|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 16:38, 30 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Cieszę się :DD Bierz się za ten syrenkowy w pierwszej kolejności, a wieczorem kolejny rozdział. I zostaną tylko dwa na później. Które też chcę wrzucić razem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 17:49, 30 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Okej, rozdział 16 :)
Rozdział 16
Strumyczki wody spływały wdzięcznie po nagim ciele Deana, prześlizgując się po jego klatce piersiowej, zanurzając się w pępku i ściekając w dół po udach. Wmasowywał sobie szampon we włosy, a piana spływała mu po ramionach i skapywała z bicepsów. Nawet miękki fiut Deana był wielki, a zaledwie godzinę temu Castiel go dotykał.. Oczy tancerza przyglądały się każdej części ciała Deana, powierzając je pamięci, podczas gdy spawacz był tego całkowicie nieświadom. Albo Castielowi tak się wydawało.
- Nigdy nie skojarzyłeś mi się z podglądaczem – powiedział Dean z wilczym uśmiechem na twarzy.
Castiel, przycupnięty na zamkniętej klapie toalety, gapił się dalej.
- Mam stopę w gipsie. Nie za wiele mogę zrobić. Nigdy nie oglądałeś OKNA NA PODWÓRZE?
- Brzmi jak porno – powiedział Dean, spłukując szampon z włosów.
- To film Alfreda Hitchcocka i nie sądzę, by wyreżyserował wiele filmów erotycznych.
- Szkoda, nazwisko bardzo do tego pasuje.
- Alfred?
Dean wyszczerzył się.
- HitchCOCK – zakręcił prysznic i wyszedł spod niego, ściągając ręcznik z wieszaka i wycierając się. Castiel obserwował go z zainteresowaniem.
- Wszystko obracasz w seks, co?
- Cóż, tak – powiedział Dean – ponieważ seks jest świetny. – Gdy tylko skończył z ręcznikiem, rzucił go na podłogę, a Castiel patrzył na niego dobitnie dopóty, dopóki Dean nie westchnął i nie powiesił go z powrotem.
- Nie uważasz, że seks jest świetny? – zapytał Dean, podchodząc nago do Castiela i wpychając palce w jego ciemne włosy. Tancerz znalazł się praktycznie na jednym poziomie z fiutem Deana. Nie mógł uniknąć patrzenia, nawet, jeśli próbował.
- Obciąganka są przyjemne – powiedział Castiel, co technicznie rzecz biorąc było wszystkim, z czym mógł się zgodzić, skoro niewiele ponad to zrobili. Złapał Deana za biodra i pocałował go w pępek.
Dean parsknął.
- Przyjemne. Cas, musisz sobie poluzować słownictwo. Mmm… - westchnął, kiedy Castiel polizał go po biodrze. – A wiesz, co by było jeszcze przyjemniejsze?
- Nie – wymamrotał Castiel z ustami przy wilgotnej, pachnącej skórze spawacza.
- Lodziki.
Castielowi dech zamarł w gardle. Czekał, aż Dean go o to nie poprosi, i czuł się na myśl o zrobieniu tego całkowicie zaniepokojony. Ciepłe palce Deana zsunęły mu się po szyi i objęły mu szczękę, unosząc jego twarz tak, że musiał spojrzeć w ciemne oczy spawacza. Dean pogładził go kciukiem po policzku.
- Possiesz mi fiuta, Cas?
Żar przeszył Castiela niczym błyskawica.
- N-nie jestem zbyt dobry – wyjąkał, rumieniąc się.
- Och, będziesz dobry – Dean wziął rękę Castiela i otoczył nią swoją cieknącą erekcję. – Założę się, kurwa, że będziesz naprawdę dobry – wydyszał. Swoją drugą ręką złapał tancerza za głowę i pociągnął do siebie, aż wreszcie usta Casa znalazły się o milimetry od tej twardej długości. – No dalej, Cas… ssij mnie.
Nie to, że Castiel nie chciał, ponieważ chciał, i to bardzo, ale nie miał doświadczenia i nie chciał rozczarować. Jednak Dean go ponaglał, praktycznie tego żądał, zatem, we własnej opinii, Castiel nie miał zbyt wielkiego wyboru, jak rzucić skrupuły na wiatr i pierwszy raz niepewnie spróbować swego chłopaka.
Pierwsze liźnięcie w główkę było słonawe i gorzkie, ale smakowało lepiej, niż pamiętał. Dean stęknął cicho i przeciągle, kiedy Castiel pomasował główkę swoim językiem. Zadowolony tą reakcją Castiel wziął go do ust, uważając, by nie wystawić zębów, i zaczął ssać, krążąc językiem wzdłuż trzonu i czubka.
- Tak, kurwa, właśnie tak – szepnął Dean, wpychając fiuta głębiej w usta Castiela.
Niepewny swego odruchu wymiotnego Castiel odsunął się, przeciągając wargami po główce i ssąc ją lizaka. Ślina spływała mu po brodzie, ale zignorował to na korzyść mocnego obciągania. Słyszał ciężki oddech Deana, wymieszany z mamrotanymi pochwałami i przekleństwami.
Dumny z wywołania takiej reakcji Castiel znowu wsunął sobie fiuta Deana w usta, rozciągając je szeroko, i zaczął ssać. Za pomocą dłoni, warg i języka stworzył rytm, słuchając reakcji Deana i odpowiadając na nie.
Dopiero, kiedy się wczuł i pozwolił, aby niepokój go opuścił, zdał sobie sprawę z tego, jak seksownie Dean wyglądał, stojąc przed nim nago ze swoim fiutem w jego ustach. Dźwięki, jakie wydawał, godne były każdego pornola, a ciężar jego jedwabistego fiuta na języku tancerza był bardziej erotyczny, niż Castiel mógł sobie wyobrazić. Jego własna erekcja pulsowała, kiedy tylko nowa porcja wilgoci spływała mu do ust.
Delikatnie objął jądra Deana, pocierając je i głaszcząc. Dłonie Deana były wszędzie, we włosach Castiela, na szyi, na ramionach. Tancerz stwierdził, że Dean był blisko, kiedy słowa, jakie z siebie wyrzucał, zmieniły się w dźwięki, a ciężki oddech przeszedł w dyszenie przez otwarte usta.
- Kurwa, kurwa… Cas, ja zaraz…
Usta Castiela zalał jakiś smak i chociaż Dean go ostrzegł, wciąż było to zaskoczenie. Przełknął tyle, ile zdołał, ale było tego dużo i trochę spłynęło mu po brodzie. Wylizał fiuta spawacza do czysta i odsunął usta dopiero wtedy, kiedy Dean miękko dotknął jego włosów.
- Jezu, Cas – wydyszał Dean.
Castiel oblizał usta i wytarł brodę wierzchem dłoni.
- Czy to było dobre?
Dean stęknął.
- Nie masz pojęcia.
Tancerz uśmiechnął się szeroko, niezdolny ukryć swojej dumy; praktycznie nią lśnił. Nie powinien go tak uszczęśliwiać fakt, że zadowolił Deana, ale tak było. Czuł się jak szczeniaczek, który właśnie nauczył się turlać.
- A teraz… - powiedział Dean, klękając z uśmieszkiem – zajmijmy się tobą, dobra?
Wściekłe łupnięcie czegoś trafiającego w ścianę uniemożliwiło Castielowi odpowiedź. Spojrzeli na siebie.
- Co to-
- MYŚLISZ, ŻE SIĘ TYM WYKPISZ?! WIEM, ŻE TO BYŁEŚ TY! WIEM!
Głos przeszywał ściany, jakby ten, kto krzyczał, ktokolwiek to był, znajdował się w tym samym pokoju.
Dean ubrał się, zanim Castiel zdołał sięgnąć po kule. Kiedy wreszcie dotarł do salonu, znajdowali się tam już Brady, dwóch uczniów, których ledwo rozpoznawał, oraz reszta przyjaciół z dormitorium Castiela.
- Wiem, że to byłeś ty! – krzyknął Brady. Przytrzymywali go ci dwaj, których Castiel nie znał, i szaleńczo usiłował dorwać Gabriela, który tylko wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – powiedział.
- KŁAMCA! – wrzasnął Brady.
- Możecie się, proszę, uspokoić?! – nalegała Anna, stając między szarpiącym się Bradym a Gabrielem. – Albo będę zmuszona-
Zanim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, Brady wyrwał się. Ostro wbił pięść w twarz Anny i dziewczynie polała się krew z nosa. Zatoczyła się do tyłu, na Gabriela, i przewrócili się razem jak domino.
- Zabierzcie go stąd! – powiedział Castiel do kumpli Brady’ego. Może i poruszał się o kulach, ale miał też do dyspozycji parę długich metalowych kijów i nie bał się ich użyć. Jednak uczniowie, którzy przyszli z Bradym do dormitorium Castiela, wydawali się równie zaskoczeni i zmartwieni, jak reszta, i zwolnili chwyt.
Teraz, już na wolności, wściekły chłopak Azazela rzucił się na Gabriela, jednak Dean przeszkodził mu i złapał go za koszulę, zatrzymując go w miejscu. Oczy Brady’ego błysnęły czystą furią. Próbował się uwolnić, ale to było jak siłować się z pniem drzewa. Castiel wiedział aż za dobrze, jak ciężko było wyrwać się z uścisku Deana.
- JAK ŚMIESZ MNI DOTYKAĆ! – wrzasnął Brady. – WRACAJ DO SWOJEGO KURWIĄCEGO SIĘ CHŁOPAKA, TY KUPO-
Ruchem niemal automatycznym Dean raz walnął go w twarz, Castiel z miejsca, w którym stał, usłyszał chrupnięcie, i Brady, całkowicie nieprzytomny, osunął się na podłogę.
Wszyscy gapili się w szoku. Jedyną osobą całkowicie swobodną w obliczu tej sytuacji był Dean, który tylko wzruszył ramionami i wykonał gest typu „ups”.
Co typowe, to Gabriel przerwał zaskoczoną ciszę.
- Myślę, że Dean musi się nauczyć policzkować.
- Gdyby tak było, z pewnością nie mielibyśmy pośród nas nieprzytomnego ucznia – stwierdził pogardliwie Baltazar.
- Ktoś musi poinformować pannę Moseley – zarządził Castiel. – I przynieść Annie mokrą szmatkę na twarz.
Ava ruszyła do swojej sypialni, a Gabriel do drzwi.
- Nie ty! – zawołał zirytowany Castiel.
- Ja pójdę – powiedziała Bela po tym, jak już pomogła Annie usiąść na sofie. Wybiegła pospiesznie z dormitorium, nie oglądając się za siebie.
Być może było to zbyt optymistyczne ze strony Castiela mieć nadzieję, iż Dean nie poniesie kary za pozbawienie Brady’ego przytomności. Zarobił sobie kolejny tydzień szlabanu z panem Walkerem i, jak to stale powtarzała panna Moseley, jego kara byłaby znacznie surowsza, gdyby to Brady od początku nie ponosił winy.
Najwyraźniej złamany nos Anny był trzecim zarzutem wobec Brady’ego – przedtem był już odpowiedzialny za dwie inne napaści – co oznaczało, że został natychmiast wydalony z Garrison. Castiel nigdy nie słyszał o nikim, kto zostałby wyrzucony z ich szkoły, i, chociaż Brady na to zasłużył, zszokowało go, że to się teraz zdarzyło.
- Mówiłam ci, Gabriel, że to psychopata – powiedziała następnego dnia Ava. Siedzieli razem w salonie. Castiel przytulił się bliżej Deana i ciaśniej objął ramieniem chłopaka w talii. Dean był ciepły, duży i wygodny; zachciało mu się spać.
Gabriel dramatycznie przewrócił oczami.
- Prooooszę – stęknął, opadając na fotel. – Naprawdę nie chcę wysłuchiwać żadnych „A nie mówiłam”.
- Gabriel, co się stało? – spytała Anna.
- Po prostu znowu musiałeś przespać się z Azazelem, co? – dołożył Adam.
Gabriel naprawdę wydawał się odczuwać skruchę. Spojrzał na Annę, pocierając sobie niepewnie kark.
- Przepraszam. Nie sądziłem, że tamten się dowie.
W odpowiedzi Anna uśmiechnęła się słabo. Na jej pękniętym nosie widniał szew-motylek, całe to miejsce stanowiło barwny siniak.
- To nie twoja wina.
- Czyżbym znalazł się w równoległym wszechświecie? Oczywiście, że to wina Gabriela! – powiedział Baltazar. – Gdyby nie sypiał ze wszystkimi w Garrison-
- Nie spałem ze wszystkimi w Garrison! – wykrzyknął Gabriel.
- Nie, masz rację. O ile wiem, nie spałeś ze mną – odciął się Baltazar.
- I mną – powiedziała oburzona Bela.
- Jakbym chciał! – krzyknął Gabriel.
Castiel potarł sobie skroń.
- Uspokójcie się wszyscy.
Obok niego Dean zachichotał i pocałował go w czubek głowy. Kciuk spawacza zabłąkał się pod koszulkę Castiela i pocierał go w górę i w dół poniżej talii. Było się niewiarygodnie trudno skupić, czując na sobie zbłąkane ręce Deana.
- To niczyja wina, tylko Brady’ego – powiedziała Ava.
- Dokładnie – orzekła Anna. – O ile się orientuję, to dobrze, że został wyrzucony, zanim zdołał narobić poważnych szkód.
Reszta grupy zamruczała na zgodę, poza Deanem, który zaczął się śmiać.
- Tylko dlatego, że odszedł, nie znaczy, że nie wróci – powiedział spawacz, kiedy wszyscy spojrzeli na niego podejrzliwie. – Widywałem już takich, jak on. Zabierzcie mu choć trochę i już gotów wybuchnąć. Ten gościu chce zemsty i zamierza ją dostać. – Dean wzruszył ramionami. – Czy jest w szkole, czy nie. Takich, jak on, zasady nie dotyczą.
Castiel ściągnął brwi.
- Dean, Brady to tancerz baletowy, nie eks-komandos.
- Hej, ja tylko mówię, że w nim siedzi potworna ilość gniewu – powiedział Dean, unosząc dłoń. – I sądzę, że powinniście spodziewać się wszystkiego.
Castiel niechętnie pomyślał, że być może Dean miał rację, ale mógł sobie jedynie wyobrażać, jaki rodzaj zemsty Brady planował wywrzeć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:19, 30 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Rozdział 17 :) Jak dobrze pójdzie, to ostatni też dziś wrzucę :)
Rozdział 17
Kiedy umysł Castiela nieco oprzytomniał, coś zdążyło się zmienić. Pierwszą zauważoną różnicą było to, że ciężko mu się oddychało; w piersi go ściskało i bolało, jakby za długo wstrzymywał oddech pod wodą. Było mu też ciepło, za ciepło, jak na zimowy poranek. Ale trzecią i prawdopodobnie najbardziej alarmującą zmianą, jaką zauważył, był silny zapach spalenizny. Dopiero wtedy usłyszał skrzeczenie alarmu przeciwpożarowego.
Castiel zerwał się z łóżka i przerażony odkrył, że w jego pokoju snuł się dym. Panika udzieliła mu się szybko. Zerwał z siebie kołdrę, przeklinając złamaną nogę, i ruszył się tak szybko, jak to było możliwe z parą kul i ciężkim gipsem, do swojej sypialni, ale gwałtownie oderwał rękę, kiedy złapał nią gorącą klamkę. Metal parzył i nie można było go dotknąć.
Słysząc własny dudniący puls w uszach wyciągnął koszulkę z szafy i zarzucił na klamkę, dając radę pociągnąć za nią drżącymi palcami. Wtoczył się do zasnutego dymem korytarza. Jego pokój był pierwszym w szeregu drzwi. U stóp schodów rozpościerał się przerażający pomarańczowy poblask, pochodzący z pobliskiego salonu.
- Castiel!
Odwrócił się gwałtownie.
Ava wyłoniła się ze swego pokoju w mniej więcej tym samym stanie, co on, na pół ubrana, z włosami w nieładzie, załzawionymi oczami i czymś do ubrania osłaniającym jej dolną połowę twarzy.
- Co wy, do diabła, wyprawiacie?! – wrzasnął Gabriel, stojący już z resztą przyjaciół. – To nie czas na pogaduszki na rynku! Musimy się stąd wydostać!
- Pospieszmy się – powiedziała Anna, wyprowadzając ich siedmioro gęsiego, Castiel szedł jako ostatni, skoro był najwolniejszy.
Salon stał w płomieniach, a długie żółte języki ognia przegryzały się przez meble i wydzielały ogromne kłęby dymu. Castiel nie mógł iść o kulach i jednocześnie osłaniać twarzy koszulą, więc musiał ją upuścić. Płuca i oczy paliły go od oparów.
Coś wybuchło (czy to był telewizor?) i Ava wrzasnęła.
- Pospieszcie się! – krzyknął Castiel, kiedy wszyscy przestali się poruszać. Widział, że byli przerażeni, niczym osaczone owce uciekające przed kłapiącą paszczą wilka. Castiel również był przerażony, ale był świadom tego, w jakim niebezpieczeństwie się znajdowali i jak mało czasu im zostało, i to wystarczyło, by adrenalina pokonała strach.
Popędzili przez płomienie zasłaniające drzwi i Castiel nie był zbyt daleko za nimi, ale nagle rozległo się głośnie skrzypienie, metal i drewno stęknęły na skutek intensywnego gorąca. Na początku Castiel pomyślał, że to było gdzieś pod nim. Może to był szok, ale głośny trzask zatrzymał go gwałtownie, unieruchamiając go tak, jak to było możliwe na zamarzniętym jeziorze, które właśnie zaczynało pękać.
Spojrzał w górę. Jego przyjaciele prawie już wyszli. Ava zerknęła przez ramię do tyłu, z przerażeniem otwierając oczy szerzej.
- CASTIEL! – wrzasnęła.
Podłoga nad nim się zapadła.
GODZINĘ WCZEŚNIEJ…
Świetnie było być spawaczem. Podnosił ciężkie metale i wyposażenie, co oznaczało, że zawsze był w dobrej formie, a czasami mógł się wykazać kreatywnością, wymyślać zagadki i rozmyślać nad genialnymi sposobami naprawiania. Dean był w tym dobry i cieszył się tym, ale nienawidził tego, jak szorstkie robiły się jego dłonie. Castiel nigdy wcześniej nie wspominał o jego szorstkiej skórze, więc spawacz uznał, że to mu nie przeszkadzało, ale mimo to… ich dłonie stanowiły kolejną różnicę pomiędzy nimi na stale powiększającej się liście.
Cas miał skórę miękką wszędzie, tylko nie na stopach. Jego nogi były zmasakrowane. Dean jeszcze nigdy nie widział czegoś tak okropnego. Nie rozumiał, czemu ktoś miałby się torturować dla tańca… albo sztuki czy czegokolwiek, za co to uważano. Cas posuwał się naprawdę daleko i Dean tego nie łapał, ale przypuszczał, że to była pasja, a każdą pasję warto było mieć. Za wyjątkiem pasji do zabijania, gwałcenia czy czegoś równie chorobliwego. Niczego wariackiego. Z drugiej strony Dean uważał, że namiętność do znaczków pocztowych była wariactwem, więc może ta zasada nie była zbyt dobra. Każdemu swoje, jak długo to nikogo innego nie krzywdziło. Tak, kiwnął Dean głową. To było to.
Jego telefon zawibrował na podłodze przy łóżku. Podniósł go, mając nadzieję ujrzeć imię Casa, ale wątpił w to, skoro było po 2 w nocy. Miał rację. To była Jo.
WREDNA BLONDIE: ZGADNIJ, KOGO ZAUWAŻYŁAM SKRADAJĄCEGO SIĘ PO TERENACH GARRISON.
Jego pierwszą myślą był Cas, ale ponownie w to zwątpił. Dean odpisał jej szybko.
JA: ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA?
WREDNA BLONDIE: BRADY’EGO.
Dean usiadł na łóżku z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy. Wiedział, że ten bydlak nie będzie w stanie trzymać się z dala. Chociaż myślał, że zaplanowanie zemsty zabierze mu trochę więcej czasu.
JA: TEN GÓWNIARZ. CO ROBIŁ?
WREDNA BLONDIE: BÓG JEDEN WIE. MIAŁ W RĘKU COŚ DUŻEGO. NIE DOJRZAŁAM, CO.
Dean zmarszczył się. O co mogło mu chodzić? Stwierdzając, że najlepiej będzie napisać do Casa, aby się upewnić, że jemu i innym nic nie było, Dean prędko wystukał wiadomość i wysłał ją. Kiedy czekał na odpowiedź, zapytał, co tak późno robiła na zewnątrz. Nie było to nic nadzwyczajnego, skoro dziewczyna była nocnym Markiem, ale czuł ciekawość.
WREDNA BLONDIE: PALIŁAM.
Dean prychnął.
JA: CO TY, KURWA, ROBISZ NA ZEWNĄTRZ? ALARMY PRZECIWPOŻAROWE W GARRISON SĄ DO DUPY. NIE DOWIEDZĄ SIĘ, ŻE PALISZ.
WREDNA BLONDIE: NIE MOGŁAM SPAĆ. POTRZEBOWAŁAM POWIETRZA.
JA: KOSZMARY?
Jo nękały koszmary od czasu śmierci ojca. Czasami tak jej dokuczały, że budziła się spocona i rozgorączkowana. Dean wiedział o tym, ponieważ wiele razy został u niej na noc. On też się wtedy budził, słysząc, jak dyszała, widząc jej dzikie oczy i przerażony wyraz twarzy, jak gdyby miała krzyk na końcu języka. Koszmary bladły w miarę, jak dorastała, ale od czasu do czasu powracały. Udawała, że tak nie było, ale Dean zawsze wiedział, kiedy dziewczyna miała ciężką noc.
WREDNA BLONDIE: PO PROSTU NIE MOGŁAM SPAĆ.
Bez ostrzeżenia przez ściany przedarł się dźwięk alarmu przeciwpożarowego i pierwszą reakcją Deana był śmiech.
JA: CZY AKTYWOWAŁAŚ ALARM?
Kiedy nie dostał natychmiastowej odpowiedzi, poczuł lekkie zmartwienie.
JA: JO?
Telefon zaczął mu wibrować: połączenie. Odebrał.
- Co?
- Dean, to kurewskie miejsce się pali! Uciekaj!
Dean poczuł oszołomienie. Gapił się tępo na beżowe ściany swojej sypialni. Nie wiedział, czemu teraz przyszło mu to do głowy, ale wszystkie ściany w jego dormitorium miały takie nudne kolory. Czemu beżowe? Czemu nie niebieskie? Albo zielone? Do licha, wolałby nawet różowe.
- Co?
- Pożar! Tu jest, kurwa, pożar! Uciekaj! NATYCHMIAST!
Dean oblizał zeschłe na wiór usta.
- Chwila… co? Gdzie?
- SZKOŁA SIĘ PALI! – zaskrzeczała Jo.
Dean zaczął się ruszać.
- Gdzie jest źródło dymu?
- Co?! Dean, zabieraj stamtąd swój pieprzony tyłek!
- Po prostu mi odpowiedz! – krzyknął, wybiegając z pokoju. Reszta kolegów nie była nawet w najmniejszym stopniu zmartwiona; w przeszłości przeżyli więcej niż jeden pożar. Minął ich pospiesznie. – JO!
- Po wschodniej stronie.
- Cholera. – Dormitorium Castiela znajdowało się we wschodnim skrzydle.
- Lepiej, żebyś nie robił tego, co myślę, że robisz.
- Ma spieprzoną nogę.
- Dean, zostaw to strażakom! Prawdopodobnie już wyszedł!
- Zadzwoniłby do mnie.
- DEAN, NIE WAŻ SIĘ!
- Zadzwonię do ciebie, gdy już będę bohaterem.
- DEAN, NIE!
Zatrzasnął telefon.
Castiel oprzytomniał. Przez chwilę, zaledwie sekundę, myślał, że to wszystko było tylko snem, ale wtedy zauważył płomienie i wszystko wróciło do niego z porażającą wyrazistością. Próbował się odsunąć od gruzów, pod którymi był uwięziony, i ból tak ostry i silny, że wyrwał mu z piersi agonalny krzyk, przedarł mu ciało. Wdychając dym i ze łzami w oczach ostrożnie dotknął nogi. Długa i gruba drzazga, niczym igła, wbiła mu się w ciało. Połową umysłu, tą nieporażoną szokiem, przebiegł przez procedury udzielania pierwszej pomocy. Czy miał ją zostawić, czy usunąć? Czy wykrwawiłby się na śmierć, gdyby ją usunął? Czy mógł zrobić opaskę uciskową?
Ale wtedy, niczym kubeł lodowatej wody na rozgrzaną skórę, uderzyła go myśl, że zranił się w lewą nogę. Nie liczyło się, gdyby w jakiś sposób znalazł wyjście z wypełnionego płomieniami salonu, i tak nie mógł chodzić.
Castiel cofnął się na tyłku, wysuwając się spod gruzu, i spojrzał dokoła na zbliżające się płomienie. Schody do pokojów wciąż były nietknięte, ale to nic nie znaczyło. Nie mógł chodzić. Miał umrzeć. Miał 17 lat i czekała go śmierć.
Podobnie jak większość ludzi przypuszczał, że umrze spokojnie we śnie, mając 90 lat. Nawet w najdzikszych koszmarach nie przypuszczał, że znajdzie się w takiej sytuacji. Nie istniał ten uspokajający efekt, nie było łagodnej akceptacji faktu, że to było to, że to był koniec. Castiel czuł przerażenie i ból, a co najgorsze, absolutną samotność.
Skacząc przez trzy stopnie naraz, przebiegając obok kilku spóźnialskich, którzy wolno opuszczali dormitoria, wpadł na przyjaciół Castiela. Serce mu skoczyło, ale kiedy przyjrzał się spanikowanym twarzom, Castiela nie zobaczył.
- Dean! – krzyknęła Ava, łapiąc go za przód koszulki. – Dean, on jest w pułapce! P-próbowałam zawrócić, a-ale podłoga! Z-zarwała się i zablokowała drzwi!
Zważywszy na sytuację, Dean był zdumiewająco spokojny. Pewnie, że w głowie czuł paniczną pustkę, ale wciąż stał i nie padł żałośnie na podłogę.
Pobiegł z powrotem drogą, którą pokonał wcześniej, zanim Ava zdołała powiedzieć coś więcej. Jeśli drzwi były zablokowane, to musiałby dostać się do Casa przez okno jego sypialni. To było do zrobienia.
W Garrison były stare jak świat parapety, wystarczająco szerokie, by po nich chodzić. Gdyby może wyszedł przez okno na korytarz trzeciego piętra, to, jak sądził, zdołałby się dostać do pokoju Casa. Znaczy się, gdyby nie było tam dymu.
Jak się okazało, na trzecim piętrze nie było absolutnie żadnych okien otwierających się na tyle szeroko, aby pozwolić Deanowi przejść. Spawacz nie trudził się szukaniem następnego. Zamiast tego złapał krzesło i rzucił nim w barwione szkło okna wychodzącego na teren Garrison. Powitała go kakofonia krzyków i wrzasków, kiedy wyjrzał na zewnątrz. Znajdował się w sporej odległości od ziemi. Cała szkoła zebrała się poniżej wraz z dwoma policyjnymi samochodami i wozem strażackim? JEDNYM wozem strażackim? Naprawdę?
Zerknął w dół na odległość od ziemi i ścierpł wewnętrznie.
- Cholera – wymamrotał i wszedł na parapet.
Czy jego ciało po prostu nie chciało umrzeć, czy to z powodu jego sporej ilości siły woli, nie wiedział, ale Castiel zdołał podciągnąć się do podnóża schodów i pełzł po nich w górę, jeden po drugim.
Ogień był gorący, to oczywiste, ale temperatura w pokoju osiągnęła już punkt wrzenia, była znacznie wyższa, niż Castiel uważał za możliwe do zniesienia dla człowieka czy innego żywego stworzenia i pozostania przytomnym. Wciąż nie zemdlał z powodu dymu, co uważał za niewielki cud, choć przypuszczał, że miało to coś wspólnego z faktem, że praktycznie cały czas leżał blisko podłogi.
Łzy strumieniami płynęły mu po twarzy, kiedy podciągał się w górę po schodach. Tyle ich było. Jak wiele razy beztrosko chodził po nich w górę i w dół? Czy zawsze było ich tak dużo?
Castiel dotarł do drugiego stopnia od góry, ale nagle poczuł wyczerpanie i opuściła go wola walki. Nie odczuł powolnego spadku sił. To się stało nagle. Leżał tam, jakby wyczerpały mu się baterie. Wcisnął nos w szorstki, beżowy dywan.
Czy to było to? To było to.
- Ja umrę – wychrypiał.
- Nie dzisiaj, Cas – powiedział głos, którego już nigdy nie spodziewał się usłyszeć, po czym z łatwością został podniesiony ze schodów i otulony najbezpieczniejszymi, najpiękniejszymi ramionami na świecie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 22:07, 30 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Dobra, rozdział 18, ostatni :) Udało się :D
Rozdział 18
Pożar ograniczył się do wschodniego skrzydła szkoły i zdołano ocalić większą część budynku. Dzięki Deanowi Castiel przeżył swój sąd Boży i jeśli nie liczyć głębokiej rany na udzie oraz niebezpiecznej ilości wdychanego dymu, umknął z tego z niewielkimi obrażeniami. Brady, wyraźny sprawca, został zatrzymany po zeznaniu złożonym przez Jo i dwóch innych świadków, którzy widzieli tancerza skradającego się po terenach szkoły. Jego proces nadal się toczył.
Hojność Garrison wobec spawaczy z Colt została łaskawie odwzajemniona, gdy tylko zakończono naprawy, i połowie tancerzy wolno było tam trenować; znaleźli się pośród nich Castiel i jego przyjaciele.
W połowie lutego Castiel wreszcie zdjął gips, udo zagoiło mu się idealnie i znowu był sprawny. Jego związek z Deanem również się umacniał i rzadko się kłócili, ale pewnego dnia po treningu Dean powiedział coś, co kazało się Castielowi zastanowić, czy naprawdę chcieli tego samego, jak mu się wcześniej wydawało. Stało się to w chwili, kiedy szli razem do kafejki.
Castiel spytał go, czy Dean nie chciałby obejrzeć LABIRYNTU PANA, hiszpańskiego filmu z angielskimi napisami, którego spawacz nigdy nie widział. W odpowiedzi Dean zaśmiał się niemal pogardliwie i spytał: „jesteś pewien, że zdołam to zrozumieć?”
To był żart, przelotny komentarz, naprawdę, ledwo godzien zauważenia, ale stało za tym coś więcej, co dręczyło Castiela przez resztę dnia. Tkwiło mu gdzieś w głowie, łaskotało w mózg niczym bóle fantomowe. Zatem postanowił, że najlepiej będzie zapytać Deana o to. Potencjalnym kłopotem mogło być to, jak miał to zrobić, skoro nie wiedział, o co dokładnie miał pytać. Musiał poczekać na odpowiedni moment i mieć nadzieję, że słowa przyjdą same.
W międzyczasie zamierzał udawać, że nic się nie stało.
- Mam nadzieję, iż uświadamiasz sobie, że robię to tylko dlatego, bo cię kocham – burknął Castiel. Musiał się zmuszać, by trzymać ręce przy bokach, zamiast wokół ciała, jak tego chciał.
Dean szczerzył się.
- Tak, skarbie, wiem.
Castiel sapnął, zdmuchując sobie przypadkowy kosmyk włosów z czoła.
- Musisz mnie tak nazywać?
- Uwielbiasz to.
- Nie – może trochę mu się to podobało, ale nie zamierzał się przyznawać. W miarę, jak jego chłopak dalej przyglądał się jego strojowi, Castiel zaczął się powoli rumienić. – Mogę to teraz zdjąć? – jęknął.
Dean uśmiechnął się wilczo.
- Nie – leżał na łóżku bez koszuli, z jedną ręką pod głową, drugą na brzuchu, i gapił się na Castiela jak na kawał mięsa. – Wyglądasz gorąco.
- Wyglądam idiotycznie – powiedział Castiel i faktycznie tak było! Miał na sobie tutu w kolorze niemowlęcego różu, różowe majteczki pod białymi rajtuzami, różowe baletki i obcisły różowy top na cienkich ramiączkach. Gdyby ktoś go zobaczył, byłby absolutnie upokorzony. – I nie widzę konieczności noszenia… majteczek. – Nie widział konieczności noszenia czegokolwiek, co na sobie miał, ale damska bielizna przeważyła szalę. Niestety, Dean nie widział w tym problemu.
- Nie martw się. Zerżnę cię tak porządnie i mocno, że zapomnisz, jak się nazywasz.
Castiel z drżeniem wypuścił powietrze, a fiut zaczął mu twardnieć.
- Czemu więc tego nie zrobisz? – podpuścił, oblizując suche usta.
- Zrobię – oświadczył pewnie Dean. – Najpierw chcę zobaczyć, jak tańczysz.
Castiel poderwał się.
- Tańczyć? – rozejrzał się po sypialni. – Tu nie ma dość miejsca.
- Na pewno jest – powiedział Dean, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Pokaż mi jakieś kroki. Pokaż mi, jaki jesteś elastyczny. – Kiedy Castiel ani drgnął, Dean uniósł brew. – Czekam.
Z wahaniem i nie bez zażenowania Castiel rozpoczął powolną, kontrolowaną choreografią stworzoną do piosenki UNRAVEL wykonywanej przez Björk. Uniósł nogę nad głowę i nie umknęło mu spojrzenie, jakim Dean powiódł po całej długości jego uda, zatrzymując je na wybrzuszeniu w różowych majteczkach. Ciało wibrowało mu z podekscytowania, nerwów, wstydu i podniecenia. Podobało mu się być wyłącznym obiektem uwagi Deana. Całe to cudowne skupienie zbiegło się na nim.
Gdy Castiel tańczył, Dean przesunął rękę z brzucha do krawędzi swoich spodni, bawiąc się guzikiem. Nawet, chociaż nosił luźne dżinsy, to widać było twardy zarys jego fiuta, i ten widok wzbudzał w Castielu pożądliwe dreszcze.
Dean miał ciemne, przymknięte oczy; wyglądał niemożliwie seksownie i Castiel mógł myśleć tylko o tym, jak bardzo chciał być rżnięty, czuć w swoim tyłku poruszającego się fiuta Deana.
- Pochyl się – powiedział nieoczekiwanie Dean. Głos miał ochrypły, ociekający obietnicą seksu. – Nad tamtym biurkiem.
Castiel przestał tańczyć i cicho posłuchał. Patrzył, jak Dean podniósł się z łóżka i stanął za nim.
- Rozsuń nogi – wymamrotał.
Castiel tak zrobił. Stanął twarzą do powierzchni biurka, czując w sobie pulsujące oczekiwanie, a fiut ciążył mu w majteczkach.
Ciepła dłoń dotknęła dolnej części jego pleców. Pogładziła go w górę kręgosłupa i połączyła się z drugą dłonią, kiedy zsunęły się na talię Castiela, powoli wsuwając się pod jego top, gładząc mu pępek i dalej jadąc w górę, dopóki nie dotknęły mu sutków.
Równy oddech Castiela zaczął się rwać. Szorstkie kciuki Deana zataczały kółeczka, dopóki Castiel pod wpływem tych zabiegów nie zaczął się wić, a potem ścisnęły na tyle mocno, by zabolało. Castiel sapnął z bólu.
- Taki seksowny – mruknął Dean, łapiąc tancerza w talii. Castiel czuł przez cienki materiał rajtuzów grubą długość fiuta Deana wciskającego mu się w tyłek. Paląco gorący spoczywał mu między pośladkami i sprawiał, ze własna erekcja Castiela zadygotała z pragnienia.
Te znajome ciepłe dłonie osunęły się na uda tancerza i stanowczo podjechały w górę, na biodra, gdzie zatrzymały się pod tutu.
Castiel poczuł, że Dean przysunął się bliżej, składając usta przy jego uchu.
- Zamierzam cię zerżnąć – szepnął spawacz i wsunął prawą dłoń pod podwójną warstwę rajtuzów i majteczek, obejmując nią fiuta Castiela i ciągnąc mocno. Ten gest był tak szybki i niespodziewany, że Castiel sapnął zszokowany. – Zamierzam cię rżnąć tak mocno, że jutro w czasie tańca będziesz to czuł. Kiedy będziesz ruszał tym swoim ciasnym tyłeczkiem, przypomnisz sobie o tym i będziesz chciał więcej – dłoń Deana nie ustawała. Pocierał go gwałtownie i bez zahamowań.
- Dean… - wydyszał Castiel w twarde drewno biurka. Jego orgazm zbliżał się szybko. – Dean, ja zaraz dojdę – wysapał, usiłując odsunąć dłoń spawacza, ale jego spocone palce tylko przesunęły się po nadgarstku chłopaka. Jego chłopak upierał się przy swoim, obciągając mu szybko i ostro. To było za dużo. Orgazm Castiela wynurzył się na powierzchnię i tancerz doszedł dygocząc, wykrzykując swoją ulgę, tryskając na rękę Deana i w swoje majteczki.
- Kiedy dochodzisz, wydajesz najseksowniejsze dźwięki – powiedział Dean.
Gdy Castiel łapał oddech, Dean zahaczył palcami o jego rajtuzy i bieliznę, po czym ściągnął mu je tuż poniżej tyłka.
Serce waliło Castielowi tak mocno, że było to niemal bolesne. Było mu gorąco, za gorąco, pocił się na całym ciele, jakby właśnie skończył trening. Dłoń Deana na chwilę zniknęła z jego skóry. Usłyszał otwieraną butelkę, a kiedy dłoń jego chłopaka dotknęła go w talii, zimny, mokry palec potarł mu dziurkę. Castiel zadygotał, unosząc tyłek w gorę i napierając na palec.
- Kurwa, Cas. Szkoda, że nie możesz się zobaczyć. Jesteś taki gorący.
Palec zanurkował w jego ciało i Castiel otwarcie stęknął, nie troszcząc się o ludzi, którzy mogli go usłyszeć przez cienkie ściany.
- Właśnie tak, lubisz to?
Drugi palec dołączył do pierwszego, zginającego się w kierunku miejsca, w którym Castiel boleśnie pragnął dotyku. Gdy tak się stało, uszło z niego powietrze. Na biurku osadzała się para, kiedy dyszał, napierając na palce Deana. Castiel uwielbiał, kiedy ktoś bawił się jego tyłkiem. Podniecało go to najbardziej i rozpalało mocniej, niż cokolwiek innego. Jego fiut już znowu był twardy i obolały.
Po wepchnięciu trzeciego palca z ust Castiela wyrwało się niechciane „tak”.
- Jezu – wydyszał Dean, wyciągając palce. Castiel usłyszał szelest i rozpinanie zamka. – Muszę zerżnąć cię teraz, zanim, kurwa, dojdę w spodnie.
Castiel nie miał nawet czasu błagać, zanim poczuł tępą główkę fiuta przeciskającą się przez krawędź jego tyłka. Ostro wciągnął powietrze. Ruch był powolny i równy i zdawał się trwać wieczność. Kiedy biodra Deana zlały się z plecami Castiela, obaj odetchnęli ciężko.
- O kurwa – stęknął Dean. – Jesteś wspaniały, taki wspaniały.
Dean odczekał zaledwie parę sekund i zaczął się poruszać krótkimi, ostrożnymi pchnięciami, które prędko przeszły w silne rzucanie biodrami. Rżnął Castiela w taki sam sposób, jak mu obciągał – mocno i szybko – i nie potrwało długo, zanim Castiel doszedł drugi raz, a Dean do niego dołączył. Castiel żałował, że nie umiał pozbierać myśli na tyle, aby usłyszeć dźwięki, jakie wydał Dean, kiedy szczytował, ale zamiast mózgu miał płyn i mógł w większości tylko zwisnąć na biurku, podczas gdy spawacz wysunął się z niego.
Wychodząc z idiotycznej tutu Castiel padł nago na łóżko obok Deana. Czuł się jak pozbawiony kości. Pragnął tylko zasnąć, ale jego wcześniejsze zmartwienie, które nękało go w ciągu dnia, wróciło jak czarna chmura zasłaniająca słońce.
Castiel przekręcił się na brzuch, podpierając się na łokciach. Zerknął spod rzęs na swego drzemiącego chłopaka, na piękną linię jego szyi, jego prosty nos, wysokie kości policzkowe i miękkie usta.
- Dean… - zaczął z wahaniem. Spawacz mruknął coś potwierdzająco. – Dean, ja… chciałbym cię o coś zapytać.
- Mmm, tak?
- Wiesz, co o tobie myślę… prawda?
Dean zaśmiał się, mając wciąż zamknięte oczy.
- Myślisz, że jeszcze do końca nie ewoluowałem.
- Nie! – powiedział Castiel, być może za głośno. Zarumienił się, kiedy Dean uchylił powieki i odwrócił się w jego stronę, ściągając brwi. – Znaczy się… ja tak nie myślę – Castiel usiłował znaleźć odpowiednie słowa. Wiedział, co chciał powiedzieć, nie wiedział tylko, jak to ująć w słowa. – Wiem, jaki jesteś dobry. Jaki jesteś czuły i… - Castiel odetchnął głęboko. Trudno było mu wyjaśnić, co miał na myśli, nikogo naprawdę nie obrażając. Spróbował ponownie. – Ja…
- Cas – powiedział Dean z uśmiechem. – Wyluzuj. Jest w porządku.
Castiel ściągnął brwi, marszcząc się silnie.
- Ale nie jest, ty myślisz, że wierzę, iż jesteś w jakiś sposób gorszy ode mnie.
Dean roześmiał się miękko i z zadyszką, co wywołało gęsią skórkę na ramionach Castiela.
- Cóż, wiele razy to powiedziałeś od czasu, kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy.
- Wiem, ale to nie było… na początku ja… - westchnął sfrustrowany, a Dean wziął go za rękę i uśmiech mu złagodniał. Po kolei ucałował wszystkie opuszki palców tancerza, wodząc ustami po delikatnej skórze.
- Na zewnątrz jesteś dupkiem – uśmiechnął się bezczelnie do Castiela, a oczy mu migotały. Jesteś nadętym, napuszonym dupkiem, który na serio powinien wyrzucić tezaurus… - Castiel musiał się na to roześmiać - …ale pod spodem? – Dean przetoczył się na niego i Castiel automatycznie objął nogami jego wyrzeźbioną talię, gładząc go po kręgosłupie. – Pod spodem jesteś naiwny, ale udajesz, że jest inaczej; współczujący, choć nie cofniesz się przed walką, silny aż do szaleństwa, utalentowany, lojalny, piękny. Wiem to, Cas, bo cię rozumiem. Rozumiemy się nawzajem.
- Dean, ja nigdy nie miałem tego na myśli.
- Wiem – jego chłopak zaśmiał się. – Wygadujesz to, żeby mnie wkurzyć. – Potarł nosem o nos Castiela. – Bo lubisz mnie wkurzać, co?
- Przepraszam za te wszystkie krzywdzące rzeczy, jakie powiedziałem.
Dean westchnął.
- Cas, nie musisz mówić „przepraszam”, aby przeprosić. Słowa to nie wszystko.
Castiel wygiął usta w uśmiechu.
- To bardzo mądre.
- Mmm – powiedział Dean, wycałowując mu ścieżkę w dół szyi. – Jesteś pod wrażeniem.
- Jestem pod wrażeniem tego, że masz słownik na półce. Wiesz, jak się go używa?
- Jeśli się, cholera, nie zamkniesz, to dam ci klapsa w tyłek.
- Nawet nie wiesz, jak się literuje „klapsa”.
- Jasne. To jest-
Castiel zawył, kiedy został przewrócony na brzuch. Pojawienie się Deana w jego życiu przypominało mężczyznę tupiącego w cichej bibliotece i tancerz nigdy by nie pomyślał, że tak gorliwie powitałby hałas, ale tak się stało i działo się nadal.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 10:37, 31 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Na razie w temacie fika powiem tylko: awww <3, oraz: skdhfoiusahfsdhglsahd @_@
...bardziej elokwentna się zrobię, jak wejdę na forum na dłużej niż dwie minuty. Święto trupków jest męczące XD
Patuś, przeszłaś z ilością rozdziałów sama siebie, wiesz? Bosko <3
A tak odnośnie powrotu do oglądania, jestem za @_@ Byłoby fantastycznie, gdybyś doszła do dziewiątki :3 (i ja, naprawdę, nie wiem gdzie ludzie widzą chemię między Casem a Meg, uch...)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 13:21, 31 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Jestem tak zachwycona, że zabrakło mi słów. Przeczytałam sobie jednym tchem całość i... Bogowie. Kocham takie fici. Kocham TEGO fica. Jest zabawny i fluffaśny, ale interakcje bohaterów nie są przesłodzone. Seks jest po prostu niesamowity, począwszy od sceny w składziku kończąc na tutu. Huff. Ma plot, jest leciutki, ale w pewien sposób dojzały, dialogi mordują, angst jestem w stanie przeżyć, jest mi CUDOWNIE. Pat, każdym kolejnym tłumaczeniem, bez względu na klimat fica, przechodzisz samą siebie. Unoszę się pół metra nad ziemią i mogę nawet kroić te cholerne sałatki. Rozpamiętując.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:38, 31 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Rozdziały były krótkie, to się udało. Dziś robię sobie luz po wczorajszej orgii :) I cieszę się, że wam się podobało :D
EDYTKA: mój blog ma już ponad 6 tys odsłon
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 16:40, 31 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:24, 31 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Ależ to było boskie! Znów nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przytaknąć Lin na całej linii. Było słodko, lekko, gorąco, rozkosznie, wzruszająco i angstowo na przyzwoitym poziomie. Idealny ficzek <3 ach, słońce~! Nawet nie wiesz jak to cudownie, że się za niego wzięłaś @_@
Dziwisz się ilością odsłon? Jesteś najlepszym źródłem fików po polsku w polskim internecie XD
Linek, miałaś wczoraj czas wejść na tumblra? Jak tam nastroje po wczorajszym odcinku? ^^;
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 22:32, 31 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Podobało? Pat, niedopowiedzenie roku.
Antique, Słońce: trochę radości, stosunkowo mało narzekania na Zeka, niepokój- DWA bezbolesne odcinki pod rząd, coś nam szykują i jeden post o tym, że w tym sezonie padła cała chemia między Deanem a Casem z ósemki. Dorotka przypadła do gustu. NO RACZEJ <3 Hałas o to, że najpierw robili z Deana nerda, a teraz nie ogarnia GOT, ale okazało się, że Jensen i Jared wymienili się sami kwestiami bo stwierdzili, że tak bardziej pasuje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 23:06, 31 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Yep. Dwa wzglednie bezbolesne odcinki. Czyżby trzeba zacząć się obawiać tego szóstego odcinka? XD
(...ja osobiście bardziej obawiam się odcinka, w którym się okaże, że Dean trafił do poprawczaka za kradzież jedzenia, um.)
"W tym sezonie padła cała chemia", co? Um, może to tylko ja, ale, um, jak długo Cas z Deanem dzielili sceny w tych dwóch wspólnych odcinkach? Dwie minuty na odcinek? Jedna rozmowa telefoniczna, jeden umarły były-anioł, jedna niezręczna rozmowa o seksie i jedno "spadaj Cas"? Czyżby wychodził na wierzch mój zbytni optymizm, czy ktoś przesadza? XD
Owszem, Sam więcej czyta, ale Dean jest większym nerdem; z całym tym larpowaniem bardziej pasuje do GOT, niż Sam XD (chociaż nie to, że w czwartym sezonie nie wiedział, co to jest XD)
Ach, Dorotka <3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 10:14, 01 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Zobaczymy, zobaczymy @___@ Ja do odcinka z młodością Deana podchodzę jak kot do jeża, wszyscy na Tumblrze się cieszą, ja nie umiem xD
Zabrałam się za syrenkowy ficzek @.@ Bogowie, ficzku, miej happy end, nie słodko gorzki, nie w domyśle, taki prawdziwy T_T Bo Cas- syrenka *^* Wiem, że nie mam co liczyć pewnie na apple pie life i ślub i w ogóle (Lin, taka wyzwolona, taka nowoczesna, co ty do cholery masz z tymi ślubami :X) ale chociaż trochę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Pią 12:17, 01 Lis 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 11:09, 01 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Nie jesteś jedyna Lin, ja też boje się cieszyć tym odcinkiem @_@ ej, a kiedy się ma pojawić Deanowa laska? W następnym odcinku? Uch. Oby nigdy XD
(...prawdę mówiąc jeszcze bardziej boję się sześciotygodniowej przerwy przy semihiatusie na przełomie roku oO)
Kurczę. Chyba też się zabiorę za syrenkowego fika. A co do ślubów~ well, kochanie, w mojej biblioteczce znajdzie się kilka takich tagów XD Jeden taki, na ten przykład, z Casem strażakiem po przejściach @_@
(pamięta ktoś w ilu odcinkach w tym sezonie ma się Misha pojawić?)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 12:19, 01 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
antique napisał: | Jeden taki, na ten przykład, z Casem strażakiem po przejściach @_@ |
To nie jest to z pierdyliardem sequeli i tyloma też pociechami...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 16:41, 01 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
Linek, syrenkowy ficzek ma bardzo happy end :) Ze ślubem włącznie. Dajcie linka do tego z Casem strażakiem, chyba, że to FREEFALL. W takim razie go mam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:33, 01 Lis 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Linek, syrenkowy ficzek ma bardzo happy end :) Ze ślubem włącznie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|