|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:57, 24 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Nikomu nie jest wesoło ^^; Yep. Ten odcinek zdecydowanie wywołał poważną burzę. Mam nadzieję, że twórcy zastanowią się dwa razy zanim raz jeszcze zagonią wspaniały duet do pracy. Nie mówię, że wczorajszy odcinek był super, bo hello, zdecydowanie nie był, ale prawda jest taka, że ludzie sami się trochę nakręcili. Taka, rozumiecie, kula śnieżna się zrobiła. Ale o tyle, o ile wczoraj moja tablica to był jeden wielki ryk wściekłości i wyrażanie pięścią, tak teraz wszystko wróciło do (prawie) normalnego stanu XD
A co do siostry, well, powiem to nie wiem który raz, ale zaczekaj do sceny w krypcie XD
Wspaniale, że wkrótce będzie rozdzialik, wprost cudownie <3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 20:11, 24 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Patrząc na jej nastawienie obawiam się, że nawet scena w krypcie nie da rady...
Fakt, poczytałam to, co zalinkowałaś, i to faktycznie jest lanie oliwy na wzburzoną wodę. I bardzo dobrze. Jeśli serial doczeka się zbyt wielu negatywnych reakcji, to mogą nie zechcieć go ciągnąć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 20:45, 25 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Czas na kolejną wrzutę. Dziś dwa rozdziały :)
Rozdział 9
- Cas, to jest kupa bzdur.
- Możesz mówić trochę ciszej? – syknął Castiel, podciągając rajtuzy i próbując w mdłym świetle uporządkować ubrania.
- To jest pierwsze, kurwa, co powiedziałeś do mnie od poniedziałku – warknął Dean. Oparł się o wiadro z mopem, skrzyżowawszy ramiona i dąsając się niczym przerośnięty dzieciak.
Castiel nie odpowiedział. Zwędził z boku rolkę papieru i sprawdził ręce oraz brzuch na okoliczność obecności spermy. Od czasu incydentu w studio on i Dean każdą wolną chwilę wykorzystywali na seks albo takie przybliżenie seksu, jakie mogli osiągnąć, co zazwyczaj oznaczało obciąganie sobie nawzajem w szafach, pustych klasach i za drzewami. Nie ryzykowali niczego więcej, niż to, w razie, gdyby musieli się szybko zwijać. Poza tym, byłoby czymś znacznie gorszym bycie przyłapanym zgiętym nad biurkiem i braniem w tyłek, niż obściskiwanie się po kątach z fiutem w ręce.
- Czy ty coś, kurwa, powiesz? Zupełnie, jakby gadać do cholernej ściany!
- Dean – sapnął Castiel, zgniatając zużyty papier i wrzucając go do przypadkowej zardzewiałej puszki po farbie. Miał nadzieję, że nikt nie będzie się z bliska przyglądał zawartości. – Byłoby najlepiej, gdybyś w tym momencie nie wpadał w furię, muszę wrócić na zajęcia – powiedział, uchylając lekko drzwi i zerkając na korytarz.
- Nie wpadam w furię!
Castiel skrzywił się i szybko zamknął drzwi.
- Będziesz cicho? – rzucił.
- Nie! Może, Cas, ja chcę pogadać! – krzyknął Dean. Był ekstremalnie wkurzony, a Castiel nie mógł zrozumieć, czemu.
- Dean, nie chcę tego teraz zaczynać – powiedział Castiel. – Nie tutaj.
Dean zadarł brodę.
- To kiedy?
- Nie wiem.
- To znaczy, że nigdy.
- Dean-
- Cas.
Castiel ucisnął sobie nasadę nosa.
- Czemu ci zależy? – zapytał. – Nie rozumiem, czemu nagle ma to dla ciebie takie znaczenie.
Dean zerwał się na nogi.
- Bo może, kurwa, chciałbym z tobą naprawdę porozmawiać! Może chciałbym pogadać, jak już ci obciągnę! – przeczesał palcami swoje krótkie włosy. – Chryste, gdybym nie wiedział, to bym pomyślał, że jesteś dziwką, na podstawie tego, jak, kurwa, wstajesz i za każdym razem po wszystkim wychodzisz.
- Jeśli dobrze pamiętam, to ty jako pierwszy mnie zostawiłeś – powiedział Castiel.
- Nie wiedziałem, co powiedzieć! Myślałem, że ze świrujesz! Ale od tamtego czasu zostawałem. Zawsze po wszystkim próbowałem cię dotknąć, a ty po prostu-
- Dean, ja ledwo mam czas na kawę i ciasto – powiedział pogardliwie Castiel.
- Ciasto – Dean pokiwał głową, odwracając wzrok. – O to chodzi, prawda? Chcesz mieć ciasto i zjeść ciasto.
Castiel przewrócił oczami, temperament zaczynał go ponosić.
- Myślę, że mogłeś źle zinterpretować to powiedzenie, Dean.
Spawacz przysunął się bliżej, spoglądając na niego ostro, a Castiel cofnął się, ale nie chciał wydawać się słabym. To nie strach kazał mu się cofnąć, tylko pożądanie. Nawet, kiedy Dean był wściekły, czyli przez większość spędzanego z Castielem czasu, to był piękny.
- Nie – warknął Dean. – Rozumiem to. To oznacza branie tego, co najlepsze, z obu światów. Chcesz mnie nienawidzić i chcesz mnie rżnąć.
Castiel zaczerwienił się silnie.
- Nie chcę… cię rżnąć – przynajmniej nie wydawało mu się, że chciał. Zawsze wyobrażał sobie siebie pochylającego się dla kogoś innego.
- Rżnięcie oznacza seks ogólnie, Cas! Nie sugeruję, że będziesz mi wsadzał fiuta w tyłek.
- Och – wymamrotał Castiel, gapiąc się intensywnie na swoje baletki. Nieoczekiwanie poczuł się mały, jak to się czasami zdarzało, gdy Dean pokazywał mu, jak wiele wiedział o sprawach, w których Castiel miał bardzo niewielkie doświadczenie.
Dłoń dotknęła jego policzka, a ponieważ twarz mu płonęła, to wydawała się chłodna na jego przegrzanej skórze. Castiel uniósł wzrok i z zaskoczeniem odkrył, że gniew z twarzy Deana wyparował, a w jego miejsce pojawił się leciuteńki cień uśmiechu, zaledwie minimalne skrzywienie pełnych ust. Dean pogładził go kciukiem po policzku.
- Jesteś słodki, kiedy się rumienisz.
Castiel skrzywił się, wtulając się nieznacznie w szeroką dłoń obejmującą mu twarz.
- Jeszcze mnie tak nikt nie nazwał. Nie jestem pewien, czy mi się to podoba.
Dean uniósł brew.
- Wolałbyś pretensjonalnego dupka?
Castiel zachichotał zdyszanym głosem.
- Nie… - wymamrotał. Gapienie się przez jakikolwiek dłuższy czas w oczy Deana sprawiało, że kręciło mu się w głowie. Wiedział, jakie to było banalne, że jego myśli brzmiały, jakby mógł utonąć w spojrzeniu Deana.
Dean uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze – szepnął, przechylając głowę do pocałunku. Castiel poruszył się, by go przyjąć, wodząc dłonią po silnych barkach Deana, po jego szyi i po włosach. Lubił dotykać włosów Deana, były miękkie jak piórko i łaskotały go w palce.
Pocałunek był słodki i mniej desperacki, niż przywykli, a Castiel odkrył, że delektował się nim równie mocno, jeśli nie bardziej. Jednak w końcu musiał się odsunąć.
- Muszę iść na zajęcia – mruknął Deanowi w usta. Pocałował go ostatni raz i poczuł zadowolenie, że Dean pozwolił mu odejść.
W czasie zajęć z tańca nowoczesnego doszedł do przygnębiającego wniosku, iż jego baletki wymagały wymiany. Wytrzymały osiem miesięcy i miał nadzieję, że potańczy w nich jeszcze parę tygodni, ale, niestety, duży palec wystawał mu z dziury, która już przedtem dwukrotnie została ręcznie zaszyta. Wytrzymał do końca lekcji w zniszczonych butach i na końcu usiadł nieszczęśliwie, aby je zdjąć.
- Pechowo – stwierdził Adam, siadając obok niego. Przyjaciel miał włosy, twarz i koszulkę mokre od wody, którą na siebie wylał, aby ochłonąć. Zanim Castiel poznał Deana, byłby prawdopodobnie uznał widok Adama za kuszący, ale w tej chwili nie czuł choćby najlżejszego pociągu.
Castiel westchnął.
- Nienawidzę roztańcowywać nowych butów.
Adam uśmiechnął się łagodnie.
- Nie jesteś w tym jedyny – powiedział. – Masz szczęście, że to piątek – dodał, kiedy jedyne, co Castiel zrobił, to nadąsał się z powodu baletek.
- Mmm – burknął tancerz.
- Jutro nie ma zajęć.
- Mmm.
- Możemy pojechać i kupić nową parę, jeśli chcesz? – zasugerował Adam. – Znaczy się, i tak wybieram się do miasta po, wiesz, rzeczy na wieczór koktajlowy, więc, um, mógłbyś pojechać ze mną, jeśli, no wiesz, byś chciał…
Wyraźna nerwowość w głosie Adama sprawiła, że Castiel uniósł wzrok. Przyjacielowi poróżowiały uszy i zdzierał etykietkę z butelki z wodą, gapiąc się na nią jak na najbardziej interesującą rzecz na świecie.
- Dzięki, bardzo to doceniam – powiedział Castiel, nie umiejąc wymyślić powodu, dla którego Adam miałby się czuć niezręcznie, ale porzucił swoją ciekawość.
Adam rozpromienił się.
W ciągu minionych dwóch dni Castiel spotykał Deana w studio po tym, jak spawacz kończył szlaban z panem Walkerem. Bez baletek Castiel zmuszony był stać i czekać, zamiast tańczyć. Niemal postanowił nie iść wcale, ale chciał zobaczyć Deana – zawsze chciał zobaczyć Deana.
Osunął się po lustrze i usiadł na podłodze, opierając łokcie na wzniesionych kolanach, bawiąc się małym palcem i nerwowo zerkając na drzwi. Nie wiedział, co powiedzieć. Miał jeszcze mniej pewności odnośnie tego, czego chciał. Czy chciał umawiać się z Deanem? Czy Dean chciał umawiać się z nim? Czy by się udało? Co, jeśli Dean by się nie pokazał? Co to oznaczało?
Kiedy drzwi się uchyliły i pojawił się Dean, Castiel wstał, wycierając dłonie w spodnie bojówki.
Spawacz zbliżył się do niego z dziwnie tajemniczym wyrazem twarzy. Zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.
- Bez rajtuzów? – zapytał z uśmiechem.
Castiel przestąpił z jednej nogi na drugą.
- Buty mi się rozpruły. Muszę kupić nową parę, zanim znowu będę mógł tańczyć.
Dean kiwnął głową.
- Chcesz się przejechać?
- Samochodem?
Uśmiech Deana zrobił się kpiący.
- Samochodem – zgodził się.
Castiel przyglądał się jego twarzy. Zastanawiał się nad motywami stojącymi za tą sugestią i czekał na pojawienie się lubieżnych komentarzy. Kiedy żaden nie padł, z wahaniem skinął głową.
- Okej.
Samochodem Deana okazał się być Chevrolet Impala z 1967 roku. Nie to, czego Castiel się spodziewał, ale gdy padł na głębokie, wygodne siedzenie pasażera i wciągnął zapach skóry wymieszany z zapachem metalu i przypraw, nie umiał sobie wyobrazić Deana jeżdżącego czym innym.
Milcząc wyjechali za bramy Garrison i podążyli kiepsko oświetloną drogą osłoniętą zimozielonymi drzewami. Castiel rozluźnił się na fotelu i patrzył na mijany krajobraz. Nie spytał, dokąd jechali, choć sądząc po skomplikowanej trasie, Dean miał na myśli konkretne miejsce.
- Więc… - zaczął Dean.
- Więc?
- Masz dildo.
Castiel posłał mu spojrzenie.
- Co? – zapytał Dean, śmiejąc się. – Nie możesz oczekiwać, że po prostu o tym zapomnę.
- Nie przypuszczam, że mogę – odparł Castiel.
- Sam je kupiłeś?
- Nie, Gabriel kupił mi je jako prezent urodzinowy. – Castiel skrzywił się. – Myślał, że to było zabawne.
- Założę się – powiedział Dean, uśmiechając się szeroko, i zerknął na Castiela. – Zaskoczyło mnie to, że je wypróbowałeś.
- Przez długi czas używałem go jako przycisku do papieru – powiedział poważnie Castiel, a Dean wybuchnął śmiechem. – Ale pewnej nocy, wróciwszy późno do domu po imprezie, spożyłem dość alkoholu, by rozważyć jego użycie.
- I? – podpowiedział Dean.
Castiel spojrzał na niego zezem.
- Miałem najlepszy orgazm w życiu.
Nastąpiła długa przerwa. Dean stuknął kciukiem w kierownicę, odchrząknął i podrapał się po karku.
Castiel uśmiechnął się szeroko.
- Zawstydziłem cię.
- Nie zawstydziłeś.
- Tak – zachichotał Castiel, potrząsając głową. – Nigdy nie sądziłem, że doczekam takiego dnia. Sprawiłem, że Dean Winchester się zaczerwienił.
Dean westchnął.
- Jesteś, kurwa, o wiele zbyt dumny z tego powodu.
- Nie dość dumny.
Skręcili w wąską, wznoszącą się drogę, która prowadziła do podnóża bardzo stromego zbocza. Dean zaparkował połową samochodu na trawie, tak, że droga była wolna, i wypiął się z pasów.
- Wysiadamy? – spytał Castiel z niedowierzaniem, zerkając na ciężką skórzaną kurtkę Deana. – Ja zamarznę.
Słońce już zaszło. Widzialne między drzewami fragmenty nieba miały niebieskawo-czarny kolor. Na oknach Impali widniała mgiełka, a Castiel miał na sobie cienką koszulę z długimi rękawami, która nijak nie ochroniłaby go przed zimnem.
- Ogrzeję cię – uśmiechnął się Dean (a raczej podśmiechnął).
Castiel sapnął.
- Dean, ja-
- Cas, po prostu mi zaufaj – powiedział Dean. – Spodoba ci się, obiecuję.
Spojrzał Deanowi w oczy na dłużej, niż było to absolutnie konieczne, i ujrzał wyłącznie szczerość. Castiel szybko zaczynał rozumieć, jak łatwo było mu ufać. Dean nigdy nie skłamał i tancerz nie wątpił, by tamten kiedykolwiek to zrobił. Rozpiąwszy swój pas, Castiel otwarł drzwi samochodu i wyszedł na lodowate powietrze.
Zimno było do zniesienia, ale tylko ledwie, ledwie. Roztarł sobie ramiona i obszedł samochód w drodze do miejsca, gdzie czekał Dean z wyciągniętą dłonią. Castiel ostrożnie spojrzał na otwartą rękę.
- Rany, Cas, jak z ciebie baba – powiedział Dean.
Castiel pomaszerował do niego i złapał ją mocno.
- Nie bardziej, niż ty – odparł, trącając go ramieniem. Dłoń otaczająca jego rękę była cudownie ciepła i duża. Czuł się zdenerwowany i podekscytowany, jakby miał w brzuchu coś żywego. Tam, gdzie splatały się ich palce, gdzie dotykała się ich skóra, w górę ramienia Castiela i w każdy zakamarek jego ciała sączył się stały strumień ciepła.
Castiel próbował ostro walczyć ze szczęśliwym uśmiechem, jaki pojawił mu się na twarzy, ale to było niemożliwe.
- Chcesz poznać ciekawy fakt? – zapytał Dean, kiedy wspinali się na urwisko.
- Jesteś pewien, że to fakt, a nie coś, co odkryłeś na Wikipedii?
- Nie wierzysz we mnie – westchnął Dean.
- Przepraszam. Mów dalej.
- Jest taka góra… albo wzgórze. Myślę, że to wzgórze-
- Bardzo to dokładne.
- …w Nowej Zelandii, która nazywa się Taumat… Tamat… - wzruszył ramionami. – W każdym razie nazwa jest na 85 liter. To miejsce o najdłuższej nazwie na świecie.
- Wow – powiedział Castiel, a policzki go bolały od uśmiechania się za bardzo. – Jestem pod wrażeniem.
- Pod wrażeniem mego wypełnionego faktami umysłu? – napuszył się Dean.
- Nie, pod wrażeniem, że słyszałeś o Nowej Zelandii.
Castiel zawył, kiedy Dean nieoczekiwanie złapał go w talii i podniósł z ziemi, trzymając go, jakby był damą w kłopotach.
- Wiesz, Cas – powiedział, uśmiechając się tak szeroko, że to ukazało wszystkie jego zęby – jestem od ciebie większy i silniejszy… powinieneś mi okazać trochę szacunku.
Z walącym sercem i nierównym oddechem, jakby wcześniej biegał, Cas próbował wyglądać na niewzburzonego, ale wisiał w ramionach Deana i trochę mu było trudno zachowywać godność w tak pozbawionej wdzięku pozycji.
- Dean, nie jestem kobietą, nie musisz mnie tak nosić.
Dean roześmiał się, pozwalając Castielowi stanąć, choć nadal trzymał go mocno za biodra.
- Wiem, że nie jesteś laską. Widziałem, co masz tam na dole, pamiętasz? – powiedział i ścisnął mu tyłek.
Jak niby Castiel miał o tym zapomnieć?
Wysiłek związany ze wspinaczką utrzymał zimno z dala od jego ciała i do czasu, aż dotarli na górę, było mu dość ciepło. Zerknął na teren przed sobą, na migoczące w oddali światła podobne do widoku, jaki podziwiali z dachu Garrison.
- Czy właśnie to chciałeś mi pokazać? – zapytał Castiel. W jego głosie nie było choćby odrobiny rozczarowania. Nie było to nic szczególnego, ale cieszył się, mogąc spędzać czas z Deanem, i byłby równie zadowolony, po prostu siedząc z nim na szczycie wzgórza.
- Zła strona, Cas – zachichotał Dean, otaczając go ramionami w talii i obracając go wokół.
Castiel sapnął.
Widok był niesamowity.
Garrison oraz należące doń akry ziemi roztaczały się na horyzoncie, migoczące jezioro odbijało noc, wielkie kamienne filary, wieżyczki i lśniące żółtym blaskiem okna szkoły wyróżniały się na tle atramentowego nieba. To był dom Castiela, miejsce, w którym spędził większość życia, a nigdy nie widział, by wyglądało tak pięknie.
Dean oparł mu brodę na ramieniu.
- Nieźle, co?
Castiel przełknął.
- To jest… niewiarygodne.
Poczuł przy policzku uśmiech Deana.
- Pomyślałem, że ci się spodoba.
Lodowaty wiatr sprawił, że Castiel zadygotał. Dean rozpiął kurtkę i otulił go nią. Zawinięty w skórę, ramiona Deana i czując za plecami gorącą pierś, Castiel czuł się bezpiecznie ukryty przed zimowym wiaterkiem.
- Hej, Cas?
- Tak? – odszepnął Castiel.
- Ja cię tak jakby lubię.
Castiel, uśmiechając się, ukrył twarz w kurtce.
- Dean, ja ciebie też tak jakby lubię.
Rozdział 10
Drobinki kurzu wirowały w świetle sączącym się przez zasłony i lśniącym w pokoju. Castiel leżał na łóżku z ręką pod głową. Uniósł ramię i wyciągnął palcami piórko, wywołując chaos wśród drobinek. Wspomnienia z wczoraj przybłąkały mu się do głowy niczym kawałki drewna wyrzuconego przez morze na brzeg. Uśmiechnął się i pomyślał o Deanie. Zastanawiał się, czy dzisiaj go zobaczy.
W chwili, kiedy o tym pomyślał, zapiszczał mu telefon. Wziął go z nocnego stolika, przeciągnął symbolem kłódki przez ekran i żołądek mu zadrżał na widok imienia Deana. Pierwszy raz wymienili się numerami zeszłej nocy. Jak dotąd na razie tylko raz do siebie napisali, i tylko po to, by powiedzieć dobranoc. Rozmyślał o tym, by napisać do Deana, ale wciąż było wcześnie, jakoś 7 rano, i martwił się, że go obudzi. Wobec tego ucieszył się, że Dean nie zdawał się mieć podobnych dylematów.
DEAN: MOJE CIUCHY ŚMIERDZĄ TOBĄ.
Najwyraźniej była to Deanowa wersja „Dzień dobry”. Castiel uśmiechnął się i odpisał.
JA: TY TEŻ DZIEŃ DOBRY, DEAN.
DEAN: NIE POWIEDZIAŁBYM, ŻE DOBRY. TRZY RAZY MUSIAŁEM SOBIE OBCIĄGNĄĆ, BO WSZYSTKO ŚMIERDZI TOBĄ. MÓJ FIUT NIE CHCE LEŻEĆ.
JA: TWOJE KOMPLEMENTY MAJĄ TENDENCJĘ DO BRZMIENIA JAK OBELGI.
DEAN: ALE TO WCIĄŻ BYŁ KOMPLEMENT.
JA: DZIĘKUJĘ.
DEAN: CO DZIŚ ROBISZ? CHCESZ SIĘ PRZEJECHAĆ?
Castielowi serce zjechało niżej. Naprawdę chciał, ale zgodził się już wyjechać z Adamem, a skoro później robili imprezę koktajlową, to przez cały dzień miał nie mieć czasu… chyba, że by zaprosił Deana na jedno albo oba wydarzenia. Adam nie byłby jednak szczęśliwy, gdyby Dean do nich dołączył, a Castiel nie miał pewności, czy Deanowi spodobałoby się przyjęcie. Prawdopodobnie uznałby je za napuszone albo snobistyczne. Przygryzł usta i odpisał.
JA: NIE MOGĘ. DZISIAJ JESTEM ZAJĘTY, PRZEPRASZAM.
Dziesięć minut później Dean nadal nie odpisał. Castiel ponownie przeczytał swoją wiadomość i spanikował, że może zabrzmiało to zbytnio jak wymówka, jakby kłamał. Czy powinien był podać więcej informacji? Mógł się był bardziej rozpisać, ale czy wtedy nie wyglądałoby to jak rozbudowane kłamstwo?
Castiel, sfrustrowany, przeczesał sobie włosy. Nigdy nie był dobry w randkowaniu. Przed Deanem był wcześniej w dwóch związkach, z których żaden nie przetrwał dłużej, niż miesiąc. Martwił się za dużo, panikował, zbyt wiele myślał, nadmiernie analizował, a teraz z Deanem robił wszystko to od nowa.
Minęło kolejne dziesięć minut i Castiel już pisał nową wiadomość, kiedy telefon mu ćwierknął. Tancerz wstrzymał oddech.
DEAN: CZY W TEJ CHWILI JESTEŚ ZAJĘTY?
Castiel zmieszany ściągnął brwi.
JA: NIE.
DEAN: TO DOBRZE, BO STOJĘ NA ZEWNĄTRZ TWOJEGO DORMITORIUM.
Castiel znieruchomiał. On na pewno nie mówił poważnie? Wylazł z łóżka, mając na sobie tylko czarne bokserki, i cicho otwarł drzwi, sprawdzając, czy na korytarzu było pusto, zanim na niego wyszedł. Zszedł po cichu krótkimi schodami do głównego salonu i podreptał do drzwi. Dean z pewnością nie mógł czekać na zewnątrz, myślał Castiel. Było za wcześnie, czemu miałby wstawać tak wcześnie? Odsunął zasuwkę i ostrożnie, nie robiąc hałasu, otwarł drzwi. Przestał oddychać w chwili, w której ujrzał szczerzącego się Deana, ubranego w starą koszulkę i dżinsy.
- Dean? – szepnął z żałosną ilością radości w głosie. Serce waliło mu w piersi.
- Hej, Cas. Wpuścisz mnie? – zapytał i uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy Castiel go wpuścił.
- Co ty tu robisz? – szepnął Castiel przez serię pocałunków, jakimi Dean osypał jego usta.
- Tęskniłem za tobą – mruknął Dean, gładząc Castiela w górę i w dół po nagich plecach.
Tancerz zadrżał.
- Tęskniłeś za mną – stwierdził sceptycznie, choć uśmiech zaprzeczał jego słowom. Czuł zawroty głowy z podekscytowania i szczęścia.
- Dobra, tęskniłem za twoim idealnym tyłkiem – powiedział Dean, całując go w czoło. Castiel zamknął oczy i delektował się miękkim dotykiem ust Deana. Lubił być całowany w czoło dużo bardziej, niż powinna normalna osoba.
- Dobrze – powiedział Dean, mierząc go wzrokiem z góry na dół, po czym aprobująco skinął głową. – Już jesteś rozebrany.
Castiel zaczerwienił się ze wstydu i objął się ramionami.
- Dopiero co się obudziłem.
Dean wyszczerzył się.
- Wiem – zachichotał. – Chłopie, masz niesamowity fryz – powiedział i przeczesał palcami ciemne włosy Castiela.
Tancerz znowu zamknął oczy, goniąc za dotykiem, i niechcący westchnął z zadowolenia. Castiel zaczynał się zastanawiać nad możliwością reinkarnacji i tym, czy w poprzednim życiu był kotem, ponieważ to zakrawało na idiotyzm, jak bardzo lubił, kiedy Dean go głaskał.
Dźwięk otwierających się i zamykających drzwi wyrwał go z oszołomienia.
- Chodź ze mną – szepnął Castiel. Wziął Deana za rękę i poprowadził go do góry, do pokoju, próbując nie śmiać się jak dziewczyna, kiedy Dean po drodze uszczypnął go w tyłek.
- Więc to jest twój-
Nie czekając, by Dean skończył, Castiel skoczył na niego, obejmując go nogami w talii i krzyżując mu kostki na plecach.
- Lubisz to robić, co? – powiedział Dean z uśmieszkiem. Trzymał Casa stanowczo za tyłek, a tancerz wił się, kiedy zabłąkane palce gładziły go po wrażliwych miejscach.
- Lubię to, że jesteś silny – wydyszał Castiel, całując go gorączkowo.
Dean zachichotał i poszedł w stronę łóżka, bezceremonialnie upuszczając Castiela na materac i zzuwając buty.
- A ja lubię to, że jesteś prawie nagi – wyszczerzył się i pochylił, by pocałować Castiela. – Ale nawet w przybliżeniu nie dość nagi – powiedział, zahaczył dwoma palcami o bokserki Castiela i powoli ściągnął je w dół, w drodze niżej otwartymi ustami całując Castiela po brzuchu i biodrach.
Zimne powietrze omiotło najgorętsze części jego ciała, a zwłaszcza fiuta, lśniącego i mokrego na czubku. Spojrzał w dół na swoją erekcję, a potem na Deana, który również gapił mu się między nogi. Castiel przełknął z wysiłkiem, rumieniąc się pod intensywnym spojrzeniem Deana. Czuł się niepewnie. Oczywiście, że Dean widział go wcześniej, obejmował go przedtem, ale nigdy rozłożonego na łóżku z tak dużą ilością nagiego ciała na pokaz.
Na szczęście nie musiał się długo martwić o to, co Dean myślał, ponieważ spawacz już na niego wpełzał, każąc mu się cofać, a potem z łatwością ułożył się między zapraszającymi udami tancerza. To, że był nagi, zaś Dean w pełni ubrany, stanowiło niespodziewany dreszczyk.
Castiel ssał język Deana jak kawałek owocu, a jęk, jaki tamten wydał, sprawił tylko, że Castiel złapał go mocniej i zaczął silniej ssać. Czuł już twardego fiuta Deana uwięzionego w jego dżinsach i radośnie się o niego ocierał.
- Kurwa – Dean oderwał się od jego ust, aby złapać oddech, a Castiel skorzystał z okazji, by polizać i podgryźć odsłonięte gardło Deana. – Cas, ty mnie kiedyś zabijesz – jęknął. – Ty i te twoje cholerne usta.
Puls pod szczęką Deana szalał, kiedy Castiel zrobił mu malinkę. Wtedy spawacz ich przetoczył, siadając plecami do zagłówka i wciągając sobie Castiela na kolana. Spojrzał mu w oczy i przeciągnął wzrokiem tak powoli, że dla ust Castiela było to jak pieszczota.
- Co jeszcze możesz zrobić tymi ustami, co? – wydyszał.
Castiel zarumienił się gorąco, jego erekcja uwięzła między ich brzuchami. Wcześniej zaledwie raz zrobił komuś loda, co dla Deana z trudem mogło być wystarczającym doświadczeniem, ale rozpaczliwie chciał spróbować. W koncu była to jedna z jego pierwszych fantazji na temat Deana.
Dean przejechał palcami po wilgotnej dolnej wardze Castiela, a tancerz rzucił się naprzód i skubnął je, naciskając zębami na ciało. Palce wjechały mu do ust i Castiel otwarł się dla nich, pozwalając opuszkom spocząć na języku, kiedy ssał i wodził ustami po czubkach. Dean siedział jak w transie i nierówno oddychał. Przełknąwszy jego palce ponownie tak, jakby były fiutem Deana, Castiel zauważył, jak oczy spawacza pociemniały.
- Chryste, jesteś, kurwa, taki seksowny – szepnął Dean. W jego głosie pobrzmiewał szczery podziw, od czego Castiel się zaczerwienił. – Twoje usta i, kurwa, twoje oczy, takie wielkie i niebieskie… - zastąpił palce na wargach Castiela swoimi ustami.
Castiel wepchnął ręce pod koszulkę Deana, macając go po piersi, po pięknych krzywiznach i zagłębieniach jego ramion i brzucha. Wtopił się w Deana, zatracił w doznaniach płynących z jego dotyku oraz w zapachu i gorącu jego ciała. Przywarł do niego, wbijając Deanowi palce w plecy, objął nogami w talii i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie.
Dean przygryzł wargę Castiela, całując go po gardle i tuż pod uchem.
- Masz jakiś lubrykant? – zamruczał.
Po tych słowach Castiel oblał się gorącem. Dosłownie płonął na kolanach Deana.
Usta przesunęły się Castielowi po uchu.
- Chcę cię posuwać palcami – Dean polizał wrażliwą skórę. – Dopóki nie dojdziesz.
Castiel silnie zadygotał. Nawet sobie nie uświadamiał, że biodra mu falowały, że ocierał się fiutem o brzuch Deana. Ręce miał wilgotne od potu w miejscach, w których przywierały do koszulki spawacza.
Dean przesunął dłońmi po talii Castiela i złożył je na jego biodrach. Castiel sięgnął przez łóżko do nocnego stolika i drżącymi dłońmi otwarł szufladę, by wyjąć z niej butelkę lubrykantu.
Dean wziął ją od niego, otwarł, wycisnął sporą ilość na palce i lewym ramieniem przyciągnął Castiela bliżej. Znajdowali się nos w nos, a twarz Deana się rozmazywała. Castiel zacisnął rękę na ramieniu spawacza, kiedy jego łagodny, kapiący palec okrążył mu dziurkę.
Wepchnął się do środka i Castiel ostro wciągnął powietrze. To było coś zupełnie innego, niż mieć w tyłku własne palce. Na przykład nie był w stanie przewidzieć, co drugi chłopak zamierzał zrobić, kiedy więc Dean zgiął palec i dźgnął to miejsce w jego ciele, które sprawiało, że fiut mu pulsował, było to zaskoczenie, które tylko zwiększyło rozkosz. Palce Deana były również większe od palców Castiela, kiedy więc spawacz wsunął do środka drugi palec, tancerz natychmiast poczuł pieczenie, ale takie, które sprawiało mu przyjemność i od którego stęknął.
Dean wolną ręką złapał fiuta Castiela, pocierając go praktycznie bez naciskania. Jego palce w tyłku Castiela poruszały się równie powoli.
Do środka i na zewnątrz, do środka i na zewnątrz, do środka i na zewnątrz.
Castiel próbował zmusić go do przyspieszenia, kołysząc biodrami i pchając w szorstki tunel palącej dłoni Deana, ale spawacz na to nie pozwolił.
- Dean – błagał.
Dean polizał Castiela po szczęce i zagapił się na niego ciemnymi, bezdennymi oczami.
- Nie – jego głos był tak szorstki, jakby ktoś przeciągnął po nim papierem ściernym. – Nie ruszaj się.
Castiel stęknął. Doznania były jednocześnie za silne i za słabe. Palce Deana gładziły go i drażniły się, w ogóle nie naciskając. Czuł w dole powoli tlący się żar rozkoszy, który nigdy by mu nie wystarczył, aby dojść. Zerknął w dół pomiędzy ich ciała, na to, jak Dean gładził go delikatnie, na wielką dłoń trzymającą mu fiuta i na kwadratowy kciuk oraz tępy paznokieć przeciągające po jego zaczerwienionej, śliskiej główce. Castiel zaskomlał Deanowi w szyję, aż do bólu pragnąc się poruszyć; jądra mu ciążyły. Co jakiś czas Dean ściskał trzon fiuta i wtedy jego chwyt zyskiwał na sile, a palce poruszały się szybciej i pchały mocniej, zaś kciuk napierał mu na pośladek, ale zanim Castiel mógł choćby mieć nadzieję na osiągnięcie orgazmu, Dean znowu zwalniał do boleśnie równego tempa.
Castiel zaczął dyszeć, oparłszy głowę na ramieniu Deana. To była tortura, cudowna, bolesna tortura. Chciał jednocześnie, aby się skończyła i by nigdy nie ustawała.
Wtedy Dean dołożył trzeci palec i Castiel automatycznie zapragnął poruszyć się i zaprosić go głębiej.
- Nie ruszaj się, Cas – warknął Dean. – Nie ruszaj się.
Castiel zrobił, jak mu kazano, ale było to trudne, prawie niemożliwe. Jednak chwyt Deana na jego fiucie delikatnie się zmienił. Tempo pozostało takie samo, ale spawacz trzymał go nieco ciaśniej, a jego palce poruszały się nieco szybciej i mocniej. Castiel jęknął, rozpaczliwie pragnąc dojść. Wiedział, że Dean w końcu poluzuje chwyt, zanim on zdoła dojść do końca, ale to nie powstrzymało reakcji jego ciała, tego powolnego, palącego ciągnięcia w stronę orgazmu. Pocił się na całym ciele, przyciśnięty do Deana, którego ubrania zwilgotniały od ich połączonego potu. Poruszył się, by pocałować Deana, spodziewając się, że tamten znowu zwolni, ale tak się nie stało. Dean ciągnął to dalej. Całując Castiela utrzymywał to stałe, bezlitosne tempo.
Wszystko wciąż odbywało się powoli, ale wystarczyło, by zwiększyć narastanie rozkoszy w lędźwiach. Castiel zaczął sapać mocniej, zbliżając się do końca. Wiedział, że dojdzie. Czuł to. Był na krawędzi. Potrzebował tylko trochę więcej, tylko trochę. Ale gdyby Dean teraz znowu przestał…
- Nie przestawaj – jęknął Castiel. – Nie… nie, o Boże, nie… - orgazm wydarł się z niego z zaskakującą siłą. W ciszy dormitorium jego jęk zabrzmiał za głośno, ale nie mógł nic z tym zrobić. Jeszcze nigdy nie doświadczył tego tak intensywnie. W efekcie całe jego ciało zadygotało, a on przywarł do Deana, ciężko dysząc mu w szyję.
Poczuł, że Dean gładził go po włosach, i minęła długa chwila, zanim Castiel znowu był gotów się ruszyć. Ciało miał bezwładne, całkowicie wykończone. Nie przeszkadzało mu nawet to, że padł na pierś Deana, pokrytą nasieniem.
Etykieta wymagała, żeby się ruszyć, ponieważ wciąż czuł żar erekcji Deana. Sennie szarpnął się z zamkiem, a Dean roześmiał się, chwytając go za ręce.
- Mm? – patrząc na niego zaskoczonym, rozmazującym się wzrokiem.
Dean szczerzył się. Objął twarz Castiela i pogładził go po policzku.
- Wyglądasz, kurwa, na otumanionego, Cas.
- Myślę, że jestem – wychrypiał Castiel, zezując na Deana i ponownie opuszczając mu ręce na dżinsy. – Mogę…
Dean zaśmiał się i pokręcił głową.
- Spoko. Już trzy razy sobie obciągnąłem.
- Och – powiedział Castiel z niewyraźnym zaskoczeniem. – Przypuszczałem, że żartowałeś.
Dean prychnął.
- Nie. Staje mi za każdym razem, kiedy cię poniucham… albo zobaczę czy usłyszę… albo o tobie pomyślę… - wzruszył ramionami. – Do licha, mój fiut staje na baczność, jeśli ktoś wspomni twoje cholerne imię.
Castiel uśmiechnął się.
- Przypuszczam, że miałbym rację sugerując, że twój fiut mnie lubi?
- O tak – powiedział Dean, dopasowując się do uśmiechu Castiela. – Mój fiut cię, kurwa, uwielbia.
Tancerz roześmiał się na głos, a Dean dołączył do niego. Leżeli razem jeszcze chwilę dłużej, dopóki nie usłyszeli znajomych dźwięków pobudki przyjaciół Castiela i Dean musiał wyjść. Pocałował Castiela w czoło i wyszedł po cichu, zostawiając tancerza samego w pokoju.
Castiel zagapił się na drzwi i westchnął. Już tęsknił za Deanem.
- Powiesz mi, kto wywołał ten uśmiech na twojej twarzy? – spytała Ava po tym, jak Castiel wziął prysznic i ubrał się. Stała w drzwiach ze szczoteczką do zębów w ręce i fryzurą przypominającą ptasie gniazdo. – A może mam to z ciebie wydusić? – uśmiechała się kpiąco i Castiel musiał się roześmiać.
- Nikt – powiedział z taką nonszalancją, jaką zdołał, ale szczęście wypełniało go po brzegi i wiedział, że było to widać na jego twarzy. – Jestem w dobrym nastroju. To wszystko.
Ava przygryzła usta i wskoczyła do pokoju, po czym rzuciła się na jego łóżko.
- Czy jakimś cudem ma to związek z Deanem Winchesterem?
Castiel poczuł gorąco na policzkach.
- Nie.
Ava pisnęła boleśnie wysoko, o wiele za głośno, jak na poranek.
- Wiedziałam! Powiedz mi wszystko. Zeszłej nocy wyszliście gdzieś razem, prawda? Gdzie poszliście? Co zrobiliście? Teraz się umawiacie? Och! Och! Powinieneś go zaprosić na koktajle! – Ava dosłownie wibrowała z podekscytowania.
- Ava, my rozmawialiśmy – wyjaśnił Castiel. – Nic innego się nie wydarzyło. – Przynajmniej nie zeszłej nocy.
- Och… - powiedziała przygaszona. – Ale lubisz go, tak?
Castiel przewrócił oczami, ale uśmiechał się.
- Tak.
- A on lubi ciebie?
- Tak myślę?
Ava klasnęła w dłonie niczym dwulatka, która dostała nowego misia.
- To aż nienaturalne, że moje życie miłosne dostarcza ci tyle rozrywki – powiedział Castiel, potrząsając głową.
Avie pojaśniała twarz.
- Ty masz życie miłosne?!
Castiel padł tyłem na poduszki.
Na śniadanie pochłonął miseczkę płatków, podczas gdy jego przyjaciele dyskutowali o choreografii wykorzystanej w musicalu DESZCZOWA PIOSENKA. Szukał wzrokiem Deana, ale w sali nie było go widać.
- Proszę, powiedz mi, że ty nie na poważnie – powiedział Baltazar.
- Balty, jestem całkowicie poważny – odparł Gabriel.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Mmm, myślę, że zgodzę się z Baltazarem. Kelly był świetny, ale O’Connor lepszy – powiedziała Ava, z zamyśleniem oblizując łyżeczkę. – Czy on też nie zrobił salta przy ścianie?
Gabriel stęknął.
- I co z tego?
- Co z tego? Gościu palił cztery paczki papierosów dziennie i z sukcesem wykonał dwa salta w jednym układzie – powiedział Adam. – To robi wrażenie.
- Taniec O’Connora w KOCHAM MELVINA też nie był okropny – powiedziała Bela.
Castiel i Ava mruknęli coś na zgodę.
- Nieważne. Gdyby nie Gene Kelly, to film nie odniósłby nawet w połowie takiego sukcesu. Pogódźcie się z tym – powiedział Gabriel i wgryzł się w truskawkę – facet miał charyzmę.
- Urgh, ty po prostu się w nim durzysz – powiedziała Bela.
- Pewnie, że chcę go bzyknąć…
- Nie to powiedziałam.
- …widziałaś, jak on wyglądał?
- „Wyglądał” jest tu słowem kluczowym – powiedział Castiel. – Jak można uprawiać seks z kimś, kto nie żyje?
- To się nazywa nekrofilia i powiedziałbym, że Gabriel jest do tego zdolny – rzekł Adam.
Kłótnia na drugim końcu sali sprawiła, że grupa podniosła wzrok i ucichła razem z resztą ludzi w środku. Brady Johnson, przystojny, pochłonięty sobą tancerz uczący się klasę niżej od Castiela, miał właśnie sprzeczkę ze swoim długoterminowym chłopakiem, Azazelem MacCabe.
Zdaniem Castiela Azazel był najbardziej nieatrakcyjnym chłopakiem w całym Garrison. Był agresywny, oślizgły, przebiegły i kłamał. Mimo to wielu uczniów znalazło się pod jego urokiem i podążało za nim jak dzieci. Castiel nie był w stanie zgadnąć, czemu. Być może pewność siebie, jaką emanował, jego chęć łamania zasad i to, jak podle traktował swego chłopaka, sprawiało, że przychodzili do niego, żebrząc o odrobinę uwagi. Nieważne, z jakiego powodu, Castiel nie uważał go za choćby odrobinę kuszącego i chociaż nie lubił Brady’ego, to żywił do niego wiele współczucia.
- Wygląda na to, że Azazel znowu zdradził Brady’ego – wymamrotała Bela.
- Czemu on się trzyma tego padalca? – spytała Ava.
- Ponieważ to łóżkowy demon – powiedział Gabriel.
Wszyscy przy stole, Castiela wliczając, zagapili się na Gabriela, jakby czekali na puentę.
- Nie zrobiłeś tego – wydyszała Ava. – Powiedz mi, że tego nie zrobiłeś.
- Co? Zaczął mnie porywać, co doskonale potrafię zrozumieć, ponieważ ja to ja – powiedział Gabriel – a kimże jestem, żeby sobie odpuszczać okazję do dobrej zabawy?
- Gabriel! – wykrzyknęła Ava. – To chłopak Brady’ego.
- I?
- I to, że Brady to psychopata! – powiedziała, a Adam potaknął. – Słyszałam, że podpalił Azazelowi łóżko, kiedy go przyłapał z innym facetem.
- Dwa miesiące temu złamał Meg Masters nadgarstek – podpowiedziała Bela.
Avie opadła szczęka.
- Meg spała z Azazelem?
- A z kim ta kobieta nie sypia? – wymamrotał Baltazar.
- Azazel to dupek! – upierała się Ava. – Brady potrzebuje nowego mózgu.
- Nie możesz nic poradzić na to, w kim się zakochasz – powiedział Castiel z zadumą i najwyraźniej nadeszła jego kolej, by przyjaciele zwrócili na niego uwagę. – Co? – dodał, kiedy dalej się gapili.
- Okej… od kiedy z ciebie taki Pan Romantyczny? – spytała Bela unosząc brew.
Ava promieniała.
- Ja… - Castiel drgnął zakłopotany – ja tylko… wyrażałem opinię – zaczerwienił się i odwrócił wzrok.
- Powinniśmy iść – rzekł nieoczekiwanie Adam.
Castiel spojrzał w nie do końca przyjazne oczy przyjaciela.
- Iść?
- Potrzebujesz nowych butów, pamiętasz?
- Och… - Castiel wstał. – Tak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 21:33, 25 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Przezabawny ficzek do przeczytania :D
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 23:41, 25 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
...wszystko fajnie, ale od czasów wirusa boję się wejść na AO3 XD Patuś, nie straszą Cię policją, prawda? XD
Przeczytałam rozdzialiki. I mam kilka uwag w nimi związanych:
- zawstydzony Dean to (prawie) najlepszy Dean :D Uwaga Casa o swoim orgazmie z dildo była bezcenna XD
- nie wiem, co ludzie mają z tym, że Cas taki drobny i malutki, a Dean taki duży i silny, ale w tym wypadku w to mi graj :3
- za dużo Harrego Pottera, dziewczyny. Za dużo Harrego Pottera, bo czytając scenę na wzgórzu imaginowałam sobie Hogwart XD W ogóle imagunując Garrison imaginuje sobie Hogwart XD (i nie ma z tym nic wspólnego fakt, że właśnie skończyłam słuchać siódmy tom po angielsku i rany, jak ja uwielbiam Stephena Fry @_@)
- akcja w dormitorium była~ wow. Uff. Um. Zapomniałam, jak autorka potrafi pisać, ale zaiste było to boskie @_@
- rozpowa po seksie jest równie boska, jak sam seks XD
- wciąż nie lubię Adama
- nie pamiętam kim był Brady (wilkołak? nawiedzony chłopak z siódemki? nope, żaden z nich, wciąż nie wiem XD //edit: TEN Brady~! Ok, już pamiętam XD), ale też go nie lubię
- ani Azazela, ale to chyba nikogo nie dziwi XD
- Gabriel się puszcza XD
- uwaga nie związana z fikiem, ale z moim rewatchem czwartego sezonu: będę to powtarzać do znudzenia, ale Alastair w postaci Christophera Heyerdahla to najbardziej przerażający demon, jaki chodził po uniwersum SPN. Kiedykolwiek O_O
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez antique dnia Pią 23:45, 25 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 0:00, 26 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Nie, mnie nikt nie straszy :)
Linkowałam tego ficzka parę stron temu, ale pewnie przeszedł niezauważony. Nazywa się A FISH CALLED CASTIEL. Link tutaj: [link widoczny dla zalogowanych] Linek, wyraziłaś kiedyś życzenie, aby przeczytać AU, w którym Castiel jest syrenką. Proszę, oto i taki ficzek :D Wierzcie mi, na dramacie zapiekły mnie oczy, choć to prawdopodobnie wina moich tabletek :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 8:19, 26 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
...i tak się boję wejść XDDD ^^;
Jak to, "niezauważony"? Toż to siedzi na moim dysku i czeka na swoją kolej! XD a skoro przy syrenich AU jesteśmy. Pamiętacie tego długaśnego fika w którym Cas jest jakimś wodnym stworzeniem, a Dean badaczem? Out of the Deep się nazywał, o ile mnie pamięć nie myli. Otóż zakończył się i się zastanawiam, czy przymierzasz się Patuś do jego przeczytania :3
Ach! No i przeczytałam The Dance of Inanna. Super fik. Zakończenie? Bosssskie. Na fikowym tumblrze piszą, że słodko-gorzkie i może troszkę, ale rany, jest po prostu świetne. Me gusta very much <3
Also, przeczytałam wczoraj Start Quoting Shakespeare and We're Done. Słodki, zabawny ficzek z Casem bibliotekarzem (i boskim Gabem próbującym poderwać Sama), akurat na jedno popołudnie z fluffem i czekoladkami w tle :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 8:26, 26 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Nie wiedziałam, że OOTD się skończył! Już dawno nie sprawdzałam i prawdę mówiąc umknęło mi. DANCE OF INANNA już mam, ale na razie nie mam na niego chęci, a co do tego ostatniego - podrzucisz linka?
EDYTKA: dorobiłam się tzw porncrushu. Znaczy się chyba odkryłam swego gej-ulubieńca Nazywa się Dale Cooper (choć założę się, że to pseudonim). Cecha charakterystyczna - ciemny zarost i tatuaże. A najbardziej rzuca się w oczy kwiatek na lewej piersi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 8:29, 26 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
hashuniu
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:09, 26 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Dziewczęta moje śliczne...! Co za parszywy los każe mi ostatnio tak za Wami tęsknić i tęsknić? xD Błogosławię instytucję smsa :3 A teraz biorę się za nadczytywanie zaległości (i wrzut wrzut wrzuuut...!)
//Ach, Pat, znam Dalea :D Z Colbym <3 grał :3
To prawdopodobnie bardzo źle o mnie świadczy xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Sob 20:23, 26 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:39, 26 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Skarbie, Linuś, dzięki za gifa :) No po prostu zakochałam się w gościu, "przemawia" do mnie, jak żaden inny
Zaległości narobi się więcej, bo oto kolejne dwa rozdziały :)
Rozdział 11
Poranek był ostry i pachniał tym mroźnym, zimowym powietrzem, które chłodziło drogi oddechowe Castiela tak, jakby właśnie przeżuł gumę mentolową. Siedział obok Adama na pustej ławce i ze zmarszczonymi brwiami patrzył na swoje nowe buty. W mieście było tylko jedno miejsce zdolne zaspokoić potrzeby zawodowego tancerza baletowego, czyli TANIEC NA ULICY, rozsądnych rozmiarów sklep w centrum. Ceny tam były wysokie, ale towary warte były wydanych pieniędzy; stroje i wyposażenie z ich oferty było najlepszej jakości. Wciąż jednak Castiel nie był zadowolony ze swoich nowych baletek. Były po prostu zbyt nowe. Zbyt lśniące. Castiel chciał swoich starych butów. Burknął coś do siebie i zatrzasnął wieczko pudełka, wpychając je z powrotem do plastikowej torby u stóp.
Adam zaśmiał się.
- Nie są takie złe. Jak tylko je roztańczysz, będą dobre… albo tak dobre, jak tamte stare, tak sądzę.
- Są brzydkie – poskarżył się Castiel.
- Są dobre – odparł Adam, biorąc łyka gorącej czekolady; unosząca się para wirowała niczym papierosowy dym. – Przynajmniej trochę ci wytrzymają.
Castiel nie odpowiedział. Gapił się na przechodzących ludzi ubranych w zimowe stroje i zastanawiał, gdzie był Dean. Rozważał wysłanie mu wiadomości, ale widział go zaledwie kilka godzin wcześniej i nie chciał się wydawać ani czepialski, ani zdesperowany, ani irytujący czy też wszystko na raz.
- Castiel…
Spojrzał na Adama, skupiającego wzrok na swoim kubku. Przyjaciel miał policzki zaróżowione od zimna.
- Chciałem cię o coś zapytać.
Castiel skinął głową.
- Dobra?
Jego przyjaciel odetchnął z drżeniem, rzucając okiem na niego i z powrotem na swój kubek.
- Czy sądzisz, że… może… uch, chciałbyś się umówić… ze mną? Któregoś dnia?
Castiel spojrzał na niego bez wyrazu.
- Na randkę? – spytał.
- Uch – Adam zmusił się do śmiechu, wreszcie patrząc mu w oczy. – Tak. Na randkę.
Chociaż Adam wyraźnie był zażenowany, Castiel nie mógł nie zmrużyć podejrzliwie oczu ani złagodzić oskarżycielskiego tonu.
- Ale ty jesteś hetero.
Adam podrapał się po karku.
- Może jestem bi?
Castiel bardzo w to wątpił.
- Adam…
- Lubię cię – przerwał mu Adam. – Bardzo cię lubię. I wiem, że powiedziałem, iż jestem hetero, ale, nie wiem, bałem się. Nigdy wcześniej nie zrobiłem niczego z facetem i nie miałem pewności, nie chciałem ci mieszać w głowie, więc też nie planowałem niczego robić – bełkotał – ale potem pojawił się Dean i…
- Dean? Co Dean ma z tym wspólnego?
Adam sapnął poirytowany.
- Castiel, wiem, że go lubisz.
- Nadal nie rozumiem, co Dean ma wspólnego z tobą i twoim zainteresowaniem mną - powiedział Castiel, zirytowany tonem przyjaciela.
- On nie jest dla ciebie odpowiedni – powiedział Adam, całkowicie ignorując pytanie. – Stać cię na kogoś lepszego.
Castiel poczuł w piersi gorący rozbłysk gniewu.
- A kto byłby lepszy? Ty?
Adam zacisnął usta.
- Każdy byłby lepszy od niego.
- Adam, co jest powodem twojej niechęci do Deana Winchestera? – rzucił Castiel, zrywając się na nogi. Wiedział, że sam sobie bardzo zaprzeczał, krytykując Adama za niechęć do Deana, ale nie dbał o to, był zbyt wściekły.
- Mojej niechęci?! – spytał Adam wstając i patrząc Castielowi w oczy. – Ty go najpierw nienawidziłeś!
- Ja go nie nienawidzę! – warknął Castiel.
- Ale nienawidziłeś, prawda? – rzekł Adam. – Więc co się zmieniło? Dean? Czy ty? – przysunął się bliżej. – Zamierzasz zacząć chodzić jak małpa, Castiel? Albo chrząkać, jak jedna z nich? - Castiel zacisnął szczękę. – A może tak bardzo pragniesz seksu, że musisz uciekać się do kogoś tak niskiego, jak Dean, żeby…
Adam odrzucił głowę w tył, kiedy Castiel rozbił mu pięścią nos. Zatoczył się i upadł na tyłek, gapiąc się na Castiela w całkowitym szoku, zaś krew powolnym strumieniem skapywała mu na usta.
Castiel zgiął rękę, gapiąc się na niego. Nie bolało go to tak, jak spodziewał się po ciosie, ale na razie funkcjonował na adrenalinie, więc prawdopodobnie poczułby ból później.
- Możesz wracać beze mnie. Ja idę na piechotę! – podniósł swoje wstrętne nowe buty i odmaszerował.
- Castiel, zaczekaj! Przepraszam! Nie miałem tego na myśli! – wrzasnął Adam, ale to było jak wołać do głuchego.
Castiel usłyszał, jak Adam pospieszył za nim.
- Castiel!
Adam złapał go za ramię i Castiel próbował z nim walczyć i wyszarpnąć nadgarstek z jego chwytu, ale kiedy to zrobił, torba z butami wyleciała mu z dłoni i uderzyła nic nie podejrzewającego chłopaka w tył głowy. Torba spadła na ziemię, a Castiel przestał oddychać, kiedy sobie uświadomił, w kogo przypadkowo trafił.
- Co, kurwa? – warknął nastolatek, pocierając tył swej ogolonej głowy. Było ich razem siedmioro, nierozłączna grupka homofobicznych, okrutnych bandziorów, którzy żywili niezrozumiałą niechęć do uczniów Garrison. Castiel nie mógł chyba zwrócić na siebie uwagi kogoś gorszego.
- Przepraszam – powiedział, kucając szybko, aby podnieść torbę, ale drugi chłopak był szybszy. Rozerwał plastikową osłonkę, zrzucił wieczko i wyjął baletki.
- Twoje? – prychnął zbir. Podał buty swemu przyjacielowi, mamrocząc coś o tańczących ciotach, a reszta grupy zarechotała pogardliwie.
Castiel nie powiedział nic, Adam też nie. Stąpali po kruchym lodzie. Nawet, gdyby miał ochotę odejść bez butów, to istniała spora szansa, że tamci i tak by za nimi poszli. Byli bardzo uparci.
- Gdzie twoja tutu? – spytał inny chłopak, podnosząc pustą plastikową torbę i zaglądając do środka.
Castiel nie sądził, aby mądrze było wykazywać, że męscy tancerze nie nosili tutu. Odzywanie się mogło jedynie sprowokować szybszą napaść, jeśli tamci właśnie to planowali zrobić.
- Oni nie noszą tutu – powiedziała dziewczyna. Wszyscy zdawali się mieć ok. 20 lat, ale Castiel nie mógł mieć pewności, bo ich ubrania sprawiały, że wydawali się starsi. – Nosicie rajtuzy, prawda? – spytała, zwracając się do Adama.
Adam kiwnął głową.
- Czemu, kurwa, nie nosicie tutu? Tańczycie jak dziewczyny, to powinniście się ubierać jak one – odparł wysoki chłopak. Grupka zaśmiała się.
- Muszą pokazywać tyłki innym ciotom – powiedział kolejny chłopak, który trzymał baletki, i Castiel z przerażeniem ujrzał, jak tamten wygrzebał zapalniczkę z kieszeni i podpalił piętę. Żarząca się dziura rozrastała się powoli, przepalając materiał.
- Tak, w przeciwnym razie nikt ich nie zerżnie.
- Jebane cioty.
- Jebani obrzydliwcy.
Castiel był czerwony na twarzy ze wstydu i gniewu. Miał dość. Chciał tylko wrócić do domu, do Garrison. Nie chciał słuchać, co jeszcze ktoś miał do powiedzenia. Czemu musiał czekać i wysłuchiwać obelg tylko dlatego, że byli zbyt ograniczeni, aby zrozumieć, że bycie tancerzem niekoniecznie robiło z niego geja? Był gejem, ale nie o to tu chodziło.
- Czy mógłbym, proszę, odzyskać swoje buty? – zapytał Castiel z taką siłą, jaką potrafił. Musiałby je naprawić, zaszyć dziurę możliwie najlepiej. Nie mógł sobie tak szybko pozwolić na kolejną parę.
- Pewnie, że możesz, ty pedale – powiedział chłopak, którego Castiel przypadkowo uderzył pudełkiem i który również musiał być przywódcą. Wyrwał buty przyjacielowi. – Ale to są buty do tańca, więc będziesz musiał zatańczyć. Nie mogę ich dać byle komu.
Castielowi waliło serce i oblewał się potem.
- Oddaj je – powiedział.
- Możesz mieć je z powrotem, cioto – powiedział chłopak. – Jak zatańczysz.
Było jasne, że w najbliższym czasie tamten nie zamierzał ich oddać, i chociaż Castiel nienawidził swoich nowych butów, to były one bardzo drogie i nie zamierzał ich poświęcać, nie bez walki. Jedną osobę już uderzył, nie było powodu, dla którego nie miałby uderzyć drugiej.
Zrobił krok naprzód z głupim zamiarem wyrwania butów z rąk zbira, kiedy przerwał mu niski warkot silnika.
- O kurwa – wymamrotał chłopak.
Obok nich zatrzymał się motor i Castiel niemal westchnął z ulgą, dopóki właściciel nie zdjął lśniącego kasku i nie okazał się blond spawaczką, która cały tydzień złowrogo na niego patrzyła. Kopnęła w nóżki i zsiadła.
- Powiecie mi, co robicie na zewnątrz Road House? – spytała, mierząc grupę zbirów wzrokiem, którego celem wcześniej był Castiel.
- Uspokój się, Harvelle, my tylko rozmawialiśmy z przyjaciółmi – powiedział chłopak, uśmiechając się nieprzyjemnie.
Blondynka, Harvelle, rzuciła Castielowi i Adamowi spojrzenie, po czym z powrotem odwróciła się do tamtej siódemki.
- Przyjaciółmi, co? – spytała i Castielowi przypomniał się Dean. – Jak mają na imię?
Nastąpiła krótka przerwa.
- Pedał nr 1 i pedał nr 2 – odparł chłopak i grupa wybuchła śmiechem.
Harvelle nie wyglądała na rozbawioną.
- Wypierdalać stąd i oddawać mi te buty – powiedziała, chwytając baletki. Kiedy tamci wciąż nie odchodzili, podeszła bliżej do tego, który, jak przypuszczał Castiel, był przywódcą, z niesłabnącą pewnością siebie. Musiał jej przyznać odwagę. – Powiedziałam wypierdalać stąd – warknęła. – Chyba, że chcecie, bym powiedziała Crowleyowi, że znowu włóczyliście się poza jego budynkiem?
Chłopak szyderczo wykrzywił twarz.
- Nieważne – powiedział, przechodząc obok i trącając ją ramieniem, po czym kopnął puste pudełko przez ulicę.
Castiel z ulgą i osłupieniem krążącym mu w żyłach patrzył, jak odchodzili. Ze wszystkich ludzi, którzy mogliby go uratować, ona była ostatnią osobą, po której by się tego spodziewał.
Harvelle odwróciła się do Castiela i bez słowa podała mu buty.
- Dziękuję – powiedział, niezdolny nie wyrazić niedowierzania w głosie, i ona również musiała to usłyszeć, ponieważ spojrzała mu w oczy i westchnęła.
- Może i chuj z ciebie, ale na to nie zasłużyłeś. Homofobia mnie straszliwie wkurwia. A to są największe homofobiczne dupki w okolicy.
Castiel nie był pewien, co na to odpowiedzieć.
- Nie mają tam prawa wstępu – powiedziała, wskazując na bar za sobą. – Zatem jeśli jeszcze kiedyś sprawią wam kłopoty, po prostu wejdźcie do środka.
- Nie jesteśmy dość dorośli – powiedział Adam.
Uśmieszek Harvelle był w połowie pobłażliwy, w połowie rozbawiony.
- Nie sprawdzają dowodów, ale jeśli będziecie mieć problemy, po prostu powiedzcie im, że mnie znacie.
- A, uch, kim jesteś? – spytał Adam.
Harvelle wyciągnęła rękę.
- Jo Harvelle. Przyjaźnię się z Deanem Winchesterem.
Adam i Castiel spojrzeli na siebie. Na szczęście Jo nie słyszała ich wcześniejszej kłótni, inaczej mogłaby im tak szybko nie pomóc.
- Jestem Adam – powiedział, chwytając jej rękę. – Adam Milligan, a to jest-
- Castiel Novak – przerwała, przeszywając go brązowymi oczami. – Tak, wiem, kim jesteś.
Castiel uścisnął jej dłoń. Miała mocny chwyt. Kusiło go, by coś powiedzieć, by powiedzieć jej, że już Deana nie nienawidził, może nawet przeprosić, ale spojrzenie w jej oczy powiedziało mu, że wiedziała dużo więcej, niż dawała po sobie poznać.
- W każdym razie – powiedziała, przerywając ten improwizowany konkurs na spojrzenia – mam robotę do wykonania – zakręciła kluczykami wokół palca. – Trzymajcie się z dala od kłopotów.
Żaden z nich nic nie powiedział, dopóki nie siedzieli bezpiecznie z powrotem w samochodzie Adama.
Co za dzień. Castiel uderzył przyjaciela, został osaczony przez chuliganów, uratowany przez wroga i zniszczył kolejną parę butów. A nawet nie przyszła jeszcze pora lunchu.
- Przepraszam za to, co powiedziałem – wymamrotał Adam w drodze powrotnej do Garrison. - Castiel mocniej zacisnął ręce na trzymanych na kolanach butach. – Nie miałem tego na myśli.
- Masz prawo do własnego zdania.
- Castiel, ja… ja nie sądzę, że jesteś zdesperowany. To wszystko o Deanie, tak, nie lubię gościa, ale nie miałem na myśli tego, co powiedziałem o tobie.
Castiel gapił się przez okno.
- Castiel-
- Adam, nie chcę o tym dyskutować.
Na szczęście przyjaciel umilkł. Przyjechali do Garrison i Castiel wysiadł z samochodu, nie czekając na Adama.
- Coś cię martwi.
Castiel podniósł wzrok ze swego miejsca siedzącego na parapecie w sypialni, gdzie czytał, i zastał Annę stojącą w jego drzwiach z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Anno – powiedział z westchnieniem – dobrze, że wróciłaś.
- Dobrze jest wrócić – odparła, siadając na jego łóżku i patrząc na niego z wyraźną ciekawością. – Masz malinki na szyi.
Castiel na pół świadomie dotknął tych znaków. Poczuł gorąco na twarzy.
- Gabriel zdaje się myśleć, że uprawiasz z Deanem Winchesterem gorący seks bazujący na nienawiści – powiedziała Anna.
Castiel przewrócił oczami, zatrzaskując książkę i ześlizgując się z parapetu.
- Wszyscy tak myślą – powiedział, odkładając tom w twardej oprawie na półkę nad szafą.
- A uprawiasz?
W przeciwieństwie do większości, jeśli Anna zadała pytanie i nie dostała odpowiedzi, to nigdy nikogo nie naciskała, chyba że czuła, iż było to konieczne. Castiel lubił tę jej cechę i było to jednym z powodów, dla których powiedział jej prawdę.
- W tym nie ma żadnej nienawiści.
Anna popatrzyła na niego.
- Więc to nie Dean cię zdenerwował?
Castiel pokręcił głową i usiadł obok niej na łóżku.
- Adam zaprosił mnie na randkę.
Anna uniosła brwi, ale nie skomentowała.
- Pokłóciliśmy się i powiedział coś…
- Coś bolesnego?
Castiel skinął głową.
- Tego się po nim nie spodziewałem. Jest moim przyjacielem… Nigdy nie sądziłem, że Adam by…
- W ferworze kłótni wszyscy mówią coś, czego żałują – perswadowała Anna.
- Nie powiedziałby tego, gdyby nie sądził, że nie ma w tym odrobiny prawdy.
Zapadła krótka cisza. Castiel słuchał głośnego gadania na dole, kiedy jego przyjaciele przygotowywali drinki na później. Dwa koktajle i Castiel wiedział, że będzie całkiem odurzony – zawsze miał słabą głowę, dlatego zazwyczaj nie lubił pić, ale w jego obecnym nastroju upicie się wydawało się miłym pomysłem.
- Czy Dean dziś przychodzi? – spytała nieoczekiwanie Anna.
- Nie – Castiel chciał, by było inaczej.
Anna uśmiechnęła się, jak gdyby wiedziała. Prawdopodobnie tak było.
- Powinieneś go zaprosić.
Skonsternowany Castiel ściągnął brwi.
- Nie sądzę, by chciał przyjść.
- Spytaj go – powiedziała Anna. – Nigdy nic nie wiadomo.
Jakiś czas później, jak już Castiel przemielił wszystkie za i przeciw w sprawie zaproszenia Deana, stworzył, jak miał nadzieję, lekką wiadomość i wysłał ją.
JA: WYPRAWIAMY PRZYJĘCIE KOKTAJLOWE. CHCESZ DOŁĄCZYĆ?
Dean odpisał natychmiast.
DEAN: CZY WY, ELEGANCCY TANCERZE, NIE WOLICIE WINA I SERA?
To nie było zabawne, nie naprawdę, ale Castiel i tak się roześmiał. Ponownie sobie uświadomił, że tęsknił za Deanem.
JA: LOKAJ WYBYŁ, A TO ON MA KLUCZE DO PIWNICZKI Z WINEM.
DEAN: MOGĘ SIĘ TAM WŁAMAĆ.
JA: TO MNIE NIE ZASKAKUJE.
DEAN: PRZYJDŹ I ZOBACZ SIĘ ZE MNĄ.
JA: TERAZ?
DEAN: TAK. MAM COŚ DLA CIEBIE.
JA: JEŚLI TO TWÓJ PENIS, TO MYŚLĘ, ŻE MOŻE POCZEKAĆ.
Albo i nie. Jeśli chodziło o Deana, Castiel był zawsze napalony.
DEAN: haha. TO NIE MÓJ FIUT (CHOĆ MOŻE BYĆ, JEŚLI CHCESZ). MAM DLA CIEBIE COŚ INNEGO.
Zamyślony Castiel ściągnął usta. Co Dean mógł dla niego mieć?
JA: JEDNO DILDO STARCZY MI AŻ NADTO, DEAN, NIE POTRZEBUJĘ KOLEJNEGO.
DEAN: O CZYM TY, DO CHOLERY, MYŚLISZ?! MAM NA CIEBIE ZŁY WPŁYW.
JA: ZGADZA SIĘ.
DEAN: PRZYJDŹ I SPOTKAJ SIĘ ZE MNĄ, CAS. TO NIE JEST DILDO ANI FIUT. NIC Z TYCH RZECZY. SPOTKAJMY SIĘ. BĘDĘ CZEKAŁ U GÓRY SCHODÓW DO MOJEGO DORMITORIUM.
Zbyt zaciekawiony, aby dłużej czekać, Castiel wsadził telefon w kieszeń i ruszył do drzwi, rzucając przyjaciołom przez ramię „Zaraz wracam”.
Jak obiecał, Dean opierał się o ścianę korytarza biegnącego do dormitorium Colta, trzymając ręce w kieszeniach i gapiąc się w sufit. Kiedy ujrzał Castiela, uśmiechnął się szeroko, a Castiel automatycznie odwzajemnił ten uśmiech.
- Hej – powiedział Dean, szczerząc się. Objął Castiela za kark i pocałował go.
Tancerz spoczął ustami na jego ustach, ciesząc się powolnym, ciepłym dotykiem Deana głaszczącym go po krzyżu. Przytulił się bardziej do ciepłego ciała spawacza, zaciskając palce na krawędzi jego koszulki i trzymając go w miejscu.
- Masz coś dla mnie? – spytał Castiel ostrożnie.
Dean prychnął.
- Cas, nie musisz być tak przerażony – powiedział, ale potem zdawał się poruszyć z zakłopotaniem. – Niczego sobie z tego powodu nie myśl, dobra? To nic takiego i… one są używane. Po prostu je zobaczyłem i pomyślałem, że ci się spodobają.
Castiel pokręcił głową.
- Nie rozumiem.
Dean westchnął, a policzki mu zapłonęły. Wyjął prawą rękę z kieszeni, w której trzymał bardzo mocno ściśnięte, znoszone czarne baletki. Nie były błyszczące, były matowe, powycierane i używane, ale nie dość używane. Były roztańczone, ale tylko tyle. Nie miały rozdarć, żadnych poważnych uszkodzeń, wyłącznie zagniecenia i otarcia. Były miękkie i piękne, a najważniejsze, że były w rozmiarze Castiela.
Nie wiedział, co powiedzieć. Emocje go przytłaczały. Jeszcze nikt wcześniej nie zrobił dla niego czegoś tak cudownego. Nagle dzień już mu się nie wydawał tak okropny. Okrutne słowa, które tak na niego wpłynęły, gdzieś zniknęły.
- Hej – zachichotał Dean, dotykając jego twarzy. – To tylko buty.
W tej właśnie chwili Castiel uświadomił sobie, że uronił kilka łez. Pociągnął nosem, czując się idiotycznie.
- Dziękuję, Dean – powiedział z tak wielką wdzięcznością i uznaniem, jakie mógł upchnąć w tym zdaniu.
Dean ściągnął brwi.
- W porządku z tobą? – pogładził Castiela po ramieniu, muskając jego zimną, nagą skórę swoją rozgrzaną dłonią i rozgrzewając go aż do wewnątrz.
- Miałem zły dzień… - wymamrotał.
- To kiepsko – powiedział Dean. – Ale będzie lepiej.
Castielowi usta drgnęły w uśmiechu.
- Naprawdę?
- Aha – powiedział Dean z uśmieszkiem. – Pójdziemy na tę twoją winno-serową imprezę-
- Tam nie ma wina i sera.
- …a potem będziemy się rżnąć jak króliki! Nie może być już dużo lepiej, co?
Rozdział 12
- O ja pierdolę… żadnych więcej Lodzików.
Gabriel nadąsał się.
- Jeszcze tylko jednego?
- Nie, do licha – stęknął Dean. – Smakują paskudnie.
- A ja je lubię – powiedziała podekscytowana Ava. – Mogę je połknąć na raz!
- Połykanie bez dławienia się nie znaczy, że je lubisz – powiedziała Bela.
- Ava po prostu lubi połykać, prawda, skarbie? – spytał Baltazar.
- Ta rozmowa wydawałaby się wysoce nieortodoksyjna komuś, kto by nas usłyszał – skomentował Castiel. Odchylił głowę w tył, próbując zobaczyć Deana do góry nogami, i zaśmiał się, kiedy spawacz dmuchnął mu w twarz. Siedział Deanowi na kolanach, tyłem do niego i okraczając mu nogi, więc mógł widzieć stół z koktajlami.
Castiel oczekiwał, że w obecności Deana zrobi się niezręcznie, szczególnie po tym, jak Adam zaprosił go na randkę, i na początku było. Dean wkroczył do dormitorium, usiadł i wciągnął sobie Castiela na kolana, podczas gdy wszyscy, poza Anną, gapili się na nich szeroko otwartymi oczami. Po wstępnej rundzie pytań takich, jak „Czy wy się umawiacie?” oraz „Jak to się, do diabła, stało?”, a także całkowicie niewłaściwym ze strony Gabriela „Czy on jest duży, Castiel? Założę się, że jest wielki, co?” niezręczność wyparowała. Nawet Adam zdawał się dobrze bawić, choć czasami jego uśmiech wyglądał na wymuszony.
Pełna wersja tego, co wcześniej tego dnia zaszło, pozostała pomiędzy Adamem i Castielem. Castiel czuł się zaskoczony, że Adam żadnemu z przyjaciół nie podał prawdziwej przyczyny stojącej za jego obolałym nosem, ale przypuszczał, że mogło to być zażenowanie i poczucie winy z jego strony i że prawdopodobnie chciał utrzymać swe rzekome uczucia do Castiela dla siebie, co Castiela doskonale satysfakcjonowało. Tancerz opowiedział wszystko Annie i był pewien, że ona zatrzyma to dla siebie, więc nie było powodu opowiadać o tym komuś jeszcze, chyba że Adam zacząłby się pienić albo był niepotrzebnie nieuprzejmy wobec Deana, ale nie był; był przyjemny, może trochę cichszy, niż zwykle, ale nie na tyle, by przyjaciele zaczęli zadawać pytania.
- Cas ma dość – powiedział Dean, głaszcząc tancerza po głowie.
Castiel zachichotał znowu i mruknął przeciągle, czując palce Deana w swoich krótkich włosach. Twarz mu płonęła z gorąca i pod wpływem alkoholu, a zamiast mózgu miał papkę, jakby ktoś włożył go w mikser.
- Wiemy – powiedział Baltazar, popijając ciemnoróżowy koktajl. – Jego słownictwo nie zna granic, kiedy wypije o kilka za dużo.
Castiel radośnie machnął nogami, patrząc na swoje rozmazujące się stopy w skarpetkach uderzające Deana w golenie. Trzymał ręce na kolanach Deana między swoimi nogami, więc mógł się przechylić całkiem do przodu i uważniej patrzeć na swoje nogi, jednak coś szarpnęło nim do tyłu.
- Spadniesz, Cas – szczupłe ramiona objęły go w talii i został przyciągnięty do bardzo gorącej, twardej piersi. Castielowi zjechał żołądek. – Myślę, że lepiej przekonać go, aby poszedł do łóżka – powiedział Dean.
- Nie trzeba go będzie mocno przekonywać – powiedział ktoś, ale Castiel nie trudził się patrzeniem, kto, ponieważ zbyt zajmowało go szturchanie Deana nosem w szyję.
- Chodź, Cas.
I nagle Castiel stał. A przynajmniej tak myślał. Trudno mu to było stwierdzić, skoro reszta świata kręciła się szybciej, niż był w stanie zrozumieć. Zatoczył się naprzód i ramiona złapały go znowu.
Cóż, to było nawet przydatne, pomyślał Castiel. Czy zawsze będą go łapać?
Nie był w stanie ustawiać nóg jedna za drugą, więc podłoga nieoczekiwanie zniknęła i znalazł się w czyichś ramionach. Marszcząc się, przyjrzał się profilowi swego porywacza i zdał sobie sprawę, kto to był.
- Dean! – wykrzyknął Castiel, po czym stęknął. – Dean, czuję się ekstremalnie zawrotnie.
- Chce to ktoś przetłumaczyć?
Ludzie się śmiali, choć Castiel nie wiedział, kto.
- Chodzi mu o to, że kręci mu się w głowie – powiedział ktoś.
- Kręci się w głowie. Jasne. Powinienem był zgadnąć – sapnął Dean i oto znowu się poruszali.
- Dobranoc, Castiel!
Castiel zerknął Deanowi przez ramię, chcąc widzieć, kto się odezwał. Zauważył swoich przyjaciół i uśmiechnął się.
- Dobranoc! – zaśpiewał.
Chwila… czemu szedł do łóżka? Nawet nie czuł się zmęczony. Ziewnął nieświadomie i musiał przyznać, że być może czuł się nieco śpiący.
Zamknął na chwilę oczy, po czym otwarł je ponownie w chwili, w której opadł na coś bardzo miękkiego. Zamrugał w ciemności, patrząc na Deana i szukając go.
- Zamierzasz – ziewnął – zostać tutaj? – spytał.
Dean ostrożnie ściągnął tancerzowi dżinsy.
- Przykro mi, Cas. Muszę spać we własnym łóżku.
Castiel usłyszał, jak się sam poskarżył, ale nie wiedział dokładnie, co powiedział.
Dean zaśmiał się cicho.
- Mógłbym ci teraz powiedzieć cokolwiek, a ty byś nie zapamiętał, co?
- Zapamiętałbym – odparł Castiel, już odpływając.
- W porządku – szepnął Dean z uśmiechem w głosie. – Wobec tego powierzę ci tajemnicę…
Następnego ranka Castiel obudził się z gwałtownym bólem głowy i wrażliwym żołądkiem. Stęknął i przekręcił się na bok, z dala od światła dnia bezmyślnie wlewającego się do pokoju. Bał się myśleć o połączeniu drinków, jakie wychylił poprzedniego wieczoru.
- Castiel, nie śpisz? – spytała Ava przez drzwi sypialni.
Castiel chrząknął.
- Wkrótce schodzimy na śniadanie – drzwi skrzypnęły przy otwieraniu i dziewczyna zajrzała do środka, chichocząc na widok jego leżącej twarzą w dół postaci. – Spójrz tylko na swój stan – powiedziała, kręcąc głową. – No dalej, wstawaj i będziesz mógł zjeść jakieś śniadanie.
- Nie, zostaję w łóżku – wymamrotał Castiel, otulając się kołdrą.
- No choooodź! Dziś podają bekon.
- Zostaję w łóżku.
- Nadal śpi?
- Powiedział, że zostaje w łóżku.
- Castiel, zbieraj swój bezczelny tyłek z łóżka! – krzyknął Gabriel.
- Idźcie. Sobie.
Kroki wymykające się z jego pokoju sprawiły, że z ulgą westchnął w poduszkę. Już odpływał ponownie, zadowolony, że spędzi swój kacowy wyrok w głębokim śnie, kiedy jakiś niemożliwy, wstrząsający ziemią hałas sprawił, że poderwał się nad łóżkiem.
- AAA! – Castiel podniósł się na klęczki, przyciskając poduszkę do piersi i łapczywie wciągając tlen.
Gabriel w ramach podpórki trzymał się Avy, oboje rechotali jak hieny, zaś w jego ręce widniał jaskrawoczerwony klakson.
Gniew narósł w nim szybko i gorąco.
- GABRIEL! – ryknął Castiel.
Przyjaciele mieli łzy w oczach, tak głośno się śmiali.
- Powinieneś zobaczyć… - Gabriel nie mógł złapać tchu - …swoją twarz.
- Ja ci dam twarz! – warknął Castiel, zrywając się z łóżka.
Gabriel i Ava szybko uciekli i cała trójka pognała na dół, do głównego salonu, przebiegając obok zdumionej Anny.
Jednym szybkim susem Castiel rzucił się na Gabriela i padli razem na kanapę, walcząc wściekle, by przyszpilić się nawzajem do kanapy. Stoczyli się na podłogę, gdzie Castiel zdołał usiąść na Gabrielu, a potem pobić go poduszką po głowie. Gabriel wciąż chichotał, więc Castiel tylko uderzał go mocniej.
- Ha… ha… - wysapał Gabriel, gdy tylko Castielowi skończyła się energia. – W żadnym razie nie jesteś rannym ptaszkiem!
Czy kogoś dziwiło, że Castiel nienawidził poranków?
Później tego dnia, kiedy Castiel pozbierał się po kacu tak, jak mógł, poszedł spotkać się z Deanem u wejścia do Garrison. Planowali kolejną przejażdżkę i Castiel nie mógł się tego doczekać. W brzuchu coś mu skakało z podniecenia, kiedy zszedł na parter, ale gwałtownie zatrzymał się na miejscu na widok nieuśmiechniętego Adama.
- Dokąd idziesz? – spytał Adam, uderzając Castiela dłonią w pierś.
Tancerz, marszcząc się, cofnął się o krok.
- Idę spotkać się z Deanem.
- Za pół godziny będzie po czasie. Nie wolno ci opuszczać terenów szkoły.
- Wrót nie zamykają aż do 21.00.
- Zrobią to wcześniej, jeśli się dowiedzą, iż uczniowie się wymykają – powiedział Adam obłudnie. Brzmiało to zupełnie jak pogróżka. Adam, którego Castiel znał, nie był kimś, kto by rozmawiał z nauczycielem za jego plecami, ale to był inny Adam, taki, którego nie lubił.
- Co się z tobą dzieje? – zapytał Castiel.
Adam błysnął oczami.
- Po tym, co wywinąłeś? Zasługujesz na niewielki rewanż.
Castiel zdezorientowany spojrzał na niego zezem.
- Niczego nie wywinąłem.
- Och, nie wciskaj mi kitu. Jednego dnia zapraszam cię na randkę, a ty tego samego wieczoru sprowadzasz pieprzonego Winchestera do naszego dormitorium? Wpełzasz na niego, na jego kolana, całujesz się z nim?
Prawda była taka, że Castielowi nigdy nie przyszło do głowy, iż Adam mógłby to uznać za obrazę, ale, naprawdę, to nie był jego problem. Zamierzał być z Deanem w obecności przyjaciół, czy to się Adamowi podobało, czy nie, i lepiej dla niego, by się do tego przyzwyczaił.
- Ja tylko chciałem być z Deanem. Nie zrobiłem tego na złość tobie – powiedział Castiel. – Przepraszam, jeśli tak to odebrałeś.
Adam zaśmiał się posępnie.
- Jasne.
- Czemu się tak zachowujesz? – zapytał Castiel. Ledwo rozpoznawał Adama. Znał go od sześciu lat i jeszcze ani razu nie widział tej jego strony, a to go przerażało, ponieważ tej osoby nie znał.
- Zachowuję się jak? Jak zły? Och, przepraszam, jeszcze nikt się na ciebie nie wkurzył? Zawsze wszystko uchodzi ci płazem?
Castiel spojrzał w jego lśniące złowrogo oczy i potrząsnął głową.
- Muszę spotkać Deana.
- A ja ci mówiłem, że jest już prawie po czasie – powiedział Adam, łapiąc go za ramię i nie pozwalając mu odejść.
Castiel spojrzał na silny chwyt na swoim bicepsie, a potem w oczy Adama.
- Daj mi odejść. – „W przeciwnym razie” zawisło niewypowiedziane w powietrzu. Castiel żadną miarą nie był słabeuszem. Jeśli Adam chciał mu grozić, to on był bardziej niż chętny, by dodać do tego coś swojego.
Na szczęście Adam pohamował swe pełne furii słowa i puścił jego ramię, trącając go w drodze na górę.
Castiel obserwował go, marszcząc brwi. Będzie musiał uważnie go obserwować.
- Nie spieszyło ci się – powiedział Dean z uśmiechem. Castiel przyjął jego pocałunek, ale niewiele zrobił, by go odwzajemnić, i Dean to zauważył. – Co się dzieje?
- Adam… - odparł Castiel i zaczął wyjaśniać wszystko, co się między nimi dwoma zdarzyło, wliczając zajście z Jo. Nie trzeba mówić, że Dean nie był szczególnie zachwycony.
- Co jest, kurwa?!
- Dean, uspokój się.
- Jakieś dupki palą ci buty, a twój durny przyjaciel ci grozi, i ty mi mówisz, że ma mi to pasować?!
- Najlepiej tak.
- Ten gówniarz – warknął Dean. – Tylko dlatego, że nie miał jaj na tyle, żeby coś zrobić, zanim się tu pojawiłem, to myśli, że teraz może rościć sobie prawa?
- Dean, ja nie jestem nagrodą. Adam nie zamierzał…
- Pojeb. Powinienem go opieprzyć, zanim przyjdzie mu jakaś głupota do głowy.
Poirytowany Castiel potarł sobie czoło. Dokładnie dlatego nic Deanowi nie powiedział.
- Możesz, proszę, przestać udawać jaskiniowca? Umiem się sobą zająć. Adam jest na mnie… zdenerwowany. To wszystko. Przejdzie mu.
Dean parsknął.
- Lepiej, żeby – skrzyżował ramiona na piersi. – Jeśli jeszcze kiedyś wpadnie na pomysł, żeby ci grozić lub zapraszać cię na randkę, to masz mi powiedzieć.
Castiel oparł się chęci, by przewrócić oczami.
- Nie sądzę, aby Adam miał w najbliższym czasie zaprosić mnie gdziekolwiek. W chwili obecnej mnie nienawidzi.
- Tak. Jasne. Ponieważ uczucia, jakie prawdopodobnie żywił do ciebie od lat, tak po prostu… - Dean machnął palcami – znikną.
Było czymś zarówno komicznym, jak i irytującym słuchać nadopiekuńczego i zazdrosnego trajkotania Deana.
- Nie trzeba się o nic martwić – powiedział Castiel, wsuwając ręce pod skórzaną kurtkę Deana. – Jestem z tobą.
Powolny uśmieszek wygiął usta spawacza.
- Jesteś mój, co?
- Nie do końca to powiedziałem.
- Nie, ja tak mówię – powiedział Dean, szczerząc się i przyciągając Castiela bliżej.
Castiel automatycznie odwzajemnił uśmiech. Znowu czuł motyle w żołądku. Przechylił głowę, muskając wargami usta Deana. Pocałunek był powolny i ciepły i Castiel rozpłynął się pod jego wpływem.
Kiedy Dean przerwał całowanie, spojrzał na Castiela z wyrazem, jakiego tancerz nie umiał odczytać.
- Czy dużo pamiętasz z sobotniej nocy?
Castiel zachichotał.
- Niewiele – powiedział, ale potem żołądek mu opadł i Castiel spojrzał ostro na spawacza. – Czy zrobiłem coś kłopotliwego?
Dean uśmiechnął się, wodząc wzrokiem gdzieś ponad ramieniem Castiela.
- Nie.
Castiel próbował spojrzeć mu w oczy, ale Dean nie patrzył na niego.
- Więc co…
- Chodź – powiedział Dean. – Wyrwijmy się stąd na chwilę – splótł palce z palcami Castiela i pociągnął go do Impali. Przez resztę nocy nic więcej nie zostało powiedziane o sobocie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 22:06, 26 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Kolejny ficzek na szybko - cudo od Bookkbaby :D
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:33, 27 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
A ja pierdoła pod Dale'a podstawiłam sobie Colby'ego XD Yep Dale jest uroczy. O ile można tak nazwać gwiazdę gejowskiego porno XD Znaczy jak pokazuje przykład: można XD
Ach, porno-tumblre deprawują prawych ludzi <3
Wysmarowałam wczoraj takiego ładnego posta, z linkami i tak dalej, ale forum się wzięło i zacięło, z serwerem się łączyć nie chciało i pomimo półgodzinnych starań: dupa blada z tego wyszła. A musiałam już wychodzić. Nieważne. Już wróciłam, się ogarnę, przeczytam rozdziały i wysmaruję posta raz jeszcze <3 Ach, na potrzeby wczorajszego niewysłanego posta przełamałam swój strach przed AO3 i nie zawirusowałam mojej kompa XD Nie jest źle XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Nie 18:56, 27 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Można geja nazwać uroczym - Dale na dole to cudny widok :) Dzisiaj ani jutro raczej się niczego nie spodziewajcie, za późno wrócę z pracy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:43, 27 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
(po dzisiejszym popołudniu wiem dokładnie, jak czuje się Sam podczas researchu XD Ale telewizja kłamie: im idzie to o wiele szybciej, niż mnie XD)
Okej. Tak lecąc od tyłu. Link do [link widoczny dla zalogowanych], proszę. A [link widoczny dla zalogowanych] fik, który właśnie czytam. Jest super, akcja ma miejsce po ósmym sezonie, więc Cas jest człowiekiem, anioły upadły, Kev szuka mamy, Charlie wymiata, Sam daje się onieśmielać bibliotekarce, Dean się stara, a Abaddon robi kłopoty. Bosko <3 To jeden z fików, o których czytałam świetne opinie zanim się zakończyły i kiedy w końcu doszło do tej chwili, mogłam zatopić zęby :3
Wracając na moment do The Dance of Inanna. Rozumiem, że nie masz na niego ochoty słońce, ale chciałam tylko nadmienić, że moim skromnym zdaniem ten fik posiada jednego z najlepiej napisanych canono-podobnych Deanów EVER. Świetna charakteryzacja i gosh, ten rozwój postaci <3
Nie wiem, czy to wszystko co chciałam powiedzieć, łotewa, fik:
- wciąż nie lubię Adama, teraz z siłą 1000 razy większą, bo wcześniej nie pamiętałam dokładnie, co drań powiedział. I akcja, którą wykroił pod koniec~ uch. NIE lubię. No.
- pijany Cas to słodki Cas <3
- Dean kupujący Casowi czarne baletki to najwspanialszy Dean, jakiego ziemia nosi.
- zaczynam się już bać, bo nie wiem kiedy dokładnie stanie się to, co się stanie i będę żyła w strachu dopóki się nie stanie, a potem będę żyła w strachu jeszcze trochę, bo angst.
- a tak w ogóle to te rozdzialiki to sam, czysty chodzący fluff i szczęśliwość :3
- poza sceną palenia baletek, wtedy chciałam złamać komuś nos. Najlepiej Adamowi.
A teraz idę zrobić sobie kakao. Czeka na mnie pół pudełka szkockich ciasteczek maślanych <3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|