Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 476, 477, 478 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hashuniu
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:12, 29 Paź 2013    Temat postu:

Kanadyjski zwiastun 9x04 :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:53, 29 Paź 2013    Temat postu:

Co powiecie na to, żebym po bieżącym tłumaczeniu wzięła się za THE RIPPERS? Korci mnie ten tytuł od jakiegoś czasu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:29, 29 Paź 2013    Temat postu:

Ja nie wiem, jak to zrobię XD Ale jutro znowu mam pobudkę o 7 rano, bo jadę w rodzinne strony na święto trupków ^^; Więc chyba się spakuje i pójdę spać XD o drugiej, powiadasz słońce? Nie damy odpocząć wilkołakom, wampirom i czarownicom? XD
Serio, jak Dean nie będzie bardzo żałował za to, ze jest kretynem, będę bardzo zawiedziona.

Ach, jeśli ubicie Metatrona w fiku daje taką satysfakcje, to nie mogę się doczekać jak to będzie, kiedy Metatron dokona żywota w SPN <3

Ja, Patuś, jestem jak najbardziej za propozycją tłumaczeniową :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:18, 29 Paź 2013    Temat postu:

THE RIPPERS...! Ja wiem, że wiele ficów 'kocham' i 'ubóstwiam' ale The rippers NAPRAWDĘ kocham. To moja ścisła czołówka. Więc nie muszę mówić, co ja na tę propozycję :3
Antique, Słonko, jak musisz wstać to ja obczaję linki i widzimy się punkt 3 (n.n)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:40, 29 Paź 2013    Temat postu:

Nope słońce :3 może nie będę punkt druga, ale nie zjawię się też punkt trzecia. Nie odbieraj mi tej niewielkiej, przedodcinkowej przyjemności XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:48, 29 Paź 2013    Temat postu:

Bawcie się dobrze, a ja jutro biorę się za tłumaczenie kolejnych rozdziałów. Dziś wieczorem potrzebuję trochę luzu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:49, 29 Paź 2013    Temat postu:

Dopsz, ale się nie spiesz Słońce^^ Ja sobie kątem w dzień odeśpię, to mogę poszaleć :D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:27, 29 Paź 2013    Temat postu:

...ja spędzę sześć godzin w pociągu, jak się uprę, to też odeśpię XD idę drzemać. Jak do trzeciej się nie odezwę, to znaczy że śpię i należy mnie budzić sygnałkiem, proszę XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:20, 29 Paź 2013    Temat postu:

Pat, luz jest potrzebny- a Ciebie powinnyśmy chyba obie pilnować, żebyś go od czasu do czas trochę zażyła :X
Antique, Słonko, ja właśnie padam na nos, więc mój boski plan siedzenia do rana diabli wzięli i kładę się z budzikiem na 2.30 xD Jbc- za minutę trzecia puszczam sygnał :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hashuniu
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:07, 30 Paź 2013    Temat postu:

Kolejny zwiastun z YT: 9x05 Promo - Dog Dean Afternoon ;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:07, 30 Paź 2013    Temat postu:

Sam tytuł brzmi ciekawie :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:33, 30 Paź 2013    Temat postu:

Będzie zabawnie XD

Lin, przepraszam za sianie Zekowej paniki. To, że mu odbija to analogia do akcji z Charlie z dzisiejszego odcinka. Yep. Źródła XD

Po pierwsze: nie ma sprytniejszych osób ponad nas dwie XD Czas się zmienił ostatnio, prawda? Tak, ale nie w Stanach XD W związku z czym jak zasiadłam do komputera o 2:30 i odpaliłam po wielu trudach livestream, to trafiłam na ostatnie 5 minut odcinka XD A tak się zastanawiałam skąd ludzie na tumblrze wiedzą co się dzieje, jak jeszcze nie ma emisji. Taaaaak. Sprytnym trzeba się urodzić XD Plus jest taki, że jakoś lepiej wytrwać do drugiej i o trzeciej skończyć oglądać, niż siedzieć godzinę dłużej XD

A odcinek~ ach, odcinek! Nic w nim nie boli, Charlie po prostu wymiata na całej linii, Dean mówi o Casie "nobody wants him here more than I do, okay?" i nie patrzy przy tym Samowi w oczy (mam nadzieję że nie tylko dlatego, że jest kłamczuchem i mu za to wstyd XD), jest maraton Gry o Tron i wypasiona, badassowa bohaterka. Ach, Dorothy @_@ Teraz będę wyczekiwać fików w których Dorothy wraz z Charlie ratują Oz @_@ Ach, no i sposób, w jaki Charlie załatwiła wiedźmę jest po prostu epicki. Boski odcinek, Robbie powinien pisać ich więcej XD

Idę na pociąg. Czeka mnie sześć godzin w podróży. Uch. Nawet Jo Nesbo nie uratuje mnie przed śmiercią z nudów, więc Lin, słońce, naprawdę się nie krępuj i wal śmiało na moją komórkę, jak już obejrzysz odcinek XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:33, 30 Paź 2013    Temat postu:

Kocham święto trupków ale nienawidzę przygotowań -_- Obejrzę jak tylko znajdę /wyżebrzę/ wolną godzinkę >.<
Also- zostałam rano szczerze wyśmiana, bo kładłam się na kanapie, pod kocykiem i łaziłam w nocy i w ogóle, bo ep. I jak tam wczorajszy odcinek...? Well, Mum, widzisz, um :X
Postuluję- nienienie- zarządzam przyznanie antique i mnie jakiejś nagrody, bo zamiotłyśmy system pod dywan xD Nie ma to jak planować od trzech dni wspólne ogladanie i nie ogarnąć takiego jednego, małego szczegółu xD Serial o wampirach powziął na nas pomstę, żeśmy go dzisiaj olały, inaczej załapałybyśmy się na odcinek :'D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:50, 30 Paź 2013    Temat postu:

Moja siostra zaczęła sezon 9 (!!!). Na serio rozważam przerwę od tłumaczeń na nadgonienie zaległości serialowych, bo twierdzi, że mnie masa fajnych rzeczy omija. Ale destielistki nawet scena w krypcie z niej nie zrobiła. Natomiast spodobała się jej chemia między Casem a Meg w odcinku, w którym Meg ginie. Stwierdziła, że by do siebie pasowali.
W każdym razie, na razie chcę was obdarować dwoma kolejnymi rozdziałami i niewykluczone, że wieczorem będzie jeszcze trzeci. Dziś czuję w sobie wenę. Aż szkoda, że nie mam całego dnia...

Rozdział 14

W piątek Castiel z zadowoleniem odkrył, że naprawy w Akademii Spawalniczej Colt zostały przedłużone aż do świąt, co oznaczało, że Dean nie odejdzie przynajmniej do Nowego Roku. To również oznaczało, że byłby w stanie obejrzeć jego występ w-
- „Dziadek do Orzechów”? – zaśmiał się Dean, przeglądając ulotkę zachwalającą przedstawienie. – Hej, to ty – powiedział i uniósł w górę zdjęcie Castiela kończącego Grand Jete. – Wyglądasz gorąco… - dodał, podziwiając zdjęcie.
- Nie mam wyglądać gorąco – wskazał Castiel. – Mam wyglądać profesjonalnie. – Wgryzł się w jabłko. – Widzowie sporo płacą, by zobaczyć, jak tańczę – powiedział i oblizał się. – Cóż, mnie i resztę mojego roku.
Dean zamruczał, patrząc na usta tancerza. Siedzieli na zewnątrz w trakcie lunchu. Dean przycupnął na starym kamiennym murku oddzielającym gęsty teren lasu od starannie utrzymanych terenów szkoły, a Castiel stał mu między kolanami.
- Ile kosztowałby występ prywatny? – Dean poruszył brwiami w bardzo Gabrielowy sposób.
Castiel roześmiał się.
- Chciałbyś, żebym zatańczył Dziadka do Orzechów tylko dla ciebie?
- Tak długo, jak tańczysz – powiedział Dean, gładząc go tylnej części ud. – Po prostu chcę zobaczyć, jak kręcisz przede mną tyłkiem.
Castielowi zapłonęła twarz, ale się uśmiechał.
- Jesteś niepoprawny.
- Tak, ale ty to uwielbiasz.
- Tak – powiedział Castiel, pochylając się, by go pocałować.


- A teraz proszę do drążka. Pokażcie mi siłę w waszych mięśniach. Chcę zobaczyć ich siłę. To ma być atak. Jeszcze raz. Maestro, bardzo proszę- Iiiii raz, dwa, trzy, cztery, atak, atak, atak. Raz, dwa, trzy, cztery-
Brzęczące dźwięki fortepianu zeszły do tła, podczas gdy Castiel automatycznie powtarzał ruchy: mocno, mocno, kołysanie, kołysanie, atak, atak, atak. Balet był niekończącym się przedsięwzięciem w celu osiągnięcia doskonałości, przy świadomości, że doskonałości nigdy nie można było osiągnąć – przynajmniej według jego nauczycieli; zawsze istniała możliwość udoskonalania.
Ale choć raz umysł Castiela nie skupiał się na udoskonalaniu czy na demi-plie, w którym się akurat znajdował, tylko na Deanie, co nie było zaskoczeniem, skoro Dean królował mu w myślach od czasu, kiedy się obudził i zastał go śpiącego u swego boku.
Nie przyglądał się zbyt blisko temu, co czuł do Deana, z obawy, by nie przekląć tego, co ich łączyło, gdyby odważył się nazwać swoje uczucia. Teraz jednak, gdy wiedział, co czuł Dean, było mu łatwiej i nawet czuł podekscytowanie w kwestii ich związku. Weszli w niego tak łatwo, jakby zawsze byli parą. Dean szybko stawał się – o ile już się nie stał – częścią życia Castiela, której tancerz nie chciał stracić. Kiedy odnosił się do pytania „Czy on też kochał Deana?”, odpowiedź była jasna.
- Castiel, uważaj na swoje ramiona!
- Tak, proszę pani.
Oczywiście, że kochał Deana. Jak mógł nie kochać? Dla kogoś takiego, jak Castiel, który zakochiwał się w mgnieniu oka, było to czymś oczywistym, ale między nimi istniała też silna więź, która narodziła się automatycznie, i gdyby nie jego uprzedzenia, uczucie byłoby natychmiastowe.

Kiedy po zajęciach wracał do dormitorium, podeszła do niego Lisa Braeden. Uśmiechnęła się sympatycznie.
- Proszę bardzo, Castiel – powiedziała i wręczyła mu cienką białą kopertę. – Anna prosiła, aby dać ci twój bilet.
Castiel natychmiast oblał się zakłopotanym rumieńcem, kiedy wziął go od niej.
- Och, tak… um, tak, dziękuję – wybełkotał, unikając jej wzroku.
- Tylko jeden, prawda?
Castiel potarł sobie kark. Wciąż na nią nie patrzył, a nienawidził być nieuprzejmym.
- Tak.
- Okej, w takim razie uważaj na niego – powiedziała, zostawiając go na szczęście w spokoju.
Castiel ciężko wypuścił powietrze i pogładził kciukiem kopertę. Wymyślne pismo na bilecie widać było przez nieznacznie przezroczysty papier.
Ci, którzy występowali w sztuce, mieli prawo do pewnej ilości biletów – bezpłatnych – celem wręczenia ich przyjaciołom i rodzinie. Anna zazwyczaj kontrolowała ten proceder, a on miał nadzieję, że koleżanka zachowa w tajemnicy fakt, gdyby on zapragnął dostać jeden. Przez cały swój pobyt w Garrison nigdy nie poprosił o bilet na występ. Cała szkoła o tym wiedziała, nawet nauczyciele, dlatego teraz czuł się zażenowany biorąc jeden, ponieważ to oznaczało, że dawał go komuś szczególnemu, na przykład swojemu chłopakowi.
Castiel westchnął.
- To było głębokie westchnienie.
Uniósł wzrok i zobaczył idącego w jego stronę Adama.
- Czy to dla Deana? – zapytał, wskazując na kopertę w dłoniach Castiela.
- Czego chcesz, Adam? – spytał Castiel. Nie był w nastroju do kłótni.
Wyraz twarzy Adama zmienił się z obojętnego na niepewny. Chłopak przeczesał sobie włosy.
- Ja nie… Castiel, to mi się nie podoba. Nie podoba mi się, że z tobą nie rozmawiam. Jesteś moim przyjacielem i… brak mi tego.
Castiel gapił się na niego.
- Wiem, że to, co powiedziałem, było złe – dodał pospiesznie przyjaciel. – I przepraszam. Przepraszam za… no wiesz… za wszystko – Adam patrzył na niego z nadzieją, niczym szczeniaczek proszący o jedzenie, i ten widok Castiela zmiękczył.
- Ja też przepraszam – powiedział.
Adam uśmiechnął się i odprężył ramiona, które straciły całą sztywność. Poszli do dormitorium razem, z powrotem wślizgując się w starą, nieskomplikowaną przyjaźń a Castiel odkrył, że z serca spadł mu ciężar, jaki nieświadomie nosił.

- Dhhrążek?
- Nie, drążek.
- Tak, właśnie to powiedziałem.
Castiel spojrzał na niego zezem.
- Brzmisz jak owca.
Dean zaśmiał się, stukając kciukami w rytm grającej cicho w tle muzyki.
- W każdym razie, gdzie chcesz jechać? Myślałem znowu o tamtym wzgórzu. Noc jest dość czysta i będzie widać wszystkie gwiazdy.
- Gwiazdy bez przerwy są „na widoku”, nawet w ciągu dnia.
- Dobra, mądralo.
Spojrzeli sobie w oczy i roześmiali się.
- Pojadę, gdzie tylko zechcesz – powiedział Castiel.
Wał, na który wspięli się w czasie pierwszej wycieczki z dala od Garrison, po ostatnich deszczach i niskich temperaturach pokryty był lodem, ale Castiel stąpał lekko i wiedział, jak zachowywać równowagę, w przeciwieństwie do Deana, który w drodze na szczyt już dwukrotnie padł na twarz.
Kiedy tamten przewrócił się po raz trzeci w wymyślny i, szczerze mówiąc, przezabawny sposób, Castiel musiał złapać się za bok, tak mocno się śmiał.
- Tak, wyśmiewaj się – mruknął Dean, podnosząc się chwiejnie.
- Dziękuję, zamierzam – zachichotał Castiel.
Dean spojrzał na niego, ale uśmiech przemocą pchał mu się na usta.
- Słuchaj, jestem spawaczem – powiedział i złapał Castiela za rękę. Znaleźli się wreszcie na płaskim terenie i Dean mógł iść normalnie, zamiast tanecznie unikać najgorszego oblodzenia. – Spawacze nie umieją jeździć na łyżwach.
- Dean, nie musisz jeździć na łyżwach, po prostu musisz chodzić.
- Tak, cóż, zdaje się, że tego też nie umiem poprawnie zrobić.
W jego słowach zabrzmiała melancholia, którą Castiel niemal skomentował.
Zatrzymali się w podobnym miejscu, co wcześniej, ale tym razem bardziej osłoniętym, pod drzewem, i mogli usiąść na popękanym głazie. Castiel stanowczo przywierał bokiem do boku towarzysza, a Dean przewieszał mu ramię przez barki. Garrison wyglądała równie pięknie, jak za pierwszym razem, i Castiel gapiłby się na szkołę całą noc, ale miał inne rzeczy na głowie. Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął kopertę.
- Przyniosłem ci twój bilet – powiedział, pokazując go Deanowi.
Dean ściągnął brwi.
- Mój co?
- Twój bilet? – Castielowi załomotało serce. Dean nie miał absolutnie pojęcia, ile to dla niego znaczyło. Pierwszy raz w życiu mógł kogoś zaprosić na występ. – Na „Dziadka do Orzechów”?
- Och… uch – śmiech Deana brzmiał wymuszenie. – Tak, pomyślałem, Cas, że sobie to odpuszczę, przepraszam – zdjął ramię z barków tancerza.
Było tak, jakby jakaś skała zaklinowała się Castielowi w gardle.
- Czemu?
- Po prostu… to dla rodziny i przyjaciół, wiesz. To coś, co mają zobaczyć twoi rodzice. To nie w moim stylu. Jestem gorylem, pamiętasz? – zaśmiał się, ale serce Castiela waliło.
- Dean, proszę, chcę, żebyś poszedł – błagał. Z trudem nie dopuszczał desperacji do głosu.
Dean stęknął.
- Cas… jak to będzie wyglądało, jeśli pójdę? Ja nawet nie mam krawata! Będę musiał wynająć garnitur.
- Więc wynajmij! – wykrzyknął Castiel, wstając. – Nie rozumiem, czemu nie chcesz pójść. – Ja… potrzebuję, żebyś poszedł, Dean. PROSZĘ.
Jego chłopak westchnął, również wstając.
- Cas, nie wkurzaj się. Nie chcę iść, jasne?
- Czemu nie?! – wrzasnął Castiel. – Jesteś moim chłopakiem, a ja gram główną rolę w przedstawieniu, do którego ćwiczyłem od tygodni, jeśli nie miesięcy!
- Cas, poważnie – Dean uniósł dłoń. – Nie każ mi się czuć winnym, dobra? Bo to nie fair.
- Nie fair?! Nie chcesz spędzić kilku godzin na oglądaniu „Dziadka do Orzechów”, ponieważ nie chce ci się założyć czegoś lepszego, niż znoszona koszulka i poplamione smarem dżinsy, i myślisz, że zachowuję się nie fair?!
Dean zaśmiał się, ale bez rozbawienia.
- Tak jest, właśnie dlatego nie chcę iść na jakiś popierdolony wymyślny spektakl, ponieważ, Cas, ty i każdy jeden inny gnojek będziecie mnie osądzać!
- Nie będą!
- Tak, będą! A ja nie zamierzam czekać na twoich pieprzonych rodziców, żeby i oni mnie osądzili! Nie jestem głupi, Cas, gdy tylko mnie zobaczą, zmuszą cię, byś ze mną zerwał. Nie sądź, że nie mogę się tego doczekać!
- Dean, oni nie będą cię osądzać.
- Nie wciskaj mi-
- Ponieważ oni nie żyją – oświadczył zwyczajnie Castiel.
Twarz Deana na skutek szoku straciła wszelki wyraz. Opadła mu szczęka i było to komiczne, ale Castiel nie czuł w sobie ani odrobiny rozbawienia.
- Jestem sierotą. Nie mam rodziny. Nie mam dalszych kuzynów, ciotek czy wujków. Na zewnątrz szkoły nie mam przyjaciół. – Castiel zrobił głęboki wdech. – Poza Garrison nie mam nic. – Bezradnie rozłożył ręce. – W wieku 15 lat uniezależniłem się od swoich adopcyjnych rodziców, kiedy odkryłem, iż bez pozwolenia korzystali z mojego spadku. Przeprowadziłem się do małego mieszkania na obrzeżach miasta. Spędzam tam lato, ponieważ muszę, ale nie dlatego, że chcę. Garrison to mój dom. Tu mam przyjaciół. Ty tutaj jesteś.
Dean potrząsnął głową.
- Cholera, Cas, nie pomyślałem…
- Nie, ty nie myślisz. Ty tylko przypuszczasz.
- Hej, hej, hej! – powiedział Dean, a w oczach zalśnił mu gniew. – Spierdoliłem to, tak. Nie wiedziałem o twoich rodzicach, ale nie zaczynaj się zachowywać jak niewiniątko. Od chwili, kiedy się poznaliśmy, taktowałeś mnie jak gorszego od siebie.
- I miałem rację, co? – powiedział obłudnie Castiel.
Deanowi stwardniała twarz.
- Wiesz co? – uniósł ręce w geście poddania. – Pierdolić to i pierdolić ciebie – warknął, oddalając się.
- To nawet dobrze brzmi, ponieważ tylko to chcesz robić, prawda? Rżnąć mnie – zawarczał Castiel, idąc za Deanem.
- Nieważne, Cas. Mówisz to tylko po to, żeby mnie wkurzyć, a ja, kurwa, nie jestem w nastroju.
- Nigdy nie jesteś w nastroju na rozmowę! – wyrzucił z siebie Castiel za jego plecami. – Ponieważ się boisz! Musisz rozmawiać ze mną, kiedy śpię, żeby mi powiedzieć, co czujesz!
Dean zatrzymał się.
- Słyszałeś mnie?
- Oczywiście, że cię słyszałem!
Dean odwrócił się twarzą do niego.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Czemu TY nie powiedziałeś MNIE?
- Czemu?! Ponieważ, kurwa, nie powinienem był!
- Tak, racja, zapomniałem, ty nigdy nie robisz tego, czego nie musisz.
- Castiel, po prostu się odwal, mam dość – Dean wykonał ruch, jakby chcąc się ponownie od niego odwrócić, ale Castiel rzucił się do przodu i złapał go za ramię. – Puszczaj mnie! – rzucił Dean, mocno pchnąwszy Castiela w pierś. Siła tego pchnięcia sprawiła, że tancerz się potknął. Gdyby znajdowali się bardziej w dole drogi, a nie na śliskim szczycie wzgórza, to Castiel byłby w stanie się wyprostować, ale w obecnej sytuacji stracił grunt pod nogami, poślizgnął się na szczególnie oblodzonym kawałku gruntu i upadł. W próbie odzyskania równowagi wystawił stopę, ale, ponieważ stali na zboczu, wylądował na niej niezręcznie, a następujące po tym chrupnięcie i gwałtowny dreszcz bólu sprawiły, że stanęło mu serce.
Castiel stoczył się w dół wzgórza, zatrzymując się o kilka stóp od Impali. Dysząc ciężko, zdarł z siebie but, nie zważając na ból, i spojrzał na swoją stopę. Panika zalała go z siłą lawiny. Chrupnięcie było wystarczającą wskazówką, ale odczuciu pękniętego śródstopia nie można było zaprzeczyć.
Złamał sobie stopę.
- CAS! – Dean poślizgnął się i padł przy nim na kolana. – Cas, co-
- Złamałeś mi stopę – szepnął Castiel. – ZŁAMAŁEŚ MI STOPĘ! – wrzasnął.

Rozdział 15

- Odejdź ode mnie – powiedział cicho Castiel. Siedział na poboczu drogi, przygarbiony, otaczając ramionami kolana i mocno ściskając telefon.
- Cas, pozwól się zabrać do szpitala, proszę, nie możesz tu siedzieć.
- Adam już tu jedzie.
- Minęła godzina! Prawdopodobnie się zgubił. Musisz jechać do szpitala.
Dean dotknął jego ramienia i Castiel gwałtownie się odsunął. Spojrzał na niego przez łzy.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a złamię ci rękę – szepnął chrapliwie.
Dean zauważalnie drgnął. Twarz skrzywiła mu się w poczuciu krzywdy i Castiel poczuł chwilową, złośliwą satysfakcję.
Dobrze.
Chciał go skrzywdzić. Przynajmniej tak sobie wmawiał. W rzeczywistości ból w oczach Deana znajdował swoje odbicie w sercu Castiela; była to nieunikniona reakcja.
Castiel zacisnął powieki, by nie musieć na niego patrzeć, aby móc zachować iluzję nienawiści, po czym złożył głowę na kolanach, kołysząc się lekko. Miał przegapić świąteczny występ. Przez tygodnie nie będzie w stanie tańczyć. Tygodnie. Co miał zrobić? Jak niby miał utrzymać się w formie? Jak miał sobie poradzić? Taniec utrzymywał go przy zdrowych zmysłach. Jak miał teraz nie oszaleć?
Taniec był dla niego wszystkim i nigdy by się nie spodziewał, że to Dean, choćby tylko tymczasowo, będzie tym człowiekiem, który mu to odbierze.
W ciemności pojawiła się para świateł drogowych i Castiel uniósł głowę, słysząc opony na drodze. Kierowca otwarł drzwi i pojawiła się sylwetka Adama. Castiel odetchnął z ulgą.
- Castiel? – zawołał Adam, podbiegając do niego i przykucając obok, całkowicie ignorując Deana. – Tak mi przykro, że się spóźniłem. Ciężko było znaleźć to miejsce.
Oczy Adama pełne były współczucia i Castiel nie chciał w nie patrzeć.
- Czy mógłbyś mi pomóc wstać?
- Tak, oczywiście.
Z pomocą Adama Castiel zdołał się podnieść do pozycji siedzącej. Mocno trzymał przyjaciela za ramię, ostrożnie skacząc do samochodu i wchodząc do środka. Zanim jednak zdołał zamknąć drzwi, Dean znalazł się obok, otwierając je. Pochylił się nisko tak, aby móc spojrzeć Castielowi w oczy.
- Cas, powiedziałem, że mi przykro.
Castiel z uporem odwrócił głowę.
- Niewiele więcej mogę zrobić – dodał Dean, a kiedy zatrzasnął drzwi samochodu, łzy zapiekły Castiela w oczy.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ…
Luty. Musiał czekać do lutego, aby znowu móc tańczyć. Złamał sobie piątą kość śródstopia. Prawą stopę miał w gipsie i dostał kule oraz but do chodzenia, których praktycznie nie używał od czasu, kiedy wyszedł ze szpitala.
Castiel siedział na łóżku, nagi od pasa w górę, i wgryzał się w 103 stronę WOJNY I POKOJU. W minionym tygodniu skończył już trzy powieści i nawet jak na tak zagorzałego czytelnika, jak on, było to niezłe osiągnięcie. Jego nocny stolik i podłogę zawalały talerze i pojemniki z knajpek na wynos. W pokoju miał największy bałagan w historii i chociaż zaczynało mu to działać na nerwy – w ten sposób dawała o sobie znać jego natura perfekcjonisty – nie umiał się zmusić do sprzątania. Choćby nawet w na pół pustych opakowaniach po pizzy zalęgły mu się szczury czy inne paskudztwo, on nie zamierzał wstawać z łóżka.
Rozległo się delikatnie pukanie do drzwi.
- Wejść – zawołał Castiel nie odrywając wzroku od strony, którą właśnie czytał.
- Zastanawiałam się, czy chciałbyś z resztą nas wszystkich zejść na obiad – powiedziała Anna.
Castiel posłał jej spojrzenie.
- Nie, dziękuję – powiedział i dziewczyna westchnęła.
- Zamierzasz zostać tu na zawsze? – poskarżyła się, przestępując przez część bałaganu, aby usiąść na krańcu jego łóżka.
- Nie planuję zostać tu na zawsze – powiedział i przewrócił stronę. – Tylko do czasu, aż noga mi się nie zagoi.
- Wiesz, o co mi chodziło. Już od paru dni z nikim z nas nie rozmawiałeś.
- Nie mam nic do powiedzenia.
Anna ściągnęła usta.
- Castiel, musisz trochę wyjść. Zażyć świeżego powietrza, pogadać z innymi, skontaktować się…
- Nie mam ochoty.
WOJNA I POKÓJ nieoczekiwanie wyfrunęły mu z ręki, a Anna spojrzała na niego surowo.
- Musisz przestać się dąsać – powiedziała, zaznaczając książkę zakładką i odkładając ją na nocny stolik.
- Anno, w razie, gdyby gips nie stanowił dla ciebie natychmiastowej wskazówki, mam złamaną stopę. Myślę, że mam wszelkie prawo się dąsać.
- Tancerze cały czas łamią sobie kości. To ryzyko zawodowe.
- Cóż, z powodu tego ryzyka zamierzam się dąsać – Castiel ponownie sięgnął po książkę, ale Anna złapała go za nadgarstek.
- Jeśli natychmiast nie wyjdziesz z pokoju, to cię z niego wyciągnę.
Castiel oszacował powagę w jej twarzy i sapnął.
- Dobra. Wezmę prysznic, ale nie idę na obiad. Usiądę… - machnął ręką – na zewnątrz.
Najwyraźniej usatysfakcjonowana, Anna kiwnęła głową i puściła jego rękę.
- Nie jest idealnie, ale to zdecydowanie poprawa. Widziałeś ostatnio Deana?
Castiel pokręcił głową.
- On… - zaczęła Anna.
- Nie dbam o to, jak miewa się Dean – warknął Castiel. – Nie zależy mi na nim.
Anna uniosła brew.
- Nie obchodzi cię to, że ma nowego chłopaka?
- Co? – wykrzyknął Castiel. Poczuł się tak, jakby żołądek przeleciał mu przez łóżko.
Anna zachichotała.
- Tak naprawdę to nie.
- To nie było śmieszne – burknął Castiel, wyciągając piórko z kołdry.
- Myślałam, że cię to nie obchodzi?
Castiel spojrzał na nią. Chciałby, żeby go to nie obchodziło, ale widać było wyraźnie, że było inaczej, a żeby było gorzej, tęsknił za Deanem.
- Czemu nie pójdziesz się z nim spotkać? Każdego dnia próbuje się z tobą zobaczyć. Miło by było odwzajemnić ten gest – zasugerowała Anna.
- Złamał mi stopę.
- To był wypadek.
- Popchnął mnie.
- To był błąd.
- Nie każde błędy powinno się tak szybko wybaczać.
- I nie każde błędy powinno się tak ostro karać. Castiel, dwa błędy niczego nie naprawiają.
- Dwa błędy? – spytał niedowierzająco Castiel. – Ja mu nic złego nie zrobiłem! To ON zrobił coś złego MNIE!
- Niezamierzenie. Ale ty… Castiel, ty mu powiedziałeś wiele okrutnych rzeczy… - odparła Anna, marszcząc brwi. – Dean nie jest taki twardy, jak ci się wydaje. Twoje słowa mogą sprawiać ból. Nigdy nie słyszałam, byś był taki…
Castiel poczuł przelotny przypływ zażenowania i wstydu. Kilka razy pokłócił się z Deanem przez telefon, próbując wybić mu z głowy dzwonienie i pukanie do dormitorium, i powiedział mu parę aż nadto bolesnych rzeczy. Ale wtedy był wściekły. Nadal był. Chciał ukarać Deana, nawet, jeśli przy okazji krzywdził siebie.
- Słyszałaś, jak z nim rozmawiałem?
Anna uśmiechnęła się słabo.
- Ściany tutaj nie są najgrubsze – powiedziała i westchnęła. – Dean ma dobre serce. Zasługuje na drugą szansę i nie musisz karać siebie tylko dlatego, że chcesz ukarać jego.
Castiel potrząsnął głową.
- Nie rozumiesz.
- Nie, nie rozumiem – przyznała Anna. – Nie żywię urazy do ludzi ani ich nienawidzę. To… zbyt wyczerpujące.
- Święta jak zawsze – powiedział Castiel, uśmiechając się krzywo.
- Cóż, NAJWYRAŹNIEJ – usiadła prosto i żartobliwie machnęła włosami. – Nie wybrano mnie na prefekta z powodu ładnej buzi.
- Twoim zdaniem – odparł Castiel.
Anna roześmiała się.
- Moim zdaniem – zgodziła się.

Castiel skorzystał z porady Anny, ale wyszedł trochę później, po 18.00, i krok po kroku pokuśtykał po długich schodach Garrison, aż wreszcie znalazł się na świeżym powietrzu. Postanowił zadekować się tam, gdzie zwykle, za kuchniami. W końcu było tam najbliżej i najbezpieczniej. Wątpił, czy w jego stanie spacer po terenach Garrison byłby mądrym rozwiązaniem, szczególnie przy jego chwiejnej równowadze. Solidny podmuch wiatru mógł go przewrócić i wtedy utkwiłby na plecach niczym przekręcony żółw.
Kiedy okrążył róg i znalazł się za szkołą, wpadł na coś bardzo ciepłego i bardzo solidnego. Na szczęście skądś wystrzeliły wielkie dłonie i złapały go za bicepsy, zanim zdołał drugi raz się przewrócić; ostatnie, czego teraz potrzebował, to złamać sobie drugą stopę.
- Castiel Novak – powiedział cichy, rozbawiony głos.
Castiel zerknął w górę w parę jasnoniebieskich oczu i uśmiechnął się.
- Lucyfer! – wykrzyknął zaskoczony. – Co ty tu robisz?
- Mógłbym cię spytać o to samo – odparł Lucyfer i zaśmiał się. – Nie powinieneś odpoczywać w środku?
Castiel dokuśtykał do ławki i usiadł.
- Anna zdaje się myśleć, że powinienem częściej wychodzić.
- Hmm, nie sądzę, że myślała, iż samodzielnie – powiedział, siadając obok niego. Lucyfer opuścił Garrison trzy lata wcześniej i był zawodowym tancerzem baletowym. Niektóre zajęcia obejmowały partnerowanie profesjonalnym tancerzom i była to jedna z ulubionych przez Castiela metod nauczania. Nic nie przewyższało możliwości fizycznego kontaktu i tańczenia z najlepszymi, a Lucyfer był jednym z nich.
- Nie wydaje mi się, abym w tej chwili był dla kogokolwiek dobrym towarzystwem – powiedział Castiel.
- Tak, zauważyłem to ciągle zmarszczone czoło.
- Nie marszczę się – powiedział Castiel i celowo rozluźnił napięte mięśnie twarzy.
Jego towarzysz zerknął na niego z ukosa, uśmiechając się złośliwie.
- Teraz wyglądasz jak idiota. Być może marszczenie się było lepsze.
Castiel roześmiał się.
- Nie przyszedłem tu po to, aby mnie obrażać.
- Nie? – spytał Lucyfer, również się śmiejąc. – Czemu więc wyszedłeś? Przypuszczam, że nie palisz.
- Palący tancerz baletowy?
- Już o takich słyszano.
- Nie – powiedział Castiel ze słabym uśmiechem na twarzy. Przyszedłem tu, ponieważ jest tu cicho. Mam dość tych… żałujących spojrzeń, jakie mi wszyscy posyłają.
Lucyfer kiwnął głową.
- Wiem, co masz na myśli.
Minęła chwila zamyślonej ciszy, wystarczająca, by podmuch zimnego wiatru przeczesał mu włosy.
- Zastąpili cię?
- Tak – powiedział Castiel z goryczą. – Kevinem Tranem. Zna moją partię lepiej, niż większość.
Lucyfer pocieszająco położył mu rękę na przedramieniu i spojrzeli sobie w oczy.
- Castiel, to nie koniec świata. Będą jeszcze inne przedstawienia. Jeśli mógłbym ci w czymkolwiek pomóc…
- A może tak zabrałbyś swoje pierdolone łapy od mojego chłopaka? To by pomogło.
Puls Castiela przyspieszył trzykrotnie, a w żołądku skręciło go z nerwów i podekscytowania. Nie widział Deana od tygodnia, tylko tygodnia, a jednak upijał się jego widokiem, niczym tonący łapiący powietrze.
Spawacz opierał się o ścianę, wepchnąwszy ręce w kieszenie dżinsów; sterczące włosy połyskiwały złotem w zachodzącym słońcu, a przy kiepskim świetle jego oczy wyglądały na ciemne. Pragnienie przepłynęło przez Castiela niczym pędząca rzeka, zabierając ze sobą resztki gniewu, aż wreszcie nie zostało nic poza żądzą. Castiel chciał być wściekły, naprawdę, miał wrażenie, iż bycie wściekłym należało do jego obowiązków, ale nie umiał wzbudzić w sobie nawet iskry zdenerwowania.
- Przepraszam? – spytał Lucyfer.
- Powiedziałem, może byś tak zabrał swoje pierdolone ŁAPY od mojego cholernego CHŁOPAKA, ty gnoju – powiedział Dean powoli, niskim głosem.
- Dean – powiedział Castiel, poirytowany tym, jak zdyszany wydawał się jego głos. Dean spojrzał mu w oczy i tancerzowi podskoczył żołądek. – Dean, nie jestem twoim chłopakiem.
- Przepraszam, Cas, nie dostałem info – powiedział beztrosko Dean. – Powiesz przyjacielowi, żeby się odwalił, abyśmy mogli to przedyskutować?
Dean zachowywał się niewybaczalnie niegrzecznie wobec kogoś, kogo Castiel podziwiał, a mimo to tancerz nie był w stanie się rozgniewać. Nie oznaczało to jednak, że nie zamierzał spróbować.
- Nie odzywaj się w taki sposób do Lucyfera – powiedział i naprawdę miał nadzieję, że nie powiedział tego tak słabo, jak mu się wydawało.
- W porządku, Castiel – powiedział spokojnie Lucyfer. – Zostawię was obu w spokoju – przerwał, wstając, i znacząco spojrzał na Castiela. – Znaczy się… jeśli chcesz z nim zostać sam?
- Co to ma, kurwa, znaczyć?
- Nic mi nie będzie – powiedział Castiel. – Dziękuję.
Milczeli, dopóki Lucyfer nie odszedł.
- Dean, nie jestem twój – rzekł Castiel. – Nie możesz przeganiać każdego mężczyzny, z którym rozmawiam, tylko dlatego, że jesteś zazdrosny.
- Tak, mogę, a ty jesteś mój – powiedział Dean, opadając obok niego na ławkę i przewieszając mu ramię przez plecy. Castiel odsunął się; potrzebował przestrzeni.
- Nie, nie jestem – wycedził. Żałował, że nie mógł wstać i odbiec, ale żywił bardzo silne podejrzenie, że Dean przyciągnąłby go z powrotem.
- Nie pamiętam, żebyś mnie zostawił – skomentował zwyczajnie Dean.
- Czyżby? Ja pamiętam. Było to dokładnie pomiędzy twoją odmową oglądania mojego występu a złamaniem mi stopy.
- Nigdy nie powiedziałeś, że to koniec.
- Powiedziałem ci, że cię nienawidzę.
- To nie to samo.
- To samo.
- Nie nienawidzisz mnie.
- Tak, nienawidzę.
Dean spojrzał na niego.
- Nie, Cas. Pragniesz mnie równie mocno, jak ja ciebie.
Gdyby Castiel był ptakiem, to by ze zdenerwowania nastroszył piórka, ale nie był, więc zamiast tego burknął coś niezrozumiałego pod nosem i skrzyżował ręce na piersi.
Nastąpiła krótka przerwa.
- Chciałbyś mi obciągnąć?
Castiel poczuł się zgorszony. Zagapił się na Deana z otwartymi ustami, rozwścieczony.
- Nie, nie chciałbym!
Dean westchnął.
- Naprawdę? Bo przez ostatnie siedem pieprzonych dni dręczy mnie wściekła stójka.
- Większość normalnych nastolatków się masturbuje. Czemu tego nie spróbujesz? – wymamrotał Castiel. Czemu jego fiut nie mógł żywić urazy? Czemu musiał natychmiast zainteresować się samą wzmianką o fiucie Deana?
- Nie dochodzę tak mocno, jeśli to nie ty mi obciągasz.
Castiel poruszył się nerwowo. Już był na pół twardy, a miał na sobie spodnie od dresu. Gdyby jego fiut zainteresował się jeszcze bardziej, to dla Deana stałoby się to wyraźnie oczywiste. Castiel uznał, że będzie najlepiej uciec teraz, zanim wszystko wymknie mu się spod kontroli.
Tancerz stanął chwiejnie na nogach i sięgnął po kule.
- Gdzie ty, do diabła, idziesz? – spytał Dean.
- Idę sobie – próbował minąć Deana szybko i prawie się przewrócił, ale spawacz złapał go w talii i wciągnął sobie na kolana. Castiel klapnął mu prosto na uda, a Dean przyciągnął go do swojej piersi.
- Dean! – zawył Castiel. – Puść mnie!
- Nie wydaje mi się.
- Dean! Puść. Mnie! – zażądał Castiel. Próbował odsunąć dłonie spawacza, ale ściskały go w talii niczym żelazo. Tancerz kopał nogami, wił się i walczył, ale Dean nie ustąpił. Tkwił pod Castielem jak skała.
Wreszcie Castiel, zdyszany po tygodniu bezczynności dającej mu się we znaki, przestał walczyć, a pierś falowała mu ciężko. Głowa poleciała mu do tyłu, na bark Deana. Złościło go to, że nie wściekał się na Deana, denerwował go fakt, że tak bardzo za Deanem tęsknił, i przerażało przyznanie się, że tylko w obecności Deana czuł się pocieszany i bezpieczny, co zakrawało na wielką ironię, ale ciepło przy plecach i obok policzka, tam, gdzie twarz Deana dotykała jego twarzy, było dla niego jak pocieszający kocyk, i Castiel w nie wsiąkł.
- Cas, tęskniłem za tobą – szepnął mu Dean w ucho. – Bardzo tęskniłem. Tak bardzo, że to boli. I przepraszam. Naprawdę, kurwa, przepraszam. Potrzebuję cię. Tak bardzo cię potrzebuję. Potrzebuję cię jak powietrza. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić i przysięgam, że ci to wynagrodzę. Pójdę z tobą, gdzie tylko będziesz chciał, dobra? Chcesz, żebym patrzył, jak tańczysz, to będę patrzył. – Po prostu… - westchnął – po prostu nie chciałem, żeby ktoś gorzej o tobie pomyślał tylko dlatego, że ze mną chodzisz. Dlatego nie chciałem iść. – Usta Deana dotknęły jego skroni. – Wybaczysz mi? – zamruczał.
Spojrzeli sobie w oczy. Castiel poczuł drżenie w sercu. Przeczesał palcami krótkie, miękkie włosy Deana i pocałował go.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:58, 30 Paź 2013    Temat postu:

NO. Jako, ze cały dzień zapierdzielałam i nie miałam dłuższej chwili, żeby przysiąść, a ostatnie dni w ogóle nie miałam czasu i na forum zaglądałam zdecydowanie zbyt sporadycznie i krótko, jak na moje potrzeby to sobie teraz siadam i czytam caluteńki baletowy ficzek- to co Pat wrzuciła do tej pory. Yup. Lin jest leniwa jak skurwysyn, nieprzyzwyczajona do zapierdalania jak mały motorek, to teraz sobie zrobi kawy i w spokoju trochę poindżoi prozę. To nienormalne, jak się na to cieszę xD Nawet nie na siedzenie na tyłku, normalnie bym pewnie chwyciła za odkurzacz, bo i tak na mnie czeka, ale na tyyyle baletowego ficzka, w spokoju i w ogóle, z możliwością porozkoszowania @.@

//i pościągałam wszystkie ficzki proponowane przez Pat. Będzie czytania :3


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Śro 16:11, 30 Paź 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 476, 477, 478 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 477 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin