Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 390, 391, 392 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:28, 03 Lip 2013    Temat postu:

Misha to maj hiroł @_@

A Cas na tych gifach wygląda, jakby Dean mu zadeptał kociaka. Wciąż mnie boli od patrzenia. Aż się boję pomyśleć, jak będzie boleć w dziewiątce. Mam nadzieję, że nie zrobią nam psikusa i nie każą czekać kilku odcinków na reunion chłopaków @_@

Chcesz angst? Nie muszę chyba mówić po co winnaś sięgnąć XD (nope, jeszcze nie skończyłam, cykorzę co kilka stron oO) Ale serio, ten fik ma największy przypadek gay panic, jaki widziała ludzkość. Czasem jest taki pewien siebie (i Casa), a czasem wydaje się małym chłopcem, który zgubił się w tłumie. Uch. Boli mnie ten fik prawie tak, jak gify z Casem ^^;
...ej, czy to już jest masochizm? XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:37, 03 Lip 2013    Temat postu:

Skoro czytasz o tej gay panic i jeszcze nie odrzuciłaś ficzka z obawy o swe zdrowie psychiczne, to tak - to już masochizm :)
Ficzek z Wikingami już ściągnięty, przeczytam w wolnej chwili. Zachęcajcie mnie dalej :)
Wrzuta jutro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:47, 03 Lip 2013    Temat postu:

Da się to leczyć, czy też nie ma co zawracać sobie głowy? XD

Wrzuta jutro~! Fantastycznie, zwłaszcza, że jutro skończę to czytać (bo srsly, ile można XD). A potem poczytam sobie fika od Lin, a potem poczytam sobie fika, którego recenzował ostatnio Destielowy tumblr (dla zainteresowanych [link widoczny dla zalogowanych]. Fik jest o chłopakach czytających fiki XD Całkiem zabawny, ale mam za sobą dopiero dwa rozdziały, zobaczymy co dalej ^^')


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:51, 03 Lip 2013    Temat postu:

Masochizmu się nie leczy - to jest zakorzeniona w człowieku przypadłość :)
Hmm, te krótaski też fajnie się zapowiadają :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:26, 04 Lip 2013    Temat postu:

Okej, zaczęłam i skończyłam wikińskiego ficzka w drodze do pracy. Jest... słodki i nieskomplikowany, mamy tam czary i bogów, rozmaite omeny, a nawet zły urok nad Deanem. Ale angst da się przeżyć, bo od początku wiadomo, że źli zostaną ukarani. Lektura w sam raz na raz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:36, 04 Lip 2013    Temat postu:

Ja na "(...) Things will get dramatic from the following chapters." przerzuciłam się z powrotem na Angelhawke xD Ale skoro Pat mówi, ze da się przeżyć, to sobie go dzisiaj skończę. Tym bardziej, że naprawdę lubię te klimaty, a dziewczę zrobiło porządny risercz przed pisaniem, bo jak na razie jakoś straszliwie ich nie kaleczy.

antique napisał:
Chcesz angst? Nie muszę chyba mówić po co winnaś sięgnąć XD (nope, jeszcze nie skończyłam, cykorzę co kilka stron oO) Ale serio, ten fik ma największy przypadek gay panic, jaki widziała ludzkość. Czasem jest taki pewien siebie (i Casa), a czasem wydaje się małym chłopcem, który zgubił się w tłumie. Uch. Boli mnie ten fik prawie tak, jak gify z Casem ^^;

Jessu, brzmi jako coś bardzo NOPE, ale z drugiej strony, gdyby był angstowy I kiepski, to byś go nie czytała, więc jest niezły, ALE ciężki, Jessu xD Also, wsiałam link. Rzucisz jeszcze raz...? Zapiszę go sobie tym razem, kiedyś doń usiądę. Jak mi się pokończą zaplanowane tasiemce (a co!) i naszykuję dużo fluffów na odtrutkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:06, 04 Lip 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
Masochizmu się nie leczy - to jest zakorzeniona w człowieku przypadłość :)

No to pozostaje się tylko pogodzić z losem XD

A ficzek Linowy już skopiowany, czeka na swoją kolej :3

Lin napisał:
Jessu, brzmi jako coś bardzo NOPE, ale z drugiej strony, gdyby był angstowy I kiepski, to byś go nie czytała, więc jest niezły, ALE ciężki, Jessu xD Also, wsiałam link. Rzucisz jeszcze raz...? Zapiszę go sobie tym razem, kiedyś doń usiądę. Jak mi się pokończą zaplanowane tasiemce (a co!) i naszykuję dużo fluffów na odtrutkę.

Gdyby był kiepski, zrobiłabym...



...i poszła ratować się fluffem, a potem zapodała sobie jeszcze trochę fluffu i dodała ciut więcej. Fluffu. Ale kiedy człowiek widzi:
"Warnings: homophobia, closeting, drug use, language, sex, self-harm/attempted suicide
Just, be careful. There's a lot of shit in here that could cause problems so I'm giving you fair warning cos I want you to be happy."
To wie, że nie będzie różowo. I teraz policzyłam. 50 stron angstu mnie czeka, na objętość całkowitą 130 stron. Sorry, MT przy tym to cienki bolek XD Ale cholera, to jeden z tych fików, przy których można wypłakać oczy, ale i tak twardo się czyta. Jak widać po mnie. Więc przez łzy, ale polecam go. Bo jest naprawdę piękny i wzruszający, i tak mi szkoda Deana z tym jego sportowym stypendium i strachem przed całkowitym wyjściem z szafy, i tak mi szkoda Casa, którego to wszystko tak złamało, i tak mi szkoda ich obu, bo tak cholernie się kochają, ale obaj cykorzą, a zakończenie jest tak... nie będę zdradzać. Jest piękne. Więc przygarnę pudełko chusteczek i czytam dalej.
Ach, [link widoczny dla zalogowanych] :3

//Robbie wymiata <3



///...potem robi się jeszcze lepiej XD




////Bo kto nie lubi Gartha i Mr. Fizzles? XD



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Czw 12:20, 04 Lip 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:49, 04 Lip 2013    Temat postu:

A więc to jest Garth... Taki trochę wymiętoszony chłopczyna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:22, 04 Lip 2013    Temat postu:

No, to taka urocza chudzina, która zajęła miejsce Bobby'ego i spija się po jednym piwie :3
Mam naprawdę wielką nadzieję, że Garth przeżył ósemkę, dawno nie było o nim słychać :/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:23, 04 Lip 2013    Temat postu:

Skończyłam dzisiaj wikinskiego ficzka. Jestem dużo bardziej entuzjastyczna niż Pat, ale to była Opowieść, a Lin kocha Opowieści.
Była magia i Miłość Silniejsza Niż Śmierć i happy end na osiem stron.
Jak już mówiłam, Dziewczę całkiem nieźle oddało klimat tła historyczno obyczajowego. No, może pomijając, ze straszny Wersal u tych Wikingów, Cas nie zmieniwszy religii nie mogłaby być nikim więcej niż niewolnikiem, nie wspomniawszy o przysiędze, a Jarl za swój otwarty homoseksualizm mógłby dostać co najwyżej żmiję w żołądku na pospiesznie zwołanym thingu, a nie społeczną akceptację. Ale były bitwy, potwory, czary, runy, wikińskie miecze, wikińskie uczty, wikińskie stroje, wieźmy, klątwy i umieranie nie do końca, za to na rękach ukochanego. No Opowieść jak w pysk strzelił. Jeszcze mi się ślepia świecą.
Antique, czytam te Tweety i naprawdę- gdybym nie kochała Robbiego zapałałabym natychmiast spontaniczną miłością :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:33, 04 Lip 2013    Temat postu:

Wiedziałam, że ci się bardziej spodoba :DDD Po prostu wiedziałam :) Z tego ficzka najbardziej urzekła mnie scena z erotyczną piosenką na uczcie. No końskie zaloty, jak nic :)))
Dwie strony do końca części pierwszej :) A następne będę wrzucać w całości, więc nastawcie się na czekanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 19:44, 04 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:16, 04 Lip 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
Wiedziałam, że ci się bardziej spodoba :DDD Po prostu wiedziałam :)

Zdecydowanie za dobrze znasz moje upodobania, Słonko xD Nie, żebym narzekała.

patusinka napisał:
Z tego ficzka najbardziej urzekła mnie scena z erotyczną piosenką na uczcie. No końskie zaloty, jak nic :)))

Tak, ta scena, niewola u Alistera i zakończenie to moi faworyci :D Proszę Cię, rumieniący się Cas wśród tych wszystkich facetów... :D W ogóle, podobał mi się strasznie Dean, rubaszny i męski i w ogóle, ale bez przesady. I straszliwie słodkie było to, że kiedy był pod działaniem klątwy to mgliście sobie Casa przypominał, poza tym koniec końców nie przespał się z Panią Wredną Suką. Autorka zrobiła Opowieść, koniec i kropka. Gdyby nie seks zastanawiałabym się nad progiem wiekowym xD

patusinka napisał:
Dwie strony do końca części pierwszej :) A następne będę wrzucać w całości, więc nastawcie się na czekanie.

Uzbroimy się w cierpliwość :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:25, 04 Lip 2013    Temat postu:

Lin, właśnie doznałam objawienia: wikińskiego ficzka popełniła ta sama laska, co AND IN YOUR ARMS I SHALL FIND SHELTER. Przy okazji, antique - czytałaś ten drugi tytuł? Jeśli nie, to nadrabiaj zaległości :)
Okej, obiecywana wrzuta :)

