the heat of their breaths. The car traps every noise that Cas makes and doesn’t let anything escape. When he pushes into Cas’s body, the air is so still that Dean can feel the tiny cry that Cas lets out against Dean’s neck.

He slides his hand up Cas’s thigh, urging Cas to wrap his leg around Dean’s hip.

Using his body to apologize—Dean’s always been like this, and he’s lived so long this way that he doesn’t know how to be anything else. He’s jumped in front of bullets for family and gone to hell for his brother, and this is how he apologizes to Cas now, gentle feather-soft touches and slow thrusts that leave Cas trembling underneath his fingertips. I’m sorry I made you leave, he says when he traces his hands up the shaking planes of Cas’s arms; I wish you could have stayed, he says when he presses a kiss against the delicate skin behind Cas’s ear. Cas is gasping, his head thrown back, his hands wrapped around Dean’s biceps, digging hard into the muscle like he can anchor himself, like he’s going to fly into a thousand pieces if he doesn’t hold on hard enough. When Dean leans down and presses a kiss against Cas’s lips, Cas gasps like he’s drowning and surges up against him, desperate for the taste of Dean’s mouth.

“Baby,” Dean whispers against Cas’s mouth, sliding his hand into Cas’s hair and gripping tight. Cas lets out a hard breath that ends in the tiniest whimper and comes, hot between their bodies, and Dean bears down against Cas, rubbing it into their skin. When Dean comes deep inside Cas it’s almost an afterthought, a coda, but for some reason he’s shaking, anyway. Cas draws him down and tucks Dean’s head under his chin. His breaths are racing and he can’t calm them.

Cas’s blue vest is crumped in the space between the two front seats.

“You’re human,” Dean says into the damp stillness of the air, “but you’re still saving me.”

Cas strokes his hand through Dean’s hair, and doesn’t say anything for a long time. When he finally speaks again, he says, “You can take me back to the store in the morning.”

Dean thinks maybe he’s supposed to say thank you, or I’m sorry. He kisses the bare skin of Cas’s shoulder instead, and doesn’t say anything at all.

When the sun comes up, they crawl out of the backseat. Cas puts his blue vest back on. It’s wrinkled. He guesses he’s supposed to give Cas up again, now.

"I’ll drop you off," Dean says, and starts the car.


//Yep. [link widoczny dla zalogowanych] jest boskie @_@ zgadzam się z każdym jednym słowem (z tym, że ja lubię 8x08, ale kapuję o co chodzi) i cieszę się cholernie, że Rob tak a nie inaczej napisał Casa @_@ Widzę coraz większe światełko w tunelu, które ma szansę nie okazać się pociągiem XD

Jeszcze, w kwestii powyższych gifów:
Cytat:
“I can literally only think of two possible ways to interpret this, either Jensen made the deliberate acting choice to have Dean check out Cas, or Cockles is very much real and Jensen couldn’t control himself for a second.”

:D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Śro 10:57, 13 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hashuniu
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:44, 13 Lis 2013    Temat postu:

Zwiastun odcinka 9x07 Bad Boys :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:00, 13 Lis 2013    Temat postu:

Więc tak: wróciłam właśnie, więc zaraz zrobię jakiś baaardzo rozczarowujący obiad i siadam do tego dobra, które wrzuciła antique! @.@ Wrzutę przeczytałam już w nocy, ale mój net nie mógł ogarnąć wszystkich zakładek i zamknął mi się kiedy pisałam wrażenia. Może to i dobrze. To były dość dynamicznie wyrażone emocje xD Bo rozdział jest gorący jak piekło. Kto nie kocha Casa który twierdzi, ze nie chce łagodnie? Ostro chce. Jessssssusie. I początkowa troska i końcowe "Chcesz to zatrzymać na pamiątkę czy wyrzucić?" :'D
Also: ep był boski, podpisuje się pod wszystkim, xle go oceniłyśmy. Ale najbardziej w duszy śpiewa mi głośne CROWLEY @.@


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:34, 13 Lis 2013    Temat postu:

A o co chodzi z Crowleyem?
Wyszłam z pracy, przede mną dwa dni wolnego. Zamierzam wrzucić resztę ROZPRUWACZY i zacząć TRY SOMETHING TUESDAY :) Na razie ze zmęczenia mam uczucie nieważkości w głowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 483, 484, 485 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 484 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin