Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 396, 397, 398 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:20, 09 Lip 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
Lin, ale tam jeszcze nie będzie TEJ sceny. To przy następnej okazji :)

Zupełnie nie szkodzi, bo teraz chyba będzie Anna, prawda...? Albo jakoś blisko Anny? I późniejsza reakcja Casa, którą Sam musiał Deanowi przetłumaczyć :D Ten fic składa się z samych cudnych scen...

patusinka napisał:
Właśnie jadę do pracy, siódmy dzień z rzędu... Życzcie mi powodzenia...

Biedactwo, mam nadzieję, ze nie będzie tak źle... ._.

Teraz będzie dużo gadania. Położyłam się wczoraj o normalnej godzinie, to znaczy koło 1, z zamiarem przeczytania kawałeczka Angelhawke przed snem. Na zasadzie: ok, doczytam do momentu, jak Sam pozna Casa (Dean przywiązał go na noc do drzewa). I od tego momentu było- o Chryste, Sam uciekł O.O- Ło Jessu, złapali Sama- dobra, doczytam tylko do momentu, jak Dean go odbije- Cas jest ciężko ranny Dx- zobaczę tylko, czy go uratują- znaczy URATUJĄ- ale i tak nie zasnę, zanim się tego nie DOWIEM- Cas opowiada Samowi resztę historii- Dean POCAŁOWAŁ CASA O.O- "I don't understand, I don't have a... hole..."- Cas nie odebrał pierścienia od Deana- Fuck- zauważyła- FUCK- zostaw te perfumy, suko- coś ty mu zrobiła- kmsvj nsjvnudisb vk bfhbvsdvi- JEB, czwarta rano. Jessu... I czytałabym dalej, gdybym nie odpadła, twarzą w tablet. Przewinęłam nosem ze czterdzieści stron, rano musiałam szukać, gdzie skończyłam czytać. Przynajmniej uświadomił sobie, ze wcale jej nie kocha. Jessu, kiedy mu tłumaczyła, ze trzyma go, odizolowanego od świata, DLA SIEBIE- myślałam, ze ja uduszę przez ekran. Zabiję. Wypatroszę i nakarmię tym, co wyleci. Grrrrrrkxncv jsbvnjsbvuoac. Dean, Dean, weź się SZYBKO w garść.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 11:49, 09 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:43, 09 Lip 2013    Temat postu:

O jezusie, Pat, ale to tak można? oO przecież człowiek musi kiedyś odpocząć -_- trzymaj się słońce!

Dlatego ja nie siadam do czytania w łóżku, chociaż lubię, bo kończy się to dla mnie bardzo podobnie XD A od tego fika ciężko się oderwać, zwłaszcza w takich momentach, w których teraz jesteś. Co ja mówię, w każdych momentach XD

A ja czytam Shelter. W połowie już jestem, a nawet dalej. Aww, taki naiwny Cas jest taki uroczy :D A Dean wredny, kiedy mu tłumaczy dlaczego zwierzątka są w telewizorze i skąd się bierze kawa XD Huh, a potem shit hit the fan. Lin, Lin, czytałaś to? Bo nie wiem, czy zachwycać się w ciszy, czy tak publicznie XD

A tak w ogóle jksfadhfpqoweutglksdg Lin, do kurwy nędzy, jak skończysz czytać Angelhowke będę zmuszona NALEGAĆ, żebyś zasiadła i napisała drugi rozdział. Chyba, że chcesz być ze mną pokłócona, o! Będę nalegać bardzo, bo bardzo mi się podoba co przeczytałam i bardzo chcę więcej. Okej? Okej? Hę? :D

//Skończyłam Shelter TT_TT Pat, mówiłaś, że to ma cudny happy end, ale to... przeszło moje najśmielsze oczekiwania @_@


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Wto 14:29, 09 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:39, 09 Lip 2013    Temat postu:

antique napisał:
A od tego fika ciężko się oderwać, zwłaszcza w takich momentach, w których teraz jesteś. Co ja mówię, w każdych momentach XD

Cas miał sesję z własną ręką i Lin, stary perwersyjny wyjadacz, co niejeden destielowy smut przeczytał, płonił się rumieńcem jak dziewica w burdelu. Cas, kurwa... @.@

antique napisał:
A ja czytam Shelter. W połowie już jestem, a nawet dalej. Aww, taki naiwny Cas jest taki uroczy :D A Dean wredny, kiedy mu tłumaczy dlaczego zwierzątka są w telewizorze i skąd się bierze kawa XD Huh, a potem shit hit the fan. Lin, Lin, czytałaś to? Bo nie wiem, czy zachwycać się w ciszy, czy tak publicznie XD

Do któregoś momentu przeczytałam, po Angelhawke skończę :X Ale zachwycaj sie, zachwycaj, znam zakończenie i ileś tam juz przetaptałam, poza tym lubię spojlery. W Angelhawke nie lubię tylko. Ale ten fic w ogóle robi mi dziwne rzeczy. I w ogóle Lucek jest ficowym słoneczkiem. Może nie największym, Gabe robi cuda wianki (nie zginie, prawda? T_T ktoś umiera, było w ostrzeżeniach), ale Lucek- LUCYFER- no naprawdę.

antique napisał:
A tak w ogóle jksfadhfpqoweutglksdg Lin, do kurwy nędzy, jak skończysz czytać Angelhowke będę zmuszona NALEGAĆ, żebyś zasiadła i napisała drugi rozdział. Chyba, że chcesz być ze mną pokłócona, o! Będę nalegać bardzo, bo bardzo mi się podoba co przeczytałam i bardzo chcę więcej. Okej? Okej? Hę? :D

O bogowie, Słonko moje, dziękuję...! (n///n)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:59, 09 Lip 2013    Temat postu:

Antique, prawda, że SHELTER się pięknie kończy :) Tak słodko i uroczy, że się bardziej nie da.
Lin, zgadzam się - Casowa sesja autoerotyczna po wskazówkach od Deana to chyba moja ulubiona scena w całym ficzku, bo wtedy uświadomił sobie BARDZO dobitnie, czego pragnie. I od tej chwili będzie już tylko goręcej @.@
Tak, da się siedem dni pod rząd, szczególnie, że potem dwa wolne :) Co prawda nie razem, ale nie szkodzi :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:49, 09 Lip 2013    Temat postu:

Ok, nie spodziewałam się sceny nad jeziorem zamiast jajników mam mokre plamy, ale Deana to uduszę. Sam chciałeś chłopie- myślałeś o tym do Castiela! Nie tchórz trzydzieści sekund po, nie powinniśmy się widzieć parę dni ._.
Co więcej, jeśli fic będzie mnie teraz co jakiś czas zaskakiwał takimi scenami, to nie wróżę sobie dotrwania do zakończenia w jednym kawałku. Matko, mam nadzieję, ze Dean nie powie mu teraz nic głupiego, Cas do niego idzie @.@


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:45, 09 Lip 2013    Temat postu:

Nie powie :) Za to będzie się działo :D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:22, 09 Lip 2013    Temat postu:

Dowlókł się do Was wrak roztrzęsiony wrak człowieka. Jak on wszedł- i jak Dean- i jak PÓŹNIEJ... Jessu. I can't be the girl. JESSU. A później. JEEESSU. I już PO- ta rozmowa po- bogowie. Ale... Nie, nie mogę, ręce mi się trzęsą, jakie to było- jakie to było INTENSYWNE. Intymne, cudowne, gorące, ale intensywne jak wszyscy diabli. Co prawda Dean stoi okoniem sodomizacji, ale to już samo to co robili- wzajemnie- i jak Dean się w tym zatracał- i ile ja już zdążyłam wstawić myślników- dym bucha mi uszami. Twarz mam w kolorze włosów. Ale... Bosh xD
Nie, reasumując, fic ma całkiem dobre sceny. Yup, całkiem dobre.
*odwleka się krwawiąc spontanicznie z różnych otworów ciała*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 18:29, 09 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:51, 09 Lip 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
Co prawda Dean stoi okoniem sodomizacji


Nie martw się, przejdzie mu :hamster_evillaugh: :hamster_evillaugh: :hamster_evillaugh:

Zaczynam TĘ scenę :) Spodziewajcie się jej z dzisiejszą wrzutą :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Wto 19:26, 09 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:35, 09 Lip 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
Linmarin napisał:
Co prawda Dean stoi okoniem sodomizacji


Nie martw się, przejdzie mu :hamster_evillaugh: :hamster_evillaugh: :hamster_evillaugh:

Zabije mnie wtedy ta scena, zabije zabije. I... Przepraszam... Nie, żebym nadinterpretowała, ale, ale, ale, ale... Dean będzie na dole...? O.O P-p-p-pójdzie na to...? O.O Jessu Jessu Jessu. Jessu.
Swoją drogą cały Anglehawke. Cudny seks, zaraz potem spowiedź Deana, która utwierdza mnie w przekonaniu, ze wyhodował męskie narządy, oby tak dalej, jest słodko i romantycznie- JEB znaleźli ich uciekają Castiel spada Castiel zmienia się w sokoła w ostatniej chwili Uriel chce zabić Sama Dean zabija Uriela O.O
Zaczynam trzeci rozdział, tak na marginesie.

patusinka napisał:
Zaczynam TĘ scenę :) Spodziewajcie się jej z dzisiejszą wrzutą :)

Wrzuta, wrzuuuta...! :D :D :D Nie miałą byc jutro, Kochanie? Wah...! (>///<)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:46, 09 Lip 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
I... Przepraszam... Nie, żebym nadinterpretowała, ale, ale, ale, ale... Dean będzie na dole...?


Owszem :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:16, 09 Lip 2013    Temat postu:

Jezu Chryste wszyscy bogowie antycznego świata Thorze Gromowładny na mleczne piersi bogini Frei na Swaroga i Trygława najsłodsza fizyko kwantowa NIE, umieram- umarłam- fica dokończy moja projekcja astralna, podczas gdy truchło będzie sobie leniwie śmierdziało w kacie. Znaczy- Cas wydawał się być całkiem przekonany w kwestii pozycji, jaką chce zajmować, ale nie był jakoś- wiecie- ustąpił- i w ogóle- a Dean to DEAN. Nie spodziewałabym się, że pozwoli Casowi *potępieńczy pisk* Huff. Czytam dalej. Aczkolwiek cały czas ściga mnie wizja tego, ze będą rozdzieleni na pięć lat i nie daje mi spokoju xD Zaspojlerujcie mi jakoś łagodnie, bez szczegółów, co...? Albo chociaż mniej więcej kiedy, żebym mogła czytać w spokoju.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 20:16, 09 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:28, 09 Lip 2013    Temat postu:

Bliżej końca ficzka, więc czeka cię jeszcze sporo czytania :)
A na razie wrzuta.

Część 3


Dean wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi na klucz.
- Sam? – zawołał, na tyle głośno, by brat go usłyszał, jeśli nie spał, ale nie na tyle, by go obudzić, jeśli już położył się spać. Nie było odpowiedzi.
Dean przeszedł dalej w głąb mieszkania, zrzucając płaszcz i niosąc go ze sobą. Sam prawdopodobnie spał, nie zaś gdzieś wyszedł. W niedziele nigdy nie był poza domem do tak późna. Ale może zostawił laptopa na stole. Sam spał zbyt lekko, by Dean mógł wykraść mu urządzenie z pokoju.
Dean wyszczerzył się triumfująco, kiedy zobaczył, że Sam faktycznie zostawił laptopa poza pokojem. Nie zdarzało się to jakoś nadzwyczaj rzadko, ale powszechnie również nie. Dean rozejrzał się po mieszkaniu, upewniając się, że Sama nie było w pobliżu. Potem cicho podniósł urządzenie i ruszył do siebie.
Pchnął nogą drzwi swego pokoju, aby je zamknąć, gdy tylko wszedł do środka. Rzucił płaszcz na podłogę i wyciągnął z kieszeni kluczyki do samochodu, kładąc je na nocnym stoliku. Wreszcie usiadł na łóżku, opierając się o zagłówek, i położył sobie laptopa na kolanach.
Było kwestią chwili, by dotarł do pulpitu Sama i otwarł przeglądarkę. Pospiesznie sprawdził konto Castiela na LJ, aby sprawdzić, czy nie pojawiło się tam nic nowego. Wpisał adres z pamięci, ale nie ujrzał nic, czego by tam nie było przy ostatniej wizycie.
Pora była przejść do faktycznej sprawy, jaką miał dziś wieczorem do laptopa Sama. Dean przeszedł na Google i wpisał tam „FictionPress” oraz „Dimitri Krushnic”, pseudonim Castiela. Pierwszy link zdawał się być tym właściwym, więc na niego kliknął. Czekając, aż załaduje się strona, zerknął na swoje drzwi. Choć było to mało prawdopodobne, gdyby Sam się obudził i przyszedł szukać swego laptopa, Dean chyba by padł z zażenowania.
Cholera, denerwował się jak nieletni dzieciak podglądający porno.
Strona się wreszcie załadowała i Dean przewinął ją do dołu, ignorując szczątkową biografię autora u góry i patrząc na wrzucone historie. Były tylko trzy.
Dean zmarszczył brwi i próbował przewijać dalej, przypuszczając, że strona nie zjechała wystarczająco w dół, aby pokazać resztę, ale wydawało się, że nic więcej tam nie ma. Na tym koncie Castiel umieścił tylko trzy historie. Dean miał już pięć kaset z jego dziełami w pudełku pod łóżkiem, a nie ściągnął żadnej z kiepskich historii. WIEDZIAŁ, że Cas miał więcej.
Zmrużył oczy i przeczytał streszczenia. Zajęło to mniej niż dwie minuty, po czym zamrugał i przeczytał je ponownie. Coś wydawało się być nie tak.
Dean przywykł do Castielowego konta Jimmy`ego Novaka, na którym każda historia, nawet, jeśli nie była pornograficzna, skupiała się na parze gejowskiej bądź lesbijskiej, lub też innej w jakiś sposób związanej z nurtem LGBT. Choć Dean nie przeczytał każdej, to zapoznał się ze streszczeniami. Natomiast wszystkie opowiadania na koncie Dimitriego Krushnica dotyczyły par hetero. Dwie zdawały się reprezentować babskie czytadła, w rodzaju takich, na które, gdyby to były filmy, dziewczyny zaciągnęłyby swoich niechętnych temu chłopaków. Trzecia była o chłopcu umierającym na raka i tęskniącym za dziewczyną, którą znał w szkole średniej.
Nic dziwnego, że Cas tak łatwo przyznał się do tego konta. Choć mogła to być babska literatura, to wciąż było czymś bardziej akceptowalnym, aby facet pisał to, niż żeby opisywał nie-hetero główne postaci. Jakieś dwa tygodnie temu Jimmy Novak napisał małą tyradę o tym, jak o wiele łatwiej było zaakceptować schematyczny, romansowy szajs z cycatą pięknością i muskularnym herosem w rolach głównych, niż emocjonalną, oryginalną opowieść o parze gejowskiej. Dean może to przeczytał, a może nie. Może.
Tyrada miała dwie strony długości i była nawet całkiem interesująca.
Dean wrócił myślami do historii przed sobą. Kiedy już coś czytał, to na pewno nie babskie powieścidła, woląc Vonneguta. Mimo to obiecał Casowi, że przyjrzy się jego opowiadaniom.
Mógł złamać obietnicę, wyjaśnić Casowi, że romanse nie były w jego stylu, ale w pamięci pojawiło mu się wspomnienie zaskoczone i wdzięcznej twarzy Castiela, kiedy Dean przysiągł przeczytać jego pracę.
Wzdychając i ostatni raz spoglądając na drzwi, Dean kliknął na tytuł pierwszej historii. To byłoby dziesięciokrotnie bardziej zawstydzające, gdyby Sammy go na tym przyłapał.


Kiedy Dean obudził się następnego ranka, Sama już nie było. Szybki rzut oka na plan wywieszony na lodówce potwierdzał, że młodszy Winchester miał jeden wykład rano i jeden po południu. Miało go nie być cały dzień.
Dean zrobił sobie śniadanie, choć spojrzenie na zegar powiedziało mu, że posiłek powinien nosić nazwę lunchu. W warsztacie miał popołudniową zmianę, zatem niezbyt dużo wolnego czasu, ale wystarczająco, by wykonać prędki telefon, o ile zrobiłby to teraz. Prysznic mógł wziąć po śniadaniu.
Cas odebrał po dwóch dzwonkach.
- Halo? – zapytał.
- Hej, Cas. To ja – odparł Dean. Wyszczerzył się i rozsiadł na krześle, przepychając jajecznicę po talerzu.
- Dean – Castiel wydawał się cieszyć tym telefonem, w odpowiedzi na co i Dean poczuł przeszywający go dreszcz radości. – Miło cię słyszeć.
- Powiedziałem, że zadzwonię – przypomniał mu Dean. – Chciałem wiedzieć, kiedy będziesz miał czas. Chciałbym znowu się spotkać. – Wziął do ust kęs jajecznicy. Może spotykał się z Casem trochę częściej, niż to zazwyczaj bywało z przyjaciółmi, ale miał nadzieję, że tamten sobie tego nie uświadamia. Jeśli Cas nie miał zbyt wielu przyjaciół, to było bardzo możliwe, że nie wiedział.
- Myślę, że w środę wieczorem mam czas, jeśli by ci to pasowało – powiedział Cas ostrożnie. Dean uśmiechnął się szerzej, choć smutno. Castiel chciał go znowu spotkać, i to szybko. Byłby to wspaniały znak, gdyby się umawiali, ale Cas nie pragnął Deana tak, jak Dean jego.
Cóż, bierzesz, co możesz, Winchester, przypomniał sobie stanowczo Dean. Przypomniał sobie własny grafik i skrzywił się.
- Środa mi nie pasuje – powiedział. Pracował wtedy podwójnie. – Ale czwartek już tak – dodał szybko.
- W czwartek jestem zajęty w sklepie – powiedział Cas.
- A co w piątek? – spytał Dean. Nie chciał czekać aż do weekendu, ale jeśli było to jedyne wyjście, to mógł.
- W piątek jestem wolny – odparł Cas. Wydawał się zadowolony, ustaliwszy wreszcie datę spotkania.
- Świetnie. Chcesz znowu iść do Roadhouse na obiad? – zapytał Dean. Wziął kolejny kęs jajecznicy, krzywiąc się lekko, kiedy sobie uświadomił, jak prędko stygła. Po drugiej stronie linii Cas na chwilę umilkł.
- W pobliżu mojego domu mieści się mała restauracja, która mogłaby ci się spodobać. Może zamiast tego zjedlibyśmy tam? Wiem, że to kawałek do przejechania… - powiedział.
- Cas, w porządku. Jak się ta twoja restauracja nazywa? – spytał Dean.
- U Angela – odparł Castiel. Dean już miał powiedzieć, że wiedział, że restauracja nie należała do Casa i że nie musiał wiedzieć, kto był jej faktycznym właścicielem, ale Cas kontynuował. – Adres to 22 Northumberland Street.
- Znajdę ją – powiedział Dean, zapamiętując adres. – Może być o 17.00?
- Tak – odpowiedział Cas. Nastąpiła krótka przerwa w rozmowie, kiedy Castiel nie rozwinął myśli. Dean odchrząknął i w ten sposób nie usłyszał otwierania drzwi do mieszkania.
- Zeszłej nocy przeczytałem jedną z twoich historii – wyrzucił z siebie Dean.
- Naprawdę? – zapytał zaskoczony Cas. – Ty nie… znaczy się, nie spodziewałem się, że tak szybko cokolwiek przeczytasz.
- Chciałem – powiedział Dean. Była to dostateczna prawda. Chciał być w stanie rozmawiać z Casem o jego pracy, może go nawet uszczęśliwić. Babskie czytadła nie były i nie będą w jego typie, ale pomimo tego opowieść była przyjemna.
- Którą przeczytałeś? – zapytał Castiel.
- Tę o lasce gadającej z narzeczonym – powiedział mu Dean. – Nieźle piszesz, Cas. Zazwyczaj nie czytam babskiej literatury, ale historia była dobra. Jednak pewnej rzeczy nie rozumiem…
Dean kątem oka dostrzegł jakiś ruch i zwrócił się w tamtą stronę, urywając gwałtownie wypowiedź, kiedy dostrzegł Sammy`ego. Sam stał przy drzwiach z torbą przewieszoną przez jedno ramię i z laptopem pod drugim. Jedną brew uniósł niedowierzająco.
- Dean? – zapytał Cas. – O co chodzi?
- Słuchaj, muszę lecieć. Pogadamy później. Do zobaczenia w piątek – powiedział prędko Dean, wciąż patrząc na Sama. Sam w odpowiedzi uniósł drugą brew.
- W porządku. Do zobaczenia w piątek – powiedział Cas i rozłączył się. Dean poszedł za jego przykładem.
- Kto to był? – zapytał Sam w tej samej chwili, w której starszy Winchester opuścił telefon. Dean skrzywił się.
- Nie masz być na zajęciach? – zapytał, wpychając sobie więcej jajek do ust i spłukując je sokiem pomarańczowym. Smaki nieprzyjemnie wymieszały mu się w ustach, ale musiał to szybko skończyć.
- Profesor je odwołał. Jakaś konferencja czy coś – powiedział Sam lekceważąco. – No dalej, Dean, kim ona jest?
- „Ona”? – powtórzył tępo Dean. Sam przewrócił oczami.
- Nie udawaj głupka. Cas. Pytam, „kim jest Cas”? – powiedział, a głos wahał mu się między cierpliwym a poirytowanym.
- Cas nie jest… - zaczął Dean, ale Sammy jeszcze nie skończył.
- Nie widziałem, żebyś taki był z kimś tajemniczy od czasu, kiedy zacząłeś umawiać się z Cassie – powiedział Sam. – Cieszę się w twoim imieniu, naprawdę, choć czuję się trochę poirytowany tym, że mi nie powiedziałeś.
- Sam, chłopie, Cas i ja… my się nie umawiamy – wyrzucił z siebie Dean. – I co to znaczy, „tajemniczy”?
- Usłyszałem fragment waszej rozmowy, kiedy wszedłem – rzekł Sam tytułem wyjaśnienia. – Od kiedy ty czytasz? I to coś, czego NIE napisał Vonnegut?
Dean zamknął usta.
- Nigdy nie słyszałem, byś wspominał imię „Cas”, ale jesteście ze sobą na tyle blisko, że namówiła cię na przeczytanie romansu? Takiego, który napisała? No dalej. Kiedy ją poznam? – zapytał Sam.
- To nie była powieść – wymamrotał Dean. Wsunął sobie do ust resztę zimnych już jajek i popił je resztą soku.
- Ale wiesz, o co mi chodzi – rzekł Sam. Dean postawił pustą szklankę na talerzu i włożył do niej widelec. Wstał i poszedł do kuchni, po czym wstawił brudne naczynia do zlewu. Czuł, że Sam za nim szedł.
- Sam, my się nie umawiamy. Znasz mnie – powiedział Dean, nie patrząc na niego. Zaczął myć naczynia. – Lubię jednonocne przygody, nie związki – próbował rzucić bratu lubieżny uśmieszek, ale na twarzy lub w głosie musiało mu się pojawić coś innego. Mina Sama znienacka przeszła z zaciekawionej i nieznacznie zirytowanej w ciekawą i współczującą.
- Dean – powiedział powoli Sam. – Czy ty…
Dean praktycznie walnął swoimi teraz już czystymi naczyniami o blat, aby wyschły, i zygzakiem podążył do łazienki.
- Wkrótce muszę wyjść do pracy, jeszcze nie brałem prysznica – powiedział, zdecydowanie unikając tego, co zamierzał powiedzieć Sam.
- Dean – spróbował Sam ponownie, ale starszy Winchester już zamknął drzwi.


Dean wszedł do baru ze starannie obliczoną pewnością siebie w chodzie. Sam może i wcześniej przewracał oczami na widok „metod” Deana, ale laski lubiły pewnych siebie facetów.
Nieważne, co, dziś w nocy Dean zamierzał sobie pobzykać. Był czwartkowy wieczór i jutro po raz trzeci miał się spotkać z Casem sam na sam. Już dwa razy obciągnął sobie do głosu Casa oraz raz w czasie prysznica, fantazjując o wielkich niebieskich oczach i bladej skórze. I to tylko od niedzieli.
To się musiało skończyć, zanim Cas coś załapie albo Dean zrobi coś głupiego, jak złoży Castielowi propozycję po jednym drinku za dużo. Jeśli jutro wciąż będzie tak seksualnie sfrustrowany, to właśnie to mógłby zrobić.
Podszedł do baru i usiadł. Subtelnie obrzucił salę wzrokiem, czekając na barmana. Wybierać nie bardzo było w czym, bo był to normalny dzień tygodnia, a nie weekend, ale było tam kilka kobiet wyglądających na typ Deana. Ładne, łatwe i zainteresowane.
Dean posłał uśmieszek cycatej brunetce siedzącej przy końcu baru. W odpowiedzi uśmiechnęła się nieśmiało i pochyliła do przodu, a jej nisko wycięty top ukazał więcej niż zarys dekoltu. Możliwość numer jeden.
Dean zerknął do kolejnego stolika, przy którym siedziała słodka blondynka w krótkiej spódniczce. Łyknęła swego drinka, po czym powoli oblizała usta, cały czas pozostając z Deanem w kontakcie wzrokowym. Możliwość numer dwa.
Możliwością numer trzy była cicha ruda sącząca daiquiri w loży w kącie baru. Zdawała się w ogóle Deana nie zauważać i była ubrana dość konserwatywnie, w skórzaną kurtkę i dżinsy, co oznaczało, że prawdopodobnie nie była ani łatwa, ani zainteresowana, ale czasami Dean lubił wyzwania. Było w niej coś, co, chociaż nie wypędziło mu całkowicie z głowy innych kobiet w barze, to przyciągało go do niej. Dean nie umiał tego określić.
Podszedł barman i gburowato zapytał, czego Dean chciał. Dean zazwyczaj by się uśmiechnął zamawiając piwo, aby lepiej pokazać swą pewność siebie, którą potencjalny partner mógł uznać za atrakcyjną, ale ruda siedząca w rogu pochłaniała jego uwagę. Z roztargnieniem złożył zamówienie, tylko mgliście zauważając, że barman odszedł, kiedy je otrzymał.
Ruda uniosła wzrok i spojrzała Deanowi w oczy. Miała dziwne spojrzenie, niewinne i jakby zagubione, i przez chwilę Dean tak mocno przypomniał sobie o Casie, że aż zapomniał oddychać. To było to. Coś w niej było takie, jak u Casa, i w taki sposób Dean podjął decyzję.
Barman postawił przed Deanem drinka i mężczyzna oderwał na chwilę wzrok od dziewczyny, aby go wziąć i zapłacić. Kiedy spojrzał ponownie, dziewczyna już nie siedziała sama. Mężczyzna starszy od niej przynajmniej o dychę przysiadł się do rudej. Dziewczyna wyraźnie czuła się niekomfortowo, powoli zsuwając się na krawędź i wycofując się w kąt. Mężczyzna zamykał ją w środku, swoim ciałem odcinając jej jedyną drogę ucieczki.
Dean znalazł się tam, zanim sobie dobrze uświadomił, że się ruszył.
- …no dalej, dobrze się zabawimy – mówił mężczyzna lepkim, tłustym głosem. Trzymaj jej rękę wysoko na udzie i przesuwał ją coraz wyżej oraz bardziej do środka, nawet, gdy próbowała zdjąć ją sobie z nogi.
- Nie, już ci mówiłam, że… - powiedziała drżącym nieznacznie głosem. Dean dość już usłyszał.
- Ten facet ci chyba nie przeszkadza, co, skarbie? – zapytał, starając się jak najbardziej pochylić nad stolikiem. Dziewczyna i dupek z lepkimi łapami spojrzeli na niego równocześnie, facet widocznie wkurzony, zaś dziewczyna z ostrożną nadzieją. Na dźwięk głosy Deana facet zabrał ręce z rudej, więc jeden problem już był z głowy.
- Przepraszam za spóźnienie, skarbie – powiedział Dean do rudej, mając nadzieję, że włączy się do gry. – Ruch na ulicach był gorszy, niż się spodziewałem – postawił piwo na stole, dobitnie spoglądając na mężczyznę. Tamten skrzywił się, ale wstał z ławki. Dean dalej na niego patrzył, mierząc go wzrokiem z dołu do góry.
- Nie mówiła mi, że z kimś jest – powiedział podejrzliwie mężczyzna. Dean uśmiechnął się zimno.
- Cóż, jest. Uważaj, żeby przy wychodzeniu drzwi nie walnęły cię w dupę.
- Właśnie wychodziłem – wymamrotał mężczyzna, rzucając Deanowi mroczne spojrzenie i trącając go ramieniem w drodze do wyjścia. Dean odwzajemnił się tym samym, dopóki drzwi się za tamtym nie zamknęły.
- Udanej podróży – wymamrotał Dean. Jeśli było coś, czego nie mógł znieść, to właśnie tacy palanci. Zwrócił się z powrotem do dziewczyny, która obserwowała go intensywnie. Wyglądało to jak rozcieńczona wersja zwykłego spojrzenia Castiela i Deana aż ZABOLAŁO.
Odchrząknął i wskazał na właśnie opustoszałe miejsce na ławce.
- Mogę usiąść? – zapytał.
- Proszę bardzo – powiedziała dziewczyna lekkim, melodyjnym głosem. – Dzięki za tamto.
- To nie był problem, wierz mi – odparł Dean siadając obok niej i nie próbując jej osaczyć, Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił się szeroko. – Jestem Dean.
- A ja Anna – powiedziała. Łyknęła swojego daiquiri. Szklanka była już prawie pusta.
- Miło cię poznać, Anno – odparł. Spojrzał w stronę drzwi. – Nie wszyscy faceci są tacy. Niektórzy z nas wiedzą, jak traktować damę.
- Och? – spytała z zainteresowaniem. – A jak ty traktujesz damę? – To już był zdecydowanie flirt. Dean wyszczerzył się, włączając swój urok z pełną siłą.
- Cóż, na początek co powiesz na to, bym kupił ci drinka w ramach przeprosin za to, że nie dotarłem tu dziesięć minut wcześniej?
- To mi się podoba – powiedziała Anna z uśmiechem.

Piątek nie nadszedł nawet w przybliżeniu tak szybko, jak Dean by sobie życzył, ale wreszcie był. Dean stęknął wlekąc się do łazienki, trochę skacowany i nieco sfrustrowany.
Anna okazała się miłym towarzystwem i rozmawiali przez prawie dwie godziny, zanim poszła za Deanem na tylne siedzenie Impali. Dla Deana stanowiło to swego rodzaju rekord, bo zazwyczaj potrzebował pół godziny, góra jedną, jeśli dziewczyna była wyjątkowo ładna i udawała ciężką do zdobycia, zanim ściągał je do swego samochodu.
Anna była dobra, choć wciąż trochę niedoświadczona i niepewna, a Dean upewnił się, by cieszyła się tym spotkaniem. To, że myślał o Casie, kiedy jej dotykał, poruszał się w niej i doszedł, było jego problemem, nie jej. Poczuł przy tym ukłucie wyrzutów sumienia, ponieważ nie planował znaleźć substytutu. Ostatecznie tym właśnie Anna była i zasługiwała ze strony Deana na coś lepszego, choćby tylko na tę jedną noc.
Ochlapał sobie twarz wodą i spojrzał na siebie w lustrze. Na jego ciele widniały niewielkie czerwone ślady, które zeszłej nocy zostawiła mu Anna, i każdy z nich wydawał się niemal oskarżycielski. Była prawdziwa, była tam naprawdę, a Dean błądził myślami daleko stamtąd.
Musiał przezwyciężyć to głupie… COŚ. Szybko.
Ale nie dzisiaj. Za kilka godzin miał spotkać się z Casem i nie mógł się pokazać cuchnąc alkoholem i seksem.


Dean zaparkował Impalą przy krawężniku przed restauracją. Przy pierwszym przejeździe prawie ją przegapił, bo lokal był maleńki, może rozmiaru 1/3 Roadhouse. Jej nazwa wypisana była nad wejściem ozdobnymi białymi literami, ale poza tym była nieoznakowana.
Dean wysiadł z samochodu, zamknął go i ruszył do restauracji. Nad głową zadźwięczał mu dzwonek, kiedy wszedł, przyciągając uwagę hosta.
- Witamy u Angela – powiedział z lekkim włoskim akcentem. Jego plakietka z imieniem głosiła „Billy”. – Stolik dla… jednego? Czy dwóch?
- Dwóch. Oczekuję kogoś – powiedział Dean rozglądając się po sali. Nie było w niej zbyt wielu stolików, a kilka zajętych było przez pary, w większości trzymających się za ręce nad niewielkimi blatami. Na środku każdego stołu płonęły świece, a światło było przyćmione, dając przytulne, intymne wrażenie. Dean poruszył się niespokojnie.
Wyglądało to na miejsce, do którego Dean mógł przyprowadzić swoją randkę mającą więcej klasy, jeśli były typem, który trzeba było potraktować kolacją z winem przed zaliczeniem. Z reguły preferował po prostu typ, który lubił tequilę i reagował na spojrzenia „chodź no tu”.
Nie, żeby to była randka, pomimo atmosfery, przypomniał sobie Dean.
- Proszę tędy.
Dean oderwał się od swoich myśli i poszedł za Billym do małego stolika ulokowanego w kącie sali. Świeca na środku migotała łagodnie, jak gdyby kpiąc sobie z niego. Dean ukrył swój grymas siadając na krześle i pochylając się do przodu. Host ułożył przed nim menu.
- Dzięki – powiedział Dean. Billy uprzejmie kiwnął głową.
- Za chwilę wrócę po zamówienie na drinka – powiedział. Odmaszerował do kolejnego stolika, który prosił o obsługę.
- Przyjaźnie – wymruczał Dean otwierając menu. Dzwonek zadźwięczał ponownie i Dean spojrzał w górę, szczerząc się, kiedy ujrzał w drzwiach Castiela. Castiel również musiał go zauważyć, ponieważ odprawił Billy`ego machnięciem ręki i ruszył prosto do stolika, przy którym siedział Dean.
- Witaj, Dean – powiedział Cas zrzucając swój płaszcz i wieszając go na oparciu krzesła, zanim usiadł.
- Dobrze cię widzieć, Cas – odparł Dean. – Przy okazji, świetne wyczucie czasu. Dopiero co wszedłem.
Castiel kiwnął głową. Billy ponownie pojawił się przy stole, trzymając drugie menu, które podał Casowi. Cas kiwnął głową w podziękowaniu i otwarł je.
- Dziś wieczorem będę was obsługiwał – powiedział Billy. – Mam na imię Billy. Czy chcieliby panowie zobaczyć naszą listę win? – spojrzał na Deana, który pospiesznie zerknął na Castiela. Cas zdawał się być pochłonięty menu, uważnie wczytując się w wybór dań obiadowych. Dean pokręcił głową.
- Nie, dziękuję – odparł. To nie była randka. Wino nie nadawało się na zwykły obiad z przyjacielem. Nie, chyba że się było kimś super eleganckim, czym Dean zdecydowanie nie był.
- Czy wobec tego mogę wam przynieść coś do picia? – zapytał Billy.
- Mógłbym dostać piwo? – odpowiedział Dean. Billy kiwnął głową i zwrócił się do Castiela.
- Potrzebuje pan chwili? – zapytał.
- Poproszę mrożoną herbatę – odparł Cas, podnosząc wzrok znad menu. Billy ponownie kiwnął głową.
- Zaraz je przyniosę – powiedział. Odszedł, ruszając w stronę kolejnego stolika, przy którym jeden z siedzących unosił rękę na znak, że prosi o rachunek.
Dean wrócił do przeglądania menu, Castiel schludnie złożył swoje i położył je na stole. Krawędź niemal dotykała dłoni Deana, tak niewielki był stolik, a Deana znowu uderzyła intymność całego otoczenia. Światło świec rzucało cienie na twarz Castiela i odbijało się w jego oczach, rozjaśniając ich błękit. Wrażenie było dziwnie hipnotyzujące.
- Jaką tu mają lasagnę? – zapytał Dean w próbie rozproszenia się. Castiel przelotnie spojrzał Deanowi w oczy, po czym ponownie spojrzał na stół.
- Tak naprawdę to wcześniej tu nie jadłem – przyznał. – Mój brat polecił mi to miejsce, kiedy usłyszał, że planowałem znowu się z tobą spotkać.
- To… - gnojek, Dean nie powiedział. Nawet, gdy go tu nie było, zdołał kpić sobie z Deana i unieszczęśliwić Casa. Dean zmusił się do uśmiechu. – To miło. Fajnie tu jest. Przytulnie.
Castiel na zgodę kiwnął głową, ale potem poruszył się niewygodnie na krześle. Dean zdecydowanie powinien przywalić Gabrielowi w gębę, gdy go następnym razem zobaczy. Szukał w myślach czegoś, co mógłby powiedzieć, mając nadzieję zmniejszyć dyskomfort Casa poprzez odwrócenie jego uwagi.
- Twoja historia była niezła – wyrzucił z siebie. Castiel zaskoczony spojrzał w górę.
- Wiem. Tyle powiedziałeś przez telefon – odparł. Posłał Deanowi lekki uśmiech. Dean się odprężył. – Nie musiałeś jej czytać.
- Hej, powiedziałem, że to zrobię – odpowiedział Dean. Uśmiech Castiela przybladł, zastąpiony poważniejszą miną.
- Powiedziałeś, że czegoś tam nie zrozumiałeś – powiedział powoli. – Mógłbym spytać, co to było?
Dean zmarszczył się w skupieniu i zaczął formułować odpowiedź, ale właśnie wtedy Billy wrócił do stołu z ich drinkami.
- Gotowi do zamówienia? – zapytał ich, stawiając piwo przed Deanem, a mrożoną herbatę przed Casem. Dean uśmiechnął się do niego krótko i powściągliwie.
- Tak, poproszę lasagnę – powiedział. Billy skinął głową i zanotował coś w notesie, który nosił w kieszeni fartucha. Odwrócił się do Castiela.
- A dla pana?
- Poproszę penne Alfredo – powiedział Cas, składając swoje menu i podając je. Billy szybko zanotował zamówienie i pozbierał oba menu. I znowu odszedł.
Dean łyknął piwa i ponownie rozejrzał się po sali, przyglądając się parom. Poczuł przelotne ukłucie zazdrości, żałując, że nie mógł sięgnąć przez stół i wziąć Casa za rękę czy pochylić się nad blatem i spotkać Casa w pół drogi, usta w usta.
- Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz – powiedział Cas, wyrywając Deana z jego fantazji. – Po prostu chciałem wiedzieć.
Dean potrzebował minuty, by przypomnieć sobie, o czym rozmawiali, zanim Billy się pokazał.
- Musiałem znaleźć słowa – zapewnił Casa. Podrapał się po karku. – Chyba po prostu myślałem, że to nie miało zbyt wiele sensu.
- Co nie miało? – zapytał Cas, brzmiąc na autentycznie zmieszanego.
- Jej wielki „niszczący związek” sekret – powiedział Dean. Łyknął sobie piwa. – I co z tego, że nie była dziewicą? To nic wielkiego.
- Wcześniej nie była mężatką… - zaczął Cas. Dean przewrócił oczami.
- Chłopie, miała 29 lat. W tym wieku nikt nie jest dziewicą z wyboru – odparł Dean. – Jej narzeczony nie powinien być tak zaskoczony. To samo w sobie jeszcze mógłbym przyjąć, ale to, że aż tak mu zależało, by była „czysta”, kiedy się z nią żenił, aby prawie wszystko odwołać? A ona to po prostu zaakceptowała – Dean pokręcił głową. Castiel zauważalnie się spiął w którymś momencie, choć Dean nie miał pojęcia, co wzbudziło nagłą sztywność jego ramion.
- Jej narzeczony był bardzo pobożny, podobnie jak jego rodzice. Nie sądzę, by to było nieprawdopodobne, nawet, jeśli faktycznie przesadził. Ale nawet, gdyby, to czy nie chciałbyś być pierwszym mężczyzną dotykającym intymnie swojej żony? – zapytał Cas.
Dean po słowach Casa poczuł dreszcze w całym ciele, a umysł podsunął mu obraz siebie zdejmującego biały smoking z ciała Casa i dotykającego go tak, jak jeszcze nikt wcześniej. Gdyby jako pierwszy go dotknął, gdyby jako pierwszy ujrzał go zaspokojonego i sennego po seksie, jako pierwszy usłyszał, jak on jęczał, dyszał i BŁAGAŁ o to, to Dean musiał przyznać, że byłby całkiem cholernie szczęśliwy.
Starannie nie spytał sam siebie, czemu wyobraził sobie Casa w białym smokingu. Albo czemu, w swojej fantazji, sam nosił czarny, pomimo faktu, że nienawidził oficjalnych strojów.
Dean bardzo by chciał być pierwszym Castiela, ale wiedział, że tak nie mogło być. Nie tylko dlatego, że Cas zdawał się nim nie interesować, ale też z powodu tego, ile Castiel zdawał się wiedzieć o seksie. Castiel musiał być doświadczony. Co prawda, zapewne zbierał doświadczenia tylko z kobietami, zważywszy, że najwyraźniej był uczęszczającym do kościoła, bogobojnym człowiekiem, ale Dean był już z kilkoma kobietami, które nie wstydziły się nawilżyć palców i pieścić mu prostaty, jednocześnie robiąc mu loda. Nie trzeba było geniusza, aby wymiarkować, że coś jeszcze większego dawałoby prawdopodobnie jeszcze lepsze wrażenia. Laski były równie zdolne co faceci do brania w tyłek, i, do diabła, niektóre były chętniejsze. Każdy heteryk, który doświadczył tych dwóch rzeczy, mógł prawdopodobnie napisać gejowskie porno.
Dean nie miał pojęcia, czemu Cas je pisał i nagrywał. Nie byłby zaskoczony, gdyby tamtemu za to płacili. Miał taki głos, że ludzie by mu prawdopodobnie płacili za recytowanie alfabetu. Przypominał sobie mgliście słowa Casa, że pisanie było jego hobby, że robił to nie dla zapłaty, ale mógł po prostu mieć na myśli historie, które wrzucał na FictionPress. O ile Cas wiedział, Dean nie miał pojęcia, że konto na LJ istniało.
Dean zastanawiał się, czy którakolwiek z kochanek Castiela ( a może nawet „kochanka”, w liczbie pojedynczej, i na myśl o tym żołądem skręcił mu się nieprzyjemnie z zazdrości) doceniała głos Castiela tak, jak on. Mógł sobie wyobrazić Casa w łóżku z grupą kobiet bez twarzy, wyprawiających z nim najnieprzyzwoitsze rzeczy i uczących go, czego tylko mogły, za pomocą swoich ciał, aby mógł pisać jako Jimmy Novak. A może naprawdę była to tylko jedna kobieta, naprawdę żądna przygód. Castiel zdawał się być typem, który szuka długoterminowego związku, zanim zabierze kogoś do łóżka. W prawdziwym życiu prawdopodobnie nawet nazywał to „kochaniem się.”
Ta myśl zakłuła go zaborczą tęsknotą i zazdrością. Próbował zdusić te uczucia, wiedząc, że nie miał prawa i że było czymś bezsensownym pragnąć rzeczy niemożliwych.
- Gdybym kiedykolwiek lubił kogoś na tyle, aby się żenić, to bym się nie przejął – powiedział wreszcie Dean.
- Nie wolałbyś, by twoja panna młoda była dziewicą? – zapytał Cas. – Gdybyś miał wybór?
- Szczerze? – odparł Dean. – Nie. Wolałbym kogoś, kto wie, co robi.
- Och – Castiel wydawał się raczej zaskoczony. – A co, gdyby ten ktoś NAPRAWDĘ… - urwał i spojrzał w dół.
- Naprawdę co? – podsunął mu Dean. Cas zachichotał posępnie, a Dean zmarszczył brwi.
- To bez znaczenia – powiedział Cas, kręcąc głową. Podniósł wzrok. – Czy mogę spytać, czemu byś wolał doświadczoną kobietę?
Dean poruszył się na krześle i zrobił kolejnego łyka.
- To się robi trochę osobiste – powiedział, mając wrażenie, że powinien czuć się bardziej skrępowany pytaniem. Castiel spojrzał na niego przepraszająco.
- Nie musisz odpowiadać, ale gdybym mógł zrozumieć, dlaczego, to może byłbym w stanie uczynić historię bardziej wiarygodną – powiedział. Dean wzruszył ramionami.
- Zobaczmy więc, czy umiem to wyjaśnić – powiedział. Łyknął przeciągle piwa. Castiel czekał, obserwując Deana swoim intensywnym wzrokiem. – Widzisz, nigdy nie zapomina się osoby, z którą jako pierwszą uprawia się seks. To się po prostu nie zdarza. Pierwsza osoba jest ważna, nie zrozum mnie źle, ale nie najważniejsza. To całe gówno „pierwsza, ostatnia, jedyna” zdarza się tylko w baśniach.
Przed kontynuacją Dean znowu łyknął piwa i przelotnie spojrzał na stół, unikając wzroku Castiela.
- Najważniejszą kochanką jest twoja ostatnia, nie pierwsza. Pierwsza nigdy nie zostaje, ale to wobec ostatniej masz być lojalny. Ostatnia jest tą, z którą się żenisz, jeśli jesteś typem, który to robi.
Jeśli John Winchester nauczył Deana jednej dobrej rzeczy, to było to to, że małżeństwo było czymś poważnym. Dean nie miał oporów przed sypianiem, z kim popadło, ale nigdy nie był „drugim mężczyzną”. Wiedział, że jego wizja małżeństwa była nieco wyidealizowana, zważywszy na to, że jedynymi przykładami byli mu rodzice oraz Ellen i Bobby. Dokładnie dlatego zazwyczaj wiał w drugą stronę, jeśli otrzymał wskazówkę, że osoba, którą się interesował, była typem goniącym za pierścionkiem, nie zaś czymś bez zobowiązań.
Castiel wyglądał na zamyślonego i nieco zaskoczonego.
- Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób – powiedział. – Kościół podkreśla ważność ślubu przed seksem oraz że niewierność i seks przedmałżeński to grzech. Na rozwody patrzy krzywo, więc osoba, którą się poślubia, ma być twoim pierwszym, ostatnim i jedynym kochankiem. Nie zgadzam się ze wszystkimi naukami kościoła, ale myślałem że pomysł zachowania się dla współmałżonka był… romantyczny.
- Ale tylko dla dziewczyn, co – wymamrotał Dean ściągając brwi. Cas nie „zachowywał się” dla swojej przyszłej żony, kimkolwiek była ta szczęśliwa sucz. Może dopiero ostatnio nawrócił się na łono kościoła i od czasu odkrycia tamtej idei żył w celibacie? Trochę było na to za późno, ale może się znowu „udziewiczył” czy coś.
- Co? – zapytał Castiel pochylając się do przodu. Dean lekceważąco machnął dłonią.
- Nic. W jakiej sprawie nie zgadzasz się z kościołem? – zapytał. Cas zaalarmowany szerzej otwarł oczy, ale właśnie wtedy dotarł Billy z ich jedzeniem i ocalił Castiela od konieczności udzielenia odpowiedzi.


Dean szarpnięciem otwarł drzwi do mieszkania i ruszył do swojego pokoju, poirytowany i zmieszany.
Obiad przebiegał nieźle. Jedzenie było dobre, towarzystwo świetne, a atmosfera odprężająca. Przynajmniej Dean tak myślał. Castiel był rozluźniony i uśmiechnięty, podobnie jak Dean. Byli właśnie w trakcie robienia planów na maraton filmowy w domu Castiela, skoro tamten nigdy nie widział żadnego Indiany Jonesa i to była tragedia, kiedy Cas nagle umilkł.
Miał na ustach trochę sosu Alfredo. Dean naturalnie poczuł się zauroczony, fantazjując o tym, że pochyla się nad stołem i zlizuje sos, a potem w pogoni za smakiem wsuwa się Castielowi do ust.
Cas wykonał robotę za niego, wysuwając język i zmywając nim sos. Pragnienie, by go pocałować, nasiliło się u Deana dziesięciokrotnie na widok jego języka. Odchylił się w krześle i odwrócił wzrok, aby spróbować powstrzymać się od popełnienia głupoty. Randkowa atmosfera w tym miejscu źle mu robiła na głowę.
Czując, że było mu za gorąco, szarpnął za kołnierzyk koszuli. Kiedy podniósł wzrok, Castiel skupiał wzrok na jego szyi, a twarz miał pozbawioną wyrazu.
Cas wyhamował i poczęstował Deana gównianą wymówką w stylu, że przypomniał sobie, iż miał coś oglądać z Gabrielem. Przepraszająco odrzucił propozycje wszystkich innych maratonów filmowych. Potem na dobitkę oznajmił, że nie mógł zostać na deser i musiał wyjść.
Deser nie był gwarantowany, ale stanowił ulubioną Deanową część ich nie-randek. Nie tylko mógł jeść ciasto, ale do tego czasu niezobowiązujące gadki z reguły się już kończyły i byli w trakcie porządnej rozmowy.
Cholera, zamieniał się w laskę.
Zdarł z siebie kurtkę i rzucił ją na bok w chwili, w której wszedł do pokoju. Próbował zdjąć buty bez rozwiązywania i chociaż jeden zszedł łatwo, to drugi uparcie utknął. Przeklinając pod nosem Dean usiadł na łóżku i zaczął ciągnąć za sznurowadło.
- Dean?
Dean zesztywniał, ale nie podniósł wzroku. Wciąż szarpał za sznurowadło, ale już wolniej.
- Czego chcesz, Sam? – spytał.
- Czy coś jest, yyy… nie tak? – zapytał Sam z wahaniem. Dean parsknął śmiechem, niezdolny się powstrzymać.
- Nie, kurwa, wszystko jest wspaniale – Dean wreszcie rozwiązał sznurowadło i zdjął buta, po czym rzucił go w stronę dywanika. Wciąż nie patrzył na Sama, niepewny tego, co pokazałoby mu się na twarzy, gdyby to zrobił.
Rozległ się miękki szelest materiału oraz szuranie stóp po dywanie. Kiedy Sam odezwał się ponownie, jego głos rozległ się bliżej.
- Randka źle ci poszła? – Sam naprawdę wydawał się zatroskany, do cholery.
- Nie masz jakiegoś projektu czy czegoś, co powinieneś właśnie robić? – zapytał Dean, wreszcie podnosząc głowę, by spojrzeć ostro na młodszego brata. Sam stał może dwa kroki od wejścia i obserwował Deana. – I po raz ostatni mówię, my się nie umawiamy.
- Więc nie poszło dobrze – powiedział Sam współczująco. – Chcesz o tym pog… - Dean spojrzał na niego z niedowierzaniem. Sam zamknął usta i poruszył się w miejscu. – Okej, to było głupie pytanie.
- A to ty masz niby być bystry, chłopcze z college`u – wymamrotał Dean tylko na tyle głośno, by Sam to usłyszał. Sam posłał bratu jedną ze swoich min, ale potem odetchnął głęboko i na siłę się rozchmurzył.
- Więc co zrobiłeś, że dziś wieczorem przegoniono cię na kanapę? – zapytał Sam. Dean skrzywił się.
- Czy ty zawsze po prostu przypuszczasz, że coś spieprzyłem, czy…? - spytał obłudnie. Sam wzruszył ramionami.
- Cóż, spędziłeś z Cas większość poprzedniej nocy, tak? Dziś rano cały byłeś w malinkach. Musiałeś zrobić coś, co ją wkurzyło, skoro, jak wiem, miałeś z nią dzisiaj randkę, ale jej tu nie ma, a ty jesteś, więc… - Sam wzruszył ramionami ponownie. Dean zmarszczył się skonfundowany.
- Ja i Cas nie byliśmy wczoraj razem – powiedział. Sam znieruchomiał.
- Co?
- Ja i Cas nie byliśmy wczoraj razem – powtórzył Dean. – Poszedłem do baru.
Sam uderzył się dłonią w twarz.
- Więc te malinki… - powiedział i urwał. Dean dotknął dłonią szyi i jednego z małych znaków, które zostawiła Anna. Rano za bardzo o nich nie myślał i nie przyszło mu do głowy, aby zakryć je na czas obiadu.
- Co z nimi? – spytał obronnym tonem. Sam potrząsnął głową i odwrócił się do drzwi, mamrocząc coś o głupich starszych braciach i biednych dziewczynach, które się z nimi umawiały.
- Cas i ja się nie umawiamy – powiedział uparcie i gniewnie Dean. Sam spojrzał na niego, ponownie mocno skrzywiony. Dean cofnął się trochę, w zaskoczeniu szeroko otwierając oczy.
- Dobrze – rzucił Sam. – I nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale to DOBRZE, że się z nią nie umawiasz. Nigdy nie sądziłem, że byłbyś NIELOJALNY, Dean.
Dean oparł się pokusie, żeby drgnąć, ale poczuł się jak spoliczkowany. Sam odetchnął głęboko i twarz mu złagodniała, teraz przedstawiając ledwie rozczarowanie zamiast złości. Dean wolałby już gniew. Mógłby sobie z nim poradzić i zareagować podobnie.
- Wiem, że ją lubisz, Dean – powiedział Sam łagodnie. – Nie wiem, co próbowałeś udowodnić tym… - pokazał oględnie w stronę szyi Deana - …ale nie będziesz szczęśliwy bawiąc się w nieskończoność w bezsensowne związki. To coś między tobą a Cas może coś ZNACZYĆ, jeśli przestaniesz chować głowę w piasek i uciekać.
- Nikt cię nie pytał o zdanie – powiedział Dean. – A bezsensowne związki są najlepsze. Jak dotąd było mi z nimi doskonale – słyszał niepewność we własnym głosie tam, gdzie wcześniej brzmiało przekonanie. Skrzywił się wewnętrznie, wiedząc, że Sam nie mógł tego przegapić.
- To jest kupa bzdur i ty o tym wiesz – Sam spojrzał na niego dobitnie. – Przeproś ją. Wybaczy ci.
- Po czym, cholera, jesteś tego taki pewien? – zażądał odpowiedzi Dean. – I wciąż się nie umawiamy – dodał szybko.
Sam przewrócił oczami.
- Wiem, ale powinniście. Ty ją lubisz, a ona wyraźnie lubi ciebie, inaczej nie wytrzymałaby z tobą tak długo.
- Hej – powiedział Dean po równi z ulgą i udawanym gniewem. Ostatni komentarz był bardziej kpiący niż szczery. Sam uśmiechnął się.
- Powinieneś ją zaprosić na prawdziwą randkę – powiedział. Dean pokręcił głową.
- Cas nie interesuje się mną w taki sposób, Sammy – powiedział stanowczo. Sam uniósł brwi.
- Skoro tak twierdzisz – odppowiedział, nawet nie próbując ukryć swego powątpiewania. – Ale czy mogę spytać, czy zdarzyło ci się pociągnąć się za kołnierzyk koszuli, zanim cię wykopała?
- Możesz zapytać – powiedział gburowato Dean. Pociągnął się trochę za kołnierzyk. Może Cas zobaczył znak. Może to dlatego poszedł do domu wcześniej, ale nie mogło tak być z powodów, o których myślał Sam. – Może zdarzyło. I co z tego?
- Więc – powiedział Sam z nutą rozdrażnienia w głosie – właśnie dlatego prawdopodobnie Cas się wkurzyła. Chodzisz z nią na randki, czy sobie zdajesz z tego sprawę, czy nie, a potem pokazujesz się z malinką na szyi. Była zazdrosna.
- To nie to, Sam – powiedział Dean. Ale chciałby, żeby było. Westchnął i pochylił się do przodu, opierając się łokciami o kolana i trąc sobie twarz. – Słuchaj, wiem, że chcesz uwierzyć, że się wreszcie zaczynam statkować, ale Cas się tym po prostu nie interesuje – on też mógłby się próbować kłócić, że nie był zainteresowany, ale Sam bez wątpienia przyłapałby go na kłamstwie.
- Czemu jesteś taki pewien? – zapytał Sam bardziej wyzywająco, niż z ciekawości.
- Po prostu jestem, dobra? – Dean nie mógł wyjaśnić, że Cas prawdopodobnie nie interesował się facetami, skoro sam był facetem, do tego najprawdopodobniej hetero. Nie był gotów powiedzieć Samowi, jeszcze nie.
W pokoju zapadła cisza. Po minucie Sam westchnął i pokręcił głową.
- Dobra – powiedział. – Po prostu… miej otwarty umysł.
- Jasne – powiedział Dean bezbarwnie. Sam westchnął ponownie i wyszedł. Dean patrzył, jak skręcił w korytarzu i usłyszał, jak kilka sekund później drzwi do pokoju brata zamknęły się cicho. Rzucił się plecami na łóżko i założył sobie ręce za głowę, wciągając głęboko powietrze i wypuszczając je powoli.
Sam nie mógł mieć racji. Cas nie mógł być zazdrosny. Prawdopodobnie był po prostu poirytowany tak wyraźnym znakiem tego, że Dean się puszczał, skoro był taki pobożny, religijny, „pierwszy, ostatni, jedyny” i inne takie.
Ale częścią siebie nie mógł przestać myśleć – A CO, JEŚLI SAM MIAŁ RACJĘ?
Zadzwonił mu telefon i przerwał ten ciąg myśli. Dean stęknął unosząc biodra z łóżka i sięgnął do kieszeni po telefon. Wcisnął „odbierz” i podniósł go do ucha.
- Halo? – spytał krótko.
- Witaj, Dean. – To był Cas. Irytacja Deana natychmiast przygasła i mężczyzna usiadł.
- Cześć, Cas – powiedział. – O co chodzi? – niemal wyczuwał wahanie po drugiej stronie linii. Wytarł sobie wolną dłoń o spodnie, nagle czując zdenerwowanie.
- Chciałem przeprosić za skrócenie naszego dzisiejszego spotkania – powiedział Cas. – Miałem… coś pilnego do załatwienia.
Dean oparł się pokusie, by powiedzieć mu, że to gówno prawda.
- Nie ma sprawy, Cas. Nie martw się o to – powiedział.
- W ramach przeprosin chciałem cię zaprosić na obiad – powiedział Cas. – Mam czas w przyszłym tygodniu o tej samej porze, jeśli ci to pasuje.
Dean zachichotał, a coś w piersi mu się odprężyło.
- Koleś, żadna ze mnie laska. Nie musisz mi stawiać obiadu, żeby mi to wynagrodzić – odparł.
- Jestem bardzo świadom tego, że nie jesteś kobietą, Dean – powiedział Cas niskim, dziwnie intensywnym głosem. W odpowiedzi Deanowi zaparło dech, a gorący przypływ podniecenia uderzył go prosto w lędźwie. Do cholery, to było nie fair. Jego ciało nauczyło się reagować na ten głos i nie dbało o to, czy erekcja była w chwili obecnej całkowicie nieodpowiednia.
Castiel odchrząknął i przy kolejnych słowach głos znowu miał normalny.
- Nawet, jeśli, to chciałbym cię zaprosić. Jesteś dla mnie dobrym przyjacielem.
- Okej – powiedział Dean, czując krótkie wyrzuty sumienia. Nie był dobrym przyjacielem dla Casa, nie naprawdę. Dobry przyjaciel nie obciągałby sobie do fantazji o Casie w czasie brania prysznica ani by wciąż nie słuchał pornograficznych kaset zrobionych z nagrań jego głosu, trzymając go w niewiedzy. Ale nawet w tym przypadku Dean nie mógł odmówić. Był całkiem pewien, że miał piątek wolny. A jeśli nie, to Bobby pozwoliłby mu wziąć dzień wolny, skoro Dean nigdy nie brał chorobowego, chyba, że Sam go zmusił. – Do zobaczenia w piątek. Może być w Roadhouse?
- Tak. Zatem do zobaczenia wtedy, Dean – odparł Cas.
- Do zobaczenia – powtórzył Dean. Cas rozłączył się, więc Dean nacisnął „zakończ” i odetchnął głęboko. Wypuścił powoli powietrze i, klnąc pod nosem, sturlał się niezręcznie z łóżka i sięgnął pod nie, po swoją kolekcję kaset.
Innym razem pozbędzie się tej fiksacji.


Był czwartkowy wieczór. Dean gapił się tępo w telewizor. Rozsiadł się na kanapie i w jednej dłoni trzymał piwo. Wyglądał, co było działaniem celowym, na przygotowanego do wieczoru, ale uszami łowił dźwięki, jakie wydawał Sammy przygotowując się do wyjścia, nie zaś te dobiegające z idiotele. Udawał zainteresowanie programem przez 15 minut, zanim Sam wreszcie skończył.
- Wychodzę – zawołał brat, wciągając swoją kurtkę i ruszając w stronę drzwi. Dean z roztargnieniem kiwnął mu głową. Czekał, dopóki nie usłyszał, jak zamknęły się drzwi do mieszkania, po czym odczekał jeszcze pięć minut, zanim nie zyskał pewności, że Sam poszedł. Zszedł z kanapy, zostawiając piwo, a potem wyłączył telewizor, odkładając pilota na bok.
Przez ponad tydzień nie mógł zwędzić Samowi laptopa. Młodszy Winchester albo go używał, albo miał przy sobie za każdym razem, kiedy Dean planował go wziąć. Dziś wieczorem jednak Sam wybierał się na randkę i zostawił laptopa w domu.
Dean udał się do pokoju Sama i otwarł drzwi. Przeszedł zygzakiem po czystej podłodze do uporządkowanego biurka, na którym, między dwiema schludnymi stertami papieru spoczywał laptop. Mając już w ręku komputer oraz kabel zasilający Dean wyszedł i ruszył do siebie. Zamknął drzwi w obu pokojach.
Postawił laptopa na łóżku. W ciągu pięciu minut odpalił go i poczekał, by załadował się Internet. Wpisał adres konta Castiela na LJ i czekał niecierpliwie, aż strona się załaduje. Wyszczerzył się, gdy się wreszcie udało. Widniał tam nowy wpis. Nawet lepiej, była to jedna z tych nieprzyzwoitych opowiastek, której towarzyszyła ścieżka audio. Dean kliknął na link do ściągania, zanim w ogóle zerknął na streszczenie. Gdy tylko się upewnił, że ściąganie zaczęło się prawidłowo, wrócił do wpisu i przewinął, aby zobaczyć podsumowanie.
Zamarł i w szoku szeroko otwarł oczy, czytając to ponownie. Przeczytał to po raz trzeci, tylko po to, by mieć pewność. Słowa pozostały bez zmian.
„DEAN I CASTIEL SĄ PRZYJACIÓŁMI OD LAT, ALE CASTIEL ZAWSZE PRAGNĄŁ WIĘCEJ. PEWNEJ PIJACKIEJ NOCY DOSTAJE SZANSĘ.”
To musiał być sen. Albo coś. Cas nie mógł naprawdę napisać porno z nimi dwoma w rolach głównych. Dean zastanowił się przelotnie, kiedy zdążył zasnąć i czemu śnił o czytaniu zamiast o czymś prawdziwym. Myślał, by się uszczypnąć, ale myśl o Casie czytającym scenę erotyczną z nimi dwoma była za dobra, by sobie odpuścić.
Komputer zapiszczał na znak, że ściąganie się skończyło. Dean otwarł plik natychmiast, wdzięczny za to, że Sammy wyszedł i że nie musiał się trudzić szukaniem słuchawek. Czekał gorliwie, gdy Castiel przedstawiał się słuchaczom jako Jimmy Novak i odczytał tytuł historii: „Pewna pijacka noc.”
Historia zaczynała się w salonie fikcyjnego Castiela. Fikcyjny Dean był już na dobrej drodze do urżnięcia się, zaś Cas był tylko nieznacznie podpity. Nieznacznie podpity i gapił się. Wszelkie wątpliwości, jakie miał Dean na temat tego, że postać w opowiadaniu stworzono na jego podobieństwo, właśnie pierzchły. Castiel mógł prawdopodobnie dać swój opis rysownikowi i uzyskać doskonały portret, choć Dean wątpił, czy rysownik często pracował z tak kwiecistymi porównaniami, jak „pełne usta koloru płatków róży, stworzone do namiętnych pocałunków.”
Opisy delikatnie przekraczały barierę seksu. Dean przełknął ciężko, a serce puchło mu od emocji, których nie chciał nazywać, podczas gdy Cas rozwodził się nad jego oczami, że nigdy nie widział tak pięknych. Oczy Deana były głębsze, niż u większości ludzi, twierdził miękkim głosem Cas; głębsze i ciemniejsze, ale zapierające dech w piersiach.
To był zdecydowanie romansowy moment, ale Dean nie mógł się tym za bardzo przejąć. W końcu nikt go tu nie widział.
Fikcyjny Dean był zbyt pijany, by prowadzić, więc Castiel zaprowadził go na górę i położył do swojego łóżka. Kiedy odwrócił się, by odejść, Dean go przytrzymał.
Prawdziwy Dean poczuł przelotne ukłucie zazdrości, kiedy jego fikcyjny odpowiednik wciągnął Castiela w głodny pocałunek. Dean oblizał sobie usta, wyobrażając sobie, że może smakować Casa na nich, podczas gdy w historii całowanie przybierało na sile.
Dean położył się na łóżku i pogładził się po na pół stwardniałym wybrzuszeniu w dżinsach, podczas gdy fikcyjny Dean rozebrał najpierw Castiela, a potem siebie. Dean słyszał w głosie Castiela lekką zadyszkę, kiedy tamten czytał na głos, coś, czego wcześniej nie słyszał nigdy, nieważne, co Castiel poprzednio czytał. Stęknął jednocześnie z Casem i rzucił biodrami pod dotykiem swojej dłoni.
Fikcyjny Dean klęczał teraz między nogami Castiela, całując wszelkie dostępne sobie fragmenty skóry, aż wreszcie uległ błaganiom Casa i objął ustami główkę jego fiuta.
Jeśli Dean myślał wcześniej, że jęki Casa na taśmach były gorące, to było to nic w porównaniu z tymi. Wcześniej dźwięki brzmiały jak zaplanowane, zwłaszcza po dwóch lub trzech odsłuchaniach, ale te były surowe, pełne potrzeby i częste. Brzmiało to zupełnie, jakby się słuchało kogoś, komu faktycznie robiono loda, choć głos Castiela, kiedy czytał, wciąż był zbyt równy, aby to mogło być to.
Dean rozpiął sobie dżinsy i razem z nimi zsunął bieliznę. Za szybko znalazł się za blisko szczytu, aby mieć je na sobie dłużej, a to tylko dzięki słuchaniu głosu Castiela. Cała odporność, jaką Dean mógł w sobie wyrobić, aby ochronić się przed niepożądanymi erekcjami w obecności Castiela, zdawała się wyparować po pierwszym chrapliwym krzyku Casa.
Czy to była fantazja Castiela? Zabrać Deana do domu, upić go i wymienić się odlotowymi lodzikami w jego pokoju? Fikcyjny Cas leżał teraz pomiędzy nogami Deana, trzymając w ustach jego fiuta, zaś Dean wsunął mu dłonie we włosy.
Dean polizał sobie dłoń i obciągnął sobie kilka razy, pragnąc, by jego dłoń była ustami Castiela. Mógł to sobie wyraźnie wyobrazić, nawet bez pomocy taśmy, ponieważ to zawsze była jedna z jego ulubionych fantazji. Cas miałby oczy szklące się pożądaniem, ale intensywnie spoglądające, usta wilgotne i rozciągnięte szeroko, zaś językiem otaczałby mu główkę fiuta.
Dean jęknął, przyspieszając ruchy dłoni. Już ciekł, a dopiero co zaczął.
- Cas – stęknął jednocześnie ze swym fikcyjnym odpowiednikiem. Zachichotał po tym zadyszany, po czym chrapliwie wciągnął powietrze, gdy fikcyjny Dean odsunął usta Castiela od swego fiuta i zapytał, czy mógłby go zerżnąć. Fikcyjny Cas tego pragnął. Pragnął tego równie mocno, jak prawdziwy Dean.
Dean złapał się za podstawię fiuta, nie śmiejąc sobie obciągać, podczas gdy słuchał, jak fikcyjny Dean zaczął przygotowywać Casa do wejścia w niego. Głos Casa na taśmie był niski i ochrypły, wyraźnie dawało się słyszeć lekkie szarpanie oddechu, nawet, gdy nie próbował dodawać efektów dźwiękowych do sceny erotycznej. Dean zadygotał, drżąc z wysiłku wywołanego unieruchamianiem bioder. Pragnął w coś pchnąć, choćby tym czymś miała być tylko jego własna luźno zaciśnięta pięść. Pragnął całować Castiela po twarzy i szeptać dodające otuchy komentarze, gdy jednocześnie wsunąłby drugi śliski od śliny palec w ciało Casa. Pragnął przywrzeć ustami do ust Castiela i przełknąć jego krótki okrzyk bólu, gdyby naparł wewnątrz i gdyby ciało Castiela pochłonęło JEGO.
Dean znowu zaczął sobie obciągać, w nierównym, szarpanym rytmie, gdy słuchał, jak głos Castiela opisywał ich szaleńczą kopulację. Cas wyraźnie znajdował się pod wpływem tego, co czytał, głos przyspieszał mu z podniecenia, a potem zwalniał, gdy mężczyzna się opamiętywał. Potem, tuż przed orgazmem obu bohaterów, w ścieżce audio coś nieznacznie przeskoczyło. Trwało to zaledwie ułamek sekundy i było prawie niezauważalne, ale potem głos Casa brzmiał gładziej, spokojniej, był bardziej stonowany.
Cas musiał przerwać nagrywanie, a potem wrócił, by podjąć czytanie tam, gdzie skończył, niezdarnie sklejając razem dwie ścieżki audio, aby stworzyć jedną historię. Cas tak bardzo był pod wpływem tego, co czytał, że musiał przerwać i prawdopodobnie sobie obciągnął, zanim mógł kontynuować.
Tuż po tej myśli Dean stęknął głośno i doszedł. Obciągał sobie wariacko w trakcie orgazmu, a wykrzyczane przez Castiela jego imię dźwięczało mu w uszach. Dean powoli wracał do rzeczywistości. Sperma stygła mu na dłoni i na brzuchu, tworząc lepki nieporządek, z którym zamierzał uporać się później. Wysłuchał reszty historii, ciesząc się przyjemną ospałością, jaka zapanowała mu w ciele. Nie sądził, by kiedykolwiek doszedł tak mocno, jeśli nie było obok nikogo, kto mógłby być tego świadkiem.
W trakcie ostatniej sceny tej historii Cas patrzył, jak Dean się budzi. Para rozmawiała, Castiel był zdenerwowany, kiedy Dean zdał sobie sprawę z tego, co zaszło poprzedniej nocy, a potem zaskoczony, gdy Dean go pocałował. Głos Castiela na nagraniu był spięty i ciężki od czegoś, co, jak myślał Dean, mogło być tęsknotą. Fikcyjny Dean wyznał, że już od jakiegoś czasu pragnął być dla Casa kimś więcej, niż przyjacielem. Pragnął, by Cas był jego kochankiem. Pocałowali się jeszcze raz i na tym historia się zakończyła.
Dean zamknął odtwarzacz, czując, jak trochę tęsknoty Castiela rezonuje mu w piersi, a obok niej zaczęła rozkwitać nadzieja. Cas nie miał powodu podejrzewać, że Dean wiedział o jego koncie Jimmy`ego Novaka. Dean o tym nie wspomniał i uważał, aby nie dawać wskazówek, iż był świadom jego istnienia. Cas nie miał powodu myśleć, że Dean kiedykolwiek natrafiłby na tę historię. Nie mógł jej napisać jako swego rodzaju zawoalowanej wiadomości do Deana.
Czy Cas go pragnął? Czy zapisał i nagrał jedną ze swoich fantazji, aby wrzucić ją w Internet?
Dean wiedział, że głupotą było przypuszczać, iż wszystko w tej historii było prawdą. O ile wiedział, nic z tego nie miało prawdziwych podstaw. W końcu to wciąż była fikcja, ale nawet jeśli, to Castiel nie miał powodu, aby nazwać główne postaci imionami swoimi i Deana. Nie miał powodu, aby nadać im wygląd i charakter identyczny z prawdziwymi. Gdyby imiona były inne, gdyby inaczej wyglądali lub inaczej się zachowywali, Dean nic by sobie o tym nie pomyślał. Ale skoro postaciami BYLI Dean i Castiel… trudno było nie myśleć o tym, co to mogło oznaczać.
Dean zadrżał. Jeśli myślał, że czekanie na piątek było wcześniej denerwujące, to teraz było po prostu wkurzające.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:35, 09 Lip 2013    Temat postu:

B-bliżej końca...? Ale, że tak powiem, to element opowieści, tak? Nie rozdzieli ich teraz- teraz, znaczy już po poznaniu Sama...?
Matko, Pat, Twoje wrzuty trzymają mnie teraz przy życiu- dosłownie. Taplanie się w tym cudnym fluffie pozwala mi zachować resztki zdrowia psychicznego xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:37, 09 Lip 2013    Temat postu:

Nie, nie rozdzieli, nie panikuj :) I czytaj na ukojenie nerwów :) A że dziś dopiero wtorek, to na pewno możecie spodziewać sie reszty jeszcze w tym tygodniu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:40, 09 Lip 2013    Temat postu:

Linuś, ja chcę tylko w kwestii botommującego Deana przypomnieć, że tego dotyczy moja ulubiona scena sensu z Angelhawke. Dean jest na dole... bardzo, rzekłabym - niezwykle, entuzjastycznie XD

Patuś, na epilogu Shelter beczałam jak głupia (sza!, nie rozklejam się jak głupia koza, ciężkie dni mi się zaczęły XD)

Zanim zatopię zęby w tej cudownie długiej wrzucie, pozwólcie, że wyrażę swój zachwyt [link widoczny dla zalogowanych] fikiem. Zbliżam się do końca i jest... jezusie @_@ akcja się dzieje zaraz po Goodbye Stranger i Cas z Deanem nareszcie rozmawiają. Głównie przy pomocy smsów, ale jest tak emocjonalnie, tak przygnębiająco i w ogóle~ tak czytam i stwierdzam, że ten fik to odpowiedź na moje modlitwy dotyczące tego, jak powinna się potoczyć historia po tym łamiącym serce odcinku @_@

Ale teraz idę się potarzać we fluffie~! <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 396, 397, 398 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 397 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin