Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 370, 371, 372 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:08, 08 Cze 2013    Temat postu:

Zaczęłam. Z doskoku >.< Jak na razie zdaje mi się, że znielubię się z Miltonem seniorem.
Ale za mało przeczytałam, żeby się wypowiedzieć. Jeszcze parę stron, wciągnę się i jak znam życie, nie wypuszczę z rak póki nie skończę :X


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:31, 08 Cze 2013    Temat postu:

To bierz się, bo się nie mam z kim zachwycać, a frajdy ci psuć nie zamierzam... I zajrzyj na poprzednią stronę, bo wrzuciłam fragmencik oneszocika. Chcę znać twoją opinię o tłumaczeniu :)))

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 17:36, 08 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:59, 08 Cze 2013    Temat postu:

Wah, przegapiłam! @.@ Biorę się za czytanie. A jak tylko skończę z najkonieczniejszymi rzeczami, żeby mi się za mocno nie oberwało, wracam do MM.

Szczerze podziwiam Twoją zdolność, Pat, do oddania w tłumaczeniu stylu autora przy równoczesnym zachowaniu swojego stylu tłumaczenia...? Jakoś nie brzmi mi to zdanie, ale chyba wiadomo, o co chodzi :X
Co do samego fica- ubóstwiam takie słodzieństwa. Człowiek calutki czas szczerzy się sam do siebie, bo jest tak awww i doooh i najpierw jest słodko, potem jest gorąco, idealne są, poprawiacze humoru instant. A ten konkretny to po prostu... <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:15, 08 Cze 2013    Temat postu:

Cieszę się :) Jak mi porządnie odbije, to jeszcze dziś w nocy wrzucę resztę. Ale nie obiecuję. A jutro zrobię sobie przerwę. Muszę pościągać ileś ficzków tudzież pokopiować je do WORDA. A linków nazbierało mi się od groma i trochę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:49, 08 Cze 2013    Temat postu:

Lubię, jak Ci odbija, Słońce^^ Just sayin.
Przeglądam właśnie, przed zrzuceniem ostatniej porcji na tablet, Twoje ostatnie tłumaczenia. Zdecydowanie zasłużyłaś na przerwę xD a ostatnim ficiem pobiłaś każdy możliwy rekord @.@
Swoją drogą, pamiętasz ten zestaw gifów, który kiedyś wrzucałaś? Mr and Mrs Smith AU?
"Castiel Novak has managed to keep his personal life with Dean Smith separate from his professional life as a secret agent for three years. He expected to continue living a series of detestable but necessary lies cloaked in precarious alibis for the rest of his life, and then his new assignment threatened to throw all of that out the window: Kill Dean Winchester."
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:13, 08 Cze 2013    Temat postu:

Linuś!!! *rzuca się na szyję z rozbiegu i podskakując* Wiedziałam, że te gify tylko na to czekały!!! No, może nie zupełnie tak, ale wiesz, o co mi chodzi :))) Już ściągnęłam :) Dzięki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:17, 08 Cze 2013    Temat postu:

Waaaah :D Cieszę się, że też się cieszysz Kochanie! :D
Jak tylko skończę MM, zabieram się za to. Ma co prawda tylko 40 stron... Ale happy end jest :D

//Włosy @.@



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Sob 21:09, 08 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:13, 08 Cze 2013    Temat postu:

O. MÓJ. BOŻE... Aż na urodzie stracił przy tej fryzurze...
Do końca ficzka jeszcze sześć stron, ale oczy mi się zamykają, więc skończę jutro. Chyba, że wrzucę fragment teraz, a resztę jutro... Chyba tak zrobię :) Wobec tego zakończenie jutro :D

Randka potoczyła się następująco: Dean zapukał do pokoju Castiela, gdzie powitali go okropny Brytyjczyk (Baltazar) i irytujący hobbit(Gabriel). Obaj spoglądali na niego chytrze i żartowali, aby WCZEŚNIE PRZYPROWADZIŁ ICH MAŁEGO CHŁOPCA DO DOMU I ŻEBY ON PRZYPADKIEM NIE ZACIĄŻYŁ! Kiedy Cas się pokazał – wciąż nosząc tę koszulę i okulary, z wciąż tak niebieskimi oczami i ustami tak cholernie całuśnymi – Dean uśmiechnął się szeroko. Był to zły ruch, ponieważ w konsekwencji denerwujący współlokatorzy Casa zaczęli ich wygwizdywać, kiedy oni dwaj wyszli. Cas uśmiechnął się przepraszająco, Dean odśmiechnął do niego i powiedział, że było okej, a potem razem udali się na dziesięciominutowy spacer do restauracji.
Wewnątrz było ładnie, wymyślni kelnerzy i fajne sztućce. Szczerze mówiąc, nie był to za bardzo styl Deana, ale przyszło mu do głowy, że Cas mógł to lubić, więc i tak zarezerwował stolik.
I hej – kiedy, u licha, zaczął się zachowywać rozważnie? Jego randki przeważnie miały szczęście, jeśli pamiętał ich imiona, więc co to, kurwa, było?
Usiedli i było fajnie, niezobowiązująca rozmowa przez pierwsze kilka minut wydawała się niezręczna, ale kiedy już zaczęli rozmawiać, poszło gładko. Dean dowiedział się, że Cas był najmłodszym z szóstki rodzeństwa, więc całe życie był rozpieszczany i dlatego tak uwielbiał być w college`u i być WOLNYM. Dean zaśmiał się w odpowiedzi, mówiąc, że ma młodszego brata, Sammy`ego, którego traktuje w dokładnie taki sam sposób. Rozmawiali o swoich rodzinach – tacie i mamie Deana oraz o braku rodziców u Casa. Potem przeszli na inne tematy, jak ulubione książki – te od Vonneguta dla Deana, te od Hardy`ego dla Casa – i Dean dowiedział się, że Casowa znajomość popkultury jest obrzydliwie znikoma. Obiecał mu, że pewnego dnia pokaże mu Gwiezdne Wojny, choćby to miało być ostatnie, co zrobi w życiu, a uśmiech, jaki w odpowiedzi otrzymał, sprawił, że serce mu w niewyjaśniony sposób urosło.
Zamówili dania dla siebie i wtedy Dean zdał sobie sprawę, że nie miał racji. To miejsce, razem ze swoim wymyślnym jedzeniem i francuską wymową, czyniło Casa spiętym i niespokojnym. Wyglądał niezręcznie, kiedy zapytali go o zamówienie – czy też, cóż, bardziej niezręcznie, niż zazwyczaj – jakby nie miał pojęcia, czym w ogóle były pozycje z menu, Dean zresztą czuł się dokładnie tak samo. Koniec końców, odkrywszy swój obopólny niesmak, postanowili po prostu wyjść i znaleźć bar z hamburgerami. Dean miał okazję zobaczyć, jaki był Cas z burgerem w rękach, i uznał to za prawdopodobnie nie tak paskudne, jak powinien, skoro Cas wsuwał go sobie do ust, jakby to był cholerny tlen. Prawdę mówiąc, Dean śmiał się potem bardziej, niż po czymkolwiek innym, poczuł, że sam mógł się zachowywać dokładnie tak samo. Zaczęli kolejną swobodną rozmowę, a kiedy pod stołem trącili się kolanami, Cas się zaczerwienił, zaś Dean poczuł, jakby zdobył jakieś trofeum.
Powrotny spacer do domu też był świetny. Gdy szli, ich dłonie wciąż ocierały się o siebie, skóra tarła o skórę, gdy ciepłe nocne powietrze krążyło wokół nich, a na widok Casa uśmiechającego się za każdym razem, gdy to się działo, Dean postanowił po prostu PIERDOLIĆ WSZYSTKO i złamać każdą zasadę pierwszej randki, jaką wyznawał, splatając ich dłonie razem. Cas złapał go mocno za rękę, a uśmiech tak szeroko wykwitł mu na policzkach, że Dean po prostu musiał go pocałować, gdy już doszli do jego pokoju.
Przycisnął go do drzwi, wdzięczny za późną godzinę i pusty korytarz. Objął Casa dłońmi w talii, przysunął się nieznacznie i zatrzymał o włos od jego ust, cały czas zachowując z nim kontakt wzrokowy. Nie zamierzał tego zrobić, gdyby, oczywiście, Cas tego nie chciał, zamierzał dać mu na tyle swobody, by mógł powiedzieć nie, jeśli by chciał, a wtedy Dean całkowicie by się wycofał.
Jednak dzięki, kurwa, BOGU, minęło tylko kilka sekund i Cas przywarł do niego, wsuwając mu się do ust i obejmując go za szyję, gładząc go między łopatkami, delikatnie ciągnąc za włosy. Ich biodra uderzyły o siebie, Cas zakwilił gardłowo i złapał się Deana jak cholernej liny ratunkowej.
Dean oddawał tyle samo, ile dostawał, wsysając dolną wargę Casa między swoje, skubiąc ją i przygryzając, i w odpowiedzi poczuł, że Cas złapał go jeszcze silniej. Czuł drganie swojego fiuta w spodniach; pragnął pchnąć biodrami nieco mocniej, zbłądzić rękami z bioder Casa na jego tyłek, pozwolić im wyjąć tę pierdoloną koszulę, która robiła Deanowi więcej rzeczy, niż prawdopodobnie powinna, i błądzić nimi po jego skórze, robić na niej siniaki palcami.
Nie zrobił tego jednak i po solidnych 10 minutach całowania się pod ścianą Cas się odsunął.
- Przepraszam – powiedział zdyszany, głos miał, kurwa, ZNISZCZONY, zaś różowe usta stały się czerwone, obrzmiałe i mokre.
Dean parsknął śmiechem i odsunął się nieznacznie.
- W porządku.
- Chodzi tylko o to, że… - zaczął Cas, przygryzając dolną wargę i patrząc sobie pod nogi. Dean objął go dłonią za szczękę i podniósł mu głowę, tak, że znowu na siebie patrzyli. Wtedy pocałował go w kącik ust, dając mu milczący znak, że Cas mógł powiedzieć, cokolwiek, do licha, chciał, i to będzie okej. – Tak naprawdę to nigdy nie zrobiłem, um, WIĘCEJ. I zdaję sobie sprawę, że ty prawie bez wątpienia zrobiłeś, i przepraszam, że taki jestem nieużyty, ale… myślałem sobie, że może moglibyśmy się nie spieszyć?
- Tak – wydyszał Dean, chociaż jego fiut protestował krzykliwie i naciskał mu na zamek spodni. Szturchnął Casa w szczękę, wycisnął na niej kilka pocałunków, po czym zrobił kilka kroków w tył, tak, że dłonie Casa zsunęły mu się z ramion. Spojrzał na niego, osuwającego się po ścianie, i wyglądającego, kurwa, LUBIEŻNIE. – Tak, mogę się nie spieszyć. Nie ma sprawy.
Wtedy wrócił do swojego pokoju i ignorując wszystko, co mówili mu Andy i Victor, wspiął się na swoje łóżko. Sam. Tylko ze swoją dłonią i myślami o ustach Casa po tym, jak go pocałował, do towarzystwa. Ponieważ zamierzali się nie spieszyć.
Mógł to zrobić, prawda?


Nie mógł tego zrobić.
Byli razem już od CZTERECH CHOLERNYCH MIESIĘCY i jak dotąd, Dean wciąż nie miał, kurwa, pojęcia, jak Cas wyglądał pod tymi wszystkimi warstwami ubrania. Spędzali razem każdą cholerną chwilę, jaką mogli, i po dwóch tygodniach zaczęli to coś między nimi nazywać, tak, że teraz Dean był czyimś CHŁOPAKIEM, co go, kurwa, przerażało.
Żeby być szczerym, w chwili, w której Cas spytał, czy byłoby mu wolno odnosić się do Deana jako swojego chłopaka, Dean prawie dostał cholernego ataku paniki. Jedyne, co go uspokoiło, to odwiedziny u Sammy`ego w ich rodzinnym domu – który znajdował się o 10 minut drogi dalej, ale nieważne – i usłyszenie, że ma nie zachowywać się jak pieprzony palant, ponieważ ten gościu wydawał się być miły, a Dean umrze jako stara męska zdzira, jeśli nie będzie traktował KOGOŚ właściwie. To mu dużo dało, więc Dean wrócił do Casa i dał mu znać, że to było w porządku, że Cas mógł go nazywać swoim chłopakiem, ponieważ w zamian Dean mógł jego nazywać SWOIM, i było to, kurwa, NIESAMOWITE.
Ale mimo to nic z tego romantycznego gówna nie pomagało w sytuacji, że obecnie jedyną kochanką Deana była jego własna dłoń oraz myśli o Casie rozkładającym nogi, jęczącym głośno i, kurwa, BŁAGAJĄCYM o fiuta Deana. Co było, wiecie, fajne i w ogóle, ale absolutnie nie mogło równać się z czymś prawdziwym.
Czego wciąż nie dostawał.
Pewnie, dostawał COŚ. Mógł się całować z Casem, kiedy tylko chciał, mógł mu przeczesywać te rozczochrane włosy, przygryzać te różowe usta i robić mu malinki na szyi. Ale zawsze, bez wątpienia, Cas go na końcu odpychał.
Nieważne, gdzie byli, Cas zawsze wszystko przerywał. Czy to było na zewnątrz na dziedzińcu, kiedy Dean wsuwał się Casowi między nogi, całując go i kołysząc biodrami i mając w dupie to, że wokół nich wciąż kręcili się ludzie. Czy to było w sypialni Casa czy Deana, kiedy łóżko skrzypiało, gdy oni napierali jeden na drugiego, pożerając się nawzajem i w ciuchach wciąż wkurzająco obecnych na ich ciałach.
Za każdym jednym razem Cas się odsuwał, dysząc i sapiąc, i uśmiechając się z lekkim zakłopotaniem. Zawsze mamrotał PRZEPRASZAM, JESZCZE NIE, PRZYKRO MI, i Dean zawsze się odsuwał, wciskał sobie nasadę dłoni w fiuta i mówił mu wewnętrznie NIE TYM RAZEM, KOLEŚ. Dean był dżentelmenem, chyba pierwszy raz w życiu, i myślał, że mogło tak być z powodu tego, jak serce mu biło, kiedy był w pobliżu Casa, z powodu tego, jak był on jedynym, o czym Dean mógł myśleć, kiedy go przy nim nie było – cóż, wyglądało to, co trochę przerażające, na miłość.
Co było, wiecie, ABSOLUTNIE, KURWA, PRZERAŻAJĄCE, i, jak do tej pory, Dean był cholernym profesjonałem w ignorowaniu tego odczucia, mając nadzieję, że może samo minie i że nie zakochał się w gościu, którego spotkał w pierwszym tygodniu nauki w college`u. Ponieważ to by było, kurwa, wkurzające, racja? Zakochać się w pierwszym tygodniu czegoś, co miało być najbardziej puszczalskimi czterema latami w czyimś życiu, było po prostu potwornym błędem i nie mogło się to przydarzyć Deanowi cholernemu Winchesterowi. Szczególnie, jeśli wzmiankowana osoba nawet się nie puszczała.
- Cas – zaczął Dean pewnego dnia, siedząc na dziedzińcu pod drzewem, z Casem między swoimi nogami i przyciśniętym do jego piersi plecami. Jego głowa, gdy czytał, spoczywała Deanowi na ramieniu. Cas zagiął róg książki, zamknął ją i odłożył obok, zachęcając Deana do mówienia, bo teraz będzie słuchał uważnie. – Umm, jesteśmy razem od, ile, już czterech miesięcy?
Cas odwrócił głowę i uśmiechnął się szczęśliwie.
- Tak – odpowiedział, a wzrok ocieplił mu się tak, że i Dean się uśmiechnął. – Dlaczego?
Dean poruszył się zakłopotany.
- To tylko, cóż. Chodzi o to, że my wciąż, um… no wiesz, niczego nie SKONSUMOWALIŚMY – Dean aż ścierpł, kiedy tylko to zdanie padło. Czemuż, do kurwy nędzy, musiał użyć słowa SKONSUMOWAĆ? O Chryste, niech go ktoś teraz zabije, był pieprzonym idiotą.
- Och – sapnął Castiel, przestając się uśmiechać. Odsunął się od Deana, wyszedł spomiędzy jego nóg i usiadł po turecku twarzą do niego. – Ja… ja sobie nie zdawałem sprawy, że to jest taki problem.
- Nie! – pospieszył Dean z zapewnieniami, rzucając się naprzód i obejmując szczękę Casa, gładząc ją kciukiem. – Nie, skarbie, to nie jest problem! To tylko, cóż, ile jeszcze miesięcy, zanim będziesz gotów? Znaczy się, ja poczekam, ale… ale po prostu byłoby miło wiedzieć, jak długo jeszcze.
Castiel znowu się lekko uśmiechnął, ale z większym niż poprzednio napięciem, i Dean znienawidził siebie za to, że do tego doprowadził.
- Przepraszam, Dean – powiedział, garnąc się do dotyku Deana. – Ja tylko… sądzę, że nigdy naprawdę o tym nie myślałem. Nigdy… nigdy wcześniej z nikim w ten sposób nie byłem, i myślę, że po prostu nie wiem, jak być, więc zamiast tego przerywam.
Dean zrobił wdech.
- A gdybym ci pokazał? – zapytał z nadzieją. Przesunął się jeszcze trochę do przodu, przytulił się czołem do czoła Casa i zamknął oczy. – Nie naciskam cię ani nic takiego, możemy czekać tak długo, jak potrzebujesz, po prostu… chciałbym być tym, który ci to pokaże, wiesz?
A co w tym najdziwniejsze? Była to faktycznie PRAWDA. Zazwyczaj Dean unikał dziewic jak zarazy, ponieważ były niedoświadczone, nerwowe i miotały się tak bardzo, że koniec końców nikomu nie było zabawnie. Ale w przypadku Casa Dean, kurwa, UWIELBIAŁ fakt, że jeszcze nikt przedtem tak go nie dotykał. Uwielbiał to, że to on będzie pierwszym, poza Casem, kto dotknie jego ślicznego fiuta, usłyszy jego zdyszane jęki i ujrzy, jak pięknie on wygląda, kiedy dochodzi. Było to samolubne podejście, pewnie, ale na samą myśl o tym, że jeszcze ktoś mógł dotykać Casa, przed nim lub po, krew się w nim gotowała i był dość pewien, że rozszarpałby temu komuś gardło, gdyby tylko spróbował.
Tak, wciąż próbował przekonać sam siebie, że się nie zakochał.
Zamknij się.
Dean otwarł oczy, a Cas gapił się prosto na niego, szeroko otwartymi, zdenerwowanymi niebieskimi oczami. Nieznacznie otwarł usta, ale potem przerwał ten ruch, z powrotem zaciskając je w wąską linię, po czym Deanowi zwinął się żołądek, jako że rozpoznał w tym coś zbliżonego do strachu czy zmartwienia, że może Dean go zostawi, jeśli on by się z nim po prostu nie przespał.
Ale Dean nigdy by tego nie zrobił. Mógł czekać na Casa aż do końca świata, jeśli to oznaczało, że wciąż mógłby mu pokazać wszystko, czego tamtemu brakowało w życiu, jak Indianę Jonesa oraz radość bycia zbyt przerażonym, by zasnąć po dobrym horrorze. Mógł czekać po prostu na uśmiechy Casa i jego śmiech, nawet na to, jak on, kurwa, rozmawiał o RELIGII, czyli coś, na co Dean nigdy wcześniej nie miał czasu, ale co w ustach Casa po prostu brzmiało tak wspaniale i właściwie.
Seks BYŁ ważny dla Deana, ale Cas jeszcze ważniejszy. Kto by to, kurwa, przypuścił, co? Sammy prawdopodobnie nabawiłby się anewryzmu, gdyby wiedział, że Dean przedkładał uczucia ponad orgazmy.
- Więc mi pokaż – powiedział wreszcie Castiel po cichu.
Dean zamrugał.
- Co?
Cas przygryzł dolną wargę, zarumienił się i skupił wzrok wyłącznie na pniu drzewa przy głowie Deana.
- Pokaż mi – powtórzył powoli. – Myślę, że… że chcę, byś mi pokazał. Dziś wieczorem. Jeśli ci to pasuje?
Dean nie umiał powstrzymać wyszczerzu, który dosłownie wybuchł mu na twarzy.
- Kurwa – wydyszał, rzucając się naprzód, by pocałować Casa, mocno i przeciągle. – Jesteś pewien, skarbie? Nie naciskam na ciebie, prawda?
- Nie – powiedział Cas kręcąc głową i autentycznie się uśmiechając. – Jestem gotów. Chcę, byś był moim pierwszym, Dean.
A JA CHCĘ, BYŚ BYŁ MOIM OSTATNIM, pomyślał Dean, ale nie odważył się tego powiedzieć.
- Niesamowicie – powiedział Dean zamiast tego, całując Casa w usta, w policzek, w linię szczęki, a potem znowu w usta. Próbował pocałunkami przekazać to, czego nie mówił – i wiedział, że nie powie, wiedział, że to z powodu własnej samolubności trzymał swe emocje na wodzy, że to ona nie pozwalała mu po prostu POWIEDZIEĆ, co czuł, z obawy przed odrzuceniem, przed brakiem wzajemności. Odsunął się i spojrzał Casowi w oczy, ani trochę nie przejmując się tym, że właśnie demonstrował swój dziewczyński moment przed całym kampusem KU, i zaczął planować. – Zatem dziś wieczorem. Powiem chłopakom, żeby się odwalili, i będziemy mieć mój pokój tylko dla siebie, tak?
Cas przełknął i kiwnął głową.
- Okej – wymamrotał, i zanim Dean zdołał skomentować złamanie w jego głosie czy nerwowość w tonie, pocałował go, mocno i robiąc siniaki, pchnął go z powrotem na drzewo, wpełzł mu na kolana i usiadł na nich okrakiem. Odsunął się po chwili z niewielkim uśmieszkiem na ustach, który nie powinien wyglądać tak cholernie SŁODKO. – Co ty na to – szepnął – abyśmy jeszcze trochę poćwiczyli to, co już znam?
Dean uśmiechnął się pod nosem i złapał Casa za biodra.
- Jak dla mnie, to może być – odpowiedział i zakołysał swoimi, od czego Cas jęknął.
W TYM byli dobrzy, Dean uznawał to za pieprzony fakt. Martwił się tylko, że, może, nie uczyni pierwszego razu Casa wystarczająco dobrym, wystarczająco SPECJALNYM, cokolwiek to, do licha, znaczyło. Ale przez następne 20 minut, czując w ustach język Casa, a jego tyłek wijący się na jego ubranym fiucie, stwierdził, że trudno mu się było zbyt długo skupiać na tym zmartwieniu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 23:16, 08 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:54, 09 Cze 2013    Temat postu:

Ok, Lin, głęboki, głęboki wdech. WŁAŚNIEPRZECZYTAŁAMNAJLEPSZEGOFICAPODSŁOŃCEMEVERIWOGÓLE. Huff. coś nie pykło z tym oddychaniem. Ale @.@
Pat, zarwałam nockę i przeczytałam Milton Manor. właściwie było tak, że chciałam przetaptać parę stron przed snem i przerwać akurat, kiedy Cas wyjechał, ale później stwierdziłam, że skoro TAK sie pożegnali, to ja muszę koniecznie zobaczyć, czy po powrocie wszystko będzie tak samo uroczo i słodko i dobrze I O JEZU OD TEGO MOMENTU NIE ZMIENIŁAM POZYCJI DO BIAŁEGO RANA. Które przypadło dzisiaj o 4.30. Zapomniałam oddychać kiedy się tak- TAK- 'przywitali'. A sprawa z Anną, drugi raz będę czytała spokojniej, byłam na 100% pewna, że kiedy wszystko zacznie się układać, JEB, okaże się, że Anna jest w ciąży. Moment z pejczem oficjalnie, od momentu, kiedy ich przyłapał do momentu, kiedy Sam go wyrzucił stał się niniejszym jednym z moich najukochańszych ficzkowych momentów. Tyle EMOCJI, że taka emocjonalna komarzyca jak ja miała orgię życia. I koło strony 50 zaczęło być tak CUDOWNIE, ze prawie wyłam do księżyca nad tym, jak jest dobrze- co DZIWNE- ale było po prostu tak cudne, jakbym sobie tego nie tłumaczyła MAM jednak słabość do takiego 'kocham cię i pokażę cię całemu światu'. I czekałam na agst, jak zwykle, na ciążę Anny, na to, że Dean poczuje się gorszy i zostawi Casa przez nierówne pozycje społeczne, że Cas jednak nie będzie gotowy na to całe ujawnianie- a. Tutaj. Kolejne. 50. Stron. Czystego. Szczęścia. Seks był taki, że nawet ja miałam ochotę na papierosa. A później, nagle, na sam koniec TAKI angst, ale TAAAKI angst @.@ Znowuż myślałam, że tego się już nijak nie da poukładać, Lilith nienawidziłam chyba bardziej, niż Meg z MT, bogowie, BLUŹNIĘ @.@ Później przepłuczę usta mydłem. I kolejna scena która po prostu wycięła mi się w duszy. To, co Cas zrobił... To było CUDOWNE nie tylko dlatego, że było CUDOWNE samo w sobie, ale też ze względu na to, co zrobił wcześniej- nie powiem odpokutował, ale w pewien sposób w oczach Deana, no nie wiem, zmienił coś. Tym bardziej, że ten się wcześniej BAŁ, przed scena pierwszego seksu właściwie, i to też było CUDOWNE. Fic nijak nie był cukierkowy, ale był taki... Dobry i uroczy i piękny i chyba teraz mój ulubiony @.@ Also, XIX wiek robi mi dobre rzeczy w człowieka :hamster_beautiful: Chcę powiedziec pierdyliard innych rzeczy, ale, matko, milknę, Pat, Kochanie, zachwycaj się ze mna, co? :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:32, 09 Cze 2013    Temat postu:

Bardzo się cieszę, że się podobało :) Obiecywałam ci zachłyśnięcie ci emocjami i wiedziałam, co mówię :)
Przy okazji - wrzuciłam na swego chomika pliki Destiel 11, 14 i 15. A oprócz tego PROPENSITIES..., THE PRANK... oraz THE VOICE OF A TURTLEDOVE.
A teraz reszta wczorajszego pornomaleństwa :) Oby przeszło...

Co sprowadziło ich z powrotem do chwili obecnej. Była mniej więcej 19.00 i Dean właśnie wykopał Vica i Andy`ego na zbite pyski, mówiąc im, że jeśli całą noc będą się trzymali z daleka, to on się upewni, by w bliskiej przyszłości sobie pobzykali.
Postanowił zignorować ich niedowierzanie, to, że używali jako dowodu faktu, że sam potrzebował 4 kurewskich miesięcy, by samemu wreszcie sobie poużywać.
Siedział sam na kanapie. Telewizor grał, ale nie trudził się jego oglądaniem, był zbyt wielkim kłębkiem nerwów, kiedy tak czekał na stukanie do drzwi. Stukanie nadeszło jakieś 10 minut po rozpoczęciu meczu piłki nożnej, którego nie oglądał, a kiedy się rozległo, Dean zamarł na chwilę, zanim się pozbierał i wstał.
Było czymś kurewsko śmiesznym, że Dean tak się denerwował dzisiejszą nocą. W końcu to był SEKS, a jeśli Dean był w czymś dobry, to właśnie w zapewnianiu komuś miłych wrażeń w sypialni. Albo na kanapie. Albo w łazience. Gdziekolwiek się to, do licha, zdarzało, druga osoba odchodziła przeżywszy najlepszy seks w życiu, a Dean zdobywał to satysfakcjonujące uczucie płynące z wiedzy, że był niesamowity.
A mimo to seks z Casem go przerażał, ponieważ tym razem? To naprawdę coś ZNACZYŁO, a Dean nie był do końca pewien, co z tym faktem zrobić.
Stał przed drzwiami dłużej, niż prawdopodobnie powinien, oddychając i próbując się opanować, aby po prostu, kurwa, wreszcie je OTWORZYĆ, i kiedy w końcu to zrobił, jego niepokój nieco przybladł. Ale tylko nieco. Wciąż był cholernie przerażony.
Cas tam stał, z ciemnymi włosami, niebieskimi oczami, koszulą zapiętą pod samą szyję. Zginał palce w powietrzu, przestępował z nogi na nogę i uśmiechał się, jak wyraźnie myślał, uspokajająco.
Nowinka: nie był to uspokajający uśmiech. Wyglądał, jakby miał zaraz, kurwa, skoczyć na spadochronie czy inne takie, i coś się Deanowi szarpnęło w żołądku na myśl o tym, że on tak się tym wszystkim stresował.
- Cześć – powiedział Dean za głośno w ciszy korytarza.
- Witaj – odpowiedział Cas, wchodząc do mieszkania i szybko całując Deana w policzek.
Dean zamknął za nim drzwi, oparł się o nie na jeden, dwa, trzy oddechy, po czym odwrócił się, uśmiechając się radośnie.
- Więc – zaczął, zacierając ręce i zauważając, że Cas jakoś nie bardzo patrzył mu w oczy – Chcesz jakiegoś drinka czy coś?
Cas pokręcił głową.
- Wolałbym raczej mieć to z głowy, jeśli ci to nie przeszkadza.
- Ranyyy – wymamrotał Dean opuszczając ręce i patrząc w podłogę. – Jakie to, kurwa, romantyczne.
- Nie – powiedział Cas sfrustrowanym, poirytowanym głosem. Kiedy Dean podniósł głowę, on się już krzywił, wykręcając sobie ręce i rumieniąc się. – Przepraszam, ja tylko… jestem nieco zdenerwowany, więc wolałbym po prostu to ZROBIĆ, aby przestać się tak bać.
Dean zrobił kilka kroków do przodu, objął Casa w talii, przyciągnął go do siebie i pozwolił mu ukryć twarz w swojej szyi. Oparł brodę o czubek jego głowy, kojąco pogładził go po plecach i pozwolił Casowi po prostu, kurwa, ODDYCHAĆ, pozwolił mu przypomnieć sobie, że to był Dean i Cas, że to byli ONI i że żaden z nic nie musiał się teraz bać.
- W porządku – wymruczał i poczuł, że Cas ukrył twarz głębiej w jego szyi. – Skarbie, to w porządku, nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. Mogę poczekać tak długo, jak tego potrzebujesz, okej?
- NIE – powiedział znowu Cas, robiąc krok naprzód i wysuwając się z ramion Deana. Ton miał ostateczny, zdecydowany, kurwa, ZDETERMINOWANY, podobnie, prawdę mówiąc, jak wyraz twarzy. – Mam 18 lat, Dean, nie mogę być prawiczkiem w nieskończoność. Jesteś moim chłopakiem, kocham cię i chcę uprawiać z tobą seks, do cholery!
Dean poczuł pustkę w głowie. MIŁOŚĆ, pomyślał, kiedy słowo krążyło mu po mózgu, osiadając mu w skórze i sięgając aż do kości. Zadomowiło się tam, a Dean spodziewał się, że poczuje odrazę, że skłoni go to do uciekania gdzie pieprz rośnie, do przebiegnięcia mili tak, żeby nigdy nie musiał radzić sobie z tym rodzajem odpowiedzialności i zależności, jeśli mógł, kurwa, coś z tym zrobić.
Ale tak się nie stało. Zamiast tego poczuł się po prostu ciepło i miło. Miał wrażenie, że wszystko w jakiś sposób PASOWAŁO, jakby znalazł ostatni fragment układanki i nawet, jeśli wszystko wcześniej wydawało się spoko, czy było wystarczająco dobre, to teraz było nieskończenie lepiej: wszystko w całej rozciągłości.
- Ja też cię kocham – odpowiedział Dean i zaskoczył nawet sam siebie tym, że te słowa padły z jego ust.
Casowi opadła szczęka.
- Naprawdę? – spytał po chwili patrzenia na siebie nawzajem, a nadzieja, która podnosiła mu intonację, dała Deanowi odwagę, by się nie wycofywać.
- Tak – wydyszał uśmiechając się nieznacznie i otrzymując uśmiech w zamian. – Tak, Cas, kocham cię.
Po tym zapanowała cisza, a że Dean był idiotą, to zaczął świrować. Zaczął myśleć, że może nie powinien był tego powiedzieć, że może było za wcześnie i co, jeśli Cas nie czuł tego samego? Wygodnie zapomniał o fakcie, że Cas to, kurwa, POWIEDZIAŁ JAKO PIERWSZY, ponieważ Dean Winchester był trochę melodramatyczny, nie pozwólcie, by wam wmawiał co innego.
Ciszę przerwał Cas, rzucając się na Deana, obejmując jego ramiona i wściekle całując, bez marnowania czasu splatając ich języki. Dean stęknął zaskoczony, ale zareagował automatycznie, złapał Casa za biodra i ścisnął mocno, ssąc mu i przygryzając dolną wargę w sposób, który bezbłędnie sprawi, że ten zacznie jęczeć tak głośno, iż mógłby obudzić całe pieprzone miasto.
- Zerżnij mnie, Dean – wymamrotał Cas, odsuwając się tylko po to, by pozwolić Deanowi wysysać sobie malinki na szyi. Dean stęknął słysząc Casa – idealnego, słodkiego Casa ze ZWIĄZKU CHRZEŚCIJAŃSKIEGO – przeklinającego, i jeszcze mocniej przyssał się do jego skóry, czując, jak krew pulsuje mu pod językiem, i, kurwa, uwielbiając to. – Chcę, byś mnie zerżnął.
- Tak, kurwa, okej – odpowiedział Dean niemal nieprzytomny z pragnienia, i znowu pocałował Casa w usta.
Wykorzystując swój chwyt na jego talii zaczął go kierować w stronę sypialni, ale Cas tylko pokręcił głową i mruknął coś w ramach protestu, po czym zaczął ich pchać w stronę kanapy.
- To bliżej – wyjaśnił, bełkocząc lekko, ponieważ nie chciał odsuwać ust zbyt daleko od ust Deana. - Potrzebuję cię teraz.
Dean warknął gardłowo i pozwolił się zaciągnąć na kanapę i pchnąć na nią, tak, że z cichy ŁUP uderzył plecami o poduszki. Siedział, podczas gdy Cas stał mu między nogami i patrzył na niego w dół z cholernym uwielbieniem.
Cas sięgnął do górnego guzika swojej koszuli, bawiąc się pierwszym i przygryzając dolną wargę, jakby w ogóle, kurwa, nie wiedział, jaki był seksowny. Rozpiął pierwszy guzik, a potem, zachęcony niskim jękiem, jaki wydał z siebie Dean oraz tym, jak mężczyzna wcisnął sobie nasadę dłoni w krocze, rozpiął następny. Kontynuował to, cal po calu odsłaniając połacie gładkiej, bladej skóry, tak cholernie wspaniały, jak to sobie Dean zawsze wyobrażał, jeśli nawet nie bardziej.
- CHRYSTE, skarbie – wymamrotał Dean, wodząc wzrokiem po powoli odsłaniającym się torsie Casa, zauważając różowe sutki i wystające kości biodrowe, wyobrażając sobie wszelkie sposoby, na jakie zamierzał zmusić Casa do wicia się i błagania następnym razem, kiedy będą mieli więcej czasu i żaden z nich nie będzie spięty. – Mógłbym cały pieprzony dzień patrzeć, jak to robisz.
Cas nieznacznie uniósł kąciki ust.
- Tak? – spytał, a jego rwący się oddech powiedział Deanowi, że on, kurwa, UWIELBIAŁ, kiedy się do niego tak mówiło.
- Tak – potwierdził Dean z lekkim uśmieszkiem, kiedy pierś Casa zaczęła się unosić i opadać bardziej nierówno.
Cas zdjął sobie koszulę z ramion, pozwolił jej opaść na podłogę, a potem zabrał się za guziki swoich cholernych garniturowych spodni, na miłość Boską. Tam się zatrzymał, rumieniąc się na piersi, i po prostu spojrzał na Deana, czekając. Dean wiedział DOKŁADNIE, czego on oczekiwał.
- Skarbie, jesteś kurewsko wspaniały – powiedział, zaś Cas zamknął oczy i odpiął guzik. – Chcę zobaczyć, jak się dla mnie dotykasz. Chcę zobaczyć, jak posuwasz swojego fiuta własną ręką, jak go obejmujesz palcami i myślisz o mnie, dopóki nie dojdziesz.
Cas zakwilił i rozpiął zamek spodni, poluzowując je tak, że zawisły mu niepewnie na biodrach.
- DEAN – wydyszał pełnym szacunku tonem, który wyraźnie wskazywał, że Dean mógł, kurwa, iść NA CAŁOŚĆ ze świntuszeniem.
- No dalej, skarbie, chcę to zobaczyć. Chcę zobaczyć całego ciebie, ponieważ jesteś MÓJ. Prawda, skarbie? Jesteś mój – Cas bez słowa pokiwał głową, wciąż zaciskając powieki, i poruszył biodrami tak, że spodnie opadły mu do kostek, a on mógł z nich wyjść i zacząć się głaskać przez bokserki. Dean już widział, że Casowi stał i przeciekał, widział mokrą plamę na jego szortach, widział to w tym, jak jego fiut wystawał nad krawędź, połyskując wilgocią na czubku. Wiedział, że dokładnie to samo działo się w jego dżinsach. – Pozwolisz mi się zerżnąć, Cas? Zrobić ci dobrze palcami, dopóki nie będziesz mokry i otwarty, a ja będę ci mógł wsadzić mojego fiuta dokładnie tam, że aż poczujesz mnie w swoim cholernym GARDLE?
Cas zdjął swe bokserki aż nazbyt szybko, zsuwając je sobie przez uda i kolana, pozwolił im opaść na podłogę i wyszedł z nich. Wciąż stał, podczas gdy Dean siedział, wciąż się pokazywał, pokazywał swoją bladą skórę i mocne zarysy ciała, sprawiając, że Dean się, kurwa, ŚLINIŁ, co przybrało na sile, kiedy jego oczy spoczęły na fiucie Casa: długim, twardym, zakrzywiającym się nieznacznie na lewo. Pewnego dnia będzie miał go w ustach, będzie miał Casa krzyczącego i wbijającego mu się w usta wręcz szaleńczo. Ale w tej chwili pragnął tylko tyłka Casa wokół swego fiuta, kołyszących się bioder i uczucia tego ciasnego żaru.
Gdy tylko Cas był nagi, opadł na kolana między nogami Deana i objął mu uda od tyłu, drażniąco pocierając je przez dżins. Przesuwał dłońmi w górę, w górę, dopóki nie dotarł do tyłka Deana, po czym przerwał z błyskiem w oku i ścisnął raz, a potem przemieścił je na wierzch.
Następnie szybko zabrał się za dżinsy Deana, rozpinając je jak zawodowiec, i gdyby Dean nie był w 100% pewien, że Cas był prawiczkiem, pomyślałby, że ten robił to wielokrotnie. Zsunął dżinsy w dół, pozwalając na chwilę, by wisiały Deanowi wokół kostek, nie spiesząc się i po prostu przyglądając się udom i genitaliom Deana, po czym ściągnął je bezceremonialnie i rzucił w jakimś nieznanym kierunku.
Cas dalej trzymał mu ręce na udach, podczas gdy Dean miał na sobie tylko bokserki i koszulkę, pocierając je w górę i w dół i patrząc wyłącznie na wybrzuszenie w jego szortach. Dean mógł jedynie patrzeć, jak Cas nieznacznie pochylił się do przodu, oblizując usta zaledwie kilka milimetrów od twardego fiuta Deana. Potem, kurwa, ściągnął usta i DMUCHNĄŁ, pozwalając ciepłemu powietrzu przesączyć się przez cienki materiał szortów, sprawiając, że już twardy fiut Deana drgnął niemal boleśnie.
- KURWA – wysyczał Dean rzucając biodrami w niedające tarcia powietrze. Zaśmiał się, co jednak zabrzmiało bardziej jak histeryczne łkanie. – Pierdolony ZŁOŚLIWIEC – oskarżył. – W każdym razie, gdzie się tego, do diabła, nauczyłeś?
- Rozmyślałem o tym – odpowiedział Cas tak kurewsko spokojnie, jakby mówił Deanowi, że myślał o nauce golfa albo innym normalnym gównie, a nie o tym, że myślał, kurwa, o Deanie, kiedy sobie obciągał. – I to dużo.
Dean ledwo powstrzymał jęk, po czym ściągnął sobie koszulkę, rzucił ją za siebie i wtedy z powrotem objął szczękę Casa.
- Chodź – wymamrotał, podciągając go w górę, na swoje kolana, tak, że Cas siedział na nich okrakiem, całkiem tak, jak wcześniej na dziedzińcu. Tyle tylko, że wtedy musieli przestać z uwagi na przyzwoitość. Teraz – teraz nie było widać końca, a ta wiedza wywołała w Deanie dreszcze podniecenia.
Cas umościł się swoim gołym tyłkiem na wciąż osłoniętym fiucie Deana, co przypomniało mężczyźnie, że im szybciej się pozbędzie bielizny, to tym szybciej będzie mógł przejść do rżnięcia Casa. Przeniósł ręce z bioder Casa na swoją bieliznę, wysuwając się z nich niezdarnie, podczas gdy Cas przeniósł ciężar ciała na kolana i uniósł się nad nim, aby zrobić mu po temu miejsce. Kiedy były już w połowie drogi do kolan, zaplątały się, bo Cas za bardzo stał na przeszkodzie temu, by Dean był w stanie sięgnąć wystarczająco nisko, i ta pieprzona NIEZRĘCZNOŚĆ całej sytuacji sprawiła, że wybuchnął śmiechem.
Na szczęście Cas też zaczął się śmiać. Opuścił głowę Deanowi na ramię, sapiąc mu ciepłym powietrzem na staw, a Dean po prostu objął go w talii, kiedy razem skręcali się ze śmiechu.
- Niezbyt gładko mi idzie, co? – spytał Dean chichocząc pomiędzy sylabami.
Cas po prostu podniósł głowę i spojrzał na Deana, uśmiechając się lekko i tajemniczo i, kurwa, PIĘKNIE.
- Jest idealnie – odparł, a potem odchylił się do tyłu, aby zdjąć Deanowi bokserki za niego.
Potem usiadł z powrotem i teraz, gdy obaj byli nadzy, było po prostu INACZEJ. Ich fiuty uwięzły między ich brzuchami, cudownie ocierając się o siebie, a ich własna wilgoć służyła im za lubrykant. Kiedy Cas wystarczająco mocno naparł biodrami w dół, Dean jęknął głośno w usta Casa, i ten dźwięk niemal natychmiast został wchłonięty przez żar i desperację pocałunków Castiela.
- Chcesz… - zaczął Dean, po czym urwał, nietypowo nerwowy, jeśli chodziło o logistyczną stronę tego wszystkiego.
Cas przestał się wić, ku sporej niechęci Deana, i zmarszczył brwi.
- Chcesz co?
Dean się przypadkowo zaczerwienił.
- Um, cóż, musimy cię, uch, OTWORZYĆ, więc się zastanawiałem, czy chcesz to zrobić, czy… czy może ja powinienem?
- Och – sapnął Cas, szeroko otwierając oczy, a dech zaczął mu się rwać. Dean z poczuciem zwycięstwa zauważył, że fiut Casa znowu drgnął mu przy brzuchu, a rumieniec na jego piersi przeszedł w szkarłat. – Chcę… chcę, żebyś ty to zrobił, Dean.
Dean stęknął nisko i oparł mu głowę o pierś.
- CHOLERA, skarbie, miałem nadzieję, że to powiesz. Już od pieprzonych TYGODNI sobie obciągałem myśląc o tym, jaki cholernie ciasny i idealny byłby twój tyłeczek wokół moich palców.
- Więc to zrób – odpowiedział Cas łamiącym się głosem i zaczął kołysać biodrami. – Pragnę tego równie mocno, jak ty.
Dean sapnął lekkim śmiechem. BARDZO W TO, KURWA, WĄTPIĘ, pomyślał, po czym zdał sobie z czegoś sprawę.
- O CHOLERA – wymamrotał, spoglądając przez ramię Casa tam, gdzie poleciały jego dżinsy. – Lubrykant mam w kieszeni, a nie mogę…
Cas przerwał mu pocałunkiem.
- To bez znaczenia – powiedział trochę pokrętnie i dopiero, gdy złapał Deana za rękę i uniósł ją do swoich ust, ten załapał.
- CHRYSTE, Cas – tylko to Dean zdołał powiedzieć, zanim przestał cokolwiek ogarniać.
Cas od razu wziął sobie do ust dwa jego palce, ssąc je mocno i otaczając je językiem, oczy miał zamknięte, a policzki zapadłe. Dean musiał się drugą ręką złapać za podstawę fiuta, by nie dojść natychmiast, wyłącznie na ten widok. Cas mruczał ssąc palce Deana, poruszał głową w tym samym rytmie, w którym kołysał biodrami, i po kilku minutach wziął trzeci palec, traktując go tak samo.
Odsunął się wreszcie z obscenicznym POP i leniwie uśmiechnął do Deana.
- Okej? – zapytał i w zamian Dean szczeknął śmiechem.
- Kurwa, skarbie. Kiedyś lepiej wykorzystamy te umiejętności, słyszysz?
Cas pochylił głowę, nieśmiały, skromny i cholernie IDEALNY.
- Brzmi dobrze – odpowiedział, po czym tylko raz musnął ustami usta Deana. – A teraz, proszę, włóż mi palce w tyłek, zanim będę to musiał zrobić za ciebie.
- Ktoś się tu robi śmiały – zaśmiał się Dean, po czym powiódł mokrymi palcami po szczelinie między pośladkami Casa. – Unieś się – zarządził, a Cas posłuchał natychmiast, unosząc się na kolanach; oczy już miał zamknięte. – I powiedz mi, jeśli cię zaboli, okej, skarbie?
Cas bez słów pokiwał głową i przygryzł sobie dolną wargę. Dean zrozumiał wskazówkę i zaczął jednym palcem okrążać dziurkę Casa, robiąc to boleśnie powoli, nawet jeśli chciał poczuć ten ciasny żar wokół siebie zaraz, kurwa, natychmiast.
Gdy Cas zaczął nieznacznie napierać w dół, Dean wsunął jeden palec, poruszając się z rozwagą, na tyle powoli, by być w stanie dostrzec jakikolwiek dyskomfort na twarzy Casa i zareagować odpowiednio. Zdołał włożyć w całości jeden, przysparzając Casowi niewiele bólu, i chłopak westchnął, kiedy palec znalazł się na miejscu.
- Okej, skarbie? – zapytał Dean.
Cas potaknął.
- Tak – odparł zdyszanym głosem. – Więcej, proszę.
Dean zaśmiał się, ale posłuchał, powoli wsuwając również drugi palec. Mniej więcej w połowie Cas skrzywił się z bólu, zaciskając usta, a mięśnie szczęki mu zadrgały. Dean natychmiast przestał się ruszać.
- Mam przerwać? – zapytał, bo nawet, chociaż był bardziej napalony niż, jak sądził, kiedykolwiek wcześniej, to przestałby w chwili, w której Cas by tego zażądał.
Cas jednak tylko pokręcił głową.
- Nie, rób tak dalej. Jest w porządku, to nic, czego bym nie zniósł.
- Ale nie chcę cię skrzywdzić – zaprotestował Dean, na co Cas gwałtownie otwarł oczy.
- Nie skrzywdzisz – odparł szczerze i pochylił się, by łagodnie pocałować Deana. Po prostu całował go i całował, a Dean czekał długo, aż wreszcie pomyślał, że Cas był znowu gotów, i wtedy, wciąż powoli, w całości wsunął drugi palec. Cas zakwilił, kiedy znalazły się w nim dwa palce, i Dean już zbierał się, by je wyciągnąć, nieważne, co, do diabła, Cas mówił o byciu zdolnym to znieść, kiedy ten złapał go za nadgarstek. – Nie waż się, kurwa, przestawać.
Dean przestał oddychać.
- Wszystko w porządku?
- Tak – wycedził Cas, brzmiąc niemal na ROZGNIEWANEGO, na co Dean zaśmiał się nieznacznie. – Kontynuuj albo przysięgam na Boga, że…
Zadławił się końcem zdania, ponieważ Dean zgiął palce, znalazł ten punkt i sprawił, że Cas niemal wyskoczył ze skóry.
- Ty co, Cas? – zapytał złośliwie Dean, całując go po spodniej stronie szczęki, liżąc i ssąc, podczas gdy Cas bezradnie się rzucał, kiedy Dean poruszał palcami. Zachowywał się niespójnie, kwiląc i tracąc oddech, jęcząc zdławionym głosem i wijąc się na palcach Deana.
Zostali tak przez jakiś czas, Dean robił malinki na każdym kawałku bladej skóry, do jakiego sięgał ustami, Cas ocierał się o niego w pieprzonym ZAPAMIĘTANIU. Wreszcie jego oddech stał się tak chrapliwy, że Deanowi zrobiło się go żal. Powoli wyjął palce i skłonił Casa do otwarcia oczu.
- Gotów? – zapytał. Cas pokiwał głową i zaatakował jego usta, wściekle wpychając w nie swój język i obejmując Deanowi twarz. Dean odsunął się, gdy Cas mu na to pozwolił, zdyszany, ale wiedząc, że ktoś tu musiał myśleć o szczegółach. – Jest szansa, że sięgniesz do moich spodni po gumkę?
Cas otwarł usta, a potem zamknął je znowu; na twarzy pojawiło mu się zdenerwowanie. Dean zmarszczył się. MYŚLAŁEM, ŻE STRACH JUŻ ZA NAMI, pomyślał, po czym zbeształ się mentalnie za bycie nie dość uważającym.
Nie, poważnie, co się, kurwa, z nim działo?
- Co jest, skarbie?
Cas przygryzł sobie wargę. Zaskakiwał fakt, że w chwili obecnej jeszcze była na niej jakaś skóra.
- Myślałem, że może… może nie musielibyśmy używać gumki?
Dean poczuł pustkę w głowie.
- Przepraszam?
Cas gapił się w punkt obok ramienia Deana.
- To tylko… cóż. Ja, oczywiście, JESTEM czysty, i pamiętam, że zbadałeś się w zeszłym miesiącu, kiedy w kampusie rozdawali cukierki razem z testami, i powiedzieli ci, że jesteś również czysty, więc… więc nie trzeba żadnej używać, prawda? Chyba… chyba, że od tamtego czasu był ktoś inny.
- Co? – wykrzyknął Dean, bo jak, do diabła, Cas mógł to w ogóle POMYŚLEĆ? – Oczywiście, że nie było innych! Chryste, Cas, co ty sobie o mnie, do diabła, myślisz?
- Nie, nie! Nie myślałem poważnie, że tak zrobiłeś, ale po prostu… nie chciałem koniecznie przypuszczać.
Dean skrzywił się.
- Możesz przypuszczać – zapewnił. – A ja mogę przypuszczać co do ciebie, racja?
Cas pospiesznie pokiwał głową, obsypując mu pocałunkami szczękę.
- Oczywiście – wymamrotał z ustami przy jego skórze. – Tylko ty, Dean. Zawsze tylko ty – Dean ponownie złapał Casa za biodra i poczuł, że się nieco pyszni po jego słowach. – Czy więc oznacza to, że możemy?
Dean zastanowił się przez chwilę. Czy mogli? Cóż, Cas MIAŁ rację. Obaj zdecydowanie byli czyści, więc to nie był problem. Po prostu… chodziło o to, że Dean jeszcze z nikim nie był bez gumki. Nie był idiotą: było to nieodpowiedzialne i głupie i mogło się skończyć albo ciążą, albo chorobą, zaś żadna z tych możliwości za bardzo Deana nie pociągała.
Ale z Casem było inaczej. Naprawdę byli RAZEM, nie była to przypadkowa podrywka, którą Dean chwaliłby się przed przyjaciółmi, oceniając każdy szczegół. Dean kochał Casa, a Cas kochał Deana, więc…
- Dlaczego nie, do diabła?
Cas uśmiechnął się tak szeroko, że dziwiło, iż szczęka mu nie poszła. Pochylił się i pocałował Deana znowu, z językiem i zębami, jednocześnie powoli kołysząc biodrami. Zdjął jedną dłoń z twarzy Deana i przesunął między ich ciała, złapał jego fiuta i nieznacznie podniósł się na kolana.
- Jestem gotów – wymamrotał mu w usta, po czym ustawił się nad Deanem, szturchając swoją dziurkę czubkiem jego fiuta.
- JEZU KURWA CHRYSTE – syknął Dean, kiedy Cas zaczął się opuszczać w dół, otaczając go ciasnym żarem i sprawiając, że po każdym mrugnięciu widział gwiazdy. Móc czuć Casa wokół swego nagiego fiuta – bez gumki, bez niczego – to było, cholera, niemal za dużo do zniesienia, i Dean tak mocno złapał Casa w talii, że wiedział, iż za godzinę czy dwie pojawią się tam siniaki.
Cas, opadając w dół, przygryzał sobie usta, robił to BOLEŚNIE powoli. Dean powstrzymał się przed tym, aby nie pchnąć w ten żar, aby go nie skrzywdzić. Podtrzymywał swoją siłę woli opuściwszy głowę na pierś Casa, całując ją lekko i uspokajająco i powtarzając sobie, że był to pierwszy raz Casa, i że musiał być w stanie zrobić to tak, jak chciał, jak mu było najwygodniej.
Po jakimś czasie Cas z powrotem usiadł Deanowi na kolanach, zatrzymując się i oddychając ciężko. Ciasno objął go za szyję.
- Wszystko w porządku? – zapytał Dean, zdyszany pod wpływem doznania CASA wokół niego, ale wiedział, że i tak musiał się upewnić.
Cas pokiwał głową.
- Tak, to… to jest nieco niewygodne, ale też nie jest to dokładnie ból. Myślę, że potrzebuję chwili, aby się przyzwyczaić, i wtedy będziesz mógł mnie zerżnąć porządnie.
Dean zaśmiał się ciepło przy skórze Casa.
- Im częściej mówisz „rżnąć”, tym bliżej mi do tego, by dojść na miejscu.
- Och – wydyszał Cas, a kiedy Dean spojrzał na niego, ujrzał w jego oczach jakiś pieprzony BŁYSK. Zaczął powoli poruszać biodrami, kołysząc się w przód i w tył i sprawiając, że Dean stękał, a w piersi dudniło mu pragnienie. Cas pochylił głowę i jego usta znalazły się tuż przy uchu Deana. – Zerżnij mnie, Dean – szepnął. – Chcę, żebyś mnie zerżnął. Nigdy nie przestawaj mnie rżnąć. Uwielbiam, kiedy we mnie jesteś, kiedy wypełniasz mnie tak, że mogę myśleć tylko o tobie.
Dean nie zakwilił – NIE ZAKWILIŁ – ale był tego niebezpiecznie bliski.
- Boże, skarbie, co ty mi robisz.
Cas tylko uśmiechnął się błogo i zaczął się poruszać szybciej, bardziej bezlitośnie. Dean przyjął zaproszenie i sam zaczął się ruszać, rzucając się, drgając i robiąc mu malinki na obojczyku, mocno ściskał go za biodra.
Z ust Casa płynęła litania westchnień i dźwięków, policzki miał zaczerwienione, rzęsy wachlarzem rozłożyły mu się na skórze, różowe usta były nieco rozchylone. Kwilił niekontrolowanie, jęczał głośno i lubieżnie, najwyraźniej mając w dupie to, że ktoś go mógł usłyszeć, a może też po prostu nigdy nie wiedział, że trzeba coś trzymać w sobie.
NIGDY WCZEŚNIEJ TEGO NIE ROBIŁ, przypomniał sobie Dean, i na myśl o tym jakaś brzydka, samolubna część niego niemal pękła ze szczęścia.
Uda rytmicznie klaskały o uda, Cas rzucał biodrami do przodu i otwierał usta za każdym razem, kiedy Dean uderzał mu w prostatę. Jednak na twarzy wciąż widać mu było nieznaczny dyskomfort, wciąż mdły ślad CZEGOŚ, co nie było równie doskonałe, jak reszta, i Dean nienawidził faktu, że to krzywdziło Casa, nawet, jeśli wiedział, że to, oczywiście, było nieuniknione.
Cas zacisnął powieki, swoim chwytem robił Deanowi siniaki na ramionach, a głowę odchylił do tyłu, co prawda nieznacznie, ale wystarczająco, aby zaprezentować Deanowi długą, bladą kolumnę skóry, na której mógł używać swoich ust, języka i zębów.
Zaczął ssać mu szyję, potem obojczyk, potem szczękę pod uchem. Cas jęczał i wił się nad nim, mocniej zaciskając palce i coraz chaotyczniej ruszając biodrami po każdej nowej malince.
- Dean – wymamrotał, odchylając głowę jeszcze dalej od jego ust. – Dean, jestem blisko.
Dean stęknął gardłowo i biodra zacięły mu się w trakcie ruchu naprzód, straciły rytm pod ciężarem spojrzenia Casa. Tak wiele… tak wiele było w nich ZAUFANIA, i Deana uderzyła myśl, że właśnie odbierał Casowi dziewictwo, brał coś, co tamten mógł oddać tylko raz. A Cas, kurwa, chciał tego, chciał mu to oddać, pragnął tego, może na początku z innych niż Dean powodów, ale ostatecznie wyszło na to samo: ponieważ to było to, ponieważ to było wszystko. Nie mogło być lepiej.
Siła tego wszystkiego uderzyła Deana niczym pociąg towarowy i mógł jedynie zdjąć ręce z bioder Casa, zamiast tego objąć nimi jego twarz i pocałować go, mocno i przeciągle, krzycząc w ten sposób słowa, których nigdy nie odważyłby się powiedzieć na głos. Jedną dłoń zostawił na miejscu, wciąż mocno całując Casa, a drugą opuścił lekko po jego boku, sięgając w dół na tyle mocno, żeby objąć mu fiuta.
Cas zdziwił się i przygryzł Deanowi usta niemal na tyle mocno, by zaczęły krwawić. Całował go w trakcie, szaleńczo kołysząc biodrami i przywierając do niego z całych sił. Dean po prostu wciąż mu obciągał: ruszał i kręcił nadgarstkiem, od czasu do czasu muskając kciukiem mokry czubek i wykorzystując tę wilgoć, by usprawnić swoje ruchy.
- Skarbie, ja też jestem blisko – odszepnął Dean, a te słowa przełknął gorliwy język Casa.
Cas rżnął się na fiucie Deana, ruszał się i pozwalał mu posuwać swoje usta językiem, biorąc wszystko i wciąż pragnąc więcej, będąc wszystkim, na co zawsze Dean miał nadzieję, że będzie. Nie minęło dużo czasu i Dean poczuł się wystarczająco bliski tego, żeby po prostu DOJŚĆ, i był coraz bliższy, myśląc o tym, że naprawdę dojdzie WEWNĄTRZ Casa. Złapał go mocniej za fiuta, ruszał się coraz szybciej i niemal brutalnie przygryzł mu dolną wargę.
Cas doszedł pierwszy, zaciskając powieki, boleśnie ściskając Deanowi ramiona i wzdychając zdławionym DEAN prosto w jego usta. Na ten widok Deana poniosło i doszedł kurewsko MOCNO, niemal tracąc przytomność od tego, jak dobrze było czuć Casa zaciskającego się wokół niego, szepczącego jego imię niczym modlitwę, dotykającego go ciepłymi dłońmi.
Wracali do normy razem, ich rozkoszne drżenia przeszły w prąd przyjemności krążący Deanowi w żyłach, czyniąc go ospałym i zdezorientowanym, a jego uśmiech ckliwym.
- Czy to jest okej? – zapytał Dean, kiedy przypomniał sobie o zdolności do mowy. Otwarł jedno oko i ujrzał, że Cas uśmiechał się do niego nieśmiało.
Tak – odparł Cas, pochylając się i trącając mu nosem szczękę. – Jestem raczej niezadowolony, że nie robiłem tego od dłuższego czasu. Byłbym bardziej aktywny, gdybym wiedział, że to jest takie dobre.
- Co masz na myśli mówiąc „bardziej aktywny”? – szczeknął Dean, kiedy Cas zsunął mu się z kolan, przechylił się przez kanapę, by wziąć jego koszulkę, po czym wytarł nią sobie brzuch i tył ud. – Z kim? Jeszcze ktoś do ciebie uderzał?
Cas tylko się zaśmiał i pocałował go w policzek, nawet potem przywierając do niego ustami.
- Miałem na myśli ciebie, ty ośle.
Grymas Deana zniknął.
- Och – wymamrotał. – Cóż, uch. Sądzę więc, że możemy nadrobić stracony czas, co?
Cas wstał i założył bokserki, po czym wręczył Deanowi jego własne, by mógł on zrobić to samo. Kiedy się obaj ubrali, Cas pociągnął Deana z kanapy, objął go w talii i zaczął go lekko całować po szyi.
- Mamy dużo straconego czasu do nadrobienia. Jesteś pewien, że sobie poradzisz? – zapytał przyjaźnie, i jakim, kurwa, sposobem, tak szybko wyniósł dokuczanie do rangi sztuki? To było TAKIE nie fair w stosunku do Deanowego chuja, ponieważ biedak będzie w stanie nieustającej podwyższonej gotowości, jeśli Cas będzie się do niego tak przyciskał i gadał o seksie jak o pieprzonej POGODZIE, z uśmieszkiem, ponieważ doskonale wiedział, co robił Deanowi.
Dean uśmiechnął się i tak.
- Gnojek – wymamrotał, po czym zemścił się łapiąc Casa pod kolana i podnosząc go. Cas zawył, kiedy to się stało, szarpiąc się i bezowocnie klepiąc Deana w pierś. – Za samo to nie wypuszczę cię z mojej sypialni przez PRZYNAJMNIEJ tydzień. Pomyśl o tym jak o karze. Naprawdę, naprawdę seksownej karze.
Cas, śmiejąc się, odrzucił głowę do tyłu, a Dean się wyszczerzył, szeroko i szczęśliwie, i tylko do Casa.


Jak się okazało, nie zdołali zapewnić sobie tygodniowej izolacji w sypialni Deana. Cas był trochę obolały, jak się należało spodziewać, i obaj zgłodnieli za bardzo, aby przetrwać o jednej zatęchłej torebce frytek, którą znaleźli w kącie pokoju Deana, więc zakończyli to po tylko jednym dniu.
Ubrania na podłodze, o których zapomnieli, leżały na stercie w kącie, razem z kawałkiem tektury głoszącym: GRATULACJE Z OKAZJI SEKSU, GNOJKI. A TERAZ, KURWA, UCISZCIE SIĘ TROCHĘ, ALBO PÓJDZIEMY PO GABRIELA I BALTAZARA I BĘDZIECIE MUSIELI RADZIĆ SOBIE Z NIMI ZAKŁÓCAJĄCYMI WASZ HOMOEROTYCZNY WYPAD, JASNE?
Dean parsknął, a Cas zarumienił się tak mocno, że wyglądało to, jakby mu się miała przepalić skóra.
- Naprawdę jestem aż tak głośny? – zapytał cicho Cas.
Dean pocałował go w kącik ust.
- Tak – przyznał. – Ale mnie się to podoba, więc nie zwracaj na tych chujów uwagi. Są po prostu zazdrośni.
Cas wciąż był blady.
- Naprawdę bardzo bym nie chciał mieć tu teraz Gabriela czy Baltazara.
- Chryste – powiedział Dean dygocząc. – Ja też nie. Ale w każdym razie, teraz czas na jedzenie, a potem prysznic, dobra? Jeszcze cię nie zapoznałem z rozkoszami seksu pod prysznicem, i jest to po prostu ZBRODNIA.
Cas uśmiechnął się i zapomnieli o całej sprawie na korzyść Deana robiącego Casowi loda pod prysznicem.
Czy też, cóż, zapomnieli do czasu, aż nie obudzili się o 2 w nocy do gruchania Baltazara oraz Gabriela ryjącego Deanowi w szufladzie i wrzeszczącego GDZIE JEST LUBRYKANT?, jakby chciał obudzić cały budynek. Co, mówiąc uczciwie, prawdopodobnie zrobił.
Dean nienawidził swoich pieprzonych współlokatorów, ale musiał przyznać, że Cas trzymający pościel przy piersi niczym jakaś PANIENKA był absolutnie słodki, więc tym razem im odpuścił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:07, 09 Cze 2013    Temat postu:

Double post, ale nie szkodzi :) Chciałam poinformować szanowne towarzystwo, że założyłam bloga, na którym będę umieszczać swoje tłumaczenia :) Wszystko dlatego, że mi dzisiaj forum szwankowało jak cholera, wejść się nie dawało, więc się wściekłam. Powoli wrzucę tam wszystko, co do tej pory przełożyłam, przy okazji będę te wpisy betować. Adres bloga [link widoczny dla zalogowanych]
Spokojnie, tu również będę wrzucać :) Tu będzie bardziej na bieżąco, a tam zacznę od krótasków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caligo
BoysLove Team


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:04, 09 Cze 2013    Temat postu:

Blog od razu wylądował w zakładkach :D
I trzymam za niego kciuki czy co tam się robi w przypadku blogów XD

Wczoraj udało mi się nadrobić aż jedno tłumaczenie. W sumie po komentarzach na temat epilogu obawiałam się jakiegoś bardziej pesymistycznego zakończenia ^^" Ale w ten sposób rzeczywiście pasowało to do całości. Która tak w ogóle była świetna. I świetnie przetłumaczona w dodatku :D Chociaż te randomowe informacje Casa w trakcie seksu były nieco dziwne, ale za to jak Dean rozpoznał później w Gabrielu rybkobójcę było takie milutkie, no bo skoro zapamiętał, to znaczy że mu zależało. I cieszę się, że ostatecznie panowie mieli swój happy end i Cas zrobił to wolne miejsce w szufladzie :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:27, 09 Cze 2013    Temat postu:

Caligo, jeśli mi podasz, czym ode mnie dysponujesz, to wyślę ci resztę :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caligo
BoysLove Team


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:40, 09 Cze 2013    Temat postu:

Dziękuję, ale w zasadzie mam wszystko, bo na bieżąco kopiuję sobie do Worda :) Tylko czasu ostatnio brak. Już po 22.30 a ja nadal nie wyrobiłam się ze wszystkim na jutro, na szczęście już blisko końca >.< A z wersji w pdf mam Tripping i MT :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:53, 09 Cze 2013    Temat postu:

Dobra, to podeślę ci SHOOTIN`, bo to też jest PDF z ilustracjami :) A od jutra zabieram się za EXERCISE IN WORTHLESS. Jeden z piękniejszych fików, jakie czytałam. I taki... ludzki...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 370, 371, 372 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 371 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin