|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Nie 22:23, 23 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Fakt, stanowią radosną przeciwwagę dla angstu w wątku głównym :)
Swoją drogą, za każdym razem, gdy pojawia się "szanowny" tatuś, mam ochotę rzucić laptopem i odpuścić sobie tłumaczenie. Nienawidzę homofobów, koniec i kropka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 0:21, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Dajcie spokój, uwielbiam tego Casa. I zgadzam się z Lin w całej rozciągłości. Dean to tchórzliwa fretka w tym fiku i nawet, jeśli mu przykro to nie zasługuje póki co ani na odrobinę współczucia. Dobrze mu tak, że Cas rzuca w niego kostkami lodu, dobrze, że Cas trzyma się w ryzach i próbuje zachować profesjonalizm; jest moim absolutnym bohaterem w tym fiku. Ale w ogóle. Ten fik jest fantastyczny, ale to już wszystkie wiemy. Wiecie co ubóstwiam w nim najbardziej? Poza wspaniałym angstem i epickim zakończeniem? Że wszystkie postacie wzbudzają emocje. Dobre, albo bardzo, baaaaaardzo złe, ale żadna nie jest obojętna. Cas cierpi i człowiek cierpi razem z nim, Dean tchórzy i też się cierpi razem z nim, Johna się nienawidzi z całego serca, Baltazar jest przeuroczy i żal mi go, a Sam z Jess... uwielbiam tą parę i masz rację Pat, trochę równoważą główny wątek, choć są jednocześnie solą wysypaną wprost na jątrzącą się ranę. Ale nic to. Epilog <3
Patuś, nie Ty jedna dostajesz reakcji alergicznej na tatusia ^^; Ja za każdym razem muszę liczyć do dziesięciu, bo ciśnienie mi niebezpiecznie skacze do góry ^^;
A co do tego, że Cas za szybko wybacza Deanowi~ Point Pleasant :D Zapomniałam, żeby Was męczyć póki nie przeczytacie XD Ale serio, tam gryzą się obaj z tym, co sobie nawzajem porobili; jak jest trochę lepiej, to się pierdzieli, jak się naprawia, to pierdoli się jeszcze bardziej, a potem jest cudnie <3 I cudnie się kłócą. Rany boskie, jak oni się kłócą @_@
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pon 9:33, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Swoją drogą, za każdym razem, gdy pojawia się "szanowny" tatuś, mam ochotę rzucić laptopem i odpuścić sobie tłumaczenie. Nienawidzę homofobów, koniec i kropka. |
Posiadanie obok laptopa wydruku z The way the war was won otwartego na stronie, gdzie Cas pieprznął papciowi Winchesterowi w twarz pomaga.
antique napisał: | Dean to tchórzliwa fretka w tym fiku i nawet, jeśli mu przykro to nie zasługuje póki co ani na odrobinę współczucia. |
Ja wiem, że ja zdecydowanie przesadzam w ficowej nadinterpretacji i co gorsza się tym z Wami dzielę (czy tam wmuszam, osobiście wole określenie 'dzielę' :D), ale tak sobie myślę o swoim ostatnim marudzeniu nad 'Zwalić cię z nóg'. Że tu takie zakończenie z fajerwerkami, a tam mi się nie spodoooba, bo zajrzałam na koniec i oni tam tak powoli, zobaczymy jak to będzie, kocham cię ale bez fajerwerków itd. A tu tak wow. Głupio porównywać. Bardzo głupio. Gdyby Dean po tym, co odpierdzielił w tym ficu DWA RAZY stwierdził na koniec, że wiesz, może my tak powoli i zobaczymy i na razie nie będę się tobą za bardzo chwalił, zdemolowałabym swój pokój. Który i tak jest pokryty folią malarską w 3/4. Tam to pasowało, tutaj musiał się jakoś zrehabilitować.
antique napisał: | Dobrze mu tak, że Cas rzuca w niego kostkami lodu, dobrze, że Cas trzyma się w ryzach i próbuje zachować profesjonalizm; jest moim absolutnym bohaterem w tym fiku. |
Robię Ci jednoosobową falę.
antique napisał: | Że wszystkie postacie wzbudzają emocje. |
Ejmen, Sister.
antique napisał: | Zapomniałam, żeby Was męczyć póki nie przeczytacie XD |
Mnie trzeba męczyć, żebym przetaptała pierwszych 30 stron. Później nie wypuszczam fica z rąk i gryzę, jak ktoś chce mnie od niego oderwać. Ale muszę się za niego zabrać, no.
//O bogowie, serce mi stanęło xD Pamiętacie, jak Misha i Jensen byli ubrani na ostatnim cocklesowym panelu?

A dzisiaj trafiam na TO:

I dosłownie dostaję ataku serca O.O
Niestety, już znalazłam porno z którego są te gify.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Pon 12:49, 24 Cze 2013, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 16:21, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Właśnie kwiczę na widok tych gifów :)
Aha, przez następne parę dni wrzuty mogą być nieregularnie :( Do siostry przyjechali teściowie, więc będę musiała im trochę towarzyszyć. Do tego jestem tak padnięta, że ledwo chodzę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 18:51, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Linmarin napisał: | Posiadanie obok laptopa wydruku z The way the war was won otwartego na stronie, gdzie Cas pieprznął papciowi Winchesterowi w twarz pomaga. |
Oj tak, w mało którym fiku papcia Winchestera tak się nienawidzi, jak w tych dwóch. Nawet w 300 Things trochę się potem wybielił, choć jak puścił chałupę z dymem, miałam ochotę puścić z dymem i jego.
Ale, słońce, popatrz! Jaka to potem satysfakcja, jak ktoś papciowi daje w mordę, względnie mówi mu "fuck you" :D
Lin napisał: | Ja wiem, że ja zdecydowanie przesadzam w ficowej nadinterpretacji i co gorsza się tym z Wami dzielę (czy tam wmuszam, osobiście wole określenie 'dzielę' :D), ale tak sobie myślę o swoim ostatnim marudzeniu nad 'Zwalić cię z nóg'. Że tu takie zakończenie z fajerwerkami, a tam mi się nie spodoooba, bo zajrzałam na koniec i oni tam tak powoli, zobaczymy jak to będzie, kocham cię ale bez fajerwerków itd. A tu tak wow. Głupio porównywać. Bardzo głupio. Gdyby Dean po tym, co odpierdzielił w tym ficu DWA RAZY stwierdził na koniec, że wiesz, może my tak powoli i zobaczymy i na razie nie będę się tobą za bardzo chwalił, zdemolowałabym swój pokój. Który i tak jest pokryty folią malarską w 3/4. Tam to pasowało, tutaj musiał się jakoś zrehabilitować. |
A tam, nadinterpretacja. Jeno prawdę rzeczesz, słońce. Na ilość krzywdy, jaką Dean zafundował Casowi musiał zrobić coś... coś epickiego, żeby odkupić swoje winy. I odkupił wręcz mistrzowsko. A w tamtym fiku, well, takie zakończenie pasuje idealnie. Nie mam kłopotu z wyobrażeniem sobie, jak chłopcy krok po kroku wychodzą z szafy i wiodą zupełnie otwarte życie.
antique napisał: | Dobrze mu tak, że Cas rzuca w niego kostkami lodu, dobrze, że Cas trzyma się w ryzach i próbuje zachować profesjonalizm; jest moim absolutnym bohaterem w tym fiku. |
Robię Ci jednoosobową falę.
antique napisał: | Że wszystkie postacie wzbudzają emocje. |
Ejmen, Sister.
Lin napisał: | Mnie trzeba męczyć, żebym przetaptała pierwszych 30 stron. Później nie wypuszczam fica z rąk i gryzę, jak ktoś chce mnie od niego oderwać. Ale muszę się za niego zabrać, no. |
Zabierz się słońce, zabierz. Gwarantuję, że 30 pierwszych stron mignie Ci jak, jak... jak nie wiem co, ale szybko XD
CHRYSTE PANIE! (ubijcie mnie, nie wiem skąd u mnie ostatnio umiłowanie do tego powiedzenia XD)
Te gify! Leżę i kwiczę, na zmianę to zaśmiewam się do rozpuku, to rumienie, bo zbieżność jest... mrr... @_@
A, tak jeszcze... zaczęłam baletowego fika i jestem nim zachwycona. ANALogy tak mnie rozbawiło, że woda poszła mi nosem (not cool -_-). Miałyście rację, hasełka w tym fiku są epickie, Gabe jest... Gabe jest sobą, to wystarczy XD I Cas jest takim słodkim, słodkim skurwysynem, scena na dachu mnie rozczuliła, a ta z ganianiem się nad jeziorem powaliła mnie na łopatki. I angry sex. Rany. Angry sex @_@ Szkoda, że autorka się znudziła i znowu przyśpieszyła akcję :/ Nie pisze się tasiemców, żeby mieć ich w połowie dość, to niehumanitarne TT_TT
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 19:10, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się, niehumanitarne, ale z drugiej strony to przyspieszenie akcji, w moim rozumieniu, jakoś bardzo oczywiste nie było. Może sama końcówka z pożarem (doczytasz sobie, bo więcej ze mnie nie wydusisz), tu się zgodzę, ale reszta niekoniecznie.
A Gabriel... Boże, na niczym chyba nigdy tak nie chichotałam, jak na jego odzywkach. Autorka ma talent do pisania komedii, powinna w tym gatunku się częściej udzielać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pon 19:56, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
O tak, gify mnie zamordowały. Gdyby nie to, że w niebieskiej koszuli jest bez cienia wątpliwości Colby Keller (wszędzie poznam), to przysięgłabym, że ktoś im zainstalował kamerę w hotelu.
Also: ja żyję oczekiwaniem na zakończenie wilkołaczego sequela. Dziewczyna pisze świetnie, lekko i tak jakoś... dobrze :X Lubię. Do momentu z baletkami już doszłaś? Świetny.
I całym sercem zgadzam się z Pat, Gabe z tego ficzka to czysta esencja gabrielizmu :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:06, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
O tak, baletki są świetne :)
A co to się stało, że owego aktora wszędzie poznasz? Czyżbyś widziała już tyle produkcji z jego udziałem?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Pon 20:07, 24 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:34, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Um, coś tam widziałam (n///n)
Ale facet jest takim fajnym człowiekiem, że śledzę go na Twitterze i oglądam jego nonpornolowe filmiki i głupie zdjęcia. I jest rudy i brodaty. I uroczy jak nieboskie stworzenie. Fakt, że ma fajnego penisa nie ma tu nic do rzeczy.
Troszeczkę ma.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Pon 20:37, 24 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 21:53, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Dobra, koniec z pornogwiazdami, czas na piłkarzy. Czyli rozdział 7 DARK :)
Rozdział 7
Samochód Deana wciąż był czarny, wciąż wielki i wciąż tak obrzydliwie OKROPNY, że Castiel wbrew własnej woli poczuł, jak zrobiło mu się ciepło na myśl o tym, jak bardzo zawsze kochał ten pojazd. Wiadomo, że nie tak, jak Dean, ale z drugiej strony niewielu ludzi na ziemi mogło kochać przedmiot nieożywiony tak mocno, jak Dean kochał swój samochód.
Stał zaparkowany przy krawężniku, a Dean opierał się zwyczajnie o niego, ubrany w zwykłe dżinsy i skórzaną kurtkę, jednak skompletowaną z czapeczką baseballową oraz parą ciemnych okularów. Prawdopodobnie po to, by uniknąć jakichś węszących paparazzich, co Castiela ironicznie uderzyło.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że próbujesz pozostać niewidoczny dla prasy jednocześnie czekając, by odebrać dziennikarza, który przeprowadzi z tobą wywiad dla celów publicznych? – przywitał Deana, jednocześnie zamykając drzwi do swego apartamentowca, po czym poszedł w jego stronę.
Słysząc Castiela Dean poderwał głowę do góry.
- Och, cześć – powiedział, a na twarzy pojawił mu się uśmiech. – Nie słyszałem, jak schodzisz.
- Skradam się – odparł beztrosko Castiel i poszedł do samochodu od strony siedzenia pasażera, aby nie musieć dłużej oglądać promiennej twarzy Deana. – Gotów?
Dean kiwnął głową i zanurkował do samochodu jednocześnie z Castielem. Włożył kluczyki do stacyjki, przekręcił i samochód zbudził się do życia; stereo wciąż grało te same piosenki, co kiedyś. Dean nieznacznie przyciszył radio, a Castiel prawie mu tego zabronił, ponieważ zawsze miał lekką słabość do AC/DC, choć nigdy nie przyznał tego na głos.
Jednak tego nie zrobił. To było niewłaściwe. Nieprofesjonalne. Zbyt poufałe.
Samochód wytoczył się na ulicę, niemal pustą w czwartkowy późny ranek, kiedy to wszyscy albo byli już w pracy, albo nie musieli być. Jechali w milczeniu, Dean wystukiwał na kierownicy rytm THUNDERSTRUCK i cicho podśpiewywał. Castiel był aż nadto świadom tego, że to Dean siedział obok niego, że jego skóra była na wyciągnięcie ręki, aż nadto świadom tylnego siedzenia, z którym wiązało się tyle jego nastoletnich wspomnień. W końcu to właśnie tam stracił dziewictwo; zdławił tę myśl równie szybko, jak szybko wskoczyła mu do głowy.
- Więc – zaczął Castiel, musząc spróbować jakieś głupiej gadki, aby jego myśli nie zawędrowały do miejsca, które trzymał zamknięte na klucz. – Co zazwyczaj zawiera sesja treningowa?
- To tylko podstawowe ćwiczenia – odpowiedział Dean, z taką determinacją patrząc na drogę, że Castiel zgadł, iż mężczyzna starał się to robić celowo. – Mam osobistego trenera, Jo; zazwyczaj kopie mnie w tyłek dopóty, dopóki nie ćwiczę na tyle ciężko, aby nie zarosnąć sadłem.
Castiel kiwnął głową, siłą woli odpychając od siebie myśli o nagim torsie Deana.
- Ten osobisty trener, czy to twój przyjaciel?
- To ona – poprawił Dean, a na myśl o żeńskim trenerze w brzuchu Castiela zapłonęło coś niechcianego i irracjonalnego. Co było GŁUPIE, ponieważ wyraźnie był to funkcjonujący związek, i wyraźne też było, że to, iż była kobietą, nie znaczyło, że Dean ją rżnął czy cokolwiek, ale i tak się to działo. – Ale tak, jest niezła. Prawdę mówiąc, jej mama przyjaźni się z moim tatą.
w odpowiedzi Castiel tylko mruknął coś porozumiewawczo, nie ufając sobie w kwestii wygadywania głupot.
Dojazd nie zabrał dużo czasu, ale Dean miał rację: łatwo było zabłądzić wśród krętych dróg oraz złożonych bocznych przejazdów, które w ogóle nie były oznakowane. Resztę trasy przebyli w ciszy, nie czując się zbyt wygodnie, ale atmosfera wydawała się być bardziej czymś naładowana, niż niezręczna, co, jak Castiel pomyślał, było faktycznie gorsze. Podjechali wreszcie na parking na ciemnej ulicy, tuż obok budynku, który wyglądał, jakby powinien zostać opuszczony i porzucony, jeśli sądzić po wybitych oknach oraz graffiti na ścianach.
- TO jest twoja siłownia? – zapytał Castiel, zanim zdołał się powstrzymać.
Na szczęście Dean tylko się roześmiał.
- Tak, wiem, że trochę kiepsko wygląda, ale szczerze mówiąc, jest to naprawdę najlepsze miejsce, w jakim byłem. Nie martw się, nie pozwolę, by cię okradli czy inne takie.
W oczach miał kpiący błysk, a na ustach uśmiech, który Castiel, jak to sobie uświadomił, odwzajemniał, więc z powrotem wziął twarz pod kontrolę, starając się wyglądać neutralnie. Wysiadł z samochodu i zamknął drzwi, przyjrzał się budynkowi w poszukiwaniu wejścia i znalazł jedno po lewej stronie. Poszedł w tamtą stronę, usłyszał za sobą kroki na żwirze i uznał, że Dean idzie za nim, więc przeszedł przez nie i znalazł się w niewielkim pomieszczeniu wypełnionym sprzętem do ćwiczeń.
Była tam jeszcze, jak mu powiedział rzut oka na prawo, młoda blondynka po 20-ce. Schylała się i szukała czegoś w swojej torbie sportowej; miała na sobie obcisłe spodnie do biegania i luźną białą koszulkę. Castiel stwierdził obiektywnie, że dziewczyna była, oczywiście, śliczna, i znowu w piersi ścisnęła go ta głupia, niechciana zazdrość, której nienawidził z całych sił.
- Więc wreszcie postanowiłeś zwlec swój leniwy zadek z łóżka – zawołała dziewczyna przez ramię, wyraźnie nie zdając sobie sprawy z tego, że Dean jeszcze nie wszedł. Co jednak nastąpiło, kiedy podniosła się i odwróciła, spoglądając na kogoś, kto wyraźnie nie był Deanem. – Och. Um. TY nie jesteś Winchester.
- Nie – odparł sztywno Castiel. – On jest na zewnątrz.
Dziewczyna pokiwała głową, marszcząc brwi, i otwarła usta chcąc coś powiedzieć, ale zanim zdołała, w drzwiach pojawił się Dean. Miał na ramieniu torbę, która skrywała jego ciuchy na siłownię, i popatrywał to na Castiela, to na… Jo, prawda?, jakby dopiero teraz sobie uświadomił, że tych dwóch ludzi będzie się musiało spotkać.
- Och – sapnął. – Och, um. Jo, poznaj Casa… znaczy Castiela, przepraszam. I, no wiesz, na odwrót. On pisze artykuł o mnie na temat tych wszystkich rekordów.
Powiedział o tym osiągnięciu z pokorą, a Castiel przypomniał sobie, czemu przede wszystkim ciągnęło go do Deana. Jo kiwnęła głową, ale obserwowała Castiela tak intensywnie, że ten zaczął się nieznacznie wiercić.
- Miło cię poznać – podpowiedział Castiel.
- Tak, ciebie również – odpowiedziała, wyglądając tak, jakby wciąż próbowała coś sprawdzić.
Dean kaszlnął.
- Dobra. Cóż. Lepiej się przebiorę, to będziemy mogli zacząć, co?
Po czym odmaszerował, po drodze na szybko uśmiechając się do Jo i waląc ją lekko w ramię, i wszedł do pomieszczenia, które, jak Castiel przypuszczał, było szatnią.
Gdy zniknął, w wielkim, pustym pokoju zapanowała cisza. Jo dalej się na niego gapiła twardym, badawczym wzrokiem, pod którym Castiel wiercił się nerwowo. Wreszcie przestała i podeszła bliżej niego; wzrok miała teraz łagodniejszy, jakby patrząc na Castiela znalazła coś, co sprawiło, że zaczęła mu ufać.
- Castiel, tak? – spytała, a on potaknął. – Mam nadzieję, że cię nie urażę, ale to jest dziwne imię.
Castiel zaśmiał się. Był do tego przyzwyczajony.
- Nie, nic się nie stało. Zostałem nazwany na cześć anioła Cassiela. Mój ojciec był dość religijny, wszyscy mamy anielskie imiona. Moje jednak, jak do tej pory, było najbardziej niezrozumiałe.
Jo uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Ha – powiedziała, stając tuż przed Castielem. Patrząc na nią Castiel mógł zobaczyć, jaka naprawdę była ładna: blond włosy, brązowe oczy, drobna postać. Ale na twarzy gościł jej teraz cieplejszy uśmiech i Castiel już nie umiał być zazdrosnym. – Nieźle. Więc, jak to się stało, że poznałeś Deana?
Bezpośredniość pytania sprawiła, że Castiel nieco się zadławił własnym oddechem.
- C…co?
Jo uśmiechnęła się znowu, ale tym razem wzrok miała kpiący i wiedzący.
- Ej, no wiesz, spodziewasz się, że uwierzę, ze jesteś po prostu jakimś reporterem? Proszę, znam Winchestera od dawna; wiem, że nie udziela wywiadów ani żadnej podobnej rzeczy, więc musisz być kimś dość szczególnym.
- Ja, um… ja… - wymamrotał Castiel, ponieważ, kurwa, co niby miał na to odpowiedzieć? Dean się zgodził, ponieważ dostanie za to pieniądze, albo chce sobie zyskać rozgłos, albo... nieważne! To nie miało żadnego związku z samym Castielem i on o tym wiedział, pomimo faktu, że ten drugi powód zdawał się nie być czymkolwiek, co Castiel mógłby kiedykolwiek połączyć z Deanem.
Konieczność odpowiedzi została mu darowana, kiedy Dean wszedł z powrotem do sali, nosząc…
O, cholera.
Nosił granatowe szorty i szarą koszulkę, odsłaniające mu łydki, ramiona i szyję, opalone i umięśnione. Castiel musiał się zdecydowanie powstrzymać od gapienia, odwracając wzrok i spoglądając na podłogę pod nogami. Ale dopiero wtedy, kiedy przyjrzał się wystarczająco długo dorosłemu teraz Deanowi, ubranemu jak sportowiec, wyglądającemu jak sportowiec, znajdującemu się w tym samym cholernym pokoju, co on; był tak blisko, że wystarczyłoby tylko kilka kroków i wtedy Castiel mógłby…
Porzucił tę myśl, zanim zdołała się uformować do końca.
- Cześć – powiedział znowu Dean, patrząc na Castiela, chociaż znajdował się w innym pomieszczeniu przez góra pięć minut.
- Um – odpowiedział inteligentnie Castiel. – Witaj.
Jo przewróciła oczami, kiedy oni dalej się na siebie gapili.
- Dobra, ty głupku, dość tego mierzenia się wzrokiem, czas zabrać się pracy nad twoim tłustym tyłkiem.
Dean skrzywił się.
- Kogo nazywasz tłustym?
- Ciebie – odpowiedziała Jo z uśmieszkiem. W odpowiedzi Dean uśmiechnął się i Castiel poczuł się jak intruz, całkowicie nie na miejscu. – Więc przywlecz zadek na sztangi, a może w następnym sezonie lepiej ci pójdzie. Bo widzisz, chłopie, zaczynasz zostawać w tyle; to cały ten tłuszcz cię spowalnia.
Castiel roześmiał się niechcący, zaś Dean się skrzywił, ale posłuchał. Pomaszerował do maszyny i usiadł na niej, z udami po obu stronach ławki. Mózg Castiela natychmiast przypomniał sobie, jak to było siedzieć między nimi, lizać je, skubać i gryźć, drażnić je i cal po calu zbliżać się do tego, co znajdowało się pomiędzy nimi. Musiał pokręcić głową, by otrząsnąć się z tych myśli, a kiedy odwrócił się do Jo, ta patrzyła na niego dziwnie. Patrzyła na niego, jakby wiedziała.
Poczuł się od tego nieswojo i kaszlnął.
- Gdzie mam iść?
- Gdziekolwiek – odpowiedziała, a oczy lśniły jej wiedząco. – Po prostu patrz i czuj się jak, um, U SIEBIE.
Castiel zaczerwienił się i podziękował każdemu możliwemu bóstwu za to, że Dean był wystarczająco daleko, aby tej wymiany zdań nie słyszeć. Wtedy Jo odmaszerowała i stanęła za Deanem, który położył się na plecach i złapał sztangę nad sobą. Castiel udał się pod ścianę, o którą oparł się przy siadaniu, po czym wyjął podkładkę i papier, aby robić notatki.
Do czasu, kiedy się przygotował – długopis wiszący nad kartką, podkładka oparta o uda – Dean już wyciskał sztangę w górę i w dół. Jo stała nad nim, motywując go ciągiem wymieszanych kpin i słów zachęty. Dean wyraźnie nie odpowiadał, oddychał głęboko i z wysiłkiem. Castiel spojrzał na swoją kartkę i próbował tego nie zauważać, co było trudne, kiedy się gdzieś poszło po to, aby na kogoś patrzeć i pisać o tym, co ten ktoś robi.
Zaczął robić notatki na temat przyjaznego obejścia Deana, jak spędzał on czas w obskurnych siłowniach z osobistym trenerem, który był przyjacielem rodziny. Pisał o tym, jak to Dean zawsze starał się zachowywać tak, jakby nie był sławny, jakby nie miał zastępu fanów – tak sportowców, jak kobiet – i jakby nie zarabiał najwięcej w całej ASL. Pisał o tym czerpiąc wiedzę z tego, jaki Dean był w dzieciństwie: gwałtowny i skory do konfrontacji, jeśli kogoś nie lubił, ale ukradkowo słodki i rozważny, jeśli ktoś był dla niego ważny. Castiel przypomniał sobie, jak to kiedyś osaczyła go grupa osiłków i pobiła za to, że był kujonem, jeszcze w pierwszej klasie. I jak, kiedy zobaczył ich następnym razem, wszyscy byli pokryci rozcięciami i siniakami, podobnie jak knykcie Deana.
Pisał, pisał i pisał, zatopiony w swoich słowach i umyśle. Jego dłoń szaleńczo biegała po papierze, zapełniając stronę po stronie, kiedy Castiel przedstawiał szczegółowo charakter sławnego Deana Winchestera; pozwalał sobie pisać o wszystkich tych rzeczach, o których nie chciał myśleć, opisywał Deana w sposób, na który świadomie nie pozwalało mu jego złamane serce. Tak go pochłonęło własne pisanie, że nie zauważył upływu czasu, dopóki Dean nie stanął przed nim w koszulce lepiącej mu się do spoconej skóry i z twarzą zaczerwienioną i gorącą.
- Dobry – wydyszał, uśmiechając się i sapiąc i wyglądając zbyt wspaniale jak na kogoś, kto prawdopodobnie śmierdział jak studzienka kanalizacyjna. – Dużo zrobiłeś?
Castiel lekko podniósł kolana, ukrywając swoje notatki przed wścibskim wzrokiem Deana. Zrobił to, ponieważ na myśl o tym, że Dean mógłby zobaczyć jego zapiski, zobaczyć, jak bardzo Castiel nadal o nim myślał, nie mógł przestać o nim myśleć, poczuł się niewygodnie spięty, a żołądek powędrował mu do stóp.
- Trochę – odpowiedział, na co Dean uśmiechnął się szerzej.
- Świetnie. Cóż, ja tu już skończyłem, więc wezmę prysznic i możemy jechać dalej, dobra?
Castiel niemo skinął głową, co zadowoliło Deana, więc mężczyzna wstał i poszedł w stronę poprzednio używanej szatni. Castiel obserwował go nieświadomie i otrząsnął się z tego dopiero wtedy, kiedy zdał sobie sprawę, że ktoś obok niego stanął. Odwrócił głowę i ujrzał Jo, stojącą przy nim i opierającą się o ścianę z uśmiechem skierowanym na niego.
- Jesteś tylko reporterem, co? – zapytała, osuwając się po ścianie, tak, że teraz siedziała obok niego. Castiel zaczerwienił się wściekle – nienawidził siebie za to cały czas – i zakrył swoje notatki ramieniem tak demonstracyjnie, jak umiał. Jednak demonstracja wcale mu nie wyszła, jeśli sądzić po otwartym śmiechu Jo. – Oj, skarbie, nie kłopocz się. Nie muszę czytać poezji, jaką stworzyłeś na temat zieleni jego oczu, aby wiedzieć, że nieźle cię z nim trafiło.
Castiel zająknął się i zaczerwienił jeszcze mocniej, czując, jak gorąco wypełzło mu na szyję i policzki, co wystarczyło za potwierdzenie i on o tym wiedział. Jo śmiała się już bez zahamowań, a Castiel zastanawiał się, czy przypadkiem wcześniej nie był w błędzie, że może była okropną osobą i powinien ją nienawidzić. Tyle tylko, że, cóż, w jej śmiechu nie było prawdziwej złośliwości, już prędzej coś w rodzaju czułej kpiny.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odpowiedział w końcu Castiel, niezłomnie patrząc na swoje ręce.
Jo tylko uśmiechnęła się do niego z niedowierzaniem.
- Wiesz, że tego nie kupuję – powiedziała, szturchając go łokciem w żebra. Uśmiechała się, jakby to było w porządku, jakby fakt, że zdawała się myśleć, iż Cas tak jakby zadurzył się w sportowcu Deanie Winchesterze, heteryku aż do przesady, było całkowicie normalne i w żadnym razie nie skandaliczne. – Chłopie, nie martw się o to. On też na ciebie patrzył.
Sposób, w jaki to powiedziała, sugerował, że nie wiedziała o ich historii. Oczywiście, że nie wiedziała, zerwali ze sobą po to, aby nikt się nigdy nie dowiedział, aby Dean mógł dalej żyć z nieskazitelną reputacją jako idealna gwiazda sportu. A mimo to była na tyle spostrzegawcza, aby zauważyć w Deanie coś, co ten uczył się ukrywać całe życie, co przez całą karierę tłumił, aby utrzymać się na powierzchni pośród bigoterskich sportowców.
- To bez znaczenia – wymamrotał Castiel, gapiąc się na Jo, której uśmiech nieco przybladł. – On to Dean Winchester, a ty… ty nie wiesz nawet połowy wszystkiego.
Wzruszyła ramionami.
- Może nie. Ale znam Deana. Wiem, że jedyną dziewczyną, z jaką go kiedykolwiek widziałam, była ta Lisa Braeden, i wiem również, że zerwali ze sobą, ponieważ ona uważała, że Dean nie czuł do niej tego, co ona do niego. Pamiętam, że kiedy to się stało, nie miałam pojęcia, czemu, ponieważ, cóż, ona była wspaniała i wyraźnie absolutnie w nim zakochana. Ale on… on nigdy nie zdawał się czuć tego samego, jak sądzę, kiedy tak nad tym pomyśleć. I pewnego dnia mnie to uderzyło: że może i spotkał idealną dziewczynę, ale nie tym był zainteresowany, więc to się nie mogło udać.
Castiel odetchnął ostro, zaś Jo wyglądała smutno, jakby wiedząc, że miała rację.
- Czy kiedykolwiek mu to mówiłaś? – zapytał, a ona pokręciła głową.
- Oczywiście, że nie. Idzie w zaparte do tego stopnia, że gdybym mu powiedziała, że się zorientowałam, nabawiłby się anewryzmu. – Castiel roześmiał się, chociaż sytuacja zabawna nie była, i również Jo parsknęła śmiechem. – Ale, uch, sądzę, że może ty… ty mógłbyś mu pomóc. Naprawdę pomóc. Po prostu… on inaczej na ciebie patrzy. Nie wiem dokładnie, jak, ale bywałam z Deanem, kiedy ten przebywał z WIELOMA kobietami, i ani razu nie widziałam, by na którąś patrzył tak, jak na ciebie.
Skończyła, a Castiel wreszcie pozwolił sobie odetchnąć. Powietrze uszło z niego na raz, długo i powoli, i mężczyzna przy okazji zamknął oczy. Pod powiekami widział uśmiech Deana z czasów, kiedy był pięknym osiemnastolatkiem, oraz obecny, kiedy miał dwadzieścia pięć lat. Wciąż był młody i piękny, ale też smutniejszy.
Już miał odpowiedzieć, kiedy Dean tanecznym krokiem wrócił do sali, mając mokre włosy. Z powrotem nosił dżinsy i czapeczkę. Spojrzał tam, gdzie Jo i Castiel siedzieli ramię w ramię, i zmieszany zmrużył oczy.
- O czym sobie gadacie? – spytał podejrzliwie i Castiel już miał powiedzieć O NICZYM, ponieważ był naprawdę kiepskim kłamcą, ale Jo go ubiegła.
- O twoim wielkim tyłku – odpowiedziała wstając i znowu uśmiechając się filuternie. – I o tym, że dziś się nawet w przybliżeniu nie postarałeś tak, jak powinieneś, więc musisz mi to wynagrodzić, kiedy się następnym razem zobaczymy.
Dean stęknął.
- Do cholery, Jo, chyba nie mówisz poważnie! Wszystko mnie boli, aż mam ochotę wyć. Jak, u licha, mam trenować jeszcze ciężej?
- Już ja coś wymyślę – zareplikowała Jo z uśmieszkiem. Dean znowu stęknął, tym razem głośniej, ale też się uśmiechał. Spojrzał przelotnie na Castiela, który wciąż siedział pod ścianą i gapił się na Deana, więc Castiel czym prędzej pozbierał swoje rzeczy i wstał. – Gdzie się teraz wybieracie, chłopaki?
Castiel spojrzał na Deana, oczekując odpowiedzi. Dean wyglądał niepewnie.
- Cóż, jestem trochę głodny i jest pora lunchu, więc myślałem, że moglibyśmy coś zjeść?
Czekał na odpowiedź Castiela, zaś Castiel czekał, aż uderzy go złe przeczucie i powie, że NIE powinien iść z Deanem na lunch. To za bardzo przypominało bycie razem, nie zaś bycie dziennikarzem i gwiazdą udzielającą wywiadu. Ale przeczucie nie nadeszło, więc stwierdził, że się zgadza.
- Tak – sapnął, uśmiechając się do Deana. – Tak, w porządku.
Dean w odpowiedzi uśmiechnął się oślepiająco, a pod wpływem intensywności tego uśmiechu Castiel zarumienił się nieznacznie. Dean pożegnał się z Jo cmokając ją w policzek, po czym posłał uśmieszek Castielowi i w drodze do drzwi przeszedł obok niego. Castiel nieco się ociągał, patrząc na Jo i pragnąc powiedzieć to wszystko, prawdę mówiąc, zbyt wiele rzeczy, aby je powierzyć praktycznie nieznajomej osobie, ale ona go ubiegła.
- Pomóż mu – powiedziała zwyczajnie. – Proszę.
Castiel nie mógł odpowiedzieć, więc tak stał w miejscu, jakby zapuścił korzenie, dopóki Dean ponownie nie zajrzał do sali.
- Idziesz? – zapytał.
- Oczywiście – odparł Castiel.
Najwyraźniej było to takie proste, ponieważ Dean już uśmiechał się radośniej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 22:12, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Jak to koniec z pornogwiazdami!? Ale Lin, Ty tak z nim... po imieniu...? XD Czasem mi się po tumblrze przewijają gify przeróżne. Ale ostatnio jakby... mniej.
Huh.
Trochę szkoda, niektóre były fajne XD
Ale! Do baletek jeszcze nie doszłam. Będę doczytywać jutro, dziś mam ciut roboty, więc nie mogę aż tak się fikowo zatracić ^^; Um, poza tym, że Cas jest niemiły dla Deana, występuje w tym fiku jakiś angst? Nie wiem, czego się spodziewać po ciągu dalszym, poza baletkami i jakimś pożarze... XD
Ach, teraz biorę się za lekturę @_@
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 22:28, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Angst będzie niewielki, jeszcze przed pożarem, ale jak najbardziej do wytrzymania :) Serce ci nie pęknie, jak przy innych fikach :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 9:13, 25 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Bosh. ciągnie do siebie, ciągnie, nie ukrywajmy. Also- Jo <3 Chociaz z jednej strony awww, bo Dean taki, no wiecie, i Cas się przez to łamie, bo kocha jeszcze i w ogóle sama słodycz- a później człowiek sobie uświadamia, co ten dupek jeszcze odwali i mklvnsjfvbn jskdnbjk shjk GIŃ. Ale nic to. Darzę ten fic bezkrytyczną miłością. Poza tym teraz będę wyłącznie topiła się we fluffie, jaki na razie oferuje i kropka :3
Kwestią Colbyego. Um, jest śmieszniutki i ma bloga i czasami mówi, że chciałby być na dole, ale nigdy nie obsadzają go w bottomingu, bo jest za duży i mu smutno.
Taka kulka fluffaśnej uroczości, która zarabia rżnięciem na życie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 10:52, 25 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ojezusie, tą porcją prądu, jaka między nimi przepływa można by oświetlić całe miasto. Że nie wspomnę o tych wszystkich promiennych uśmiechać, też by się coś z nimi dało zrobić XD Ale! Słodziutki rozdział, naprawdę <3 Aż trudno uwierzyć, że tak niedługo wszystko posypie się w drobny mak.
Na wspomnienie o papciu trochę skoczyło mi ciśnienie (nie zapomniałam wcale, że przez niego tata Jo skończył martwy), a Jo jest wprost urocza :3
Lin napisał: | Kwestią Colbyego. Um, jest śmieszniutki i ma bloga i czasami mówi, że chciałby być na dole, ale nigdy nie obsadzają go w bottomingu, bo jest za duży i mu smutno. |
Boszz, świat staje na głowie, ale to takie słodkie XD
A tak swoją drogą, pamiętacie? W jednym fiku Dean miał te same dylematy: za duży był i każdy zakładał, że jest na górze, a on tak chciał być na dole <3
Lin napisał: | Taka kulka fluffaśnej uroczości, która zarabia rżnięciem na życie. |
Grunt to robić w życiu to, co człowiekowi przynosi um... spełnienie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 11:31, 25 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
antique napisał: | A tak swoją drogą, pamiętacie? W jednym fiku Dean miał te same dylematy: za duży był i każdy zakładał, że jest na górze, a on tak chciał być na dole <3 |
"Jak kurtka z lumpeksu (...)". Płaczący Dean i purple dildo :X
//O bogowie, co za pogoda ._.
Dzisiaj jest jeden z tych dni, kiedy człowiek łapie wolną chwilę, i siedzi i- znalazłam trzy nowe fici które się fajnie zapowiadają, i miałam przeczytać Point Pleasant i skoro jesteśmy w temacie polecanych przez antique to Redemption Road też zaczęłam i nie skończyłam...
...
*Czyta szósty raz And this is enough*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 12:25, 25 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|