Pan Collins nosił lekko wymięty niebieski garnitur oraz brązowy płaszcz, nie dość ciasny, by odsłonić coś więcej poza najlżejszymi wskazówkami odnośnie ciała pod spodem. Był szczupły, ale Dean nie mógł stwierdzić, czy był po prostu chudy, czy też miał oprócz tego trochę mięśni. Dean wrócił wzrokiem ponownie do twarzy mężczyzny. Pan Collins zdawał się patrzeć dokładnie przez niego, gapiąc się, jakby mruganie było nieznanym pomysłem. Dean poczuł dreszcze na plecach, po czym kaszlnął i odwrócił się do Jo.
Jo uśmiechnęła się do niego.
- Hej, Dean. Idziesz na lunch? – zapytała, już szukając książki wejść i wyjść. Dean chrząknął i przestąpił z nogi na nogę.
- Ja na niego spojrzę – zaproponował szybko. Jo popatrzyła na niego zaskoczona i nieco zmieszana. Dean kiwnął głową w stronę pana Collinsa. – Jego samochód. Zerknę na niego.
- Nie chcę sprawiać żadnych kłopotów… - powiedział pan Collins. Dean ostrożnie odetchnął, gdy obmyła go kolejna fala rozpoznania. Był to bez wątpienia ten głos, a on nie miał halucynacji, chyba że wyobrażał sobie również zdumiony wzrok, jaki kierowała na niego Jo. Dean byłby pomyślał, że to był sen, ponieważ wiele jego snów zaczęło się od tego, że w przypadkowym miejscu poznał wspaniałego faceta z głosem boga seksu, ale zazwyczaj do tego momentu już by tam było dotykanie się, mniej ubrań oraz brak widowni.
- Koleś, to nie jest problem – powiedział Dean, robiąc krok naprzód i podając temu mężczyźnie dłoń. – Dean Winchester. Możesz mówić do mnie Dean.
- Castiel Collins – powiedział Castiel z łagodnym uśmiechem na ustach, po czym postąpił krok naprzód i przyjął oferowaną dłoń. Potrząsnął nią raz, stanowczo, i puścił. Jeśli nawet za bardzo najechał na przestrzeń osobistą Deana, to on ledwo to zauważył. – Proszę, mów mi Castiel.
CASTIEL. Teraz Dean miał imię, które mógł łączyć z głosem, oraz obraz, który mógł wykorzystać w fantazjach. Nie był pewien, czy było to błogosławieństwo, czy też klątwa.
- Ale Bobby przetrzyma cię przez resztę popołudnia… a ty po prostu zamierzasz opuścić lunch? – zapytała Jo z powątpiewaniem. Dean skrzywił się na to przypomnienie, kiedy poczuł burczenie w brzuchu, jednak nie towarzyszyły temu żadne dźwięki, które by mogły go zdradzić.
- Nic mi nie jest. Zjadłem wielkie śniadanie – powiedział z wymuszoną wesołością. Jo zagapiła się na niego z niedowierzaniem.
- Zjadłeś tosta. Według niczyich standardów nie da się tego nazwać wielkim śniadaniem, a co dopiero twoich – powiedziała. Dean zaklął wewnętrznie. Zapomniał już, że poskarżył się Jo, jak niewiele do tej pory zjadł. Zauważył, że Castiel spojrzał niepewnie najpierw na Jo, a potem na niego.
- Cóż, nie jestem głodny – odparł Dean. – Jeden z chłopaków dał mi kanapkę i zjadłem ją w trakcie sprawdzania samochodu pana Jeffersona.
Jo zerknęła na niego podejrzliwie, ale potem wzruszyła ramionami i odwróciła się.
- Jeśli jesteś pewien… - powiedziała powoli. – Zaznaczę, że nie jadłeś.
- Dzięki – powiedział. Odwrócił się z powrotem do Castiela. – Przyjechałeś tu czy cię przyholowali?
- Przyjechałem – odparł Castiel. – Gdzie nie pojadę, słyszę dziwny hałas, ale poza tym samochód jest sprawny. – Zawahał się na chwilę. – Mojemu samochodowi przez jeden dzień nic nie będzie. Jesteś pewien…
- Tak, jestem pewien – odrzekł Dean, uśmiechając się czarująco. Wskazał głową w stronę warsztatu. – Podjedź nią na tył i zobaczę, co da się zrobić.
Castiel pokiwał z wdzięcznością głową i skierował się do drzwi. Gdy wyszedł, Dean odkrył, że spuścił wzrok. Skrzywił się, ponieważ widział jedynie bezkształtny prochowiec, a potem Castiel wyszedł i zniknął mu z oczu.
Odwrócił się, chcąc wrócić do warsztatu, ale zatrzymał się na widok oszołomionego wyrazu twarzy Jo. Uniósł brew.
- Chcesz coś powiedzieć? – zapytał ją, unosząc nieco brodę.
- Gapiłeś mu się na tyłek? – spytała. Dean parsknął.
- Ja, gapiący się na tyłek innego faceta? – powiedział. – Popijałaś Bobby`emu jego bimber?
Jo wyszczerzyła się.
- Więc próbowałeś sprawdzić mu tyłek – wyszczerzyła się i z czułością potrząsnęła głową. – Sądzę, że każdego dnia uczymy się nowych rzeczy.
Dean spojrzał na podłogę i potarł sobie kark. Niezbyt się wstydził swojej raczej płynnej seksualności, ale również tego nie rozgłaszał.
- Słuchaj, Jo – zaczął, ale pozwolił sobie urwać. Jo uśmiechnęła się do niego z sympatią.
- Zobaczę, czy uda się wcisnąć jednego z twoich klientów komuś innemu, a wtedy będziesz mógł zjeść lunch, gdy tylko skończysz z samochodem pana Collinsa. Powodzenia – powiedziała mu i mrugnęła do niego.
- Dzięki, Jo, jesteś najlepsza – powiedział Dean. Wyszczerzył się i ruszył z powrotem do garażu. Srebrny sportowy samochód właśnie podjeżdżał do stanowiska Deana, kiedy mechanik przeszedł przez drzwi, czemu towarzyszył zgrzytający dźwięk. Sądząc po tym, zużyte łożyska. Nie było je zbyt łatwo naprawić, ale procedura była wystarczająco rutynowa, więc Dean przez chwilę podziwiał pojazd. Był całkiem niezły i dość nowy, choć nie taki, jakiego Dean spodziewałby się po Casie. Wydawał się zbyt wymyślny, jak na niego.
Samochód zaparkował i Dean podszedł tam akurat w chwili, gdy Cas otwarł drzwi. Na chwilę spojrzeli sobie w oczy i Dean znowu odniósł to wrażenie, że Cas spoglądał przez niego i widział wszystko. Czuł się jak obdzierany żywcem ze skóry, ale w dobry sposób. Dean oderwał wreszcie wzrok od Casa i zamiast tego spojrzał na samochód.
- Brzmi, jakbyś miał kłopoty z powodu łożysk – powiedział. – Zajmie mi to około godziny, ale mogę to naprawić. Zważywszy na typ samochodu, będzie to prawdopodobnie kosztować jakieś 250 dolarów.
- Byłeś w stanie to stwierdzić tylko patrząc, jak tu wjeżdżam? – zapytał Castiel przysuwając się bliżej, jak gdyby był w stanie nauczyć się tajników naprawy samochodów, jeśli stanąłby wystarczająco blisko Deana. Brzmiał na powątpiewającego i jednocześnie pod wrażeniem. Dean skinął głową, jednocześnie stukając palcem w ucho.
- Zużyte łożyska robią bardzo szczególny hałas, więc łatwo się zorientować, czy właśnie to jest problemem – powiedział, starając się z całych sił utrzymać profesjonalny ton i ruszać zwyczajnie, kiedy odstąpił od Casa i ruszył w stronę tyłu samochodu. Dźwięk zdawał się dochodzić z tylnej opony po stronie kierowcy, więc zaczął właśnie tam. Cas może i próbował się uczyć metodą osmozy, ale jego bliskość wyprawiała dziwne rzeczy z wnętrznościami Deana. Dźwięk głosu Castiela posyłał wszelkiego rodzaju wiadomości do jego mózgu, a potrzeba pracy i bycia profesjonalistą walczyła z dźwiękiem tego, co przez ostatnie trzy tygodnie stanowiło jego masturbacyjną pożywkę.
Dean odłożył te myśli na bok i przystąpił do pracy. Nie mógł pracować, gdy był twardy, a zbyt dużo myślenia o Castielu i audio porno, które mężczyzna nagrał, mogło go do tego doprowadzić, nie ma sprawy. Sięgnął do skrzynki z narzędziami, którą zostawił na swoim stanowisku i wziął klucz, by poluzować nakrętki.
- Co robisz? – zapytał Castiel z niespodziewanie bliska. Dean prawie podskoczył; nie usłyszał, jak mężczyzna się zbliżał.
- Rany, ostrzeż, zanim się teleportujesz… - wymamrotał, odwracając się do Casa. Castiel stał, w zmieszaniu przechyliwszy głowę, zaledwie stopę od miejsca, w którym Dean przykucnął obok swojej skrzynki.
To nie było słodkie, powiedział sobie Dean. Ani czułe. On nie używał takich słów.
Dean wyprostował się, z kluczem wciąż w ręce, i potarł sobie kark.
- Muszę sprawdzić, czy to wina łożysk. Tak prawdopodobnie jest, a skoro tak, to muszę podwiesić samochód i wymienić je. Powinniśmy mieć tutaj pasujące do twojego samochodu.
Castiel powoli pokiwał głową.
- Mówiłeś, że zajmie to jakąś godzinę? – zapytał. Dean potaknął.
- Zgadza się.
Castiel przez chwilę wyglądał na zamyślonego, po czym zdecydowanie kiwnął głową.
- Czy gdzieś niedaleko jest tu jakaś kafejka? Nie znam za dobrze tej okolicy, a nie pomyślałem, by sprawdzić, zanim tu wjechałem – wyjaśnił. Dean poczuł dziwną mieszankę ulgi i rozczarowania, żołądek mu opadł, ale ciało jednocześnie zrobiło się lżejsze. Oczywiście, że Cas nie chciałby tu siedzieć w czasie, gdy Dean naprawiałby mu samochód. Przynajmniej byłby w stanie pracować zamiast myśleć o tym, jak tu skłonić Casa do gadania, jak ściągnąć go do domu, do swojego łóżka, jak głos Casa by brzmiał po tym, gdy mężczyzna ochrypłby od krzyków w trakcie orgazmu…
Dean poruszył się nieco i ponownie zerknął do skrzynki. Przeglądał ją nieuważnie, usiłując wyglądać na zajętego.
- Tak, Roadhouse ma całkiem dobre jedzenie. To tylko budynek lub dwa stąd. Jo może ci podać wskazówki, to miejsce należy do jej mamy – powiedział. Rzucił głową w stronę drzwi do biura. – Wróć za godzinę, a twój samochód powinien być naprawiony.
Castiel przez chwilę nic nie mówił. Łagodnie dotknął ramienia Deana i mężczyzna zamarł na kilka uderzeń serca, z ręką wciąż w skrzynce.
- Dziękuję, Dean – powiedział Cas. Ścisnął ramię Deana i puścił. - Wrócę tu.
Dean kiwnął głową, ale nie podniósł wzroku znad skrzynki, kiedy Castiel odwrócił się i poszedł w stronę biura. Odetchnął głęboko, kiedy usłyszał zamykające się za drugim mężczyzną drzwi, po czym otrząsnął się mentalnie.
To nie było nic wielkiego, że usłyszał, jak głos, do którego sobie obciągał, wypowiada jego imię, nawet, jeśli ten dźwięk już teraz permanentnie wyrył mu się w mózgu i od teraz miał mu się prawdopodobnie pojawiać w jego fantazjach. To nie było nic wielkiego, że wciąż czuł miejsce, w którym Castiel go dotknął, niczym odcisk dłoni wypalony na skórze.
Stęknął i wyjął rękę ze skrzynki, aby przywalić sobie w czoło.
Niech to szlag.


Dean właśnie skończył zdejmować samochód z podnośnika i dokręcał śruby, kiedy Castiel pojawił się ponownie z torbą na wynos z Roadhouse w ręce. Dean zmusił się do uśmiechu i wytarł ręce do czysta w szmatę, którą nosił w kieszeni uniformu.
- Widzę, że bez problemu tam trafiłeś. Twój samochód jest gotowy. Miałem rację, to były łożyska – powiedział mu. – Już powiedziałem Jo, więc powinna mieć przygotowany rachunek dla ciebie. – Wiedział, że głos miał w najlepszym razie spięty, ale brnął dalej. – Dziękujemy za skorzystanie z usług Warsztatu Singera i życzę miłego dnia.
Odwrócił się, zamierzając obejść Casa. Wiedział, że to było nie fair czuć niechęć do mężczyzny, ponieważ nie zaczekał on tu tę godzinę, jaką zajęło naprawienie samochodu, ale nie był zbytnio w nastroju na bycie fair. Castiel po prostu to zbył, całkowicie nieświadom tego, co jego głos mu robił, co robił mu już od tygodni, i czemu jego twarz i ciało będą się poświęcać przez przynajmniej kolejny miesiąc, a to już było całkowicie nie fair.
- Przyniosłem ci to.
Dean zatrzymał się gwałtownie, a potem odwrócił, by spojrzeć na Castiela. Cas wyciągnął rękę z torbą na wynos, a Dean tępo po nią sięgnął. Jedzenie wewnątrz nagrzało torbę, a ciepło zdawało się podążyć mu w górę ramion i zebrać się w piersi. Dean uznał to za kolejną falę podniecenia, nawet, chociaż żar w jego ciele był znacząco wyższy, niż w lędźwiach. Jedzenie w Roadhouse niemal doprowadzało do orgazmu, a już zwłaszcza ciasto.
Jeśli Cas przyniósł mu ciasto, to Dean po prostu będzie musiał mu się oświadczyć. Nie byłby to pierwszy raz, że wyznał komuś miłość nad kawałkiem ciasta. Cas nie byłby nawet pierwszym facetem, któremu się oświadczył, chociaż Sammy wtedy nieco ześwirował., więc Dean postanowił ograniczyć swe płynące z głębi serca oświadczyny nad wypiekami, przynajmniej tam, gdzie w grę wchodził jego brat.
Dean otwarł torbę. W środku spoczywał, jak się wydawało, jeden z cheeseburgerów Ellen z bekonem, zawinięty w woskowy papier, obok leżały frytki, a, gdy tylko podniósł burgera, zobaczył kawałek ciasta jabłkowego w plastikowym pudełku – niebo na kruchym cieście, posypane na wierzchu odrobiną cukru.
Dean spojrzał na anioła, który przyniósł mu te dary. Cas uśmiechnął się miękko, zaledwie unosząc kąciki ust, ale patrzył szczerze.
- Kobieta w barze powiedziała, że często to zamawiasz, gdy odwiedzasz Roadhouse – powiedział Castiel, wskazując gestem na torbę. – Panna Harvelle powiedziała, że nie zjadłeś śniadania, a kanapka to naprawdę niewiele… Poświęciłeś swoją przerwę na lunch, aby pracować nad moim samochodem, a ja chciałem wyrazić swoją wdzięczność. Mam nadzieję, że będziesz miał czas się tym nacieszyć przed swoim następnym spotkaniem.
- Tak, Jo powiedziała, że ma dla mnie zastępstwo – odparł Dean, trochę oszołomiony. Serce mu dziwnie przeskakiwało, a mózg pędził, jednocześnie nigdzie nie docierając, wirując, powodując, że robił się śpiący i ciężko mu było myśleć. Było to jedyny powód, jakim Dean mógł wyjaśnić to, co mu się wtedy wyrwało z ust, gdy gapił się w wielkie niebieskie oczy Castiela.
Cóż, to i ciasto. Zawsze mógł obwinić ciasto.
- Mógłbym dostać twój numer telefonu? – wyrzucił z siebie. Cas zamrugał, a zaskoczenie zastąpiło szczerość w jego spojrzeniu. Dean poczuł, jak opadł mu żołądek.
Zazwyczaj był dużo ostrożniejszy, kiedy polował na faceta. Nawet, jeśli facet nie był homofobem, a Castiel prawdopodobnie nie był, to nie było gwarancji, że był zainteresowany innymi mężczyznami. Cas może i czytał gejowskie porno i wrzucał je do sieci, ale mógł być całkowicie hetero. Mógł się nawet poczuć urażony tym, że Dean pomyślał, iż on lubił mężczyzn.
Dean drogo okupił lekcję, aby nie zgadywać czyichś preferencji na podstawie tego, co robili. Jego ostatni rok w szkole średniej stał się piekłem na ziemi, ponieważ uderzył do przewodniczącego klubu dramatycznego, chłopaka, który aktywnie działał w szkolnym Stowarzyszeniu Homo-Hetero i miał kilku przyjaciół, którzy się ujawnili. Byli razem na imprezie, wszyscy trochę nietrzeźwi, a Dean niemal stracił zęby. Nie był chętny powtarzać tego doświadczenia, nawet, jeśli nie byłoby żadnych trwałych reperkusji po tym, jak Cas by go odrzucił.
Ostatni rok w liceum był dokładnie tym powodem, dla którego Dean był zazwyczaj taki ostrożny, ale teraz jego usta zagadały, podczas gdy mózg nie miał z tym nic wspólnego.
- Mój numer telefonu? – zapytał Castiel. Dean potaknął, pocierając sobie kark.
- Tak – powiedział. Nastąpiła chwila ciszy, a potem Dean potrząsnął głową. – Słuchaj, po prostu o tym zapomnij…
- Czy masz długopis? – spytał Castiel.
- …to w porządku… co? – odparł Dean. Castiel nieznacznie uniósł głowę.
- Nie mam przy sobie długopisu – wyjaśnił Cas. – Można napisać na torbie, ale nie mam czym.
Dean przez chwilę nie załapywał, ale zaraz mu się poprawiło. Kiwnął głową.
- Tak, mam jeden – sięgnął do kieszeni na piersi i wyjął długopis. Cas go wziął i ostrożnie oderwał od torebki z lunchem wąski pasek. Przytrzymał go płasko na dłoni i zapisał tam ciąg cyfr wraz ze swoim nazwiskiem, po czym wręczył je ponownie Deanowi, który przyglądał się im przez chwilę, zanim wsunął je z powrotem do kieszeni.
- Co ty na to, bym zadzwonił do ciebie jutro i zaplanujemy sobie, aby gdzieś wyskoczyć na drinka? – zapytał Dean, próbując wlać w swoje słowa trochę swej zwyczajowej pewności siebie. Już i tak ciężko się pomylił, prosząc o numer telefonu, nie miało znaczenia, że mu się powiodło. Po prostu wyrzucił „Czy mógłbym dostać twój numer telefonu”, niczym jakiś żałosny nastolatek zapraszający swoją pierwszą miłość na randkę. Pięknie, Dean-o, naprawdę pięknie.
Castiel poważnie pokiwał głową.
- Bardzo bym chciał, Dean – powiedział. Dean się wyszczerzył. Cas odwzajemnił się nieznacznym uniesieniem kącików ust i zwrócił się w stronę swojego samochodu.
- Biuro jest w drugą stronę – zaznaczył Dean, nie do końca przejęty tym, że Cas zamierzał ich orżnąć na rachunku. Zwyczajnie nie wydawał się być takim typem.
- Już zapłaciłem – powiedział Cas, potwierdzając przypuszczenia Deana. Cas otwarł drzwi samochodu i wsiadł do środka. Dean patrzył, jak odjeżdża, z głupim uśmiechem, którego nie mógł i nie chciał się pozbywać z twarzy. Odwrócił się i poszedł do biura, aby sprawdzić, czy Jo faktycznie wykroiła mu trochę czasu na jedzenie. Może i szedł bardziej zamaszyście, niż zwykle, ale z drugiej strony, właśnie znalazł sobie gorącą podrywkę.
Niemal gwizdał, kiedy otwierał drzwi i wchodził do środka. Jo spojrzała na niego znad swego magazynu i posłała mu uśmieszek, kiedy zobaczyła torbę z Roadhouse.
- On naprawdę kupił ci lunch – powiedziała, z czułością kręcąc głową. – Dostałeś jego numer.
Dean uśmiechnął się szerzej. Ostrożnie złapał torbę jednym ramieniem, a drugim w geście zwycięstwa uniósł pięść w górę.
- Dean Winchester! – ogłosił, jakby to wszystko wyjaśniało. Jo przewróciła oczami i przerzuciła stronę w magazynie, ale się uśmiechała.


Dean usiadł na łóżku, trzymając w jednej dłoni skrawek papieru z numerem Castiela, a w drugiej swój telefon. Spojrzał na zegar, czekając z niecierpliwością, aby była już 13.36. Nie było za wcześnie, aby ryzykować, że obudzi Casa, czy też okazać się zdesperowanym, ale nie było też za późno, aby zapobiec robieniu planów na wieczór. Godzina była też wystarczająco przypadkowa na to, aby nie wydawała się wybrana z rozmysłem. Dean wybrał tę godzinę już wieki temu, kiedy wciąż był młody i marzył o zdobyciu numeru telefonu każdej napotkanej gorącej sztuki, zamiast po prostu zaciągnąć je do łóżka.
Wreszcie godzina wybiła. Dean wziął głęboki wdech i spojrzał na telefon. Wpisał numer Castiela, przyglądając się papierowi i upewniając, że wykręcał prawidłowy. Nacisnął „połącz” i przyłożył go do ucha. Po dwóch dzwonkach ktoś odebrał.
- Halo? – powiedział Castiel. Dean się wyszczerzył. Boże, jego głos powinien być nielegalny.
- Hej, tu Dean – odpowiedział. – Spotkaliśmy się wczoraj we warsztacie. Obiecałem, że zadzwonię – Dean odetchnął głęboko i pokręcił głową. Najpierw spieprzył pytanie o telefon, a teraz jeszcze rozmowę telefoniczną. Znowu pięknie. Gdyby Sam to słyszał, śmiałby się głośno.
- Pamiętam – powiedział zwyczajnie Cas. – Powiedziałeś, że chciałeś wyskoczyć na drinka.
- Masz wolne dziś wieczorem? – zapytał Dean. Utrzymywał starannie zwyczajny ton głosu, chociaż mentalnie wywijał pięścią w geście zwycięstwa. Cas go zapamiętał, nie, żeby się spodziewał czegoś mniej. Cholernie dobrze wyglądał.
Castiel przez chwilę milczał i Dean poczuł odrobinę napięcia w swoich wewnętrznych gratulacjach.
- Zaplanowałem sobie coś z jednym ze swoich braci, ale nie sądzę, aby miał coś przeciwko, jeśli to odwołam – powiedział. Dean wyszczerzył się znowu.
- Świetnie. Może odbiorę cię o 19.00? – zapytał. Wszystko, by pochwalić się swoją dziecinką. Poza tym, mruczenie jej silnika już niejedną z jego randek pomogło przychylnie nastawić do pozycji horyzontalnej.
- Umiem prowadzić – odparł Cas nieco zaskoczonym głosem. – Możemy się spotkać w barze. Gdzie chciałbyś pójść?
Deanowi to pasowało. Może następnym razem dopadnie Casa na tylnym siedzeniu Impali. Myśl o drugiej randce nie przeszkadzała mu ani trochę.
Znieruchomiał na chwilę, gdy to sobie uświadomił. Jeszcze nie poszedł na PIERWSZĄ randkę, a już rozmyślał w kategoriach drugiej? Tylko dlatego, że lubił głos tego gościa? Nie był typem, który chodzi na drugie randki, chociaż zdarzyła się jedna lub dwie osoby, do których ponowny telefon rozważał. Wciąż z czułością wspominał pewien weekend spędzony z instruktorką jogi.
Zastanawiał się, czy Castiel ćwiczył jogę.
- Dean?
Dźwięk głosu wzmiankowanego mężczyzny wyrwał go z jego rozważań. Odepchnął na bok swoje raczej dosadne, akrobatyczne myśli i w myślach przejrzał pobieżnie listę odpowiednich barów. Mogli, jak przypuszczał, iść do Roadhouse, ale Ellen zapewne nalegałaby na rozmowę z Casem, a to mogło się okazać bardziej zawstydzające, niż Dean był gotów znieść. Zatem Roadhouse odpadał. Sidetrack był niezły, ale bardziej na podryw, niż na randkę. Co więcej, Dean nie był pewien, jak Castiel się czuł ze swoją seksualnością. Jeśli był może nowy dla świata gejów, czy też wciąż się ukrywał, to bar gejowski nie był prawdopodobnie najlepszym miejscem, do którego można go było zabrać.
A Dean naprawdę nie chciał walczyć z połową baru w chwili, w której tamci zobaczyliby oczy Castiela czy usłyszeli jego głos. Sidetrack zdecydowanie odpadał.
Jednak Another Round był możliwym wyjściem. Stanowił połączenie baru i restauracji, ani zbyt obskurny, ani zbyt elegancki, by zabrać tam kogoś na randkę. Jedzenie mieli całkiem dobre, a bar był dobrze zaopatrzony. Właściciel może i rywalizował po przyjacielsku z Ellen, skoro obsługiwali praktycznie tę samą klientelę, ale Dean mógł tam iść, jeśli chciał, o ile nie chodził tam częściej niż do Roadhouse. No i nie wykopano by stamtąd i jego, i Casa za całowanie się nad smażonymi nachos.
- Czy kiedykolwiek byłeś w Another Round? – zapytał Casa. – To dokładnie na głównej ulicy, przy rogu z Seminary?
- Nie, nie byłem. Czy to tam się spotykamy? – spytał Cas.
- Tak. Zobaczymy się tam o 19.00? – zapytał Dean – Podać ci namiary?
- Znajdę to miejsce – odparł Cas. – Dziewiętnasta mi pasuje.
- Świetnie, do zobaczenia później – powiedział Dean.
- Do widzenia, Dean.
Dean usłyszał ciche KLIK i połączenie zostało przerwane. Uśmiechnął się i zamknął swój telefon, po czym wstał z łóżka. Ruszył do kuchni, aby coś zjeść. W ciele nadal szumiało mu podniecenie, stale i równo, ale je ignorował, starannie próbując nie myśleć o niczym, co sprawiłoby mu kłopot, jakim musiałby się zająć od ręki. Jeśli na randce wszystko by poszło dobrze, to bardzo by nie chciał w szczytowym momencie nie stanąć na wysokości zadania.


Dean zaparkował Impalę na parkingu na tyłach restauracji. Świeżo wziął prysznic i miał na sobie ciemnozieloną koszulę. Jeden z jego ostatnich podbojów powiedział, że to podkreślało jego oczy.
Sprawdził w tylnym lusterku swoje odbicie, aby się upewnić, że nie miał niczego na zębach i że nic nie wisiało mu u nosa. Był czysty. Mrugnął do swojego odbicia. Brałby się za to, i miał nadzieję, że Cas również.
Wysiadł z samochodu i zamknął go, po czym poszedł w stronę budynku, nieco zamaszyściej niż zwykle. Sam zauważył przygotowania Deana i doszedł do wniosku, że starszy Winchester wybierał się na łowy. Dean nie trudził się prostowaniem tego przekonania, tylko powiedział, że gdyby Sam usłyszał z jego pokoju jakieś hałasy, to nie powinien dociekać. Sam przewrócił oczami i wymamrotał coś o udaniu się do Jessiki, aby zanocować tam, zamiast w domu.
Dean wszedł do Another Round i szybko rozejrzał się po sali. Był całkiem pewien, że główna krzątanina zakończy się do 19.00. Wyjątkiem były dni meczy. Okazało się, że miał rację. Wciąż całkiem spora liczba ludzi gromadziła się w dużej sali, pogrupowana wokół stołów. Żadnym z nich nie był Castiel, więc to Dean musiał wybrać, gdzie usiądą. Było jeszcze dużo wolnych stolików, a oprócz tego na tyłach Dean dostrzegł kilka wolnych loży. Przy barze również były wolne miejsca, ale Dean był głodny, a bar nie był szczególnie intymnym otoczeniem. Gdyby chciał pogadać z Castielem, ciężko by to było zrobić przy barze, gdzie każdy mógł ich podsłuchać.
Cholera, zamieniał się w dziewczynę. „Gadanie” było dla dziewczyn, idiotów i Sammy`ego.
Wciąż jednak nie chciał ogłaszać w barze, że słuchał audiobooków z gejowskim porno. Gdyby między nim a Casem COŚ się szykowało, to prawdopodobnie powinien wyznać, że słuchał tego, co mężczyzna nagrał i opublikował w swoim LJ.
A przez COŚ Dean rozumiał jedną lub dwie gorące noce, zanim by się przyjacielsko rozeszli, zachowując nawzajem swoje numery, na wypadek, gdyby któryś miał ochotę na pełen seksu weekend i nie zamierzał się męczyć z podrywaniem kogoś nowego. To zdecydowanie nie było coś w stylu „trzymanie się za ręce i obchodzenie rocznic”. Dean był szczerym facetem, nawet, a może zwłaszcza w trakcie przelotnych romansów.
Jeśli jego szczerość miała mu zapewnić spersonalizowaną ścieżkę audio jako pożywkę do fantazji, to tylko lepiej.
Zauważyła go hostessa i przeszła z baru, gdzie gadała z barmanem.
- W czym mogę pomóc? – zapytała, uśmiechając się uprzejmie, ale bez fałszywej słodyczy, jaka cechowała niektórych ludzi pracujących w usługach. W zamian Dean posłał jej swój zwykły flirciarski uśmieszek.
- Poproszę lożę dla dwóch osób – powiedział. – Czekam na kogoś.
Hostessa kiwnęła głową i z pobliskiego podwyższenia wzięła dwa menu, po czym udała się na tył sali, Dean za nią. Kiedy zatrzymała się przy trzeciej loży od ściany, Dean wsunął się na ławkę skierowaną do drzwi. Hostessa ułożyła menu przed nim oraz naprzeciw niego.
- Wasza kelnerka wkrótce podejdzie – powiedziała mu i odeszła. Dean nieobecnie pokiwał głową i wziął menu, po części patrząc na nie, a po części na drzwi. Punktualnie o 19.00, nie, żeby Dean często sprawdzał zegarek czy coś, otwarły się drzwi i wszedł Castiel. Nosił ten sam beżowy prochowiec, co poprzedniego dnia, i coś, co wyglądało jak ten sam lub bardzo podobny niebieski garnitur.
Dean pomachał i Castiel spojrzał na niego, po czym kiwnął głową i slalomem podszedł do loży.
- Witaj, Dean – powiedział, wsuwając się na wolną ławkę.
- Hej, Castiel – odparł Dean na powitanie. – Cieszę się, że dotarłeś.
- Przepraszam, jeśli kazałem ci czekać – powiedział Castiel. Pochylił się do przodu i wysunął ręce z płaszcza, a następnie uniósł się nieco, by wyjąć go spod siebie. Odłożył go na bok i poprawił ubrania tak, by układały się na nim wygodnie. Dean obrzucił go spojrzeniem. Płaszcz był bardzo niekształtny i chociaż garnitur dopasowany nie był, to jednak bardziej przylegał do ciała. Pod tkaniną zdecydowanie kryły się mięśnie, choć Cas nie był zbudowany tak, jak Dean.
- Przyjechałem zaledwie parę minut temu. Nie miałeś kłopotów ze znalezieniem tego miejsca? – spytał Dean. Castiel pokręcił głową.
- Może nie byłem tu wcześniej, ale mój przyjaciel ma sklep z antykami w sąsiednim budynku – powiedział. – Przejeżdżałem obok tego miejsca kilka razy.
Dean już otwierał usta do odpowiedzi, ale przerwało mu przybycie kelnerki.
- Witam, mam na imię Chastity i będę was dziś obsługiwać!
Dean odwrócił się, by spojrzeć. Kelnerka była szczupłą dziewczyną z platynowoblond włosami i w białej koszulce, która była na nią o rozmiar za mała. Uśmiechnęła się flirciarsko i przerzuciła sobie pasmo włosów przez ramię.
- Co mogę wam podać? – zapytała. Była wystarczająco ładna i w innych okolicznościach Dean może by ją i poczarował, ale dziś wieczorem nie był zainteresowany. Wysilił się na nieco wdzięku, ponieważ było to jego drugą naturą, ale nie na tyle, aby pozwolić jej myśleć, że naprawdę był zainteresowany.
- Poproszę piwo z kija, jakiekolwiek macie – odrzekł. Chastity kiwnęła głową i zapisała to, następnie zwróciła się do Castiela.
- A dla pana?
- Poproszę to samo – powiedział Cas, nie podnosząc głowy znad menu. Przegapił nagły błysk zainteresowania w oczach kelnerki na dźwięk jego głosu, ale Dean już nie. Poczuł krótko coś zaborczego w sobie, ale zdusił to, otrząsając się mentalnie z tego stanu. Miłostki przychodziły i odchodziły, nie warto się było z tego powodu robić zazdrosnym. Co w niego wstąpiło?
- Jasne, zaraz przyniosę – odparła Chastity. Odmaszerowała kołysząc biodrami nieco bardziej, niż to było całkowicie naturalne. Dean skrzywił się w stronę jej pleców, ale szybko pozbył się tej miny, gdy zauważył, że Castiel na niego patrzył.
- Czy coś się stało? – zapytał Cas, wyglądając na nierozumiejącego. Dean pokręcił głową.
- Nic – odparł. Castiel przekrzywił nieco głowę, wciąż jakby niepewny. Dean zmusił się do uśmiechu i wyskoczył z pierwszą znośną wymówką, jaka mu przyszła do głowy. – Kelnerka przypomina mi o mojej eks. – Nie zamierzał kierować uwagi Casa na zainteresowanie ich kelnerki. Nie, żeby Dean nie mógł stawić czoła jakiejś głupiej blondynce, ale nie zamierzał zachowywać się jak jaskiniowiec w kwestii Castiela.
Skrzywił się. Wspominanie eks wcale nie było dużo lepsze. Zasada randek nr 1: nie wspominać o swoich eks.
Castiel powoli pokiwał głową.
- Rozumiem – powiedział. Spojrzał ponownie na swoje menu. – Czy mają tu dobre burgery?
Najwyraźniej Cas zamierzał to puścić mimo uszu. Świetnie.
- Są pyszne. Nie tak dobre, jak te w Roadhouse… - choćby tylko dlatego, że Ellen i Jo zabiłyby go, gdyby kiedykolwiek słyszały, że mówi co innego, a Bobby pomógłby im ukryć ciało - … ale większość tego, co tu podają, jest całkiem niezła.
Castiel kiwnął głową i odsunął swoje menu.
- Wydajesz się być bardzo blisko z ludźmi w Roadhouse. Właścicielka wiedziała dokładnie, co zazwyczaj zamawiasz – powiedział. – Często tam bywasz?
- Dość często, jak sądzę – odparł Dean. Zerknął w stronę baru, pragnąc, by Chastity pospieszyła się z drinkami. Zasadą randek nr 2 było zostawianie bagażu emocjonalnego w domu, a Dean nie zamierzał wyjaśniać, że Ellen zawsze miała oko na niego i Sama po tym, jak wyszła za Bobby`ego, skoro ich matka zmarła, kiedy Sam był jeszcze niemowlęciem, a ich ojca nigdy nie było w pobliżu. Ellen stała się dla Deana drugą matką, nawet, jeśli nigdy nie była w stanie zająć miejsca tej prawdziwej. Oczywiście Ellen wiedziała, co Dean zwykle zamawiał; czasami przysyłała Asha z torbą jedzenia na lunch dla niego, jeśli Bobby jej powiedział, że Dean nie jadł wystarczająco dużo.
- To przyjaciółka rodziny – powiedział wreszcie. Castiel kiwnął głową i zapadła między nimi trochę niezręczna cisza. Dean poruszył się na siedzeniu, próbując wymyślić coś, co ożywiłoby zastałą rozmowę, ale została mu darowana konieczność komentowania pogody dzięki, jakże w porę, nadejściu Chastity.
- Oto wasze drinki – powiedziała, kładąc na stole dwa szklane kufle wypełnione bursztynowym płynem. Dean natychmiast chwycił swój i pociągnął długi łyk. Zauważył uśmiech, jakim Chastity obdarowała Castiela znad krawędzi jego szklanki, i dostrzegł, że rozpięła sobie kilka górnych guzików koszulki.
- Co mogę… ups – powiedziała, „upuszczając” długopis. Dean odstawił swój kufel na stół nieco ostrzej, niż to było absolutnie konieczne. Castiel spojrzał na niego, przekrzywiając głowę, co Dean starannie postanawiał nie uznawać za słodkie, i w efekcie przegapił chwilę, w której Chastity się pochyliła. Gdyby patrzył, miałby całkiem niezły widok, ale nie zwracał na kelnerkę nawet najmniejszej uwagi.
Dean oparł się o wyściełane oparcie ławki, a coś w piersi mu się uspokoiło, kiedy Castiel skupił się na nim. Uśmiechnął się, mając nadzieję, że odwróci uwagę Casa od trzaskania kuflem, a Cas się odwrócił. Chastity do tego momentu zdążyła się już wyprostować.
- Czy mogę przyjąć wasze zamówienia? – spytała. Najwyraźniej nie zauważyła, że Castiel jej nie obserwował, a może zauważyła i po prostu uznała to za pecha, już planując, jak inaczej namówić Casa, by dziś wieczorem szedł z nią do domu. Dean uśmiechnął się złośliwie. Kiepsko. Cas wracał do domu z nim. Oczywiście, jeśli chciał.
- Poproszę cheeseburgera z frytkami – powiedział Castiel. – I czy mógłbym również prosić o szklankę wody?
- Oczywiście, niedługo przyniosę – oznajmiła Chastity, bazgrząc coś w notesie. Wzięła menu Casa i zwróciła się do Deana. – A dla pana?
- Smażone nachos na początek – powiedział. – I wezmę cheeseburgera z bekonem oraz pieczonymi ziemniakami – podał jej menu.
Zaznaczyła jego zamówienie i uśmiechnęła się uprzejmie, po czym wzięła od niego menu i zwróciła się ponownie do Castiela.
- Za kilka minut wrócę z pańską wodą – poinformowała go, rzucając mu bardzo oczywiste i bardzo powłóczyste spojrzenie. Dean nieco mocniej złapał kufel za ucho. – Jeśli życzy pan sobie jeszcze czegoś, czegokolwiek, proszę dać mi znać, a przyniosę to panu. – To powiedziawszy odwróciła się i ponownie odeszła od stołu, kołysząc biodrami. Castiel zdawał się tego nie zauważyć. Wziął swoje piwo i zrobił łyczka.
- Więc, co porabiasz? – zapytał Dean mając nadzieję na przerwanie niezręcznej ciszy.
- Jestem współwłaścicielem księgarni w sąsiednim mieście – powiedział, odstawiając swoje piwo. – Trochę też piszę, choć jest to raczej hobby. Nie płacą mi za to ani nic.
Dean wciągnął nosem nieco piwa i dostał przelotnego napadu kaszlu. Wyczuwał niespokojne spojrzenie Castiela, ale nie odważył się spojrzeć na drugiego mężczyznę.
To rozwiązywało zagadkę, w jaki sposób „Jimmy Novak” wybierał, które historie czytać na głos i jak je znajdywał. Castiel prawdopodobnie napisał je wszystkie. Dean mógł sobie wyobrazić Castiela siedzącego przed komputerem, fantazjującego i piszącego pewne sceny, które on znał już na pamięć. Wyobraził sobie Casa siedzącego przy biurku i siebie wpełzającego pod nie, aby mu wylizać, podczas gdy Castiel spisywał historię, nad którą aktualnie pracował; stukanie w klawisze stawało się coraz bardziej chaotyczne, w miarę jak Cas był coraz bliżej…
- Nic ci nie jest? – zapytał Castiel. Przez chwilę jego głos idealnie zmieszał się z fantazją i Dean się zastanawiał, czemu nie klęczy, po czym zdał sobie sprawę, że byli w Another Round, nie zaś w gabinecie Castiela, i że mężczyzna byłby prawdopodobnie bardzo zaskoczony, gdyby Dean nieoczekiwanie wlazł pod stół i zaproponował, że mu wyliże.
- Wszystko w porządku – wykrztusił Dean. – Więc, uch, co piszesz? – To był, prawdę mówiąc, doskonały wstęp. Cas przyznałby się, że pisze gej-porno, Dean mógłby udać całkowicie zaskoczonego, a potem, ach, co za zbieg okoliczności, Dean słuchał rzeczy czytanych przez Jimmy`ego Novaka. Czy Cas kiedykolwiek o nim słyszał? Oczywiście, Cas nim był, ale Dean miał tego nie wiedzieć. Nic a nic. To absolutnie nie było powodem, dla którego Dean poprosił o jego numer.
Cas spojrzał na stół i przejechał sobie ręką po włosach, po czym położył ją na karku. Zawiercił się na miejscu i zdawał się być niemal zakłopotany, co zdaniem Deana było trochę dziwne. W końcu się z nim umówił, więc Cas nie mógł się martwić o bycie gejem. Czy wstydził się przyznać, że pisał porno? Naprawdę bardzo gorące porno?
- Przeważnie krótkie historie – powiedział Castiel. – Mam konto na FictionPress, gdzie je umieszczam.
- FictionPress? – spytał zaskoczony Dean. Nigdy nie słyszał o tej stronie. – Nie publikujesz na LJ czy coś? – podrzucił. Cas spojrzał na niego zaskoczony, ale tak szybko ponownie spuścił wzrok na stół, że Dean niemal się wychłostał w jego imieniu.
- Słyszałem o tej stronie, ale nie powiedziałbym, że ją często odwiedzam – powiedział Cas, nie patrząc Deanowi w oczy. Złapał swój kufel i za jednym razem wychylił niemal połowę. Dean gapił się na niego oszołomiony. Był absolutnie pewien, że Castiel i Jimmy Novak byli jedną i tą samą osobą. Głos Casa dokładnie pasował do głosu na taśmach Deana. Przyznał się dość chętnie do korzystania z FictionPress i choć Dean nigdy wcześniej nie słyszał o tej stronie, to zgadywał, że Castiel umieszczał tam prawdopodobnie swoje mniej nieprzyzwoite historie. Czy naprawdę był aż tak zakłopotany pisaniem porno?
- Więc tam niczego nie umieszczasz? – naciskał Dean. Castiel podniósł wzrok i krzywo spojrzał Deanowi w oczy. Twarz miał starannie pozbawioną wyrazu, ale wzrok ostrożny. Nawet, jeśli Dean by nie wiedział, że Cas kłamał, to zacząłby to podejrzewać po tym jednym spojrzeniu. Cas był okropnym kłamcą.
- Nie. Nie umieszczam – powiedział. Dean pozwolił, by temat się skończył. Jeśli Cas nie zamierzał się przyznać do pisania tego czy nagrywania, to on nie zamierzał przyznawać się do słuchania. Znowu zapadło między nimi milczenie. Dean zamówił kolejnego drinka, aby dać sobie jakieś zajęcie, podczas gdy Castiel rozglądał się po sali. Jednak krótko później wrócił wzrokiem do stołu, najwyraźniej nie znalazłszy niczego ciekawego do oglądania.
- A zatem… - powiedział wreszcie Dean. – Wspominałeś, że masz brata?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 21:22, 04 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:39, 04 Lip 2013    Temat postu:

Patuś, nie czytałam, ale mam ściągnięty, skopiowany i zapisany na komórce, więc go przeczytam :3
Also, uwielbiam Opowieści i z tego co widziałam podczas kopiowania, spodoba mi się wikingowy fik :3

Ale przeczytałam już fragmencik! @_@ Ojezusie, nie wiem od czego zacząć, bo wszystko mi się podoba. Wszyyyyściutko. Od natychmiastowego przejścia do Deana, który już planuje drugą randkę, poprzez Casa kupującego lunch, rozkminę na temat ciasta (ciasto musi być :3), pytanie o numer telefonu (aww, Dean), po spotkanie w restauracji. W ogóle ten fik jest okropnie wręcz zabawny i chylę czoła Patuś, że udało Ci się to wszystko przełożyć :3 Znaczy wiem, nie czytałam oryginału, ale wiem, że sprawienie, żeby tłumaczenie było tak zabawne, jak oryginał to czasem trudna sztuka. A Tobie wyszła mistrzowsko :3
Ach, ten fik jest super :D Zupełnie inny kaliber niż Through i tego mi było trzeba <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:47, 04 Lip 2013    Temat postu:

Dlatego go wybrałam :) Jako odtrutkę po DARK.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 390, 391, 392 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 391 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin